Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Opinie po Barbórce

SEBASTIAN TRZASKA: - Wraz z moim pilotem, Błażejem Czekanem podeszliśmy do tego startu bardzo poważnie.

Mimo, iż był to nasz pierwszy wspólny występ, jechało nam się bardzo dobrze. Duża w tym zasługa Błażeja, który nie raz już pokazał, iż jest w pełni profesjonalnym pilotem. Dzięki temu ja mogłem skupić się na jeździe, a w samochodzie panowała świetna atmosfera. Przed startem planowałem, aby pojechać jak najszybciej i bez większych błędów, aby sprawdzić siebie i możliwości auta w stosunku do czołówki. W efekcie zajęliśmy 11 miejsce w klasie 3 i 54 w klasyfikacji generalnej, co jest bardzo zadowalającym wynikiem. Z drugiej strony jednak wiem, że aby nawiązać walkę z mocniejszymi samochodami w Pucharze PZM 2008, należy poczynić znaczące zmiany w naszym aucie. Mój plan zakładał maksymalne skupienie się na jeździe, aby nie popełnić żadnego błędu i szybkim tempem dotrzeć do mety każdego OS-u. Oprócz pierwszego Żerania, gdzie obróciliśmy się tuż przed metą, wszystko poszło zgodnie z planem. Niestety nie dostaliśmy się na Karową, co nadal pozostaje moim wielkim marzeniem. Może w przyszłym roku, gdy uda nam się dokonać znacznego dozbrojenia naszego auta, uda się wywalczyć awans na ten kultowy odcinek. Chciałbym podziękować naszym sponsorom, dzięki którym mogliśmy pokazać się na Barbórce i walczyć z całą czołówką polskiego sportu samochodowego. Pragniemy także podziękować wspierającym nam firmom za współpracę podczas całego sezonu 2007! Nasz start w Barbórce umożliwiły firmy: OCS, Danmar, RADI, ArtLab i PM CAR. Dziękujemy także wszystkim, którzy nas wspierali i trzymali za nas kciuki w tym sezonie: Panu inż. Pawłowi Matysiakowi, serwisowi Grzegorza Grono, mojemu Tacie, Wojtkowi oraz Pawłowi, a także wszystkim kibicom! Do zobaczenia w przyszłym sezonie na trasach PPZM! Patronat medialny nad załogą sprawuje serwis internetowy www.msfoto.info.

TOMASZ KUCHAR: - Kolejny, fantastyczny rajd – niesamowite emocje, do ostatniej chwili walka o setne części sekundy. Bardzo cieszę się, że udało nam się pokonać auta WRC, chociaż przed rajdem wydawało mi się to absolutnie niemożliwe. Kolejna przepiękna, niesamowicie wyrównana walka z Sebastianem i Jackiem dała znowu potężny zastrzyk emocji, a przecież na nich nam i wszystkim zainteresowanym najbardziej zależy. Mam nadzieję, że właśnie tak wyglądał będzie każdy rajd w sezonie 2008. Chciałem po raz kolejny podziękować całemu zespołowi, sponsorom, a także wszystkim przyjaciołom zespołu za kolejne niezapomniane chwile, które spotkały nas w tym sezonie. Poza tym wielkie podziękowania dla Tomka Czopika i Łukasza Wrońskiego, którzy startując w naszych barwach, urządzili na Karowej prawdziwy pokaz widowiskowej jazdy. Ponadto wielkie słowa uznania dla debiutującego w naszym zespole w roli pilota Daniela Dymurskiego, który spisał się na złoty medal!!!

SEBASTIAN FRYCZ: - To był dla nas bardzo udany rajd. Przystąpiliśmy do niego bardzo skoncentrowani, ponieważ Barbórka jest specyficznym rajdem i popełnienie choćby jednego małego błędu może przekreślić szansę na uzyskanie dobrego rezultatu. Od samego początku postanowiliśmy narzucić bardzo wysokie tempo i utrzymać je przez cały rajd, co nam się udało zrealizować w stu procentach. Szczególnie jestem zadowolony z przejazdu Karowej, gdzie jadąc N-ką zajęliśmy trzecią pozycję, a do Krzyśka Hołowczyca, który zwyciężył, jadąc autem klasy WRC, straciliśmy zaledwie dwie dziesiąte sekundy. Przez cały rajd toczyliśmy bardzo wyrównaną walkę z Tomkiem Kucharem, któremu chciałbym z tego miejsca podziękować za wspaniałą, sportową rywalizację. Aktualnie przygotowujemy się do kolejnego sezonu i mam nadzieję, że wkrótce wszytko się dla nas wyjaśni i będziemy mogli zdradzić nasze plany na przyszły rok. Dziękuję wszystkim kibicom za gorący doping.

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Jesteśmy z Łukaszem bardzo szczęśliwi, że udało nam się wygrać legendarną Karową. Pojechałem najszybciej, jak potrafiłem i do tego mieliśmy przysłowiowy łut szczęścia. Wygraliśmy z Tomkiem zaledwie o 6 setnych sekundy, a więc o kilkadziesiąt centymetrów. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek rywalizacja była tak wyrównana. Ale tak jest w sporcie, ktoś musi zwyciężyć. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem owacji, jaką zgotowali nam kibice na Karowej. Nie myślałem, że jestem wciąż tak popularny wśród nich, bo przecież zbyt wiele w Polsce nie startuję, a jednak…
Rajd rozpoczął się dla nas z przygodami. Już na początku pierwszego oesu złapaliśmy kapcia, straciliśmy ponad 20 sekund, co w tym rajdowym sprincie jest nie do odrobienia. Do tego, nie ukrywam, nie mogłem zbytnio się porozumieć z naszym Subaru S10, które choć znakomicie prowadziło się na szybkich łukach, to w wolniejszych i krętych partiach sprawiało mi duże kłopoty w prowadzeniu. Samochód był bardzo podsterowny, wypychał mocno przednie koła do przodu, co szczególnie utrudniało pokonywanie licznych na Barbórce nawrotów. W trakcie rajdu zmienialiśmy kolejne ustawienie auta, bo to z przedrajdowego testu, który odbył się w piątek przy rzęsistej ulewie, okazało się zupełnie niewłaściwe. Przed Karową już z grubsza „rozgryźliśmy” naszego potwora i zacząłem nad nim jako tako panować. Na Karowej postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Przecież to najważniejszy oes w roku! Ja byłem bardzo skoncentrowany i starałem się jechać jak najszybciej, a Łukasz zamiast dyktować skupiony był głównie na manipulowaniu przy ustawieniach dyferencjałów, tak żeby nawroty przy beczce i na górze za bramą wykonać jak najbardziej płynnie, bo nasz WRC wcale się do tego nie kwapił. Ostatecznie prawie wszystko zagrało jak trzeba i mimo potrącenia na początku beczki, udało się uzyskać całkiem niezły czas. Potem już tylko czekaliśmy cali w nerwach na czasy pozostałych rywali i okazało się jednak, że nikt nie poprawił naszego rezultatu.

BRYAN BOUFFIER: - Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem wystartować z zespołem Peugeot Polska w tym trudnym rajdzie. Byłem zaskoczony atmosferą zawodów - dziesiątkami tysięcy kibiców na trasie oraz wymiarem medialnym. Odcinek na ulicy Karowej, transmitowany na żywo w całości przez telewizję, to wielkie przeżycie! Słyszałem wcześniej, że rajd jest specyficzny i prestiżowy, ale nie wyobrażałem sobie, że aż do tego stopnia. Polacy kochają rajdy, to widać i czuć! Cieszę się bardzo, że przyjmują mnie tak sympatycznie i ciepło. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę miał okazję powrócić do Polski, by się ścigać. Bardzo tego pragnę! Podczas Rajdu Babórka daliśmy z siebie wszystko. Trochę szkoda straconych sekund z powodu przebicia opony na pierwszej próbie, ale to jest sport...

ZBIGNIEW STANISZEWSKI: - Miejsce w pierwszej dziesiątce przy tak dużej stawce to niezły wynik, ale nie jestem do końca zadowolony. Po całym sezonie startów jestem tak rozjeżdżony, że liczyłem na o wiele lepszy wynik. Niestety, nie wstrzeliłem się ze sprawnością samochodu. Osobiście nadzoruję przygotowanie rajdówki, więc jej niesprawność to moja wina. Na dwa dni przed rajdem okazało się, że samochód nie osiąga pełnej mocy. Mechanicy bez przerwy pracowali przy rajdówce i szukali usterki. Pracę zakończyli o 4.00 nad ranem, na kilka godzin przed startem. Werdykt - uszkodziły się zmienne fazy rozrządu. Nie zdążymy tego naprawić przed startem, więc pojedziemy samochodem na 80% mocy. Uważam, że zabrało nam to kilka miejsc, ale to tylko moje gdybanie. Trudno. Generalnie należy się cieszyć z tego co jest. Nie popełniłem podczas jazdy wielkich błędów. Na tak trudnym rajdzie, wśród krawężników i na ciągle zmieniającej się nawierzchni to wielka sztuka. Mimo awarii pokazaliśmy się z dobrej strony.

MACIEK BARAN: - Byliśmy ciekawi, jak nasze Punto sprawi się na Karowej i w całej Barbórce. To specyficzny rajd - bardzo kompaktowy, krótki i jak ktoś ma pecha albo popełni błąd to straty są praktycznie nie do odrobienia. No i ta magiczna Karowa. Każdy marzy o tym, aby ją wygrać. Nie jest łatwo, bo jadą samochody WRC, N-ki mają po 400 KM i pomimo, że panuje atmosfera zabawy to nikt nie traktuje walki ulgowo. Jesteśmy zadowoleni, bo jechało się fajnie. Debiut Puntem na Karowej wypadłby pewnie lepiej, gdybyśmy na jednym z nawrotów nie przewrócili dmuchanej bramy. To kosztowało kilka sekund. Dla nas bardziej od wyniku liczyła się chęć sprawienia frajdy kibicom.

TOMASZ CZOPIK: - Bardzo lubię Barbórkę Warszawską ze względu na wspaniałą atmosferę. Dotąd lubiłem te zawody także z powodu bardzo dobrych wyników osiąganych zarówno w klasyfikacji rajdu, jak i odcinka na ulicy Karowej. Niestety tegoroczny start przerwał naszą znakomitą passę. Od początku mieliśmy trochę problemów z samochodem. Nie mogliśmy skorzystać w rajdzie z mocniejszej jednostki napędowej. Już na pierwszym przejeździe Żerania pojawiły się problemy z turbiną, ponadto uszkodzeniu uległ układ kierowniczy. Mając tyle kłopotów sprzętowych trudno myśleć o dobrej lokacie w tak krótkiej imprezie. Dlatego postanowiliśmy pojechać widowiskowo, dla kibiców. Dziękuję Tomkowi Kucharowi za zaproszenie do występu w jednym teamie, jednocześnie gratuluję mu doskonałego wyniku. Dziękuję firmie Link 4, która również wsparła nasz start.

KAJETAN KAJETANOWICZ: - Po raz pierwszy w karierze wystartowałem w Barbórce, rajdzie pod wieloma względami wyjątkowym, bo przecież nie będącym eliminacją RSMP, a mimo to wzbudzającym ogromne emocje. To prestiżowa impreza dla kierowców i prawdziwe święto dla kibiców, dlatego cieszę się bardzo, że mogłem stanąć tu na starcie. Co prawda. lepiej się czuję na dłuższych odcinkach, bo w te krótsze czasem jakoś tak ciężko się „wjechać”. W rezultacie początkowo jechałem bardziej asekuracyjnie, niż to sobie założyłem, ale im więcej kilometrów miałem za sobą, tym bardziej mi się podobały. Przez cały miniony sezon robiłem wszystko, by skraść rywalom choć ułamek sekundy, w związku z tym nieraz bywało dość nerwowo. Zawsze ktoś był za plecami, prawie zawsze ktoś uciekał. Wszędzie było gęsto. Na oesach skupiałem się maksymalnie, bo najmniejszy błąd mógł zrzucić nas w tabeli o kilka miejsc. Do Warszawy przyjechałem z inną myślą. Mój start potraktowałem jako dedykację dla tych wszystkich, dzięki którym mogę realizować swoją pasję. Dla mechaników, którzy przygotowywali nam "Miśka" przez cały rok, sponsorów, którzy kiedyś mi zaufali i kibiców, bez których to wszystko nie miałoby przecież żadnego sensu. Na długo zapadnie mi w pamięci Karowa i fantastyczne reakcje widzów na nasze wysiłki, by ich nieco pobawić. Jazda wśród nich "na luzie" to naprawdę czysta przyjemność i duża satysfakcja.

FILIP NIVETTE: - Chciałbym bardzo serdecznie podziękować naszym sponsorom - firmom Masterlease i Belluti za możliwość startu w tym prestiżowym rajdzie. Niestety od początku rajdu mieliśmy problemy z ustawieniami dyfrów. Samochód był strasznie podsterowny i na bardzo ciasnych i wolnych partiach wiązało się to ze sporymi stratami czasowymi. Dodatkowo na dwóch przejazdach Żerania złapaliśmy kapcie. Na Karowej awarii uległ hamulec ręczny i pomimo naszych starań przejazd tego kultowego odcinka był dla nas męczarnią. Pomimo wszystkich niepowodzeń staraliśmy się jechać widowiskowo, tak aby dać radość kibicom. Do zobaczenia za rok!

PIOTR MACIEJEWSKI: - Jak co roku, Barbórka okazała się bardzo trudnym rajdem. Krótkie, techniczne próby, na których walczyliśmy dosłownie o ułamki sekund, wielu zawodnikom sprawiały problemy. Nam od startu szło bardzo dobrze. Na każdej z prób pierwszego etapu, notowaliśmy czasy w ścisłej czołówce klasy 3. Po pięciu odcinkach zajmowaliśmy druga pozycję, tracąc do prowadzącego Grzesia Grzyba zaledwie 44 setne sekundy! Na Karowej musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, czyli jechać przysłowiowe 110% swoich umiejętności. Od startu wszystko świetnie szło, beczka poprawnie, pod wiaduktem też, ogólnie wszystko bardzo szybko. Na mecie uzyskaliśmy świetny czas. Po nas startował Grzesiek, więc w sporych emocjach czekaliśmy na jego czas. Gdy rywale dojechali do mety, okazało się, że przegraliśmy Karową o 6 setnych sekundy – czyli o jakąś niecałą długość przedniego zderzaka!! Drugie miejsce w klasie ze stratą pół sekundy do zwycięzcy, uzyskane nowym dla nas samochodem, jest jak najbardziej świetnym wynikiem. Jesteśmy bardzo zadowoleni!

MARCIN PASECKI: - Jestem bardzo zadowolony ze startu. Barbórka to rajd, na którym popełnienie małego błędu przekreśla szanse na zdobycie dobrego miejsca oraz udział w przejeździe po Karowej. Na pierwszym odcinku specjalnym, który był wyjątkowo śliski, popełniłem mały błąd lecz na nasze szczęście nie pociągnęło to za sobą większych konsekwencji. Jeżeli chodzi o przejazd Karową to trochę szkoda straconego czasu na górnym nawrocie, ale patrząc na to z drugiej strony - na ponad sto startujących załóg zajęliśmy dwudzieste miejsce, więc jest bardzo dobrze. Chciałbym podziękować mojemu głównemu sponsorowi - firmie Rosetex oraz Carmen za to, że mogliśmy wystartować w tym prestiżowym rajdzie, a także mechanikom, chłopakom z IM Racing i wszystkim kibicom za gorący doping.

MARIUSZ MAŁYSZCZYCKI: - Barbórka to było fantastyczne przeżycie dla mnie i dla Pawła - chciałbym, żeby takie zawody odbywały się kilka razy w roku. Ilość kibiców oglądających nasze zmagania, przeszła moje oczekiwania. Nie powiem, czułem z tego powodu pewne ciśnienie, ale w końcu ten rajd to święto kibiców sportów samochodowych. Wynik byłby na pewno dużo lepszy, gdyby nie pech prześladujący nas od początku rajdu. Dzień przed startem na testach, gdy trenowałem beczkę, coś stało się z dyferencjałami. Po pierwszym oesie okazało się, że pękła pompa dyferencjałów i wyleciał cały olej utrzymujący ciśnienie w dyfrach, zostawiając nas z napędem tylko na jedno koło. Moi mechanicy na pierwszym serwisie szybko uporali się z usterką i dalszą część rajdu przejechałem w ładnym stylu. Ostatnie, równoległe Bemowo zakończyłem kilkoma piruetami, które powtórzyłem na Karowej przy beczce i na górnym odcinku przy nawrocie. Wszyscy chyba czekali na to, a ja chciałem zrobić dobry show dla fanów motosportu. Po reakcji tłumów stwierdzam, że chyba się to podobało. Po Barbórce czeka nas sporo przygotowań do sezonu 2008. Bardzo dziękuję wszystkim kibicom, sponsorom, mojej ekipie mechaników oraz wszystkim, którzy wspierali mnie w sezonie 2007. To był udany rok dla mnie i chciałbym powtórzyć ten sukces w 2008.

TOMASZ NOWAK: - Jestem bardzo zadowolony z przebiegu rajdu. Nie odbyło się co prawda bez drobnych przygód - na OS 1 Żerań kompletnie zaparowały nam szyby, a na OS 2 Bemowo wykonaliśmy zbyt wysoki skok przez mostek, w rezultacie którego m.in. urwała się płyta pod silnikiem, przedni zderzak i chłodnica. Jednak poza tymi dwoma incydentami, fortuna była w sobotę zdecydowanie po naszej stronie. Auto nie sprawiało żadnych kłopotów, a mnie udało się pojechać szybko i bezbłędnie, co zaprocentowało trzecim miejscem w klasie 2. Nagrodą samą w sobie była możliwość startu na Karowej - o takim zakończeniu sezonu marzy chyba każdy kierowca sportowy. Dziękuję mechanikom za ich ciężką pracę, a kibicom za obecność na trasie. Specjalne podziękowania kieruję również w stronę firmy Bella - mojego głównego sponsora.

JANEK CHMIELEWSKI: - To był fantastyczny start. Rajd z pozoru prosty, wcale nie był łatwy - na krótkiej trasie każdy błąd oddalał szanse jazdy w finałowej trzydziestce na Karowej. Zaskoczył mnie pierwszy odcinek na Żeraniu - trudny, bardzo śliski, ale tym bardziej ucieszył mnie najlepszy wynik w klasie. Pierwsza Barbórka i od razu zakwalifikowanie się do najważniejszego oesu, do finałowego kryterium Karowa przy ponad 100 startujących załogach, jest dla mnie dużym sukcesem. Klimat tworzony przez nieprawdopodobną ilość kibiców zgromadzoną przy ulicy Karowej, jest niesamowity. Dziękuję im za to! Dziękuję też sponsorom i im dedykuję to pomyślne dla mnie zakończenie sezonu!

RAFAŁ OCHOCKI: - Jesteśmy niezwykle zadowoleni z udziału w Barbórce Warszawskiej - to nasz debiut w tym rajdzie. W spełnieniu naszych marzeń bardzo pomogły nam firmy HORN DISTRIBUTION, ABG SPIN oraz GALERIA TONÓW. Dzięki ich wsparciu udało się wypożyczyć Forda Focusa, samochód dużo mocniejszy niż Cinquecento, którym w tym roku startowaliśmy w Pucharze PZM. Przed rajdem zrobiliśmy zaledwie kilka kilometrów testowych. Niestety na testach awarii uległa kłowa skrzynia biegów i cały rajd przejechaliśmy na przełożeniach nieco mniej odpowiadających charakterystyce rajdu. Chcielibyśmy bardzo serdecznie podziękować Krzysztofowi Szumowskiemu oraz całemu serwisowi. Profesjonalna obsługa i cenne rady w znacznym stopniu wpłynęły na bardzo dobry wynik. Po dwóch pierwszych OS-ach zajmowaliśmy 2 miejsce w klasie wyprzedzając oba auta S1600. Kilka błędów jakie popełniliśmy, spowodowało spadek na 5 pozycję zapewniającą nam awans do dalszej części rajdu. Zakwalifikowanie się do startu na odcinku Karowa i 4 miejsce w klasyfikacji końcowej było dla nas ogromnym sukcesem, jednak patrząc na wyniki pozostaje pewien niedosyt. Do 3 miejsca w klasie zabrakło zaledwie 0,7 s. Do zobaczenia za rok na Karowej!

ADRIAN MIKIEWICZ: - Rajdowy sezon 2007 zakończyliśmy startem w 45 Rajdzie Barbórka. Wynik w nim uzyskany przerósł nasze najśmielsze oczekiwania, gdyż mimo iż dysponowaliśmy jednym z najsłabszych aut, udało się nam zakwalifikować do udziału w kultowej już Karowej. Jako ciekawostkę możemy powiedzieć, że przez cztery złapane wcześniej kapcie, na Karowej jechaliśmy na czterech różnych kołach - prawy przód: slick 14”, lewy przód: media 15”, prawy tył: media 14”, lewy tył: deszcz 15”. Dziękujemy firmom Stolbud Pruszyński oraz NextTel, dzięki którym wystartowaliśmy w tym rajdzie oraz zapraszamy do odwiedzania ich stron internetowych (www.stolbudpruszynski.pl , www.nexttel.pl), gdzie już niedługo zaprezentujemy nasze plany na sezon 2008.

MARCIN BEŁTOWSKI: - Dobrze nam się jechało te zawody i czasy jakie notowaliśmy na poszczególnych próbach, pozwalały mieć nadzieję, że uda nam się zakwalifikować na Karową. Sporą, bo prawie 12-sekundową stratę mieliśmy na Cytadeli. Uszkodziliśmy tam zawieszenie i na pewno trochę nam szkoda, że tak się stało. Cóż, w tym roku Karowa była poza naszym zasięgiem, nie tylko ze względu na wynik, ale również na regulamin zawodów, zgodnie z którym to preferencje organizatorów decydują o tym, kto pojedzie prestiżowy II etap Barbórki. Bardzo dziękuję jednak wszystkim, którzy byli z nami na tych ostatnich w sezonie zawodach. Ogromne podziękowania za cały sezon składam też całemu zespołowi, kibicom i naszym sympatykom. Dziękuję za pomoc, świetną atmosferę i doping!

GRZEGORZ DUDA: - Do Rajdu Barbórka byłem nastawiony bardzo bojowo - chciałem powalczyć o Karową, która była w zasięgu ręki. Niestety na tak krótkim rajdzie każdy błąd jest niewybaczalny. Już na pierwszym odcinku miałem małe przygody ale pomogła szybka wymiana urwanej części z mojego cywilnego Evo IX - i mogłem jechać dalej. Nie skończyło się tylko na tym jednym pechu. Drugi przejazd Żerania i gaśnie mi samochód. Odpalenie trwało jakiś czas ale szczęśliwie ukończyliśmy oes. Jesteśmy z Pawłem na równoległym Bemowie. Teraz chcemy odrobić straty i powalczyć z przeciwnikiem o zwycięstwo. Niestety obróciło nam samochód a chwilę później po pierwszej hopie otwiera się bagażnik. Musiało wyglądać bardzo efektownie, jak leciałem w powietrzu na mostku z otwartym bagażnikiem. Teraz oglądam zdjęcia i śmieję się z tego. Cieszę się, że ukończyłem rajd. To był dobry sprawdzian po całym sezonie w wyścigach górskich. Barbórka ma swój specyficzny klimat i czy się wygrywa czy nie, zawsze pozostaje satysfakcja z tego, że można było pokazać się fantastycznej publiczności i podziękować kibicom za sezon. Także ten start to podziękowanie dla moich sponsorów. Teraz czeka mnie zasłużona przerwa, choć mówiąc szczerze, nie lubię przerw.

MARIUSZ MIĘKOŚ: - Tak naprawdę start w Barbórce był w zasadzie moim debiutem w rajdach - występ ten był zatem dla mnie całkowicie nowym przeżyciem. Bardzo mi się podobało na wszystkich próbach. Brakowało mi jedynie ilości godzin wyjeżdżonych w tym samochodzie. Gdybym zrobił w Lancii chociaż 10 testowych godzin po różnych nawierzchniach, wynik byłby dużo lepszy. Cel został jednak spełniony, jesteśmy na mecie, a na dodatek wskrzesiliśmy dla kibiców legendę rajdów, jaką jest Lancia Delta Integrale. Nie mam szczegółowych planów na przyszłość, ale start w Barbórce jest kolejnym moim doświadczeniem, które może uda się kontynuować. Z pilotem współpracowało mi się super. Jest to bardzo dobry pilot, a także kierowca wyścigowy i rajdowy. Jego doświadczenie było mi bardzo pomocne, a jak na chwilę wyłączył się nam interkom to czułem się osamotniony. Jedynym problemem było tak jak wspomniałem, opanowanie samochodu, który jest bardzo narowisty w prowadzeniu. Lancia wymaga niesamowitego wjeżdżenia, aby pojechać nią szybko i bezbłędnie. Mnie tego brakło. To jaki potencjał jest w tych samochodach, pokazał Fabio Ghizzi, który zakwalifikował się na Karową. Barbórka jest fajną, kompaktową imprezą, aby pościgać się na zakończenie sezonu. W tym roku trafiliśmy na dobrą pogodę. Owszem było błoto i ślisko, ale nie padało. Przed startem najbardziej obawiałem się odcinka na Cytadeli - śliska kostka, duże krawężniki, przy tak dzikim samochodzie jakim jest Lancia, mogły stanowić problem. Ten przejazd wyszedł nam jednak najlepiej, a jazda po nim sprawiła mi najwięcej przyjemności. Teraz czas na start w Dubaju.

BARTEK BORUTA: - To nasza pierwsza Barbórka i absolutnie wynik należy uznać za udany. Mimo, iż żadna z naszych załóg nie dostąpiła zaszczytu startu na ulicy Karowej to jesteśmy zadowoleni. To świetny rajd, choć wynik sportowy nie do końca decyduje o wejściu do magicznej 30 jadącej na Karowej. Podobnie jak kolejność na liście startowej. Mamy motywację na przyszły rok.

MAREK KWAŚNIK: - Można spokojnie napisać „I stało się”, ponieważ w ostatnią sobotę naszym upragnionym startem w 45 Barbórce Warszawskiej zakończyliśmy sezon 2007. Udział w Kryterium Asów sam w sobie był już dla nas osiągnięciem, chociaż nie ukrywaliśmy, że będziemy walczyć o to aby wypaść jak najlepiej. Niestety, błędy w postaci dwóch efektownych bączków, jakich nie ustrzegliśmy się podczas pierwszego przejazdu Żerania, praktycznie pozbawiły nas szans na satysfakcjonujący nas wynik w postaci występu na Pani Karowej. Właściwy dobór opon, jak i odpowiedni rytm jazdy pozwoliły wspiąć się nam po nieudanym początku na dziesiąte miejsce w mocno obstawionej klasie trzeciej i 52 w całym rajdzie. Mamy nadzieję, że Ci którzy nam kibicowali i pojawili się na trasie, nie czują się zawiedzeni i to właśnie dla Nich dedykujemy równoległy przejazd OS-u 5 - Bemowo, gdzie dzielnie odpieraliśmy ataki mocnego Clio R3 prowadzonego przez Bartka Borutę, To właśnie dla Was był każdy „bok”!
Chociaż Pani Karowa nie była nam pisana w tym roku, pozostawiamy Ją jako cel na następny sezon, który rozpoczniemy od Rajdu Magurskiego. Dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali podczas tego rajdu i podczas całego sezonu 2007: naszym Rodzinom, całemu serwisowi, Kibicom za mocne trzymanie kciuków. To wszystko dzięki Wam! Szczególne podziękowania dla naszych sponsorów Hulakula, Auto-Sim, Piekarnia Chle-Buś, Alwar, oraz naszym patronom medialnym, gazecie Echo Dnia oraz portalowi EU Nowa Dęba.

FRANK WERNER: - Polska jest zwariowana na punkcie rajdów - tak mogę to najdelikatniej określić! W tak małej imprezie zgromadzono więcej sprzętu niż na naszym Ypres. Trafiliśmy do klasy z pięcioma WRC, czternastoma Subaru, osiemnastoma Evo i 207-ką Kronosa, a zatem od razu nastawiliśmy się na jazdę wyłącznie dla frajdy. Nasze BMW zyskało jednak sporą popularność wśród kibiców, ponieważ tylnonapędowe samochody stanowią rzadkość w polskich rajdach. Odcinki były w miarę równe, choć śliskie i zabłocone. Samochody 4x4 absolutnie nie miały problemów, a my ślizgaliśmy się od zakrętu do zakrętu. Sądząc z reakcji publiczności oraz fotoreporterów, było super. Na przedostatnim oesie uderzyliśmy w słupek i skrzywił się wahacz. Serwis użył ciężkiego młota, wahacz udało się wyprostować. Przejechaliśmy końcowy odcinek, zajmując 66 miejsce na etapie. Tak czy owak, start w Polsce dostarczył nam dużej przyjemności i dziękuję Marc'kowi za tę wspaniałą przygodę.

WOJTEK JERMAKOW: - Cieszę się, że zadebiutowałem na Barbórce - było to ogromne przeżycie, wielkie pozytywne emocje, które na szczęście mobilizowały, a nie paraliżowały moje poczynania. Warunki jazdy wbrew panującej dobrej pogodzie, nie były najłatwiejsze. To co spartoliłem to Żerań. Było bardzo ślisko, jak na lodzie. Samochód nie chciał się prowadzić. W obu przejazdach objechała nas większość Kii Picanto. Na szczęście przejazdy Bemowa i Cytadeli mogę zapisać po stronie plusów. W obecności wielu kibiców jechało mi się przyzwoicie. Wykonaliśmy nawet delikatny skok na mostku. Wielkie dziękuję dla Kariny za to, że dzielnie zniosła nasz start i wspierała mnie swoim bogatym doświadczeniem. W połowie drugiego przejazdu odcinka Żerań chciała nawet zamówić taksówkę, aby szybciej dotrzeć do mety, ale na szczęście została w rajdówce do końca imprezy. Cieszę się również, że mój debiut wspierało całe olsztyńskie środowisko rajdowe. Nikt nie odmówił mi pomocy lub krótkiej porady. Po raz kolejny okazało się, że rajdowa brać z Olsztyna jest bardzo zgrana. Wielkie dziękuję dla wszystkich razem i każdego z osobna. Największe dziękuję oczywiście dla firmy Blue Media, właściciela serwisu www.blue.pl, która wsparła nasz start finansowo. Zapraszam w poniedziałek o 19.00 przed telewizory. O swoich wrażeniach opowiem w Happy Hour na antenie TV4. Jednym mogę się podzielić już teraz. Ostatni weekend to wielkie dni w mojej przygodzie z rajdami. Wiem jedno Drodzy Kibice! Jeśli ktokolwiek z Was ma marzenie o starcie w prawdziwym rajdzie to zróbcie to choćby dla tego jednego startu. Warto zainwestować nawet własne pieniądze, pojechać i przeżyć niesamowite emocje, które ja tutaj przeżyłem.

MACIEJ OLEKSOWICZ: - Jestem niezwykle rozczarowany tym co się stało. Długo przygotowywaliśmy się do tego rajdu i włożyliśmy mnóstwo pracy w treningi - efekty były widoczne podczas pierwszych dwóch odcinków specjalnych, gdzie odnotowaliśmy kolejno 9 i 5 czas. Przed startem do Cytadeli zajmowaliśmy 6 miejsce w generalce. Byliśmy bardzo zadowoleni z dotychczasowego przebiegu rajdu i wiedzieliśmy, że możemy tutaj osiągnąć naprawdę bardzo dobry wynik. Niestety na starcie do 3 odcinka nasze szanse zostały pogrzebane przez awarię skrzyni biegów. Szkoda, że tym razem nie dostąpiliśmy zaszczytu uczestniczenia na Karowej.
Cieszy mnie, że takich kłopotów nie miał mój tato, który jechał z Mają Szpotańską. Sądzę, że gdyby nie spora strata na pierwszym odcinku specjalnym, to jego wynik byłby zdecydowanie lepszy. Ale i tak jak na debiutanta 40 miejsce w tak doborowym towarzystwie to całkiem nieźle.

PIOTR ROGULA: - Mimo złapanego kapcia, a następnie uszkodzenia przegubu na hopie i w efekcie nieukończenia rajdu, swój debiut w Barbórce zapamiętam na pewno na długo. Rywalizacja w tak zacnym gronie najlepszych kierowców rajdowych i wyścigowych była dla mnie niezwykłym przeżyciem. Żałuję, że tak wcześnie zakończyliśmy rywalizację, ponieważ bardzo chcieliśmy się pokazać również w innych miejscach stolicy i w pełni podziękować tym występem kibicom oraz sponsorom. Niestety nie było nam dane tego uczynić.
Teraz nadszedł czas na wyciągnięcie wniosków z całego sezonu. Na pierwszy plan wysuwają się z pewnością sprawy techniczne. Rajdówka niewątpliwie wymaga pewnych inwestycji, bo zbyt wiele razy nas już zawodziła. Pozostałe elementy całego "mechanizmu" wydają się być na dobrej drodze. Coraz lepiej zaczynam czuć samochód, a przy tym coraz więcej własnych błędów potrafię dostrzec. Myślę, że to już bardzo wiele, zdawać sobie sprawę z własnych słabych punktów, bo najważniejsze to wiedzieć nad czym pracować. Doskonale współpracuje mi się także z pilotem. Te kilka starów wystarczyło, abyśmy się świetnie rozumieli. Do tego niesamowicie cenię sobie jego zdolność relaksowania całego zespołu przed startem. Z tego miejsca bardzo dziękuję Markowi Kaczmarkowi za to, że zgodził się ze mną startować i za nieustanne przekazywanie mi swojej bezcennej wiedzy.

TOMASZ MIKOŁAJCZYK: - Na początku chciałbym przeprosić wszystkich kibiców w swoim imieniu oraz Grzegorza, za nasz tak krótki występ na Barbórce. Niestety defekt skrzyni biegów w naszym wyścigowym Lancerze wyeliminował nas z walki oraz zablokował występ na Karowej. Na starcie do pierwszego przejazdu Bemowa zbyt agresywna procedura startowa przy mocy 500 KM i szorstkim betonie, doprowadziła do defektu skrzyni biegów, no i było po zawodach. Byłem bardzo zły, bo po przejechaniu super dziurawego Żerania zwariowanym, lekkim, jednak wyścigowym autem, byliśmy pełni optymizmu z Grzegorzem i liczyliśmy na odrabianie strat na kolejnych oesach, szczególnie Bemowie, gdzie moc Szóstki była mile widziana. Niestety w sporcie samochodowym nic nigdy nie jest pewne i tak też stało się tym razem. Cieszy nas prześlizganie się po Żeraniu które było milsze od jazdy na okrągło po wynik (pewnie przy większej ilości startów bardziej myślelibyśmy o wyniku a nie o zabawie) ale też mamy ogromny niedosyt, bo bardzo chcieliśmy ukończyć Barbórkę. Samochód był świetnie przygotowany przez moich mechaników z Race Rent i wyścigowy potwór zmienił się w potulnie wyglądającego, rajdowego Miśka z ukrytą pod maską wielką mocą 500 KM.
Barbórka zakończyła mój sezon 2007, z którego jestem zadowolony. Sporo nauki nowego samochodu nie poszło na marne. Zgrałem się z moim teamem i na pewno zaprocentuje to w przyszłym roku, na który mamy poważne plany. Oprócz moich startów w GSMP w barwach Race Rent, nowej stajni wyścigowo-rajdowej, w której mamy do zaoferowania trzy różne Lancery, czekają nas starty w mistrzostwach Europy w wyścigach górskich i może coś jeszcze... A więc sezon 2008 zapowiada się bardzo ciekawie. Dziękuję wszystkim kibicom za gorący doping podczas Barbórki i wszystkich zawodów, w których brałem udział w tym roku.

Poprzedni artykuł Sukces znajomej 207-ki
Następny artykuł Awaria Villagry

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry