Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Głosy po Świdnickim

ADRIAN MIKIEWICZ: - Niestety, prawdziwe ściganie w Rajdzie Świdnickim zakończyliśmy już na początku pierwszego oesu, gdzie w pewnym momencie zostaliśmy bez biegów.

Po chwili udało się jakimś sposobem wrzucić trójkę i tak na jednym biegu dojechać do mety os-u. Na dojazdówce do następnego odcinka okazało się, że problem tkwi nie w skrzyni biegów, a w sprzęgle, którego mimo normalnej pracy pedału nie było. Tak zdefektowanym autem musieliśmy podróżować do mety rajdu, tracąc przy tym bardzo dużo czasu przy zmianie biegów, a szczególnie na startach do os-ów, gdzie pilot musiał wysiadać i "pomagać" rozrusznikowi uruchomić silnik na jedynce. Ze sportowego punktu widzenia zajęte miejsce zupełnie nas nie satysfakcjonuje, ale biorąc pod uwagę okoliczności i tak dużym sukcesem było samo osiągnięcie mety. Dziękujemy firmom Stolbud Pruszyński i NextTel za wsparcie i liczymy na więcej szczęścia w zbliżającym się Rajdzie Subaru.

BARTŁOMIEJ GRZYBEK: - Bardzo się cieszę z wygranego rajdu. Prowadziliśmy od końca pierwszej pętli, niespodziewanie wygrywając z „szefem” o 0,2 sekundy. Porównanie z Gabrysiem wypadło bardzo dobrze. Teraz wiemy, jaki mamy potencjał, co musimy jeszcze zrobić by jeździć szybciej, no i wiemy ile daje topowo przygotowany samochód. Wygraną chciałbym dedykować mojemu tacie - kierownikowi całego zamieszania. Myślę, że w ten sposób sprawiłem mu najlepszy prezent na Dzień Ojca. Podziękowania dla całego Dytko Rentu za to, że kolejny rajd jechaliśmy perfekcyjnie przygotowanym samochodem. Ponadto dziękuję firmie Energoaparatura z Katowic (www.enap.com.pl) za dołączenie do naszego zespołu. Mam nadzieję, że to początek naszych wspólnych sukcesów. Już teraz zapraszam na Rajd Wawelski, gdzie mam zamiar powalczyć o punkty w klasyfikacji Mistrzostw Polski.

MARIUSZ MAŁYSZCZYCKI: - Jesteśmy ogromnie zadowoleni z wygrania tego rajdu. Od samego początku narzuciliśmy sobie i rywalom szybkie tempo jazdy i po osiągnięciu w miarę bezpiecznej przewagi zwolniliśmy. Wiązało się to również z założeniem na ostatnią pętlę mokrych opon, co pewnie zrobiła większość zawodników. Miało padać, było sucho a my spokojnie podróżowaliśmy do mety. Wygrana pozwoliła nam zbliżyć się w punktacji do Mariusza Nowocienia i mam nadzieję, że w Krakowie zniwelujemy różnicę, która pozostała. Bardzo starałem się pokazać z jak najlepszej strony kibicom, którzy na pewno porównywali nasze przejazdy z przejazdami zawodników z RSMP. Trasy super, zawodnicy z Mistrzostw Polski na pewno mają z nimi większe obycie i tym bardziej cieszę się z pierwszego miejsca, bo byłem tu pierwszy raz w życiu. Bardzo chciałbym powrócić na te trasy w przyszłym roku, najchętniej już np. w mocnym S1600. Życzę tego sobie oraz oczywiście kibicom!

SŁAWOMIR SAWICKI: - Jestem bardzo zadowolony tak z samej jazdy, jak i z wyniku osiągniętego na mecie. Nie ukrywam, że przed startem czułem duży respekt do odcinków specjalnych - to wspaniałe próby, szybkie a zarazem trudne technicznie. Ściganie się na nich to prawdziwa przyjemność, ale także wielka odpowiedzialność, bowiem są to OS-y niezwykle wymagające, podnoszące wysoko poprzeczkę. Mam satysfakcję, że udało się po raz kolejny przejechać rajd na czysto, bez przygód i awarii. Niestety po raz kolejny okazało się, że nasze Clio nie jest w stanie dorównać Citroenowi C2. Być może udałoby się jeszcze coś z potencjału Renault wydusić, ale jest za wcześnie na to, abym mógł tego dokonać. Może uda się to uczynić w Krakowie?

MARIUSZ NOWOCIEŃ: - Plan wykonany w stu procentach. Realnie oceniając możliwości samochodu i naszą znajomość tutejszych tras, liczyliśmy na pierwszą szóstkę. W trakcie zawodów nie mieliśmy żadnych przygód. Jechaliśmy równym tempem, za każdym razem notując czasy w pierwszej dziesiątce, mimo że na podjazdach niedostatki mocy naszego Peugeota były mocno odczuwalne. Niestety, na jedną pętlę nie trafiliśmy z oponami. Spodziewaliśmy się mokrej nawierzchni, ale kiedy dojechaliśmy na start odcinka, było już sucho. Na szczęście nie zaważyło to na naszym wyniku, ale zniszczyliśmy w ten sposób jeden komplet miękkich opon.

MACIEJ KRZYSZYCHA: - Był to nasz pierwszy „prawdziwy” rajd asfaltowy, bo marcowy Rajd Mazowiecki to tak naprawdę wyścig zbrojeń na dość prostych technicznie odcinkach. Naszym pucharowym Peugeotem 206 XS, który na podjazdach znacznie wolniej przyspieszał od aut klasy A7, nie za bardzo dawało się powalczyć w generalce. A jeżeli chodzi o bezpośrednią konkurencję w klasie A6, to nie licząc Mariusza Małyszczyckiego, który zdemolował wszystkich swoim samochodem, to byliśmy najszybsi, zajmując drugie miejsce z ponad minutową przewagą nad kolejnym zawodnikiem. Trasy były rewelacyjne. Nie jeździłem nigdy po tak krętych, wymagających, technicznych, a zarazem szybkich odcinkach. Czuję niedosyt kilometrów oesowych, bo tak naprawdę , nie mam warunków do trenowania i wsiadam w rajdówkę tylko i wyłącznie na rajdzie. Przy okazji pragnę podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego sukcesu, bo chyba tak mogę ten występ nazwać - całej ekipie serwisowej „Team-Auto” za kawał dobrej roboty, Panu Tomkowi i Pani Eli za opiekę nad nami przez miniony weekend, a przede wszystkim sponsorom, czyli Chłodni Olsztyn oraz firmom OLMEX (www.olmex.pl), Drukarnia LEO, Tasman Fish Trading.

PIOTR RUDZKI: - Tylko dwa pierwsze odcinki specjalne przejechaliśmy bez problemów. Kłopoty z oponami sprawiły, że później nie mieliśmy już szans na dobry wynik. Powiem szczerze, że trasa tej imprezy nie przypadła mi do gustu. Z jednej strony podjazdy, np. na Kamionkach, faworyzują mocne samochody, a z drugiej strony są tu liczne mało techniczne zjazdy na łeb, na szyję. Jechaliśmy na używanym ogumieniu i na trzecim odcinku specjalnym złapaliśmy kapcia, tracąc przez to dwie i pół minuty. Później druga opona przebiła się na trasie dojazdowej, przez co spóźniliśmy się 7 minut na PKC i mocno spadliśmy w klasyfikacji. Kolejne dwie pętle przejechaliśmy na pseudo-deszczówkach Markguma, które w ogóle nie nadawały się do szybkiej jazdy po suchym asfalcie. Jechaliśmy więc po prostu do mety i gdyby nie wola walki i zimna krew mojego pilota, to pewnie wycofalibyśmy się z rajdu w jego trakcie.

MACIEJ CYWIŃSKI: - Rozpoczęło się po naszej myśli, czyli od objęcia prowadzenia w klasie, jednak zmorą dla nas był odcinek Kamionki-Rzeczka. W czasie pierwszego przejazdu, już na pierwszych kilometrach złapaliśmy kapcia na prostym odcinku drogi, co zmusiło nas do zmiany koła na oesie, dalsza jazda groziła bowiem opuszczeniem drogi oraz uszkodzeniem samochodu, który na lewych zakrętach całkowicie tracił trakcję. Podczas drugiego przejazdu Kamionek spadł jeden z przewodów od świec zapłonowych. W konsekwencji dotoczyliśmy się do mety z przerywającym silnikiem. Obydwie awarie spowodowały ponad 5-minutową stratę i pozbawiły nas szans na walkę o czołowe lokaty. Mimo wszystko rajd ten, a przede wszystkim jego trasy, dostarczyły mi wielu niezapomnianych wrażeń. Świetnie układała się także przez cały czas współpraca z Krzyśkiem, mimo iż wsiedliśmy do rajdówki bez jakichkolwiek wcześniejszych testów. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze nie raz wspólnie wystartować.

KRZYSZTOF SAWICKI: - Tak naprawdę nie wiem czy mam się cieszyć, że koło odjechało na wolnym zakręcie, a nie na spadaniu gdzie jechaliśmy ponad 180, czy płakać. Kompletnie nie spodziewałem się takiego obrotu zdarzeń. Zniszczenia są dość duże. Nie mam pojęcia co było przyczyną urwania się koła. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wsiadłem do auta pierwszy raz na asfalcie. Miałem ogromną radość z jazdy, auto było świetnie przygotowane. W porównaniu z „sejem”, Astra jest niesamowicie neutralna, jazda nią jest fantastyczna. Nie byłem w stanie wykorzystać potencjału auta, bo go nie znam, ale jestem z niego bardzo zadowolony. Od pierwszego odcinka mieliśmy kłopot ze skrzynią, przy każdym hamowaniu wypadały biegi. Jechaliśmy z ogromnym zapasem bezpieczeństwa, w wielu miejscach odpuszczałem. Za tydzień auto miało wystąpić w TV i bardzo mi zależało na spokojnym dojechaniu do mety. Niestety to jest motorsport, gdzie nie wszystko zależy od ludzi. Czekamy na Wawelski!!!

Poprzedni artykuł Loix wysiada z Polo?
Następny artykuł Cols, Colsoul i Lefevere wykluczeni

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry