Kulig podsumowuje Barum.

Postanowiliśmy poprosić mistrza Polski o podsumowanie rajdu. Oto co powiedział nam już na spokojnie.

„Co roku rajd ten rozgrywany jest na ładnych trasach. W tym roku było jednak naprawdę super – ciekawe i wymagające technicznie odcinki, po których jazda sprawiała niekłamaną przyjemność. Muszę też pochwalić organizatorów za fachowe podejście i ogromne zaangażowanie. Szkoda że zabrakło polskich działaczy. Podobno tylko ludzie z Elmotu byli w Czechach aby podglądać jak to robią nasi południowi sąsiedzi. A rzeczywiście mogli się sporo nauczyć.

Jeśli chodzi o sam start to właściwie wszystko powiedziałem już wcześniej. Sam początek pierwszego dnia to dwa kapcie i strata cennych sekund. Potem sytuacja się nieco uspokoiła i mogliśmy jechać równym, szybkim tempem. Mniej więcej w połowie dnia zaczęły się problemy ze zmianą biegów przy małych prędkościach na drogach dojazdowych. Dżojstik działał bardzo nieprecyzyjnie. Zgłosiłem to w serwisie, ale czescy mechanicy z JM Engineering nie bardzo potrafili znaleźć przyczynę. Pełniący po raz pierwszy funkcję koordynatora zespołu Mariusz Ficoń, stwierdził że to może być problem z dyferencjałami. Jak się później okazało trafił w dziesiątkę. Wcześniej jednak przejechałem kilka odcinków, podczas których zaczęły się przygody. Przy hamowaniach odcinało tylny napęd. Umiem jeździć ośką, ale konfiguracja czterokołówki na przyspieszeniach z przednionapędówką na hamowaniach jest niezwykle ciężka do utrzymania w ryzach. Kiedy dodatkowo dyfry zaczęły się blokować, zwiedziliśmy nawet rów – na szczęście auto nie zostało poważniej uszkodzone.

W końcu na ostatniej strefie serwisowej Tomek Kuchar, który wcześniej zakończył udział w rajdzie, przyprowadził do nas inżyniera z TTE. Człowiek sprawdził co trzeba i potwierdziło się, że jest problem z ciśnieniem w dyferencjałach. Awaria została usunięta i następnego dnia było już znacznie lepiej. Niestety ciągle prześladowały nas kapcie. Nie wiem co się działo, ale aż czterokrotnie musieliśmy wymieniać koło. Sytuacja była dziwna, bo nie działo się to w wyniku cięć czy uderzeń, ale powietrze uciekało powoli. Być może winne takiej sytuacji były nie pierwszej nowości felgi?

Koniec końców dotarliśmy do mety na wysokim drugim miejscu, z którego jestem bardzo zadowolony. Nie lubię gdybania, ale myślę że gdyby nie kłopoty techniczne mogliśmy napsuć wiele krwi Romanowi Kreście. Mam swoją małą satysfakcję z wygrania odcinka Pindula. To jest taka ichnia Michałkowa, OS rozgrywany od wielu lat i przez to bardzo dobrze znany przez Czechów. Wygranie go to sprawa bardzo prestiżowa.

Muszę poświęcić kilka słów pracy wspominanego już wcześniej Mariusza Ficonia. Wprowadził do zespołu mnóstwo spokoju i potrafił zadbać naprawdę o wszystko. Nie pominął nawet najmniejszych szczegółów. W nocy po pierwszym dniu nawet nasze kombinezony zostały wyprane i wysuszone. Wszystko było pod pełną kontrolą. Z Mariuszem współpracował Jarek Baran, który zajmował się między innymi zbieraniem informacji od naszych szpiegów, którymi byli Marcin Turski i Darek Burkat. W sumie mieliśmy duży, około dwudziestoosobowy zespół. Ze wszystkimi pracowało się naprawdę świetnie.

Ogromne wrażenie zrobili na mnie polscy kibice, których na trasie było mnóstwo. Dopingowali naprawdę fantastycznie, ucząc Czechów jak to się robi. Dawno nie jechałem w tak wspaniałej atmosferze. Jeszcze raz wam wszystkim dziękuję. Mam nadzieję, że na Wiśle będzie podobnie.” – powiedział Janusz Kulig.

(k)