Głosy po Festiwalowym
PAWEŁ DYTKO: - Walka była wyrównana przez cały rajd i wymienialiśmy się ze Zbyszkiem zwycięstwami odcinkowymi co oes.
Po moim błędzie na 7 odcinku specjalnym, gdy przelecieliśmy zakręt i musieliśmy cofać, myślałem, że zwycięstwo przeleci nam koło nosa, jednak błędów nie ustrzegł się także Zbyszek i ostatecznie wygraliśmy dopiero na ostatniej próbie. W sumie naszym łupem padło 5 odcinków a Festiwalowy wygraliśmy po raz piąty. Bardzo się cieszymy, bo nie ukrywam, że właśnie takie były oczekiwania zespołu i kibiców przed startem. Miałem apetyt na to, by pobić u siebie rekord zwycięstw w tym rajdzie. Z Maćkiem jechało mi się bardzo dobrze i wielkie dzięki dla niego za pomoc podczas nieobecności Tomka. Specjalne podziękowania dla kibiców, szczególnie tych, którzy są z nami od samego początku.
ZBIGNIEW STANISZEWSKI: - Do pełni sukcesu zabrakło wygranej - zwycięstwo przeszło obok nas o przysłowiowe milimetry. Nie przypuszczałem jak trudne, wąskie i śliskie będą to odcinki. Znajomość tras była kluczem do wygrania imprezy. Mimo wszystko jestem zadowolony. Potwierdziliśmy wysoką formę, wygraliśmy 4 z 9 odcinków specjalnych. Postawiliśmy Pawłowi Dytko bardzo trudne warunki i zmusiliśmy go na jego własnym podwórku do maksymalnego wysiłku. Przed ostatnim odcinkiem specjalnym wyszliśmy nawet na prowadzenie. Jednak podczas decydującego starcia po raz kolejny dała znać o sobie gorsza znajomość tras. Zbyt późno rozpocząłem hamowanie do lewego zakrętu, przestrzeliłem go, a kilkanaście sekund straty zadecydowało o przegranej.
Jazda w Rajdzie Festiwalowym potwierdziła wysoką formę, moją i całego zespołu. Po długich i żmudnych testach przyszedł czas na sprawdzenie naszej pracy w warunkach bojowych. Wynik sportowy oznacza, że jesteśmy gotowi do walki o podium Rajdu Polski. Po drodze planujemy jeszcze powalczyć o zwycięstwa w Agapicie i Nowomiejskim. Ustawienia samochodu, które wypracowaliśmy podczas testów, okazały się bezbłędne. Współpraca z Bartkiem Bobą także układa się znakomicie. Czujemy się jak stare dobre małżeństwo. W połowie rajdu Bartek uświadomił mi, że to dopiero drugi wspólny start. Ja się czułem jakbyśmy jeździli ze sobą drugi sezon. Teraz myślami jestem już przy kolejnych startach. Zapraszam wszystkich kibiców z Polski na Rajd Agapit. Kibiców z Warmii i Mazur zapraszać nie muszę. Na nich zawsze mogę liczyć.
ADRIAN MIKIEWICZ: - Jeszcze przed rajdem, na ostatnich treningach w Ełku przedziurawiłem misę olejową. Najgorsze, że nie byłem tego świadom, a usterkę dostrzegłem dopiero w piątek rano. Czasu było jednak już tak mało, że o znalezieniu nowej nie było mowy. W tym momencie w ruch poszła poksylina.
Z duszą na ramieniu i 4 litrami oleju w bagażniku stanęliśmy na starcie. Na pierwszym odcinku delikatnie przestrzeliliśmy skrzyżowanie, mimo to udało się wykręcić 5 czas w generalce. OS 2 bez przygód, i od razu 2 miejsce. OS 3 to kolejna mała wycieczka poza drogę, która zaowocowała nieco większymi stratami i 7 lokatą na odcinku. By się zrehabilitować, na pierwszym odcinku drugiej pętli osiągnęliśmy najlepszy czas i na stałe usadowiliśmy się na 2 miejscu w generalce pucharu. Mimo równej, bez niepotrzebnych cięć, jazdy środkiem drogi (mając na uwadze uszkodzoną misę olejową i możliwość łapania kapci), po drugiej pętli w serwisie zauważono, iż kamień przebił zbiornik paliwa i jest wyciek. Misa miała się dobrze, więc i tu w ruch poszła poksylina. Z jako tako załatanym i zatankowanym pod korek zbiornikiem paliwa, wyjechaliśmy na 3 pętlę rajdu. Tu już było równe tempo, bez większych przygód.
Kiedy minęliśmy metę lotną ostatniego odcinka i wydawać się mogło, że jest już po wszystkim, na mecie stop zobaczyliśmy kłęby dymu wydobywające się spod maski i przedniego prawego koła. Po chwili na desce zapaliła się kontrolka braku smarowania silnika. Wtedy zaczął się horror. Myśleliśmy, że wcześniej uszkodzona miska olejowa połamała się zupełnie na licznych dziurach i że mimo przejechania wszystkich odcinków specjalnych to jest już dla nas koniec rajdu. Bezpośrednio po wyjechaniu ze strefy zgasiliśmy auto i zaczęliśmy szukać usterki, optymistycznie myśląc, że może jednak da się to naprawić. I zgodnie z powiedzeniem, że na rajdzie wszystko jest możliwe, cudem się udało. Okazało się, że przecięciu uległ przewód doprowadzający olej do chłodnicy.
Na szczęście dysponowaliśmy "narzędziami" potrzebnymi do naprawienia tej awarii, a były to: żyletka zostawiona przez przypadek podczas przyklejania numerów startowych w samochodzie oraz moneta 2-groszowa. Monetą udało się odkręcić i dokręcić opaski zaciskowe, a żyletką wyciąć kawałek "niepotrzebnego" przewodu od chłodnicy wody. Zastąpiliśmy nim przecięty fragment przy chłodnicy oleju, a że w bagażniku były całe 4 litry oleju, przyszykowane na wypadek wycieków z wcześniej uszkodzonej miski olejowej, nie pozostało nic innego jak dolać go do silnika i w dość ekspresowym tempie udać się na ostatni PKC. Na ostatnie przegrupowanie dotarliśmy w ostatniej minucie, co można rozpatrywać w kategorii cudu, gdyż sytuacja naprawdę była beznadziejna.
Jak się okazało, to jeszcze nie był koniec niespodzianek, Mariusz Małyszczycki i Paweł Raczak - nieoficjalni zwycięzcy rajdu, zostali zdyskwalifikowani za brak katalizatora w ich aucie. I takim sposobem zostaliśmy oficjalnymi zwycięzcami 38 Rajdu Festiwalowego w klasyfikacji generalnej i klasie A7.
Jesteśmy bardzo zadowoleni i usatysfakcjonowani tym, że jadąc nie najmłodszym już autem, ze stuprocentowo seryjnym układem napędowym i silnikiem, można walczyć ze zdecydowanie nowszymi i mocniejszymi konstrukcjami. W rajdach, jak widać, trzeba mieć wielkie szczęście i farta, a my widać mieliśmy to i między innymi stąd taki wynik.
Na koniec chciałbym podziękować Piotrkowi i Pawłowi Dytko za pożyczenie pasów bezpieczeństwa, bez których nie zostalibyśmy dopuszczenie do startu, sponsorom (Stolbud Pruszyński, Nexttel, Aluron) oraz Mariuszowi i Kielkowi za dobrą robotę na serwisie.
SŁAWOMIR SAWICKI: - Mówiąc szczerze, obawiałem się tego rajdu bardziej niż innych - nigdy wcześniej nie miałem okazji ścigać się po szutrach i nie wiedziałem, jaką zaprezentuję w Opolu formę. Sytuacji nie poprawiał fakt, że na testach przejechałem zaledwie 20 kilometrów po szutrowej nawierzchni. Na szczęście udało się pokonać brak doświadczenia. Z pętli na pętle jechałem szybciej i pewniej. Każdy pokonany kilometr zwiększał moją pewność siebie. Bardzo pomógł mi mój pilot, który w startach na szutrze ma olbrzymie doświadczenie, oraz niezawodny samochód, perfekcyjnie przygotowany przez garaż Bartka Boruty. W zasadzie nie miałem z Clio żadnych problemów. Spisywało się bez zarzutu.
MARIUSZ NOWOCIEŃ: - To chyba najtrudniejszy rajd w moim życiu. Jestem pełen podziwu dla mojego pilota, który nie wystraszył się tych drzew wyrastających niemalże z drogi i dyktował bez zająknięcia. Pierwszą pętlę trochę przespaliśmy, ale kiedy całkowicie przekonałem się do szutrowych opon i przyczepności jaką one dają, czasy były coraz lepsze. Niestety na piątym odcinku specjalnym trudów rajdu nie wytrzymał tylny lewy amortyzator, który się po prostu urwał. Z kolei na siódmej próbie ucierpiał układ wydechowy. Amortyzator pożyczyliśmy na strefie serwisowej, ale wydechu nie udało się naprawić i skończyliśmy rajd jadąc najgłośniejszym samochodem w stawce. Gdyby nie te awarie, były szanse nawet na zwycięstwo, ale i tak jesteśmy bardzo zadowoleni z występu. Szutry są bardzo wymagające, zarówno jeśli chodzi o technikę jazdy, jak i przygotowanie samochodu. Doświadczenia jakie wynieśliśmy z tego startu, na pewno zaowocują podczas kolejnych rajdów.
MARCIN NIEWITECKI: - Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy, bo nie liczyłem na aż tak dobry wynik. Wprawdzie już kilka razy zdarzało mi się plasować w czołówce stawki pucharu ale nigdy dotąd nie wyjeździłem takiego wyniku. Jechało mi się świetnie pewnie dlatego, że szutrowe nawierzchnie sprzyjają słabszym samochodom a do takich zalicza się mój Peugeot. Mam nadzieję, że teraz uda mi się zebrać budżet na dalsze starty, bo co tu dużo mówić, to największy problem dla wszystkich kierowców rozpoczynających przygodę z tym sportem. Chcę podziękować wszystkim, którzy pomogli mi w tym starcie: mechanikom, przyjaciołom, rodzinie a w szczególności Piotrkowi Adamusowi, który pomagał mi w przygotowaniu samochodu.
MAREK KLEMENTOWICZ: - Rajd Festiwalowy był naszym debiutem na szutrach - nigdy wcześniej nie jechaliśmy na takiej nawierzchni oraz na oponach do niej przystosowanych. Naszym celem było dojechanie do mety i zebranie doświadczeń, tak więc nie podejmowaliśmy zbytniego ryzyka choć wiem, że można było jechać szybciej. Trasy były jednak wąskie, przez co musieliśmy uważać aby zbytnio nie „zamiatać” tyłem, co groziło uderzeniem w przydrożne drzewa. Nasze zawieszenie było niemalże w pełni asfaltowe, co szybko odbiło się na sprawności układu kierowniczego. Na ostatniej pętli musieliśmy zwolnić, gdyż na licznych podbiciach uszkodziliśmy wahacz i płytę pod silnikiem. Zajęte ostatecznie miejsce oraz pierwsze tegoroczne punkty w klasyfikacji Pucharu PZM bardzo nas cieszą i motywują do walki na asfaltach. Myślę, że tam poznamy nasze miejsce w szeregu. Chcielibyśmy serdecznie podziękować mojemu serwisowi, który na Festiwalowym spisał się doskonale, jak również naszym sponsorom: Kamico, Sopro, Ferro-Carbo, NSR Racing oraz załodze Sawicki/Hundla za pomoc w serwisie.
GRZEGORZ ŚWIĄTECKI: - Do ostatniego oesu wszystko szło nadzwyczaj dobrze - udało nam się wbić na czwarte miejsce w pucharowej rywalizacji oraz prowadziliśmy w klasie N-2. Niestety na ostatniej próbie, chcąc zniwelować stratę do Sławka Sawickiego, popełniliśmy błąd. Na szybkiej partii zahaczyliśmy lewym tylnym kołem o drzewo, w następstwie czego troszkę obiliśmy auto i straciliśmy hamulce. Kilkaset metrów dalej, nie dohamowałem się przed zakrętem i do wyboru było albo wjechać w kibiców, albo w drzewo. Oczywiście wybrałem drzewo. Przedziurawiliśmy chłodnicę, straciliśmy geometrię i złapaliśmy kapcia. Cudem dotarliśmy na serwis. Tam dzięki cudownej akcji naszego serwisu w ogóle udało się wjechać na metę i do parku zamkniętego. Serdecznie chciałbym w tym miejscu podziękować firmom: Prof-Chem, Motorecords.pl oraz Teddy Motosport. Wyrazy szacunku dla moich mechaników, bez których byłoby kiepsko.
MICHAŁ GOŁĄBEK: - Niesamowite uczucie, brać udział w rajdzie i go ukończyć. Biorąc po raz pierwszy udział w rajdzie, chciałem przede wszystkim dojechać do mety. Jazda była równa i bez przygód, a auto okazało się bezawaryjne i dobrze przygotowane, co przyczyniło się do dobrego wyniku. Mam nadzieję, że uda mi się zebrać budżet na start w Agapicie i podkręcić tempo. Bardzo chciałem podziękować oddziałowi Foty w Kielcach oraz moim przyjaciołom ze SCYZZORA, którzy od początku pomagali mi w przygotowaniu się do rajdu i podczas niego. Na podziękowania zasłużyli przede wszystkim - Killer, Krystian, Kondziu, Pako, Pająk no i mój niezastąpiony pilot Rafał Szebla. DZIĘKI!
JAROSŁAW SZEJA: - Niestety nie będę pozytywnie wspominał tego rajdu, borykaliśmy się z awariami samochodu i mieliśmy dużo szczęścia, że dotarliśmy do mety. Już od pierwszego kilometra mieliśmy problemy z silnikiem, natomiast na drugim kilometrze drugiego oesu, po „hopie” uszkodziliśmy hamulce. Przez następne kilkanaście kilometrów, do następnego serwisu jechaliśmy bez hamulców. Było to ciekawe doświadczenie ale nie chciałbym tego powtórzyć. Serwis reanimował hamulce i udało się naprawić przednie. Niestety to nie był koniec problemów. Tuż po starcie do czwartego oesu nawaliła elektronika i nasza 106-ka straciła całą moc. Na następnych serwisach nasi mechanicy dwoili i troili się jak mogli, lecz nie udało się usunąć usterki do mety.
Mimo tych wszystkich przygód jesteśmy z bratem zadowoleni z rajdu. Mieliśmy wiele przygód, lecz wiele się nauczyliśmy. Dzięki tym przygodom mamy jeszcze większą ochotę walczyć o jak najwyższe lokaty i nie zamierzamy zwalniać. Dziękujemy kibicom za duży doping!
PAWEŁ HANKIEWICZ: - Udało się! Mimo licznych przygód dojechaliśmy do mety. Na drugiej pętli wpadł nam amortyzator do środka samochodu i do tego urwaliśmy przegub. Na szczęście dzięki profesjonalnym mechanikom z firmy PowerB, rajdówka na serwisie została naprawiona i od 3 pętli zaczęliśmy odrabianie. Pilotka również spisała się doskonale, za co bardzo jej dziękuję - na tak wymagającym rajdzie to podstawa. Wiemy już, jak dużo mamy zmian do zrobienia w samochodzie przed Agapitem, ale na pewno podejmiemy walkę! Dziękuję kolegom Jędrusińskiemu, Maciuszkowi, Gołąbkowi i Szebli oraz Holdenmayerowi za bezinteresowną chęć niesienia pomocy!
MARIUSZ MAŁYSZCZYCKI: - Był to dla nas bardzo, bardzo trudny rajd - czujemy się jego moralnymi zwycięzcami, lecz niestety zostaliśmy pokonani przez przepisy. Zaczynając od początku, wraz z szutrowym kitem do C2 R2, który zamówiliśmy w Citroen Sport, nie przyszły amortyzatory - Francuzi po prostu ich nie wysłali. W tym miejscu pragnę bardzo serdecznie podziękować Grześkowi Grzybowi oraz Andrzejowi Mancinowi, którzy umożliwili nam start pożyczając własne części. Gdyby nie oni, w ogóle nie wystartowalibyśmy w tym rajdzie. Rajd był tak trudny, że sam się dziwię, jak mogliśmy tak szybko jechać. Wąskie, kręte trasy pomiędzy drzewami bardzo wyraźnie wyznaczały granice możliwości szybkiej jazdy - widać to patrząc na ilość załóg, które zameldowały się na mecie. Nam udało się przejechać trasy bardzo czysto i gładko, samochód jest nawet nie draśnięty. No i rajd się skończył na BK-2. Zostaliśmy wykluczeni za brak katalizatora. Ponieważ jak to zwykle bywa, pojawiło się już mnóstwo teorii na ten temat, chciałbym jednoznacznie wyjaśnić tę sytuację. Po Rajdzie Mazowieckim samochód był szczegółowo badany i nie wykryto żadnych braków. Od tamtej pory nikt nie dotykał układu wydechowego. Puszka katalizatora jest na swoim miejscu, niczego nie rozbieraliśmy ani nie modyfikowaliśmy. Wszystko wskazuje na to, że katalizator został na opolskich szutrach bardzo skutecznie wytrzepany, rozkruszony i wydmuchany przez układ wydechowy. I tu pojawia się pytanie: która załoga jeżdżąca w Pucharze PZM, dysponuje własnym wziernikiem i jest w stanie stwierdzić na serwisie, że katalizatora nie ma w puszce?? Podejrzewam, że żadna. Oczywiście nie zmienia to faktu, że katalizator powinien być, takie są przecież przepisy. Tyle wyjaśnienia. Na trasach Agapitu postaramy się odrobić te stracone punkty.
KRYSTIAN PACHUTA: - Byłem bardzo zaskoczony wynikami po pierwszej pętli - pierwsze miejsce w generalce PPZM nawet mi się nie marzyło, pierwsza dziesiątka wydawała mi się nierealna, a tu taka niespodzianka. Nasze szczęście nie trwało jednak zbyt długo, na 4 odcinku po około kilometrze wpadliśmy do rowu wypełnionego bagnem. Samochód nie był uszkodzony, ale nie dało się go wyciągnąć na drogę. Na dojazdówce do tego odcinka auto zaczęło się dziwnie prowadzić. Po oględzinach serwisu okazało się, że urwaliśmy tylny amortyzator. Mam nadzieję, że to nie moje ostatnie prowadzenie w tym sezonie i że jeszcze w tym roku uda nam się powalczyć o wysokie lokaty. Teraz przygotowujemy się do kolejnego rajdu. Do zobaczenia na Agapicie.
KRZYSZTOF SAWICKI: - W zasadzie można powiedzieć, że Rajd Festiwalowy miał być naszym debiutem w nowym aucie - byliśmy świetnie przygotowani, ale nie wszystko poszło po naszej myśli. Przede wszystkim chciałbym bardzo gorąco podziękować wszystkim z firmy Piekut Development za wsparcie i zrozumienie, jakie nam dali po rajdzie. Po Rajdzie Mazowieckim i w związku z niedopuszczeniem drugiego auta, czułem ogromną presję przed startem. Pierwszy odcinek pojechaliśmy dość zachowawczo. To były moje pierwsze metry nowym autem. Nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. W ogóle nie czułem prędkości i popełniałem mnóstwo błędów. Auto było świetnie przygotowane - wszystko pod okiem ekipy Bartka Grzybka, za co mu bardzo dziękuję. Znam ten rajd z zeszłego roku. Wiedziałem, że aby się liczyć w rajdzie, wystarczy być na mecie. Niestety, pod koniec drugiego odcinka zakończyliśmy ściganie. Na jednym z zakrętów najechaliśmy na kamień po wewnętrznej. Pękł drążek kierowniczy i koło zostało skręcone. Mieliśmy fatalny opis. Nadawałby się może do Seicento, ale tu wszystko działo się o wiele szybciej. Piotrek nie nadążał z dyktowaniem i zanim powiedział, żeby nie ciąć, było pozamiatane. Przed nami wiele pracy, a wszystko jest skutkiem braku treningu. Na szczęście mamy wspaniały Zespół i bardzo komfortową sytuację. Myślę, że na Rajdzie Agapit będzie zdecydowanie lepiej. Auto jest bardzo fajne. Niestety, nie umiem nim jeszcze płynnie jeździć, ale to dopiero początki.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.