Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Kontra na Środę

Pani Magdalena Środa to niewątpliwie uznany etyk i opiniotwórca często pojawiający się w mediach.

Jest ona głosem dla środowiska filozoficznego w Polsce i jako taka powinna godnie je reprezentować. Jednak w omawianym artykule daje dowód, że nie warta jest miana filozofa. Rzetelność, której oczekujemy od takich ludzi jak Pani Środa wymaga, żeby zajmując sie jakimś tematem mieć o nim jakiekolwiek pojęcie, szczególnie jeśli chce się ferować wyroki moralne w danej sprawie. Pani Środa pokazała, że z rzetelnością ma tyle wspólnego co pierwszy lepszy redaktor brukowca.

Artykuł jak wiele ostatnio, poświęcony jest wypadkowi Roberta Kubicy. Tekst zapowiada się nieźle. Ocena pracy dziennikarzy nie jest specjalnie odkrywcza, ale nie ma się do czego przyczepić. Dziennikarze w większości przypadków szukają sensacji za wszelką cenę. Smutne, ale zdążyliśmy już przywyknąć.

Jednak w drugiej części artykułu autorka sama wyprzedza w braku profesjonalizmu owych dziennikarzy, o których wcześniej wspomniała. Pani Środa twierdzi mianowicie, że Robert startując w rajdzie i w konsekwencji doprowadzając do wypadku łamał prawo i był pozbawiony rozsądku. Pisze, że gdy Ona łamie przepisy to dostaje mandat. Natomiast jeśli robi to Robert Kubica (i o zgrozo „w czasie wolnym”) to pokazuje się go w TV i opowiada o jego pasji.

Należy zapytać, skąd Autorka wzięła informacje o tym, że Kubica łamał jakiekolwiek przepisy? Pachnie to albo totalnym ignoranctwem, albo niezrozumieniem tekstu i/lub przekazu telewizyjnego, a rozumienie (tak mi się zawsze wydawało) jest podstawową umiejętnością filozofa, którym Pani Środa teoretycznie jest.

Otóż szanowna Pani, nie wiem jakim cudem umknęło to Pani uwadze, ale Kubica stratował w RAJDZIE - to takie zawody sportowe. I nieważne, że robił to w „czasie wolnym”. Większość sportowców na świecie uprawia sporty w czasie wolnym. Czy z tego wynika, że robią to poza legalnymi zawodami - nie! Startował w legalnie i profesjonalnie zorganizowanych zawodach sportowych, na odcinkach drogowych zamkniętych i wyłączonych z ruchu przez policję i organizatorów. Skoro nie była Pani w stanie tego wywnioskować z przekazów w mediach to pozwolę sobie wyjaśnić, że na rajdzie zawodnicy starają się przejechać wyznaczone odcinki w jak najkrótszym czasie, a przepisy dotyczące prędkości nie obowiązują. Starając się uzyskać jak najlepszy czas, kierowcy ryzykują wypadnięcie z trasy. Jest to niepożądany, ale stały element rajdu, tak jak knock-out w boksie, czy faul w piłce nożnej. Żeby zabezpieczyć załogę przed skutkami takiego wypadku, stosuje się bardzo restrykcyjne normy, takie jak kombinezony ognioodporne, klatki bezpieczeństwa, skomplikowane systemy gaśnicze, jak również zapewnia się nadzór i stały dyżur służb ratowniczych na odcinkach. Oczywiście zabezpieczenia te nie są w 100% skuteczne, czego właśnie mieliśmy dowód. Ale 100% bezpieczeństwa nie zapewnia nic. Samoloty spadają, kuchenki wybuchają, czasem nawet cegły spadają na głowę, i nie świadczy to w żadnej mierze o braku odpowiedzialności tego, komu się to przytrafia. Swoją drogą, jak często mają miejsce śmiertelne wypadki na rajdzie, a jak często słyszy się o wypadkach np. lotniczych? Tak więc mamy za sobą udowadnianie, że Kubica żadnych przepisów nie złamał, granic zdrowego rozsądku też nie przekroczył.

Przejdźmy dalej. Jak pani Środa raczyła zauważyć, start Roberta w rajdzie odbywał się „nie w ramach przewidzianych kontraktem czynności zawodowych”. Zgoda, ale co to ma do rzeczy? Ktoś może w czasie wolnym startować w konkursie picia piwa, ktoś może trenować boks, a ktoś startować w rajdach. Czy to coś złego, czy żeby uprawiać sport trzeba podpisywać kontrakt? Nie!

Dalej przechodzimy, jak się wydaje, do sedna. Pani Środa oburza się na wypowiedź minister Kopacz, dotyczącą tego, że na Kubicę czeka w Polsce opieka zdrowotna. Wypowiedzi nie słyszałem, ale wierzę na słowo, że taka była (a po wcześniejszych bzdurach nie powinienem). Ot można powiedzieć, że była to standardowa wypowiedź polityka „pod publikę”, generalnie nic nie wnosząca, bo Kubica jako obywatel Polski i tak ma prawo do opieki medycznej. Ale Panią Środę to bulwersuje. „Domyśla” się ona, że opieka dla Roberta ma być darmowa - trochę to dziwne, ponieważ każdy Polak płacący składki ZUS ma taką darmową opiekę zapewnioną. Nie podoba się Pani Środzie też, że minister nie proponuje takiej opieki takim obywatelom jak Ona. Cóż, nie jest niczym niezwykłym, ani godnym pogardy to, że głowy państw pojawiają się na meczach reprezentacji, wybitni sportowcy otrzymują odznaczenia państwowe, a na pogrzebach wybitnych ludzi pojawiają się znane osobistości. Czemu więc czymś złym miałoby być zapewnienie ministra skierowane do wybitnego sportowca o pewnej kwestii, jaką jest możliwość zapewnienia opieki zdrowotnej?

Ale na tym Pani Etyk nie poprzestaje. Pojawiają się cięższe zarzuty wobec Roberta, Pani Środa twierdzi, że „zapewne” (zdanie po tym słowie można wyrzucić do kosza) nie płaci on składek ZUS i mieszka za granicą (co pewnie w opinii szanownej Pani haniebne, nawet dla kogoś kto też za granicą pracuje). A Ona sama nie dość, że opłaca składkę ZUS to jeszcze mieszka w kraju!

Czy mamy przez to całe porównanie rozumieć, że w opinii Pani Środy Kubica jest kimś gorszym niż ona sama? Ciekawe podejście jak na Etyka. A może po prostu owa opinia wynika z tego, że Kubica ma jakieś specjalne przywileje, na które nie zasłużył? Dobrze przejrzyjmy więc karierę Roberta i poszukajmy tam owych przywilejów. Być może autorka znowu wykazuje w tej kwestii niewiedzę, więc pozwolę sobie ją poinformować: Robert cały swój sukces, wszystko co osiągnął, włącznie z tym, że „biedny nie jest” zdobył wyłącznie dzięki swojej pracy, talentowi i wsparciu bliskich. Nikt w Polsce, żadne związki, rządy, organizacje, media mu w tym nie pomogły. A przywileje? Może przywilejem jest zainteresowanie mediów, zainteresowanie które przyszło gdy po latach ciężkiej pracy znalazł się w Formule 1. Zainteresowanie nie nim, tylko wzrostem oglądalności, który ze sobą niesie, a może jest nim wypowiedź pani minister o tym, że w Polsce mamy darmową opiekę zdrowotną? Cóż, ja tu przywilejów nie widzę.

Przy okazji pojawia się jedno z bardziej kuriozalnych stwierdzeń tego artykułu mianowicie, że Kubica „do biednych nie należy”. Mamy rozumieć przez to, iż jeśli ktoś „do biednych nie należy” to nie należy mu się opieka zdrowotna? Proszę wybaczyć, ale taka opinia pachnie mi Stalinem i rozkułaczaniem.

Ale powiem coś jeszcze. Pani Środa nie ma powodów się martwić, że jej składki ZUS pójdą na takiego „uprzywilejowanego przestępcę” jak Robert. Kubica nie chce żadnej „darmowej rehabilitacji” od polskiej minister. Kubica dzięki własnej pracy zapewnił sobie kontrakt i ubezpieczenie, które mu rehabilitacje zapewnią. I naprawdę nie musi liczyć na łaskę, „obrażonych, wielkich Etyków”, którzy odmawiają mu darmowej opieki medycznej, bo na to w ich opinii nie zasługuje.

Ostatnie zadania artykułu nie są już nie tyle bezpodstawne co, dla minimalnie chociaż zorientowanych w sportach samochodowych, po porostu śmieszne. Jeśli rajdowcy cieszą się w kraju poważaniem, jak pisze Pani Środa, to jak szanowna autorka wytłumaczy fakt, że w mediach o rajdzie słyszy się wyłącznie gdy zdarzy się wypadek? Wtedy nagle wszystkie portale i redakcje odnajdują kontakt do zawodników, prowadzą z nimi wywiady, straszą jakie to rajdy są niebezpiecznie i ferują wyroki o nieodpowiedzialności. A gdy polscy kierowcy odnoszą sukcesy sportowe, to media milczą, gdy w Polsce odbywają się światowej rangi zawody, media milczą. Odzywają się dopiero gdy ktoś po kilkunastu latach ciężkiej pracy osiąga sukces i dostaje się do F1, wtedy media widzą łakomy kąsek, mogą teraz zarobić. Jest to niewątpliwie bardzo „specjalne traktowanie”, ale nikomu bym takiego nie życzył.

Na koniec smutne podsumowanie, Zdecydowałem się studiować filozofię, bo lubię myśleć, wnikliwie analizować, rozwijać wiedzę, rozpatrywać za i przeciw. „Myślę więc jestem” ma podwójne znaczenie dla filozofa, nie tylko ontologiczne, jest również wyrazem postępowania filozofa, każdego filozofa. Przynajmniej tak do niedawna myślałem. Od ostatniej środy widzę, że niektórym wystarczy „jestem”, „myślę” jest już dla nich niewarte zachodu.

Krzysztof Karasiewicz
Student III roku filozofii i fotograf rajdowy

Poprzedni artykuł Wypowiedzi po drugim dniu testów
Następny artykuł Drobny problem techniczny

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry