7 sekund przewagi Kajetanowicza
Kajetan Kajetanowicz i Jarek Baran prowadzą przed ostatnią pętlą Rajdu Polski.
Ubiegłoroczni zwycięzcy najszybciej przejechali Zalesie, zwiększając przewagę nad Michałem Sołowowem do 7,2 sekundy. Trzeci w łącznych wynikach, Michał Kościuszko traci 16,3 sekundy do Kajetanowicza. Grzegorza Grzyba, trzeciego na OS 10, dzieli od podium 4,2 sekundy. Wczorajszy lider, Michał Bębenek zakończył pętlę na piątym miejscu (+24,8). Szósty jest Tomasz Kuchar (+40,9).
W klasyfikacji dnia, Kajetanowicz wyprzedza Kościuszkę (+8,9), Sołowowa (+9,5), Grzyba (+12,7), Kuchara (+21,4), Bębenka (+34,3) i Kuzaja (+40,5).
Maciej Oleksowicz, drugi w klasyfikacji ERC, wypadł z drogi na Zalesiu. Załodze nic się nie stało. Lider polskiej rundy mistrzostw Europy, Michał Sołowow ma za sobą w wynikach Szymona Rutę (+3.05,1) i Lucę Rossettiego (+3.54,2).
KAJETAN KAJETANOWICZ: - Cieszę się, że udaje nam się realizować plan. Jedziemy bardzo szybko. Mamy dwa odcinki wygrane, na trzy w pętli. Świadczy to o naszym zawrotnym tempie. Jestem mocno skoncentrowany przed ostatnią pętlą.
MICHAŁ SOŁOWOW: - Bardzo fajnie. Niestety, znowu spadliśmy na drugie miejsce. Mieliśmy drugie miejsce na drodze, więc było raczej ekstremalnie ślisko. Na pierwszym oesie jest bardzo mało grysu, a sporo piachu. Na kolejnych jest bardzo dużo grysu i on jest dużo bardziej śliski, niż na pierwszym oesie. Pierwszy oes był ok. Poza tym jechało przed nami dwóch dobrych zawodników i był dobry ślad. Na drugim oesie niestety, Krzysiek przestał jechać. Jechaliśmy tylko za Michałem i już tak dobrze nie było.
MICHAŁ KOŚCIUSZKO: - Były przygody. Zaczęło się od tego, że całą pętlę jedziemy na trzech lewych oponach i jednej prawej. Mieliśmy małe zamieszanie z oponami. Ale jak widać, nie przeszkadza to aż tak bardzo, chociaż na ostatnim oesie popełniłem mały błąd. Przestrzeliłem skrzyżowanie na śliskiej kostce brukowej i tam uciekło nam przynajmniej 10 sekund. Gdyby nie to, na pewno byłoby lepiej. Wszystko jest jeszcze otwarte. Jesteśmy na trzecim miejscu z małą stratą do Michała Sołowowa. Złapanie Kajtka będzie już trudne. W tej sytuacji postaramy się mu pomóc i rozdzielić jego i Michała w klasyfikacji rajdu.
GRZEGORZ GRZYB: - Nie jest tak spokojnie. Mimo wszystko staramy się cisnąć, jak potrafimy. Mamy krotką skrzynię. Na pierwszym oesie niestety, w ogóle nie działało to przełożenie, dlatego że jest to bardzo szybki fragment zeszłorocznego odcinka Milki. Niestety, musimy tam przegrywać. Na następnych jest za to dobrze. Dla nas szczególnie trudny był odcinek Zalesie, bo kompletnie go nie kojarzyłem. Pozostałe odcinki poszły nam lepiej, bo w zeszłym roku miałem przyjemność po nich jechać, wiele miejsc trudnych miałem w głowie. A na Zalesiu robiłem wiele drobnych błędów, to poprawiałem w zakręcie, zupełnie nie wiedziałem gdzie jestem i gubiliśmy wiele czasu. Chociaż czas nie jest zły i jesteśmy cały czas w grze. Postaramy się pojechać czyściej, bo to jest istotne na luźnej nawierzchni.
MICHAŁ BĘBENEK: - Nie jest łatwo jechać pierwszym. Nie mamy ani napędzania, ani hamowania, ani przyczepności na zakrętach. Ktoś musi jechać pierwszy. Tę wierzchnią warstwę trzeba odgarnąć i kolejne samochody mają zdecydowanie lepiej. To widać po czasach. Nic nie byłem w stanie zrobić na tej pętli.
TOMEK KUCHAR: - Duży łoś na dojazdówce. Nie wiedziałem, że w tych okolicach są takie zwierzęta. Później jeszcze pytałem się: "Lopez czy ja śnię, co to było?", Lopez mówi "Łoś". Evo dziadek jest naprawdę w rewelacyjnej formie dzisiaj. Fajne czasy, świetnie mi się jedzie, naprawdę mam dużo zabawy, szkoda tylko, że tak daleko z tyłu jadę, ale tam też mili ludzie jadą, więc przed pekacami mamy bardzo wesoło.
SZYMON RUTA: - Sporo błędów. Raz nas obróciło i tak się zachowałem, jakby pierwszy raz w życiu nas obracało, bo nie mogłem znaleźć wstecznego i straciliśmy dużo. Było to na trzecim odcinku w pętli. Pierwszy odcinek nawet spoko, drugi taki lekko macany, nie było ciśnięte. Wczorajsze czasy w porównaniu do czołówki były lepsze. Jest jeszcze duży zapas, ale jedziemy cały czas takim kontrolowanym tempem. Przygód jest mało. Jak są, to niewielkie. Auto jest całe.
WOJTEK CHUCHAŁA: - Dla nas ten dzisiejszy poranek był naprawdę koszmarny. Na pierwszym odcinku - moja wina ewidentnie, nie zdążyłem się obudzić - pojechaliśmy trochę zbyt asekuracyjnie. Na drugim znowu coś na nas czekało. Uderzyliśmy w wielki kamień w koleinie. Nie bardzo mogłem uciec z tego miejsca i popsułem dwie prawe felgi, dość mocno. Myśleliśmy, że mamy kapcia. Jakoś dojechaliśmy do mety z dużą stratą. Na ostatnim odcinku przestrzeliliśmy skrzyżowanie. Znów wielkie straty. Nie ułożyła się ta pętla dla nas tak jak zakładaliśmy, tak jak chcieliśmy, ale co najważniejsze, mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski.
LUCA ROSSETTI: - Mieliśmy ten sam problem, co na wczorajszym długim oesie. Uszkodziliśmy prawy tylny przewód hamulcowy i kompletnie straciliśmy tylne hamulce. Pojechaliśmy prosto na skrzyżowaniu, na pierwszym odcinku. Było naprawdę ciężko, pedał wchodził w podłogę i to było niebezpieczne. Jesteśmy tutaj. Mam nadzieję, że trzy następne oesy przejadę bez przygód.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - W takim rajdzie jak ja jeżdżę to żadna strata. W zasadzie kosmetyczna strata, tym bardziej że na oesie naprawiłem jeszcze hamulce. Chcieliśmy na kapciu dojechać do mety, ale okazalo się, że przy okazji zabrało hamulce. Naprawiłem go po drodze. Tak to w rajdach jest, czasem się wygrywa, czasem przegrywa. Wiadomo, że już walczymy o nic, ale świeci słońce i jest piękny rajd. Moi koledzy zasuwają tak, że miło patrzeć. Nie było żadnego uderzenia, to był taki slow puncture, czyli powoli schodziło powietrze. Nawet Łukasz oglądał teraz onboardy jak jechaliśmy i nigdzie nie dotknęliśmy niczego. Tak jest w sporcie, że czasem opony się dziurawią. Chociaż jak wczoraj lataliśmy po skarpach, jeździliśmy po naprawdę dziwnych elementach i nic się nie działo, to boli, że dlaczego teraz? Nie ma co dyskutować. Dla nas to i tak udany rajd. Po roku nawiązaliśmy walkę i myślę, mamy dobre tempo. Jeszcze trzy oesy, ale szkoda wyniku.
MACIEJ RZEŹNIK: - Na drugim oesie, na jednym z lewych zakrętów mieliśmy błąd w opisie. Popełniłem już jakiś błąd na zapoznaniu, ponieważ bardzo szybko najechaliśmy lewy, dla mnie jedynkowy czyli szybki zakręt przez szczyt, który zaraz przechodził w prawy, bardzo ciasny - i popełniłem błąd, ponieważ powinienem hamować już przed tym szczytem, a miałem w opisie, żeby depnąć, nie hamować, więc wyskoczyliśmy na tym lewym zakręcie. Niestety, zabrakło miejsca, żeby wpasować się w ten prawy i wypadliśmy z drogi. Zablokowało rozrusznik, nie mogliśmy odpalić samochodu. Jak widać, niewiele stało się z autem. Nie mogliśmy się wydostać w normalnym czasie o własnych siłach. Dopiero po trzydziestu minutach udało się odpalić auto i wróciliśmy.
Fot. Marcin Kaliszka
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.