Ferrari nierzadko błyszczało w kwalifikacjach, ale dobrej pozycji startowej często nie udawało się zamienić w satysfakcjonujący wynik na mecie wyścigu. Red Bull był lepszy na długim dystansie, a bolączką włoskiej stajni stało się nadmierne zużycie opon.

Pytany o przyszłoroczny samochód, Sainz stwierdził, że to właśnie zarządzanie ogumieniem powinno być oczkiem w głowie inżynierów Ferrari. Hiszpan dodał jednak, że z obecnego SF-23 zachowałby prędkość na prostych oraz formę w wolnych zakrętach.

- Na pewno chciałbym zostawić prędkość maksymalną, hamowanie oraz formę w krótkich zakrętach o kącie 90 stopni - odparł Sainz pytany przez Motorsport.com. - Uważam też, że jest nieźle jeśli chodzi o atakowanie krawężników. Obecny samochód ma więc mocne strony.

Sainz przyznał jednak, że jeśli inne rozwiązania pomogą zagrozić Red Bullowi, wspomniane cechy może poświęcić.

- Wydaje mi się, że jeśli samochód ma być dobry przez cały rok, część tych cech trzeba poświęcić, zwłaszcza jeśli chcemy być szybcy wszędzie. Musimy się skoncentrować przede wszystkim na wyścigu. Na tym, by zrozumieć, co robimy z samochodem. Trzeba wiedzieć, co takiego dzieje się z oponami, co uniemożliwia nam rywalizację z Red Bullem i McLarenem, na przykład w takich wyścigach jak Brazylia czy Austin. Na tych torach wyraźnie było widać, że nie mamy tempa wyścigowego.

Na pytanie o szanse i perspektywy walki z Red Bullem o tytuł wśród konstruktorów, Sainz odpowiedział:

- To musi być nasz cel. Czy nam się uda? Czas pokaże. Ja w to wierzę i chciałbym żeby zespół również wierzył. Jeśli McLaren był w stanie poczynić taki postęp w trakcie sezonu, Ferrari także to może zrobić podczas zimowej przerwy.

- Wierzę w zespół. Ufam, że mamy zdolności, by odwrócić sytuację. Są tory, gdzie pole position przegrywamy z Red Bullem o 0,3 s. Samochód ma tę specyficzną, dobrą cechę. Musi po prostu stać się bardziej wszechstronny.