Bełtowski: To był nieszczęśliwy przypadek.

Po pierwszym etapie załoga Beltowski Motorsport zajmowała 15 pozycję w "generalce" i czwartą w klasie A-6. W czasie drugiego etapu Marcin i Robert mieli kilka "przygód" i spadli na dalsze miejsce. Obaj jednak cieszą się, że dojechali do mety.

Marcin Bełtowski: To był naprawdę fajny rajd, choć bardzo trudny. Udało nam się zakończyć pierwszy dzień na dość wysokim miejscu. Ostro "cięliśmy" się z Mariuszem Pelikańskim, który jechał bardzo szybko. Początek drugiego etapu zacząłem od błędu na 5 oesie. Zbyt późno zacząłem hamować przed "patelnią" w Walimiu i wypadliśmy z trasy. Straciliśmy tam trochę sekund. Na następnym oesie zsunąłem się ze skarpy, w tym samym miejscu gdzie kiedyś Tomek Kuchar. Jechaliśmy około 300 metrów przez pole i las, żeby wrócić na drogę. Potem odrabialiśmy straty. Cieszymy się jednak, że do jechaliśmy do mety. Wielu bardziej znanych i utytułowanych kierowców musiało się wycofać.

Przed startem do 8 odcinka specjalnego przed wjeżdżającym na PKC samochodem Marcina Bełtowskiego, na ziemi położył się Mariusz Stec, który sprawdzał, czy nie ma wycieku paliwa spod samochodu Magdaleny Cieślik. Marcin nie zdążył się zatrzymać i przejechał koledze po nodze.

Marcin Bełtowski: To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Musieliśmy wjechać na PKC, a Mariusz w ostatniej chwili położył się na ziemi. Przypadkiem przejechaliśmy mu po nodze przednim kołem. Bardzo żałuję, że tak się stało. To był nieszczęśliwy wypadek. Wyjaśniliśmy sobie z Mariuszem tę przykrą sytuację. Mam nadzieję, ze kostka szybko się zagoi. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia.

(łkch)