Loeb wygrał Michelin Race of Champions.
Tegoroczny rajdowy wicemistrz świata Sebastien Loeb wygrał rozgrywane na Gran Canarii zawody Michelin Race of Champions.
Francuz pokonał w finale dwukrotnego mistrza świata Marcusa Gronholma, rewanżując się tym samym za zeszłoroczną finałową porażkę z Finem. Loeb pokonał Gronholma zarówno w N-grupowym Mitsubishi Lancerze Evo VIII, jak i w Peugeocie 206 WRC, którego “na co dzień” używa Fin.
Pierwsze zawody z serii Race of Champions odbyły się w 1988 roku w Monthlery, we Francji. Wygrał wtedy Juha Kankkunen przed Timo Salonenem. Od 1992 roku zawody są rozgrywane na Wyspach Kanaryjskich – w Telde, niedaleko Las Palmas na Gran Canarii. Kierowcy ścigają się do dwóch zwycięstw na torze równoległym o długości 2.6 kilometra, którego nawierzchnia w 65% jest pokryta szutrem, a w 35% asfaltem. Projektantką toru jest Michele Mouton, rajdowa wicemistrzyni świata z 1982 roku.
W sobotę na torze rozegrano zawody o Puchar Narodów, w których brały udział trzyosobowe zespoły z różnych państw. W każdym z nich znajdował się kierowca rajdowy, kierowca wyścigowy oraz motocyklista. Zdobywcą Pucharu Narodów okazała się drużyna “All Stars”, w skład której wchodzili: hiszpański uczestnik wyścigowych motocyklowych mistrzostw świata w klasie 250cc - Fonsi Nieto, brazylijski kierowca Toyoty w Formule 1- Cristiano da Matta, oraz francuski kierowca rajdowy - Gilles Panizzi. Zespół gwiazd pokonał w finale team hiszpański, w którym jeździli: kolejny motocyklista klasy 250cc – Emilio Alzamora (który w tym roku zakończył karierę), kierowca wyścigowy serii CART – Oriol Servia oraz rajdowiec – Flavio Alonso. Wśród wielu zaproszonych do zabawy sportowców był również doskonale znany polskim fanom żużla – Tony Rickardsson ze Szwecji. Jego zespół uległ w półfinale Hiszpanom.
W zawodach ścigano się Toyotami Yaris, specjalnie przygotowanymi tylnonapędowymi buggy (waga 475kg, silnik z motocykla Honda CBR 1100 Blackbird o mocy 175KM), Subaru Imprezami gr. N, Mitsubishi Lancerami EVO VIII gr. N oraz Peugeotami 206 WRC. Dla wielu zawodników jazda takimi autami była czymś zupernie nowym, nic więc dziwnego, że na torze nie brakowało spektakularnych scen. O dziwo najbardziej efektowny popis w sobotnich zmaganiach zaprezentował rajdowiec – Daniel Carlsson ze Szwecji. Tegoroczny kierowca Suzuki w Junior WRC wydachował w jednym z biegów Subaru Imprezę. Na szczęście kierowcy nic się nie stało, co więcej – samochód wylądował na kołach i trzeci zawodnik klasyfikacji JWRC nie wahając się ani chwili pojechał dalej. W dalszej części zawodów skorzystano jednak z zapasowej Imprezy.
Tego typu emocji nie zabrakło również w niedzielnych zawodach Michelin Race of Champions. Na starcie do pierwszego biegu w Lancerach pojawili się Marcus Gronholm oraz Travis Pastrana – amerykański supercrossowiec i specjalista od wykonywania trików na motocyklu crossowym. Marcus Gronholm dachował w zeszłym roku wioząc w Peugeocie 206 WRC Jeffa Gordona – gwiazdę wyścigów NASCAR. Fin nie zamierzał drugi raz popełniać takiego błędu i w tym roku nie sprawdzał wytrzymałości klatek bezpieczeństwa. Zrobił to jednak wspomniany Travis Pastrana, który już wcześniej miał sporo przygód. Jak sam powiedział, pojechał nieco szybciej niż zwykle i chcąc utrzymać Lancera po wewnętrznej stronie szybkiego lewego łuku wcisnął pedał gazu w podłogę. Mitsubishi zareagowało zgoła odmiennie od oczekiwań Amerykanina i pojechało prosto. Samochód staranował reklamy i wpadł ze sporą szybkością na skarpę bardzo efektownie dachując, a następnie wylądował na kołach. Chociaż doznał poważnych uszkodzeń nadwozia – na poziomie tylnych drzwi dach był zmiażdżony – to pojechał dalej. Pastrana jako typowy showman, wracając na metę machał i trąbił do kibiców będąc wyraźnie podekscytowanym, ale i oszołomionym. Choć Amerykanin szybko przesiadł się do Peugeota 206 WRC z chęcią uczestnictwa w kolejnym biegu przeciwko Gronholmowi, to niestety organizatorzy wykluczyli go z zawodów – za dużo miał już na koncie przygód, a w parkingu stało zbyt mało aut zapasowych.
W pozostałych biegach nie było już takich historii, a zmierzyli się w nich Renato Travaglia (rajdowy mistrz Europy z 2002 roku) z Gillesem Panizzim, Francois Duval z Flavio Alonso oraz Sebastien Loeb z Danielem Carlssonem. Wszystkie pojedynki zakończyły się wynikami 2-0 i do dalszej części imprezy przeszli Panizzi, Duval oraz Loeb.
W pierwszym półfinale Gronholm stanął do walki z Panizzim. W Lancerach lepszy okazał się Fin, ale w drugim biegu, już w Peugeotach 206 WRC to Panizzi był górą. Gronholm jednak uznał, że skoro Panizzi przeszedł z Peugeota do Mitsubishi w WRC, to musi pokazać, że to on lepiej jeździ dwieścieszóstką i tak też zrobił wygrywając ostatecznie z Francuzem 2-1. Można powiedzieć, że to był historyczny, bo ostatni start Panizziego w Peugeocie, z którym był związany od czasów trzystaszóstki Kit-Car. W drugim półfinale Sebastien Loeb pokonał Francois Duvala 2-0, choć walka była zacięta, szczególnie w Lancerach – Loeb był szybszy o 0.05 sekundy.
Skład finału był identyczny jak przed rokiem – Marcus Gronholm vs. Sebastien Loeb. Wtedy lepszy był Fin w stosunku 2-1. Jak wszyscy wiemy Loeb poczynił w tym roku spore postępy i niewiele brakowało a zdobył by mistrzostwo. Pokonał go jednak Solberg, a Franuz musiał się zadowolić wicemistrzostwem. Na Gran Canarii nie chciał być znowu drugi i w pierwszym biegu, w Mitsubishi Lancerach pokonał Gronholma o 0.3 s. Gdy dwukrotny mistrz świata stanął Peugeotem 206 WRC na starcie do drugiego biegu okazało się, że w aucie Loeba niesprawny jest hamulec ręczny. Finowi kazano wrócić do parku maszyn, a Loeb przymierzał się do zapasowego auta. Po chwili zawodnicy znów byli na torze, ale po próbnym przejeździe w zapasowym Pugu, Francuz stwierdził, że jest w nim niesprawny silnik i auta znów wróciły do garaży. Chwilę później mechanicy firmy Bozian, która przygotowywała Peugeoty do imprezy uporali się z awarią ręcznego hamulca w pierwszym samochodzie i tym razem wszystko było gotowe do drugiego pojedynku Gronholma z Loebem. Kto stawiał na Fina, który od ponad czterech lat jeździ w dwieścieszóstce, ten się srodze zawiódł, gdyż to Sebastien Loeb po raz drugi pokonał Marcusa (o 0.8 s.) i tym samym został “Mistrzem Mistrzów”. Zadowolony Francuz powiedział: "W zeszłym roku byłem tu drugi i taką pozycję zająłem później w końcowej klasyfikacji mistrzostw świata. Teraz jestem pierwszy i mam nadzieję, że podobnie będzie na koniec sezonu WRC 2004."
W ten sposób zakończyła się tegoroczna edycja Michelin Race of Champions. Są to naprawdę bardzo interesujące zawody rozgrywane w towarzyskiej atmosferze – zabawa w sam raz na zakończenie sezonu. Szkoda tylko, że w tym roku zabrakło wielu kierowców rajdowych mistrzostw świata z tegorocznym mistrzem Petterem Solbergiem na czele. Byłoby jeszcze ciekawiej, gdyby pojawiła się cała czołówka WRC. Miejmy nadzieję, że za rok organizatorzy zdołają przyciągnąć do zabawy więcej nazwisk. No i fajnie byłoby znowu ujrzeć wśród uczestników jakiegoś Polaka.
(LEH)
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.