Nie czuję się emerytem...
Mistrz Polski w klasyfikacji generalnej z 2003 roku pod koniec zeszłego roku postanowił rozstać się z rajdami.
45-letni Tomek Czopik zdecydowanie nie czuje się emerytem i ma wiele ciekawych planów na życie, o których opowiedział nam tuż po zakończeniu Memoriału w Wieliczce.
Jaki wpływ na Twoją karierę mieli rajdowi idole?
- Było ich wielu, wychowałem się na oglądaniu grupy B, czyli w czasach Salonena, Allena i innych. Ale tak naprawdę byłem zafascynowany erą Carlosa Sainza i Colina McRae, wspominam ich jako dynamicznych i nieprzewidywalnych zawodników. W Polsce faktycznie rajdami zaraził mnie Marian Bublewicz... Pojechałem kiedyś oglądać Rajd Krakowski i zobaczyłem go na kręciołku w Myślenicach jak wywijał B-grupowym Polonezem 2000. Wróciłem do domu i pomyślałem: to jest chyba to! Z Januszem dobrze znałem się prywatnie. Jako zawodnicy odbyliśmy kilka wspólnych treningów i ustawialiśmy zawieszenia, obserwowałem jak prowadził samochód, Zdecydowanie uważam go za najlepszego polskiego kierowcę naszych czasów. I nie mówię tego z okazji Memoriału.
Czy masz wrażenie, że w Polsce teraz brakuje takiego guru rajdów?
- Ciężko powiedzieć, jednak Leszek czy Krzysztof przyciągają tłumy kibiców. Jak tylko pojawiają się, trudno się do nich dopchać :) W obecnych czasach, przy tych wszystkich środkach bezpieczeństwa na rajdach, nie ma już takich idoli i groupies jak powiedzmy w muzyce. Dawniej rajdówki śmigały koło twoich nóg, w parku zamkniętym można było zawirować rajdówką – wszyscy wyli, przypominało to koncert rockowy. Teraz jesteśmy trochę odizolowani od kibiców (tak jest na całym świecie) – pewnie słusznie – niestety :)
Dlaczego zakończyłeś swoją przygodę z RSMP?
- Kiedy skończył się program wspólnych startów z Glibem i plany podboju ME upadły, uszło ze mnie powietrze. Przez ostatnie 15 lat nie robiłem nic innego, tylko szukałem kasy na starty albo trenowałem ustawiając zawias. Wszystko cierpiało- rodzina, firma, finanse. Kiedy zacząłem jeździć bez tych obciążeń, z normalnym planem na treningi, rajdy i w ogóle, zobaczyłem jakie życie może być piękne! Po wycofaniu się Gliba powiedziałem sobie – o nie... od nowa ten mozół? Nigdy... ale nigdy nie mów nigdy :)
Czy czujesz się spełnionym sportowcem?
- Zdecydowanie tak, mam kilka tytułów mistrza Polski, w tym ten najważniejszy, w generalce. Miałem także okazje pojeździć w pięknych rajdach w Europie... do pełni szczęścia brakuje mi tylko jeszcze jednego występu wurcem.
Właśnie - przed nami największa impreza w tym roku – Rajd Polski...
- Oczywiście bardzo chciałbym wystartować w tym rajdzie. Marzę o pojechaniu autem WRC. Jedną z opcji jest Skoda Fabia. Nie wiem w tej chwili, czy zdołam dopiąć budżet na wurca, jeśli tak - będzie to właśnie Fabia albo Lancer, inne auta są zdecydowanie za drogie. Jeśli nie uda się przekonać sponsorów do tego pomysłu, wtedy pojedziemy N-ką. Choć już jestem przedstawiany jako emeryt, na pewno nie odpuszczę takiej imprezy!
Jak oceniłbyś swoją karierę?
- Z jednej strony można by oczekiwać jeszcze większych sukcesów, a z drugiej.... robię to, co lubię, dzięki rajdom odnalazłem się w Szkole Jazdy jako instruktor codziennej, bezpiecznej jazdy, jak i sportowej. Mam kontakt z mediami i dziennikarstwem motoryzacyjnym. Naprawdę jest fajnie!
- To Rajd Mille Miglia, choć nigdy go nie skończyłem, niesamowicie go lubię. Piękne, wymagające trasy, widoki i konkurencja... chciałbym tam jeszcze wrócić. Pięknych, niezapomnianych oesów jest wiele, ale najbardziej utkwił mi w pamięci odcinek z Rajdu Polski w Kotlinie Kłodzkiej z 2002 roku. Byliśmy z Łukaszem (startując Lancerem EVO VI) na drugim miejscu w generalce, tuż za samym Jaśkiem Kuligiem, który podróżował Focusem WRC. Przed jednym z ostatnich odcinków rajdu, już na PKC, obsługa zauważyła, że schodzi nam powietrze w dwóch prawych kołach. Nie można już było nic zrobić, postanowiłem jechać odcinek (miał ok. 13 km). Łukasz spytał na starcie „co będzie?” Powiedziałem: na prawych zakrętach będzie normalnie, a na lewych lepiej nie pytaj! Gdybym zatrzymał się za strefą i zmienił choćby jedno koło, stracilibyśmy kilka miejsc. A tak po ciężkiej walce dojechałem do mety odcinka, brocząc olejem z chłodnicy i z powyrywanymi błotnikami, przy zerowym ciśnieniu oleju. Chłopaki zdołali naprawić auto i ukończyliśmy rajd na drugim miejscu.
Największy sukces?
- To oczywiście wygranie Rajdu Śląskiego i zdobycie tytułu mistrza Polski!
Jako jeden z nielicznych zawodników głośno komentowałeś sytuację w PZM. Nic się nie zmieniło?
- Powiedziałem już na ten temat bardzo wiele, ale możemy zreasumować. Panowie działacze (często byli zawodnicy i koledzy) zapomnieli w ostatnich latach, że rajdy są organizowane dla kierowców i dla kibiców, a nie dla nich, ich wygórowanego często ego i chęci posiadania swoich pięciu minut w życiu. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich, w PZM jest wielu świetnych gości, tak jak i organizatorów rajdów, którzy często wręcz jako wolontariusze przygotowują imprezy, nieraz w beznadziejnych sytuacjach finansowych (brak sponsorów) walcząc z władzami gmin o zgody itp. Nie rozumiem tylko zaciętości niektórych decydentów w egzekwowaniu bzdurnych reguł, karaniu za wszystko i za wszelką cenę, nie tylko załóg, ale i organizatorów rajdów. Całą tą złą energię można by skierować w słusznej sprawie, np. w wypełnianiu misji z mediami (brak rajdów w mediach jest mankamentem wyniszczającym normalny sponsoring) – wyjdzie to teraz wyraźnie w czasie kryzysu. Znam kilku zawodników zza granicy, którzy po jednej obecności na rajdzie w Polsce powiedzieli: super zawody, ale władze rajdowe macie do bani, po co się z nimi użerać, lepiej pojechać gdzie indziej. Dam prosty przykład: w zeszłym roku pojechaliśmy na Mille Miglia do Włoch, wpadliśmy prosto z samolotu, po auto z wypożyczalni i do klubu w Brescii po papiery. Nie mieliśmy nic, dokumentów własnych, auta, zdjęć, ani nawet wpisowego (bagaż przyszedł dzień później). Organizator na to: OK. no problem, tu macie papiery do rekonesansu, a dokumenty doniesiecie. Może jakoś wam możemy pomóc, może damy wam przewodnika do wyjazdu z miasta itd. Zbaraniałem! Najstarszy, największy Automobilklub w Europie, trzy piętra biur, mnóstwo ludzi – wszyscy życzliwi. W Polsce na jeden z rajdów (nie będę pisał który) przyjechał spóźniony przez samolot kierowca z Ukrainy, najpierw zapłacił dwa razy po 500 zeta za brak zdjęcia i dokumentów auta, a za dwie godziny złapali go organizatorzy z policją, gdy na 40-stce jechał 57 - zapłacił mandat i 2000 – kupon wykroczeniowy. Ok - takie są przepisy, ale w Brescii też mi mogli powiedzieć: „Ciao Mr Czopik! You may go home!”. Efekt jest taki, że ja chcę koniecznie wrócić na Mille Miglia, a ten Ukrainiec już do Polski nie przyjechał. Nie wiem czy wiecie, że Memoriał w Wieliczce też o mały włos by nie wystartował ze względów formalnych, a zamieszania wokół licencji polskich, słowackich czy wyścigowych nikt nie rozumie. Po co te nerwy, niech sobie wszyscy kierowcy sportowi jadą, komu to przeszkadza... dużo by mówić. Widocznie tak już w Polsce mamy, robię teraz licencję pilota samolotu turystycznego, tu też jest egzamin teoretyczny najtrudniejszy w Europie, nie wiadomo po co, bo 60% wymaganej wiedzy nigdy się nie przyda w powietrzu...
Przed nami kolejny sezon i poważne zmiany w polskich rajdach... Co Ty na to?
- Muszę przyznać, że Panowie zabrali się do roboty i próbują wprowadzać nowe klasy i zmiany, które być może uatrakcyjnią rajdy, upowszechnią i sprawią, że będzie taniej. Zawsze byłem zwolennikiem wolności i nie komplikowania. Zebrała się ekipa tunerów, którzy chcą klasy N4 minus, doszli do porozumienia... więc wygląda to dobrze. Co prawda po fakcie wszyscy zaczęli liczyć i okazuje się, że dużo taniej nie jest, ale może ten pomysł wypali. Idea z nowym sposobem przyznawania punktów za każdy dzień powinna ulepszyć sytuację – czas pokaże. Moim zdaniem jednak kalendarz powinien zawierać maksymalnie sześć eliminacji, za to dłuższych. Jednak inna kwestia jest najważniejsza. Powinna powstać w Polskim Związku Motorowym komórka od PR-u rajdów, zajmująca się bardzo ważną sprawą, jaką jest promocją rajdów w mediach. A tak u nas każdy kierowca jest i musi być specjalistą od PR-u :)
Wspominałeś, że po zakończeniu swojej kariery pomożesz Kajetanowiczowi. Jak to wygląda?
- Kiedy postanowiłem zakończyć jazdę, pomyślałem, że fajnie byłoby komuś pomóc, przekazać kontakty sponsorskie i niektóre medialne. Padło na Kajtka, bo to fajny gość, świetny młody driver i uważam, że należy mu się kontynuacja kariery. Nie wyszedł jeden główny kontakt sponsorski i nie udało się... Tak to bywa, ale jesteśmy w stałym kontakcie i wymieniamy się informacjami, które być może kiedyś coś dadzą. Jedno jest pewne, on musi jeździć !!!

- To jest pomysł, który już od dawna chodził mi po głowie. Jest wielu kierowców w Polsce, którzy dorobili się fajnej fury i nie maja gdzie się z nią podziać, a często kompletnie nie wiedza jak się nią posługiwać. Niedawno na nasze szkolenie przyjechał dyrektor dużej firmy, podjechał swoim nowo kupionym Lancerem. Ponieważ to dyrektor, wsiadłem z nim i poprosiłem, żeby pokazał jak nim jeździ... to był horror, chłop kompletnie nie potrafił jeździć w ogóle, a szczególnie tak mocnym autem! Dostawałem również maile od chłopaków z PZMotu, takich starszych chłopaków, którzy się trochę w życiu dorobili i teraz chcieliby sobie pojeździć rajdówką. Właśnie na takie osoby liczyłem na naszych Warsztatach. Umiem to zorganizować, współpracuję z dobrymi pilotami i instruktorami więc postanowiłem spróbować. Zobaczymy jak będzie pierwszym razem, mamy na razie prawie komplet, zgłoszenia napłynęły od kierowców Subaru, Lancerów, Porsche i różnych rajdówek. Zaprosiliśmy telewizję, a wspólnie z innymi instruktorami gwarantuję: naukę, kontrolowane upalanie, niezłą imprezę i Maćka Wisławskiego.... :) czyli szykuje się niezła zabawa. Gwarantuję, że po dwóch dniach szkolenia umiejętności kursantów pójdą w górę! Muszą!
Czy SBJ to pomysł na dalsze życie?
- Dla mnie tak, uwielbiam tą robotę, kontakt z ludźmi, podróże, nielimitowany czas pracy :) Dobrze, że cały czas wszystko kręci się wokół samochodów. Wszystkie inne interesy polikwidowałem. Chciałbym jeszcze tylko kilka razy pojechać na rajd, choćby dla fanu i może "poudzielać" się dziennikarsko, bo to też lubię robić, rozumiesz lans... :)
A jakie plany na najbliższy czas?
- Coś mi się kroi w kwestii powrotu na trasy... ale na razie ciiiii...
Rozmawiała: Magda Geringer
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.