Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Martyna i Jarek o etapie jedenastym: Żałoba w zespole.

Jedenasty etap Rajdu Arras-Dakar, biegnący z Ataru do Tidjikji liczył sobie zaledwie 502 kilometry, z czego jednak aż 467 przypadło na odcinek specjalny.

Była to najdłuższa z rozegranych dotychczas prób sportowych.

Martyna Wojciechowska: -„Wystartowaliśmy wczoraj o 11.29, a dopiero dziś około 3.30 rano dotarliśmy na biwak. Dla nas cały ten rajd to jedno wielkie błędne koło. Ze względu na zajmowaną pozycję starujemy późno, przez co za dnia jedziemy krócej. Większą część odcinka specjalnego zmuszeni jesteśmy tym samym pokonywać po ciemku. Trudów nocnej jazdy w żaden sposób nie można porównać do jazdy za dnia – nasze straty są więc ogromne. Do następnego etapu startujemy jeszcze później i tak w kółko. Każdego dnia wydaje nam się, że odcinek, który przejechaliśmy był najcięższym w rajdzie. Życie szybko to weryfikuje – okazuje się, że następny jest jeszcze gorszy.”

Jarosław Kazberuk: -„Ten odcinek był najbrzydszym z dotychczasowych. Nudny i monotonny, nawet widoki bardzo nieciekawe. Praktycznie cały przebiegał po zdradliwej nawierzchni – kamieniach pokrytych piachem. Taka droga dewastuje wręcz samochody, a wśród motocyklistów powoduje wiele upadków. Zawieszenie naszej Toyoty jest praktycznie zdemolowane. Mamy skrzywiony przedni prawy wahacz tak, że koło ociera o próg. Auto nie wytrzymuje ciągłych drgań i się rozpada. Część elementów, takich jak reflektory, musieliśmy przymocować taśmą klejącą, bo zaczepy plastikowe się urywają.”

Martyna Wojciechowska: -„Z uwagi na uszkodzone auto i ciemności zmuszeni byliśmy jechać wolno. Brak odpowiedniej prędkości powodował natomiast częste zakopywanie się auta. Mniej więcej od połowy odcinka jechaliśmy razem z Argentyńczykami z naszego zespołu Toyoty – pomagając sobie wzajemnie. Razem łatwiej było nam walczyć o przetrwanie.”

Jarosław Kazberuk: -„Na mecie czekała na nas tragiczna wiadomość. Dowiedzieliśmy się, że samochód serwisowy Toyoty, jadąc do Tidjikji, miał wypadek. Zginął nie zapięty w pasy szef mechaników – Daniel Vergnes. Trzy inne osoby, w tym szefowa ekipy Sheona Dorson-King, znalazły się w szpitalu. Cały zespół jest pogrążony w żałobie – wszyscy jesteśmy bardzo przybici.”

(k/mf) foto: Marek Bafia

Poprzedni artykuł Schwarz potrzebuje czasu!
Następny artykuł Dziewięć pierwszych miejsc dla Mitsubishi.

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry