Głosy po Rajdzie Polski
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Mimo tej niespodziewanej utraty pierwszego miejsca wcale nie czuję się przegranym.
To jest motosport i takie sytuacje, jak złapanie kapcia, po prostu się zdarzają. Najważniejsze, że podczas tych dwóch dni prowadziliśmy z Oscarem prawdziwą sportową walkę o każdą sekundę, do ostatniego kilometra. Może zabrzmi to nieskromnie, ale nie czuję się przegranym w tym rajdzie. Gdyby nie przygoda na ostatnim odcinku, na pewno nie oddalibyśmy zwycięstwa. Od samego początku narzuciliśmy bardzo mocne tempo rywalizacji, daleko odjeżdżając pozostałym kierowcom. To utwierdza mnie w przekonaniu, że wciąż jestem w bardzo dobrej formie. Różnice do pozostałych zawodników na mecie okazały się bardzo duże. Wierzę, że ta wspaniała walka podobała się kibicom. Chciałem im bardzo serdecznie podziękować. To wspaniałe uczucie widzieć tysiące osób na odcinkach specjalnych. W takich warunkach podróżuje się fantastycznie. Ogólnie rajd był bardzo udany. Jeżeli obserwatorzy z FIA docenią starania polskich organizatorów, to być może już w przyszłym roku na tych trasach zobaczymy najlepszych kierowców świata i długo nie oglądane auta WRC.
ZBIGNIEW STANISZEWSKI: - Wielka szkoda, że nie udało się ukończyć tego rajdu na trzecim miejscu. Dwa dni przed rajdem mocno się przeziębiłem i strasznie się potem to wlokło za mną. Doszedłem do zdrowia drugiego dnia, czasy się poprawiły i byliśmy z siebie zadowoleni. Niestety jeśli się chce zająć 3 miejsce w eliminacji Mistrzostw Europy, trzeba jechać od pierwszego kilometra bardzo szybko, a nie od połowy rajdu. Nasz cel był prosty. Ukończyć rajd na podium. Nie udało się go zrealizować. Drugie miejsce wśród polskich kierowców to dobry wyczyn. Bardzo pozytywnie patrzę na temat następnych rajdów. Nieskromnie powiem, że bez większych problemów udało się przeskoczyć z szóstego miejsca na czwarte i po dwóch oesach przegonić stawkę. Z optymizmem patrzę na Rajd Kaszub, który już za 1,5 miesiąca. Mam zamiar ścigać się o pierwsze miejsce, bo taki jest cel od początku roku. Chcemy wygrać eliminację Mistrzostw Polski.
BRYAN BOUFFIER: - W sporcie zdarzają się błędy i taki popełniłem, przebijając oponę na początku rajdu. Choć tym modelem przejechałem w ubiegłym roku wiele setek kilometrów, to jednak w zawodach ścigałem się nim po raz pierwszy. Peugeot 207 Super 2000 jest znakomitym samochodem, o czym najlepiej świadczą jego zwycięstwa w różnych rajdach w tym sezonie w Europie. Nam nie udało się wygrać, mam jednak nadzieję, że następnym razem będzie lepiej - bo zamierzam jeszcze w tym sezonie wystartować w zespole Peugeot Sport Polska Rally Team. Dziękuję zespołowi za pracę, a tysiącom kibiców na trasie - za doping.
SEBASTIAN FRYCZ: - Odcinki specjalne były długie i wymagające. Nie można było sobie pozwolić nawet na chwilę słabości czy dekoncentracji - trzeba było jechać od pierwszego kilometra bardzo szybko, a ja niestety na niektórych początkowych odcinkach trochę przyspałem. Już na piątkowym superoesie nie dohamowałem się na lewym nawrocie i straciłem trochę czasu. Podczas pierwszej pętli nie umiałem wyczuć samochodu, nie mogłem złapać odpowiedniego tempa, może z tego wynikała taka trochę asekuracyjna, poszarpana i nierówna jazda. Podczas drugiej pętli było już dużo lepiej, chociaż na pierwszym oesie byłem hamowany przez Tomka Kuchara, poruszającego się za jadącym na kapciu Bouffierem. Za metą lotną było tak dużo kurzu, że nic nie wiedziałem. Zatrzymałem się i nie wiedziałem, gdzie mam jechać. Myślę, że tam straciłem dużo czasu. Pozostałe dwa odcinki pojechaliśmy już w miarę szybko. Drugi dzień stał już na bardzo wysokim poziomie, walczyliśmy, narzuciliśmy duże tempo, uzyskiwaliśmy czasy w ścisłej czołówce i udało się przebić do przodu. Gdyby nie słabsze sobotnie odcinki, na pewno byłoby lepiej.
ZBIGNIEW GABRYŚ: - Patrząc na wynik końcowy z perspektywy czasu wziąłbym przed rajdem to siódme miejsce w ciemno. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. W połowie pierwszego etapu byliśmy na trzeciej pozycji! Jestem naprawdę zadowolony, szczególnie że tym autem nie robiliśmy żadnych testów na szutrach, a podczas rajdu korzystaliśmy z ustawień Zbyszka Steca. Pokazaliśmy, że jesteśmy w świetnej formie i możemy, nawet po tak długiej przerwie, nawiązać walkę z czołówką zarówno polskich, jak i zagranicznych zawodników.
STEFAN KARNABAL: - Nie było łatwo - wszechobecny kurz i wysoka temperatura jeszcze bardziej podniosły i tak już bardzo wysoki poziom trudności Rajdu Polski. Jesteśmy szczęśliwi, że dotarliśmy na metę, pozostaje jednak mały niedosyt, bo czuliśmy, że wyższe pozycje były w naszym zasięgu. Podczas wszystkich sobotnich odcinków zmagaliśmy się z jazdą w kurzu. Tak jak przewidywaliśmy i informowaliśmy o tym kierownictwo rajdu, poprzedzający nas Paul Chieusse jechał zdecydowanie wolniej od nas. Na każdym oesie doganialiśmy go i ostatnie kilka kilometrów musieliśmy jechać ostrożniej. Kurz, który wisiał tuż nad drogą, bardzo ograniczał widoczność. Przed jednym z odcinków specjalnych postanowiliśmy nawet specjalnie się spóźnić o minutę na punkt kontroli czasu. Kosztowało nas to 10 sekund kary, ale dzięki temu jedynie końcówkę oesu jechaliśmy w tumanach kurzu. Mogliśmy być wyżej. Notowane międzyczasy na odcinkach specjalnych plasowały nas w pierwszej piątce. Niestety dużo traciliśmy na ostatnich kilometrach odcinków specjalnych, gdzie doganialiśmy załogę z Francji. W miejscach, gdzie powinniśmy jechać przeszło 100 kilometrów na godzinę, zwalnialiśmy do 50. W niedzielę na pierwszym odcinku specjalnym źle skoczyliśmy na hopie. Dość mocno uderzyliśmy przodem auta w ziemię. Na szczęście obyło się bez konsekwencji. Na kolejnych odcinkach zaczęły się problemy ze skrzynią biegów, a dokładniej z wodzikami. Najpierw zostaliśmy tylko z trzecim biegiem, a do pokonania mieliśmy zarówno hopy, jak i bardzo ciasne nawroty. Z duszą na ramieniu udało nam się jakimś cudem pokonać ten oes i naprawić usterkę. Nasi mechanicy popracowali jeszcze przy aucie na strefie serwisowej i na drugą pętle wyjechaliśmy już w pełni sprawnym autem. Zanotowaliśmy czwarty czas na pierwszym odcinku drugiej pętli, aby na lotną metę kolejnego oesu wtoczyć się z prędkością 15 kilometrów na godzinę. Tym razem straciliśmy biegi zupełnie. Kocham ten rajd, uwielbiam jeździć po mazurskich szutrach. Atmosfera jaka panuje na odcinkach specjalnych w okolicach Mikołajek, jest niesamowita. Chciałbym bardzo podziękować moim sponsorom, przyjaciołom i kibicom za wspieranie nas podczas rajdu. Cieszymy się z osiągniętego wyniku, ale jednocześnie czujemy pewien niedosyt. Gdyby nie jazda w kurzu podczas pierwszego etapu i awaria skrzyni biegów w trakcie niedzielnych odcinków, moglibyśmy być jeszcze wyżej.
MICHAŁ KOŚCIUSZKO: - Rajd Polski to nasz debiut samochodem czteronapędowym na szutrach - nie walczyliśmy tutaj o punkty, jechaliśmy po prostu dla frajdy. Na 9 odcinku oddaliśmy bardzo długi skok, na szczęście bez większych konsekwencji dla naszego samochodu. Cieszę się, że dzisiaj wygraliśmy z Tomkiem Kucharem, to była taka nasza mała walka o sekundy.
TOMASZ KUCHAR: - Niestety jest to rajd, o którym chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Jazda w kurzu lub za blokującym nas Bouffierem na kapciu, do tego przegrzewający się silnik i w końcu kapeć podczas odcinka nr 9 spowodowały, że moje ulubione zawody stały się wręcz udręką. Cieszę się natomiast, że do Mikołajek zjechała tak potężna rzesza kibiców. To naprawdę niesamowite, jakim wielkim zainteresowaniem cieszą się w Polsce rajdy samochodowe. Pozdrawiam ich wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za piękny, sportowy doping i oczywiście zapraszam na trasy Rajdu Wawelskiego.
MICHAŁ SOŁOWOW: - To był taki „śmieszny” rajd, bo przydarzało nam się dosłownie wszystko - ilość pecha była niewiarygodna. Po pierwsze mieliśmy za małe doładowanie turbiny. Okazało się, że po pierwszym etapie nie udało się usunąć tej awarii i samochód był przez to znacznie słabszy. Chyba trzeba będzie wymienić silnik. Wczoraj mieliśmy awarię skrzyni biegów i sprzęgła, dziś dwa razy trafiliśmy w kamienie i przebiliśmy opony. Na OS 11 była partia po kostce brukowej, wyrwane kamienie leżały w moim torze jazdy. Nie mogłem ich ominąć, bo wypadłbym z drogi. Zostaliśmy liderami Mistrzostw Europy, ale to też śmieszna sprawa, bo w tym rajdzie chodziło o coś innego. Chcieliśmy przecież wygrać.
MACIEJ OLEKSOWICZ: - To był naprawdę trudny rajd. Prócz kłopotów z hamulcami podczas pierwszego dnia, nie mieliśmy żadnych problemów - starałem się jechać równym tempem i to mi się chyba udało. Dwunaste miejsce w tak mocno obsadzonym rajdzie to całkiem przyzwoity wynik, choć szkoda, że nie zdobyliśmy punktów do klasyfikacji RSMP. Na odcinku Tros podobno oddaliśmy najdłuższy skok. Na tej największej z hop nie odjąłem w ogóle i przy prędkości 185 km/godz. wystrzeliliśmy w powietrze jak z procy. Sam rajd, a raczej jego trasy oceniam bardzo wysoko, choć uważam, że są zbyt szybkie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy mogli się ścigać już w towarzystwie WRC.
GRZEGORZ GRZYB: - Rajd wspaniały, choć trudniejszy niż początkowo przypuszczałem. Miałem nadzieję, że nawierzchnia odcinków specjalnych będzie twardsza i nie zostanie tak szybko rozjeżdżona - niezależnie od tego byłem przygotowany na taką ewentualność po testach, jakie przeprowadziliśmy bezpośrednio przed rajdem. Musze przyznać, że OS-y wokół Mikołajek to próby najwyższej urody. Cieszę się z tego, że mogliśmy nawiązać walkę z kierowcami zagranicznymi, jadącymi porównywalnym sprzętem. Szczególnie walka z Litwinem Rożukasem była bardzo emocjonująca. O zwycięstwie w tym rajdzie w kategorii S1600 miał zadecydować ostatni OS, przed którym mój rywal miał siedmiosekundową przewagę. Poprzedni przejazd tej próby wygraliśmy z Litwinem różnicą 10 sekund, tak więc mogliśmy przypuszczać, że nasz atak przyniesie określone korzyści. Rywal nie wytrzymał chyba ciśnienia i niedaleko mety dachował. Musieliśmy jechać za nim w potwornym kurzu już do samej mety OS-u.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Wrażenia z Rajdu Polski, niestety, nie są tak entuzjastyczne, jak moje początkowe nastawienie do tych zawodów. Z przykrością muszę przyznać, że już przed rajdem organizatorzy zdradzili niedociągnięcia, sytuując park serwisowy na piaszczystym terenie. Zanim zdążyliśmy się rozstawić, nasze auto zaczęło zapadać się w piach. Dopiero zdecydowana interwencja szefa zespołu sprawiła, że wyznaczono nam nieco lepsze miejsce. Powodem do dumy raczej nie było też ustawienie listy startowej. Żar lejący się z nieba tak wysuszył szuter, że zawodnicy jadący co minutę zmuszeni byli do poruszania się w okropnym kurzu, który pozostawiali po sobie poprzednicy. Chwilami po prostu nic nie było widać. Biorąc pod uwagę jeszcze kilka innych problemów, muszę przyznać, że organizacyjnie daleko nam do Mistrzostw Świata. Jednak mazurskie trasy były jak zawsze, bardzo fajne i chwilami trudne, bo dość grząskie. Patrząc na to, co działo się podczas zawodów, cieszę się, że bezpiecznie i na 15 miejscu w N-4 dojechałem do mety. Bardzo dziękuję całemu zespołowi za świetne przygotowanie samochodu i całą logistykę związaną z naszym udziałem w Rajdzie Polski.
BARTEK GRZYBEK: - To był dla nas trudny i bogaty w szereg doświadczeń rajd. Rozpoczęliśmy średnio i z pierwszych kilometrów Rajdu Polski nie jestem zadowolony. Mieliśmy wiele przygód i zdobyliśmy wiele doświadczeń. Udało nam się także dopracować opis. W czasie drugiego etapu postanowiliśmy przyspieszyć, zdecydowaliśmy się na nowe opony i to zaprocentowało. W porównaniu z konkurentami, z którymi walczyliśmy łeb w łeb w pierwszym dniu, poprawiliśmy się o 20 sekund na odcinku. Byliśmy w szoku, że Lancer tak dobrze trzyma się drogi, bo w czasie testów jeździliśmy na używkach. Nie ustrzegliśmy się pomyłek. Na OS 11 popełniliśmy ten sam błąd co na Magurskim. Źle najechałem na szczyt, ostre hamowanie, rów i chłodnica oleju do wymiany. Szkoda, że zabrakło mety, ale przejechane kilometry na pewno zaprocentują i będziemy ścigać się dalej.
MARCIN MAJCHER: - Rajd zaczął się dla nas bardzo pomyślnie - odcinek testowy przejechaliśmy dwa razy i gdy przekonaliśmy się, że auto jest znakomicie przygotowane, czekaliśmy na start. Przez cały rajd mieliśmy dość szybkie tempo, bez żadnych większych przygód, aż do ostatniego odcinka kiedy to zaraz po starcie wyłącznik wstrząsowy odciął nam zapłon. Strata sięgnęła kilku minut. Bardzo nas cieszy fakt, że potrafiliśmy nawiązać walkę z doświadczoną konkurencją w mocnych samochodach, jak np. z Antoninem Tlustakiem w Saxo Kit Car czy wicemistrzem świata w Fiesta Sporting Trophy, zwycięzcą rajdu Norwegii, Portugalii i Sardynii w tym sezonie - Barrym Clarkiem w nieco słabszym od naszej Hondy, Fordem Fiesta. Znakomicie spisały się również opony Kumho, na których jechaliśmy w tym rajdzie. Zdecydowanie był to jeden z najtrudniejszych i najbardziej morderczych rajdów, w jakim startowaliśmy, zwłaszcza, że temperatura była ekstremalnie wysoka, a załogi odpadały jedna za drugą. Jednak start dał nam dużo radości - wspaniałe odcinki, tłumy kibiców oraz ogromna frajda z jazdy po luźnej nawierzchni. To wszystko zawdzięczamy naszym serwisantom oraz oczywiście sponsorom: Krono Original oraz Milwaukee. Serdecznie Wam dziękujemy! I szkoda tylko, że na mecie przy ponad 30 stopniach Celsjusza nie dane nam było posmakować zimnego szampana, bo... dla nas zabrakło. Szkoda, bo meta to kwintesencja każdego rajdu, zwłaszcza tak trudnego.
TOMASZ CZOPIK: - Cały zespół przed startem miał nadzieję, że limit pecha w tym sezonie z nawiązką został wyczerpany - rzeczywistość przyniosła kolejne rozczarowanie. Bardzo żałuję, bo włożyliśmy mnóstwo wysiłku, by tym razem odnieść sukces. Po udanych testach wygraliśmy shakedown, zrobiliśmy niezły wynik na superoesie i doskonały na pierwszym prawdziwym odcinku. Wyglądało na to, że mamy realne szanse na wywalczenie kompletu punktów do klasyfikacji Mistrzostw Europy. Michał Sołowow miał sporo problemów technicznych, a Renato Travaglia nie radził sobie tak dobrze, jak choćby w Turcji. Zanosiło się na pasjonujący pojedynek między nami. Rozczarował mnie styl, w jakim metę osiągnął Volkan Isik. Rozumiem, że za wszelka cenę chciał ukończyć rajd i zainkasować punkty, ale tempo jego jazdy było iście wycieczkowe. Jak na Fiata Punto S2000 to trochę za mało. Nasza przygoda na szóstym oesie była wynikiem drobnego błędu, którego skutków, jestem przekonany, moglibyśmy uniknąć, gdyby w powietrzu nie unosił się kurz po przejeździe poprzedniej załogi. Jak w przypadku Rajdu Magurskiego znów trafiliśmy na miejsce, gdzie nie było prawie kibiców. Zanim pojawiła się pomoc, minęło mnóstwo czasu. Moim zdaniem, podczas drugiego etapu rajdu, przy mocno przetrzebionej stawce zawodników organizatorzy mogli wszystkich wypuszczać z dwuminutowymi odstępami. Poprawiłoby to znacznie warunki sportowej rywalizacji, a i bezpieczeństwo stałoby na wyższym poziomie. Cieszę się, że mimo piętrzących się problemów udało się zdobyć punkty i awansować w klasyfikacji Mistrzostw Europy.
PIOTR MACIEJEWSKI: - To był chyba najtrudniejszy rajd, w jakim do tej pory startowaliśmy. O stopniu trudności zawodów może świadczyć fakt, że blisko połowa zawodników sklasyfikowanych w rajdzie, skorzystała z systemu SupeRally. Z nami było podobnie. Podczas lądowania na jednej z hop ukręciliśmy półośkę i nie ukończyliśmy odcinka. Jednak pomimo tego mieliśmy na tyle dużą przewagę, że wygraliśmy klasę A6, co pozwoliło nam na zwiększenie przewagi nad rywalami w klasyfikacji RSMP po trzech eliminacjach. To był dobry weekend dla naszego zespołu!
MARCIN DOBROWOLSKI: - Do Rajdu Polski przystąpiliśmy przygotowani najlepiej, jak to było możliwe. Zadbaliśmy o kondycję fizyczną wiedząc, że będzie upalnie, a odcinki bardzo długie i trudne. Staraliśmy się również doskonale przygotować samochód, ponieważ w poprzednich edycjach zawsze się coś psuło. To wszystko dodawało nam pewności i podczas rajdu jechało nam się świetnie - z każdym kilometrem coraz szybciej, płynniej i bezpieczniej - po prostu fantastyczne uczucie. Michał potrafił nadać niesamowite tempo. W niedzielę na drugim odcinku mieliśmy problemy ze wspomaganiem. Na dojazdówce zatrzymaliśmy się, żeby to sprawdzić i ze zmęczenia nie zamknąłem zapinek. Kiedy ruszyliśmy, przy 100 km/godz. maska odleciała w "siną dal". Na szczęście nie wybiła szyby. Był to właściwie jedyny dramatyczny moment podczas całego rajdu, tym bardziej, że następny odcinek musieliśmy podróżować bez maski. Nie ukrywam, że dziwi mnie atmosfera, jaka tworzy się wokół mojej osoby. Opinie na temat mojego udziału w rajdach są jak sądzę, zbyt pochopne i nie mają pokrycia w faktach. W Rajdzie Polski wygraliśmy w swojej klasie 4 odcinki, na 6 byliśmy drudzy, a tylko na jednym zajęliśmy czwarte miejsce. Ostatecznie wygraliśmy rajd z przewagą prawie 4 minut nad następną załogą. Te wyniki o czymś świadczą, a na pewno nie potwierdzają krzywdzącej opinii o moim zaangażowaniu w walkę. Dziękujemy naszemu serwisowi za wyśmienite przygotowanie samochodu, kibicom za doping, było ich naprawdę dużo, a przede wszystkim naszemu sponsorowi, firmie Krause.
RADOSŁAW TYPA: - Po pierwszej pętli mieliśmy dużo satysfakcji z osiąganych czasów, gdyż nie przegrywaliśmy z Jean-Josephem jakoś rażąco. Mieliśmy około 20 sekund straty, co przy tak ogromnym doświadczeniu byłego Mistrza Europy w zupełności nas zadowalało. Natomiast nad kolejną polską załogą mieliśmy ponad półtorej minuty przewagi. Na drugiej pętli mieliśmy trzymać swoje tempo, czyli nie próbować gonić Simona, gdyż jest to zawodnik z dużo większym doświadczeniem, jednocześnie jechać na tyle szybko, aby utrzymać przewagę nad krajowymi konkurentami. Przed pechowym odcinkiem dostałem informację od kolegów, że na jednym z nawrotów można się zakopać. Pojechałem ten zakręt zewnętrznym kołem w wewnętrznej koleinie i przy dosłownie pięciu na godzinę położyliśmy naszą C2-ke na dach. Kibice postawili samochód na koła i ruszyliśmy dalej. Po drodze dopinałem pasy bezpieczeństwa i na jednym z zakrętów źle najechaliśmy na koleinę i zakopaliśmy się. Bezskutecznie próbowaliśmy wyjechać przez 12 minut, aż wreszcie taktycznie podjęliśmy decyzje o skorzystaniu z systemu SupeRally. W drugi dzień mocno goniliśmy rywali, ostatecznie zajmując drugie miejsce wśród polskich załóg startujących w C2 R2 Teams' Challenge oraz czwarte w międzynarodowej klasie A6. Nie ukrywam, że nie jestem zadowolony z naszego wyniku. Liczyliśmy na więcej punktów i na zmniejszenie straty do Piotrka Maciejewskiego, a tymczasem dystans zamiast się zmniejszyć, to powiększył się o trzy punkty. Przed nami kolejne rajdy, które mam nadzieję, będą dla nas bardziej pomyślne.
JAN CHMIELEWSKI: - 64 Rajd Polski to najtrudniejsze zawody, w jakich miałem okazję startować. Nie liczyłem na walkę z doświadczoną czołówką klasy A7, ale z oesu na oes jechało mi się coraz lepiej. Czasy w pierwszej trójce dawały powody do zadowolenia. Bardzo dobrze układała się też współpraca z Irkiem Pleskotem, który w ostatniej chwili w trybie awaryjnym wsiadł na fotel pilota. Obaj mieliśmy obawy, czy dobrze porozumiemy się na odcinkach specjalnych, a do tego Irek nie widział ani kilometra trasy.
Dobra passa skończyła się na trzy oesy przed metą. Padliśmy ofiarą dziur i kolein pozostawionych po przejeździe mocnych czteronapędówek. Podbiło nam tył samochodu, przód zaczął wbijać się w piasek, płyta zaryła się w drogę, auto stanęło pionowo jak wryte i przy szybkości bliskiej zeru wylądowaliśmy na dachu. Dzięki ofiarnej pomocy kibiców, za którą bardzo dziękuję, rajdówka wróciła na koła i udało się ukończyć ten oes. Niestety uszkodzenia Clio okazały się zbyt poważne, by kontynuować jazdę.
KAJETAN KAJETANOWICZ: - Pomimo niezbyt udanej dla nas soboty, cały rajd uważam za bardzo udany. Dzięki kolejnej dobrej robocie całego naszego zespołu, mogliśmy wystartować do niedzielnych odcinków. Pragnę podziękować za wsparcie i szczerą wiarę we mnie zarówno sponsorom, czyli STP, MapaMap, IM Racing, Michelin, SJS, Kingstone, KZ-POL, Alladin's, jak i rodzicom, mojej żonie Oli, przyjaciołom, kibicom oraz wszystkim członkom zespołu. Przed Rajdem Subaru mam nadzieję na odbycie tak ważnych testów asfaltowych z firmą IM Racing.
KRZYSZTOF SZUMOWSKI: - Jechało nam się bardzo dobrze, z odcinka na odcinek staraliśmy się poprawiać swoje czasy. Na OS 3 opuściliśmy na chwilę drogę, ale po chwili powróciliśmy na trasę odcinka bez żadnych uszkodzeń samochodu. Wjeżdżając na ostatni serwis sobotniego etapu okazało się, że awarii uległ czujnik położenia wału. Niestety serwis nie dysponował takim czujnikiem, znalezienie czujnika zajęło sporo czasu, dlatego też zostaliśmy zmuszeni do skorzystania z systemu SupeRally, przez co spadliśmy o kilka oczek w klasyfikacji. Drugi dzień zmagań jechaliśmy już bez żadnych przygód i awarii, wywalczyliśmy 4 punkty w klasie A7 do punktacji całego sezonu, z czego się bardzo cieszymy. Cieszy mnie również fakt, że oba rajdowe Fordy Focusy zespołu F2 Rally dotarły do mety w Mikołajkach. Teraz chwila odpoczynku i rozpoczynamy przygotowania do kolejnego startu w RSMP - Rajdu Subaru. Wszystkim bardzo dziękujemy za pracę przed, jak i w czasie rajdu - bez tego nie było by mety. Nasze starty wspiera grupa sponsorów, której serdecznie dziękujemy - Trygon, Castrol, Ford, XXL, Leśne Wrota, Silverstone.
GRZEGORZ GRĄBCZEWSKI: - Rajd Polski okazał się w tym roku dość ciężkim wyzwaniem dla sprzętu, serwisy miały pełne ręce roboty. Nas na szczęście jakieś większe awarie ominęły - jedynie na początku sobotniego etapu mieliśmy problemy z rozrusznikiem i nie mogliśmy odpalić naszego Forda, jednak udało się wyeliminować wszystkie usterki i spokojnie mogliśmy rywalizować w rajdzie. Rywalizację zakończyliśmy na 8 miejscu w klasie A7, do naszego dorobku punktowego możemy dopisać 1 punkt. Patrząc na przygody kolegów na rajdzie, cieszymy się, że udało się czysto i bez większych problemów dojechać do mety. Podziękowania kierujemy do naszych sponsorów, bez których start w rajdzie nie doszedłby do skutku. Dziękujemy firmom Trygon, Castrol, Silverstone, Ford i Renault Truck.
ARIEL PIOTROWSKI: - Rajd Polski to najdłuższy i najtrudniejszy rajd, jaki do tej pory jechałem. Odcinki były bardzo wymagające zarówno dla zawodników, jak i samochodu. Na pewno nie był to najbardziej udany nasz występ, ponieważ cały czas dręczyły nas drobne awarie techniczne, które nie pozwalały na walkę z innymi zawodnikami. W sobotę na pierwszym odcinku zaczęły się pierwsze kłopoty z mocowaniem silnika. Po przejechaniu tego oesu musieliśmy się wycofać z sobotniej rywalizacji i zmusiło to nas do skorzystania z systemu SupeRally. Po doliczeniu 20 minut kary za nie przejechanie 4 odcinków, nie było już mowy o walce o czołowe lokaty w klasie. Niedzielny etap potraktowaliśmy już tylko treningowo, ale i tym razem nie obyło się bez problemów technicznych, które były nie do przewidzenia. W połowie drugiego oesu urwałem podstawę drążka zmiany biegów (mówiąc wprost, drążek do biegów został mi w ręku) i mieliśmy tylko jeden bieg. Po 20 minutach postoju na oesie udało się naprawić usterkę na tyle, żeby dojechać do strefy serwisowej. W końcu po tylu problemach udało się dojechać do mety, z czego jestem bardzo zadowolony.
PAWEŁ DYTKO: - Rajd zaczął się dla nas świetnie - wygrany pierwszy odcinek specjalny, po którym zostaliśmy liderami. Niestety, nie było nam dane za dużo pojeździć w tej imprezie. Pierwszy oes został przerwany po wypadku Leszka Kuzaja, drugi układał się bardzo dobrze aż do tej feralnej szykany, na której samochód zagrzebał się w piachu. Tu mamy żal do autora trasy, który na siłę spowolnił ją w tym miejscu i nie sprawdził jak leśny, piaszczysty teren będzie wyglądał po przejeździe kilkunastu samochodów. Pomimo pomocy kibiców nie udało się auta wyciągać z koleiny i musieliśmy czekać do końca przejazdu, by zrobił to traktor. Nigdy bym nie przewidział, że w taki sposób możemy zakończyć walkę o punkty. Na drugi dzień skorzystaliśmy z SupeRally. Niestety - awarii uległ układ przeniesienia napędu, który prawdopodobnie został nadwyrężony w czasie 20-minutowego buksowania w piachu, gdy próbowaliśmy wyjechać z szykany. Mam nadzieję, że limit pecha na ten sezon wyczerpaliśmy definitywnie. Na pocieszenie pozostaje nam to, że nie spadliśmy tak bardzo w klasyfikacji generalnej RSMP.
RAFAŁ MALIŃSKI: - Przed rajdem znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Podczas przejazdu odcinka testowego, po którym miałem bezpośrednio jechać na badanie kontrolne, wypadłem z drogi i dachowałem. Sytuacja wydawała się beznadziejna, jednak od razu zacząłem szukać sposobu, żeby wystartować w rajdzie. W tym miejscu pragnę podziękować sędziom, a przede wszystkim Jackiemu Jungowi, za to, że dali mi czas na przygotowanie się do badania kontrolnego, a nawet sami przyszli do mnie na stanowisko serwisowe.
Początkowo planowaliśmy odbudować samochód. Pojawiła się jednak możliwość wynajęcia Opla Astry GSi od Adriana Mikiewicza. Błyskawicznie pojechałem do Ełku po samochód. Niestety zawieszenie było już ustawione na asfalt, więc trzeba było je zawieźć do Warszawy na regulację. Mimo pewnych drobnych niedociągnięć sędziowie dopuścili mnie do rajdu, jednak musiałem poprawić wszystko na pierwszym serwisie. Podczas kiedy w samochodach na sąsiednich stanowiskach wycierano tylko szyby i dolewano paliwa, moi serwisanci wymieniali całe zawieszenie, a ja uzupełniałem brakujące oklejenie.
W pełni gotowym samochodem wyjechałem na OS-y. Pierwszy OS został odwołany, więc miałem okazję przyzwyczaić się do samochodu. Astra Adriana okazała się zupełnie innym samochodem, niż ta, którą jeździłem w zeszłym sezonie. Miała odłączone wspomaganie hamulców, a ja nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Albo samochód w ogóle nie hamował, albo blokowało wszystkie koła.
Postanowiłem jechać "na sępa", nie ciąć, nie opóźniać hamowań. Nawet nawrót, na którym zakopały się dwa Lancery, pokonywaliśmy "na 3 razy". Mimo moich starań samochód zepsuł się na 15-tym kilometrze. Rozpiął się niedokręcony przewód olejowy. O dalszej jeździe nie było już mowy. Nawet gdybyśmy naprawili uszkodzenie, to nie mieliśmy oleju do uzupełnienia.
Pozostało tylko spakować się i wrócić do Warszawy. Nawet nie warto było jechać w systemie SupeRally. Na szczęście do następnego rajdu jest jeszcze dużo czasu i zdążę odbudować Hondę.
MICHAŁ BĘBENEK: - Pomimo, iż nie udało nam się ukończyć rajdu, jesteśmy z naszej jazdy zadowoleni. Do momentu awarii nasze czasy dawały nam miejsce w ścisłej czołówce i z tego należy się cieszyć. Szczególnie drugą pętlę sobotnich odcinków przejechaliśmy czysto, szybko, co do feralnego 7 odcinka dawało nam 4 miejsce w generalce ze sporymi szansami na awans.
Niestety, na 7 odcinku, mając do mety ok. 7 kilometrów, najechaliśmy na wystający korzeń tak nieszczęśliwie, że awarii uległo prawe przednie koło oraz zawieszenie. Mieliśmy nadzieję, że jakimś sposobem uda nam się dojechać chociaż do mety tego odcinka, jednak nie było to możliwe i musieliśmy wycofać się z rajdu.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeden problem, który nie tylko moim zdaniem, ale i innych zawodników, wypacza wynik rywalizacji na tej imprezie. Kolejny raz organizator nie bierze pod żadną uwagę opinii i próśb zawodników dotyczących odstępu pomiędzy startującymi samochodami. Jazda w potwornym kurzu wzbijanym przez poprzedzającą załogę, przy bardzo ograniczonej widoczności, z pewnością nie należy do bezpiecznych. Nasze prośby o zwiększenie odstępu czasowego pomiędzy startującymi załogami do 2 minut nie spotkały się z jakimkolwiek odzewem organizatora. Taka sama sytuacja miała miejsce dwa lata temu, rok temu i w tym roku także, a organizator dalej nie wyciągnął żadnych wniosków.
Na koniec chcieliśmy podziękować naszym sponsorom za to, że pomimo niewielkiej ilości czasu udało nam się wspólnymi siłami wystartować w 64. Rajdzie Polski. Dziękujemy naszym dotychczasowym sponsorom: firmom Hydroland, Igloo, Imex, AQQ oraz nowym na naszym samochodzie: SALWATOR i ALFA.
FILIP NIVETTE: - Rajd Polski dla naszego nowozbudowanego zespołu BELUTTI - MASTERLEASE Rally Team nie był imprezą zbyt udaną. Wszystko za sprawą złego przygotowania naszej nowej Evo VIII przez zespół K.I.T. Racing, na którym to bardzo się zawiedliśmy przed i w trakcje trwania rajdu. Do tego doszła zbyt mała ilość testów oraz brak czasu na zgranie się całego zespołu. Od samego początku zawodów wyszły "choroby wieku dziecięcego" naszego Lancera, pojawiły się problemy z aktywnym dyferencjałem, oraz temperaturą silnika, natomiast cały 3 odcinek podróżowaliśmy bez podtrzymania turbiny, więc straty już na początku były bardzo duże. Na strefie nasz serwis nie potrafił usunąć tych usterek, więc postanowiliśmy się wycofać, ponieważ dalsze podróżowanie nie miało sensu. Po tym rajdzie pozostało wyciągnąć nam wnioski i już z nową ekipą serwisową rozpocząć przygotowania do Rajdu Kaszub, na który serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców sportów motorowych.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.