Martyna i Jarek o dniu siódmym: Droga wśród pól minowych.
Siódmy etap Rajdu Arras-Dakar był pierwszą częścią dwudniowego, morderczego maratonu o łącznej długości ponad 1500 kilometrów.
Po przejechaniu czwartkowej trasy, z główną atrakcją w postaci 351-kilometrowego odcinka specjalnego, zawodnikom przysługuje zaledwie sześć godzin na odpoczynek i jeszcze w godzinach nocnych muszą wyruszyć w dalszą drogę.
Martyna Wojciechowska: -„Wczorajsze przygody na dobre zakończyły się dopiero nad ranem. Prawie do godziny trzeciej naprawialiśmy rozbity przód i skatowane zawieszenie samochodu. Byłam tak zmęczona, że w namiocie położyłam się tak jak stałam, w pełnym rynsztunku. Pobudka była o szóstej i szczerze mówiąc ledwo wstałam. Nie miałam nawet siły się przebrać. Na starcie czułam się bardzo kiepsko.”
Jarosław Kazberuk: -„Dzisiejsza trasa, choć bardzo długa, nie była zbyt trudna technicznie. Odcinek specjalny w większej części rozgrywany był po szutrze, na którym prędkości dochodziły do 150 kilometrów na godzinę. Trzeba było jednak bardzo uważać, bo nawierzchnia najeżona była mnóstwem ostrych kamieni i innych niespodzianek, na których można było poważnie uszkodzić samochód. Szczególnie zdradliwe były wymyte przez wodę wyrwy w drodze. Trudnym wyzwaniem były też trzy przeprawy przez góry.”
Martyna Wojciechowska: -„Już niedługo po starcie wiedziałam, że moim największym marzeniem na dalszą część imprezy jest miejsce startowe w czołowej grupie. Dziś jednak przyszło nam poznać wątpliwe uroki jazdy z tyłu stawki, pomiędzy ciężarówkami, samochodami serwisowymi i maruderami. Praktycznie przez cały odcinek musiałam koncentrować się nie tyle na szybkiej jeździe, ile na próbach wyprzedzania wolniej podróżujących konkurentów. Nie ułatwiała tego zadania zawiesina gęstego kurzu, wzbijanego przez jadące wcześniej pojazdy. Z jednego ze wzgórz zobaczyłam, że za samochodami ciągnie się kilkukilometrowy ogon, który nawet nie miał czasu opaść, gdyż po chwili wzbijało go na nowo kolejne auto. Przenikliwy wiatr tylko w małym stopniu poprawiał sytuację. ”
Jarosław Kazberuk: -„Większa część dzisiejszego odcinka specjalnego przebiegała w okolicach granicy z Algierią, co miało, wbrew pozorom, wpływ na nasze samopoczucie. Trasę wyznaczały kopczyki, na których szczytach ułożono białe kamienie. Wyjechanie poza ich linię, jak niejednokrotnie ostrzegali nas organizatorzy, może skończyć się tragicznie, ponieważ znajdują się tam... pola minowe – pozostałość po którejś z tutejszych wojen! W roku 1996 wycieczkę poza kopczyki przypłaciła życiem załoga Citroena, w zeszłym roku wjechał tam natomiast samochód serwisowy.”
Martyna Wojciechowska: -„Sąsiedztwo pól minowych, w połączeniu z odległą pozycją startową, stawiało nas w bardzo nieprzyjemnej sytuacji. Musieliśmy wynajdywać sposoby wyprzedzania, a czasem jedyną możliwością było po prostu wyjechanie za kopczyki. Oboje z Jarkiem wstrzymywaliśmy więc oddech i... jechaliśmy, starając się nie myśleć o tym, co może się zdarzyć. Stres był jednak ogromny.”
Jarosław Kazberuk: -„Szczególnie ciężkie do wyprzedzenia były zajmujące całą szerokość drogi ciężarówki. Cały manewr musiał odbywać się poboczem, co niejednokrotnie powodowało niekontrolowane skoki i loty. Właściwie każdy minięty przez nas pojazd, dostarczył nam wielu nieprzyjemnych wrażeń. Tym większym problemem okazała się przebita opona. Podczas wymiany koła, samochody, które z takim mozołem wyprzedzaliśmy, znowu znalazły się przed nami. Cała ciężka praca na marne.”
Martyna Wojciechowska: -„Od przebicia opony jechałam z duszą na ramieniu. Pozostał nam już tylko jeden zapas, a na tej usianej kamieniami drodze, o kolejny kapeć nie było trudno. Starałam się więc wybierać jak najbezpieczniejszy tor jazdy, niejednokrotnie nawet kosztem straty czasu. Jak się później okazało, taktyka ta okazała się słuszna. Zaraz po mecie odcinka strzeliła bowiem druga opona i na ostatnie 250 kilometrów zostaliśmy bez zapasu.”
Jarosław Kazberuk: -„Około pięćdziesięciu kilometrów przed metą zaliczyliśmy dwa potężne uderzenia podwoziem – aż pokazały mi się gwiazdki przed oczami. Krótko po tym nasza Toyota zaczęła tracić moc, pozapalały się kontrolki, auto stanęło i za nic nie chciało ruszyć. Pojawiły się najczarniejsze myśli. Na szczęście, kiedy przeczyściliśmy filtr powietrza, samochód odpalił. Nie jestem jednak do końca przekonany, że to właśnie filtr był jedyną przyczyną postoju, podczas którego znów minęło nas jakieś osiem załóg. Po raz kolejny trzeba było wyprzedzać od nowa.”
Martyna Wojciechowska: -„W sumie wyprzedziliśmy ponad dwadzieścia samochodów, a nerwów za każdym razem było co niemiara. Poznaliśmy też swoisty miejscowy sposób kibicowania. Dzieci rzucają kamieniami w szyby przejeżdżających samochodów, podczas gdy dorośli przygotowują na drogach kamienne niespodzianki. Całymi rodzinami usadawiają się w pobliżu, czekając na pechowca. Jak dowiedzieliśmy się, nie chodzi im tylko o show w postaci urwanych kół, czy dachowań. Liczą przede wszystkim na to, że zarobią pomagając poszkodowanym. Ciekawostką są przy tym najpopularniejsze tu środki płatnicze. Miejscowi najchętniej rozliczają się we Frankach Francuskich lub... t-shirtach. Nawet używanych.”
Jarosław Kazberuk: -„Z nawigacyjnej strony nie mięliśmy problemów. Zebraliśmy komplet stempli na punktach kontrolnych, a GPS piszczał na zaprogramowanych pozycjach. Bardzo przydaje mi się system Terra Trip, dokładnie wskazujący dystans i inne niezbędne dane. Kolejny raz przekonałem się, że nie do końca można polegać na książce drogowej, w której oznaczenia niebezpiecznych miejsc, niejednokrotnie mają się nijak do rzeczywistości. Czasem są, gdzie być powinny, czasem nie ma ich wcale. Najgorsze jednak, że o kilku naprawdę karkołomnych, nie ma nawet słowa.”
Martyna Wojciechowska: -„Generalnie jesteśmy zadowoleni z rezultatu, szczególnie biorąc pod uwagę ile czasu straciliśmy na jazdę w tumanach kurzu i wyprzedzanie wolniejszych załóg.”
Martyna i Jarek, z czasem 5:33:32, zanotowali na dzisiejszym odcinku 63 rezultat. Ze względu na króciutką przerwę, pomiędzy obiema częściami maratonu, organizatorzy nie klasyfikowali załóg na podstawie dzisiejszych wyników. Zrobią to dopiero po zakończeniu jutrzejszego etapu z Tan Tan do Zouerat. Jego łączna długość wyniesie 739 kilometrów, z czego aż 370 przewidziano na odcinek specjalny.
(k/mf) foto: Marek Bafia
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.