Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Mieli odejść, a chyba zostaną.

Mowa jest o dwóch bardzo doświadczonych rajdowcach, którzy w minionym sezonie jeździli w mistrzostwach świata w tym samym zespole i którzy zapowiadali rychłe odejście z tychże mistrzostw.

Mieli odejść z różnych przyczyn, w różnych terminach, ale teraz wiele wskazuje na to, że jednak zostaną, choć z różnych przyczyn – zapewne wielu z Was już wie, o kogo chodzi. Ci dwaj panowie to oczywiście Colin McRae i Carlos Sainz.

Pierwszy z nich miał odejść z WRC po tym sezonie i nawet oficjalnie to ogłosił. Co więcej, podpisał kontrakt z fabrycznym zespołem Nissana na start w Rajdzie Dakar, który startuje pierwszego stycznia. Jego decyzja o odejściu z rajdowych mistrzostw świata nie była jednak do końca podyktowana jego własną wolą, lecz zmianą przepisów przez FIA dotyczących trzeciego kierowcy w teamie. W momencie, gdy było wiadomo, że będzie można wystawiać tylko dwa auta, Citroen musiał wybrać pomiędzy Carlosem Sainzem i Colinem McRae. Sebastien Loeb już wcześniej podpisał kontrakt, a na drugiego kierowcę wybrano Sainza. McRae został na lodzie, a że do następnego sezonu pozostało niewiele czasu, nie było wielkich szans na znalezienie pieniędzy na starty w najlepszym aucie WRC. Miejsca w czołowych zespołach już nie było.

W końcu Colin ogłosił, że nie będzie jeździł w WRC w 2004 roku i że rozgląda się za nowymi wyzwaniami. Pierwszym z nich będzie właśnie Rajd Dakar. W momencie, gdy Szkot ogłaszał rozbrat z WRC nikt nie mógł przypuszczać, że tak nieszczęśliwie potoczą się losy Richarda Burnsa, który miał wrócić do Subaru po dwuletniej przygodzie z Peugeotem. Niestety u Anglika wykryto nowotwór mózgu, który był przyczyną zasłabnięcia za kierownicą cywilnego auta przed Rajdem Walii, a co za tym idzie niemożnością startu w tym rajdzie i utratą wszelkich szans na mistrzostwo. Z tej też przyczyny Burns nie wystąpi w przyszłorocznych mistrzostwach, poświęcając się leczeniu.

Ta smutna sytuacja otworzyła drogę powrotu do WRC Colinowi McRae, który w 1995 roku został mistrzem świata jeżdżąc właśnie fabryczną Imprezą. Choć Szkot na początku zastrzegał się, że nie myśli o powrocie, że teraz się liczy Dakar, to chyba mało kto wierzył, że Colin nie chciałby skorzystać z tej okazji. Ostatnie doniesienia potwierdzają, że McRae jest coraz bliżej podpisania umowy z Subaru. Colin złożył w środę wizytę w siedzibie firmy Prodrive w Bunbury i tak ją skomentował: „Oczywiście jest zainteresowanie, ale nie omawialiśmy nic w szczegółach. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze pod koniec tygodnia.” Dyrektor firmy Prodrive, David Lapworth, był ostatnio w Japonii, gdzie omawiał z szefostwem Subaru plany na przyszły rok. Jak potem powiedział rozmowy były bardzo pozytywne i Subaru zamierza nawet zwiększyć budżet żeby znów zdobyć tytuł wśród producentów. Również Petter Solberg nie ma nic przeciwko żeby Colin McRae był jego kolegą zespołowym. Wygląda więc na to, że zaraz po Dakarze, „McCrash” pojawi się na Rajdzie Monte Carlo w niebieskim wurcu.

Z kolei wspomniany na wstępie Carlos Sainz zapowiedział, że zakończy karierę po sezonie 2004. Trzeba jednak zauważyć, że oznajmił swą decyzję po tym jak odpadł z Rajdu Walii, w którym miał walczyć o swój trzeci tytuł mistrzowski. Teraz jednak sam przyznał: „Byłem sfrustrowany po Rajdzie Wielkiej Brytanii. To prawda, że ogłosiłem odejście z rajdów po sezonie 2004, ale nie jestem politykiem i nie jestem zobligowany do wypełniania swoich obietnic!” Abstrahując od rajdów, z tej wypowiedzi należy wnioskować, że hiszpańscy politycy rzeczywiście muszą spełniać swoje obietnice! W Polsce takie coś wydaje się wręcz nieprawdopodobne, a dla polskich polityków zapewne śmieszne, bo chyba mało który z nich w ogóle pamięta co obiecał, nie mówiąc już o dotrzymywaniu tychże obietnic!

Wracając do tematu, Sainz na spokojnie przemyślał sprawę odejścia na emeryturę i stwierdził, że może zostanie trochę dłużej. „Zastanowiłem się, czy jestem jeszcze wystarczająco szybki i czy jest dla mnie miejsce w WRC. Zawsze mam dobre wyniki. Uważam, że ciągle jestem konkurencyjny. To jest ciągle moja pasja. Przestanę jeździć, na pewno, ale może nie z końcem 2004 roku. Zobaczymy, co się będzie działo z moją motywacją i wynikami...,” powiedział „El Matador”. Jak widać decyzje podjęte pod wpływem emocji nie zawsze są właściwe i pozostaje się tylko cieszyć, że Sainz nie jest hiszpańskim politykiem i nie musi robić tego co kiedyś obiecał. Być może Carlos Sainz będzie pierwszym, który wystartuje w Citroenie C4 WRC, który ma zastąpić Xsarę WRC gdzieś w ciągu 2005 roku. Potwierdził to Guy Frequelin, dyrektor Citroen Sport: „Nowy samochód najprawdopodobniej pojawi się w 2005 roku.”

Pozostaje tylko czekać, a prawdziwi kibice rajdowi byliby najszczęśliwsi, gdyby w 2005 roku w WRC startowali Carlos Sainz, Colin McRae i miejmy nadzieję, zdrowy Richard Burns. Z całego serca im tego życzymy!

(LEH)

Poprzedni artykuł Czopik i Wroński w Rajdzie Warszawskiej Barbórki
Następny artykuł Kuzaj: Chcę wygrać rajd i Karową!

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry