Formuła 1 cieszy się coraz większą popularnością i liczba chętnych do organizacji wyścigowego weekendu znacznie przewyższa pojemność kalendarza.

Po ekspansji na Bliskim Wschodzie oraz w Stanach Zjednoczonych celem włodarzy jest Azja. Poważne przygotowania czynione są w Tajlandii i Korei Południowej. Odkrywanie nowych dla F1 regionów świata odbywa się kosztem europejskich organizatorów. Niedawno podpisano umowę z belgijskim promotorem, na mocy której runda na Spa-Francorchamps wpadnie w system rotacyjny. Z kolei w holenderskim Zandvoort postanowili zakończyć swoją przygodę z F1 po sezonie 2026.

Pożądanym kierunkiem w F1 od pewnego czasu jest też Afryka, chociaż o powrocie na Czarny Ląd mówi się od dawna, a wymiernych efektów działań brak. Jednym z kandydatów jest Republika Południowej Afryki. Po raz ostatni ścigano się tam w 1993 roku na torze Kyalami nieopodal Johannersburga.

Rząd RPA powołał specjalny komitet sterujący mający na celu znalezienie organizatora, który sprosta wyzwaniu. Szczegółowy, 37-stronicowy dokument opisuje wszystkie wymagania stawiane przed potencjalnym chętnym.

Wybrany promotor musi zadbać najpierw o lokalizację przyszłego toru lub wykorzystać istniejący Kyalami. Wymagania odnośnie obiektu to bliskość dużej aglomeracji i dostępność środkami transportu publicznego. Minimalna pojemność to 125 tysięcy widzów na każdy dzień wyścigowego weekendu. Sugerowana długość nitki to między 4,5 i 5,5 km. Prosta musi mieć minimum kilometr.

Chętni mogą zgłaszać swoje oferty do końca miesiąca. Celem jest długoterminowa umowa z F1, z początkiem w 2026 (mało realne) lub 2027 roku. Największe nadzieje wiązane są prawdopodobnie ze wspomnianym torem Kyalami, którego zarządcy starają się o uzyskanie homologacji FIA Grade 1. Ambicje przyjęcia F1 mają również w Kapsztadzie.

Poza RPA na swoją szansę pracują także w Rwandzie. W stolicy kraju Kigali odbyła się niedawno wieńcząca sezon w sporcie samochodowym Gala FIA.