Opinie po Krakowskim
MAREK KWAŚNIK: - Duży ukłon w stronę organizatorów za uhonorowanie damskich zawodników na starcie w Myślenicah.
Z tego miejsca pilot naszej załogi dziękuje za różę! W sobotę pogoda niestety nie chciała nam ułatwić zadania. Niezdecydowane chmury wisiały w powietrzu plus wieści napływające z odcinków o przelotnych opadach utrudniły podjęcie decyzji o właściwym wyborze opon. Pierwsza pętla to ta część rajdu, którą chcielibyśmy wymazać ze swojej pamięci. Niestety bardzo wolne tempo podczas dwóch pierwszych OS-ów i dodatkowy odwołony OS 3 ustawiły nas na siódmym miejscu w N3 po pierwszej pętli. Szybka, bardzo nierówna trasa oraz ciągła obawa o kondycję naszego silnika spowodowały, iż nie byliśmy w stanie złapać odpowiedniego rytmu. Na serwisie po otrzymaniu informacji, że z naszym silnikiem jest wszystko OK, podjeliśmy ostrą pogoń za czołówką. Walczyliśmy do ostatniego kilometra i dzięki tej walce rajd udało się ukończyć na pudle czyli trzecim miejscu w klasie, czwartym w grupie N oraz 14 w generalce. Oczywiście nasz sukces to także zasługa tych, dzięki którym nasze starty w tym sezonie są możliwe a więc sponsorów RCR HULAKULA, radia KOLOR, firmy ALWAR oraz PIEKARNI CHLE-BUŚ, a także tych, którzy nas wspierają i wierzą, a więc kibiców. Już teraz mówimy - do zobaczenia na olsztyńskich trasach podczas Rajdu Agapit!
KAJETAN KAJETANOWICZ: - Cóż mogę powiedzieć, zajmując taką pozycję? Jestem szczęśliwy. Po prostu. Bo jak powiem, że rajd był trudny, to pewnie wywołam uśmiech na Waszych twarzach, bo każdy tak mówi. Ale ten rajd był naprawdę trudny… (śmiech) Samochód spisywał się rewelacyjnie, my daliśmy z siebie wszystko. Podczas całego rajdu panowała bardzo przyjemna atmosfera, na odcinkach stały tłumy kibiców, którym bardzo dziękuję za tak gorący doping. Pragnę także pogratulować zwycięstwa Bryanowi oraz podziękować Tomkowi Czopkowi - walka z nim była emocjonująca, a tym samym bardzo napędzająca.
W sposób zwykły dziękujemy niezwykle kibicom i naszym sponsorom: MapaMap, STP, Platinum, MAX Computers, BF Goodrich, Rallytechnology oraz SJS, bez których nasz start byłby niemożliwy.
MICHAŁ BĘBENEK: - Czwarte miejsce to z jednej strony bardzo dobry wynik, a z drugiej najgorszy dla sportowca. Na pewno pozostaje lekki niedosyt, bo do podium zabrakło niewiele ponad 8 sekund, jednak nie ma co narzekać. Jazda nowym dla nas samochodem, innym niż ten, którym jeździliśmy dotychczas, wymagała pewnego przyzwyczajenia, szczególnie, iż posiadał on kilka nowinek. Zupełnie inne zawieszenie, komputer czy stabilizatory to na tyle istotne rzeczy, iż poznanie ich charakterystyki i odpowiednich nastawów zajęło nam trochę czasu. A dodatkowo nie ułatwiały tego bardzo dziurawe i wybijające trasy. Jednak uważam, iż czwarte miejsce, jakie zajęliśmy w tym rajdzie, należy uznać za dobry wynik. Jednocześnie mogę zapewnić, że jeżeli wszystkie nasze sprawy budżetowe ułożą się po naszej myśli i wystartujemy tym samochodem w zbliżającym się Rajdzie Elmot, to od pierwszych kilometrów powinniśmy już ostro walczyć z czołówką N-ki, bo niestety walka z samochodami S2000, co potwierdził Rajd Krakowski, wydaje się być szalenie trudnym zadaniem.
MACIEJ LUBIAK: - Jestem bardzo szczęśliwy z osiągniętego wyniku – szóste miejsce przyniosło nam pierwsze w tym sezonie punkty w klasyfikacji generalnej, co jest bardzo dobrym rezultatem w tak doborowym towarzystwie. Naprawdę dawno nie było tak wyrównanego poziomu w mistrzostwach Polski, jak w tym roku. Cieszy również fakt, że nasz Mitsubishi Lancer był bardzo dobrze przygotowany i nie mieliśmy z nim praktycznie żadnych problemów. Od samego początku świetnie dogadałem się z Kariną, która po długiej przerwie w pilotowaniu spisała się bezbłędnie. Przed nami wiele rajdów i na pewno sporo jeszcze się wydarzy.
PAWEŁ DYTKO: - Od samego początku pierwszego etapu mieliśmy problemy z zawieszeniem a przez to z utrzymaniem się na drodze. Samochód na wyboistych, szybkich partiach był trudny do opanowania i musieliśmy jechać wolniej. Do tego drugiego dnia, kiedy zanosiło się na deszcz i gdy jeszcze było sucho, na tył oraz na zapas założyliśmy deszczówki. Niestety, nie padało i nie odrabialiśmy strat. Wyjeżdżamy z Krakowa w kiepskich nastrojach, po pierwsze przez nienajlepsze wyniki na oesach, po drugie przez zachowanie organizatorów i władz rajdu. Myślę, że nie tylko my czujemy niesmak po serii dziwnych kar, nakładanych na wielu zawodników dosłownie za „byle co”. Otrzymaliśmy 3 różne kary finansowe za błahostki, m.in. za krzywo przyklejoną naklejkę na auto czy flagę sponsora przyczepioną do naszego namiotu serwisowego. Uważam, że organizator miałby w pełni uzasadnione podstawy do egzekwowania nawet najdrobniejszych niedociągnięć i kruczków regulaminowych, gdyby sam dopełniał swoich obowiązków i świecił przykładem. Wszyscy widzieliśmy chaos, braki w oznakowaniu i zabezpieczeniu odcinków, czego przykładem były tłumy kibiców stojące na niezabezpieczonych hakach oraz brak odcinka testowego. Mam tylko nadzieję, że te kary nie służą podreperowaniu budżetu organizatora i PZM-tu, i że nie staną się stałą praktyką w RSMP.
TOMASZ KUCHAR: - Przepiękny rajd, fantastyczne odcinki specjalne, niesamowita atmosfera - to wszystko działo się podczas Rajdu Krakowskiego. Niestety dla nas okazał się on bardzo nieudany. Przez większość rajdu borykaliśmy się z problemem technicznym, który niestety udało się zdiagnozować i usunąć dopiero podczas ostatniej strefy serwisowej. Na nasze nieszczęście dwa z trzech odcinków ostatniej pętli rajdu zostały odwołane i udało nam się awansować tylko na ósme miejsce. Mam nadzieję, że od następnego rajdu wszystko będzie chodziło jak w szwajcarskim zegarku i będziemy w stanie skoncentrować się tylko i wyłącznie na szybkiej jeździe.
KAMIL BUTRUK: - Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego startu - jest meta, są kolejne zrobione kilometry, jednym zdaniem plany został wykonany. Przed rajdem zakładaliśmy pierwszą dziesiątkę i udało się. Nieco szkoda jednego punktu za ósme miejsce ale nie ma co narzekać. Jak na taką konkurencję - czyli 26 załóg, w tym kilkanaście bardzo mocnych oraz fakt, że jechaliśmy na seryjnym paliwie i używanych oponach, to i tak wynik jest OK. Obyło się bez poważniejszych przygód i kłopotów technicznych. Miejscami było ciężko, zwłaszcza pierwszego dnia, gdy doskwierała pogoda i było bardzo parno. Drugi etap był już luźniejszy, głównie za sprawą odwoływanych odcinków specjalnych. Przed nami Elmot - jesteśmy pełni optymizmu.
MICHAŁ SOŁOWOW: - W sobotę na pierwszym odcinku specjalnym „zaspawał” nam się wydech. Wewnątrz rury wydechowej znajduje się perforowana rurka, która pod wpływem temperatury uległa odkształceniu. To spowodowało, że na pierwszym odcinku auto zaczęło się trochę palić. Chcieliśmy się wycofać. Nasz serwis podpowiedział nam, żeby odkręcić tzw. otwór rewizyjny przy katalizatorze, poprzez który zablokowane spaliny miały ujście na zewnątrz. To pomogło i mogliśmy pojechać dalej. Na strefie serwisowej awarię usunięto. Auto jest bardzo fajne, to dobry samochód, sympatycznie się nim jedzie, ma duży potencjał. Startowałem nim po raz pierwszy i myślę, że jest jeszcze sporo zapasu, który mógłbym wykorzystać przy lepszym ustawieniu. Jest duża konkurencja. Koledzy jeżdżą coraz szybciej, coraz lepiej, co widać po czasach. Praktycznie w czołówce poza Michałem Kościuszką, wszyscy dojechali bezawaryjnie. Jest mocno! Myślę, że w tym roku walka z Bryanem będzie dużo bardziej wyrównana. Na wielu oesach pięciu zawodników przyjeżdżało w 3-4 sekundach.
Cersanit Rally Team serdecznie dziękuje Grzegorzowi Targaszewskiemu z Peugeot Sport Polska za pomoc w naprawie uszkodzonego wydechu.
MACIEJ OLEKSOWICZ: - Powiem szczerze, że jest rozczarowany, bo włożyliśmy wiele wysiłku w przygotowanie się do tego rajdu. Niestety już na samym początku dopadły nas kłopoty z silnikiem. Jak zobaczyłem czasy pierwszego odcinka to wiedziałem, że coś jest nie tak. Myślałem, że moje tempo jazdy jest słabe, ale kolejne odcinki potwierdziły tylko moje obawy, co do sprawności silnika. Po prostu traciliśmy moc. Do tego doszły nietrafione ustawienia zawieszenia, które na równiejszych partiach sprawowało się bardzo dobrze, ale już na tych mocno zniszczonych i wyboistych fragmentach sprawiało, że auto było trudne w prowadzeniu. Musiałem wówczas odpuszczać, aby nie znaleźć się poza drogą. Cieszę się jednak, że ukończyliśmy ten trudny rajd. Cieszę się również, że udało nam się zgrać cały zespół i dobrać fajnych ludzi do serwisu. Chłopaki naprawdę się spisali i dziękuję im za to.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Pierwszy etap Rajdu Krakowskiego nie był dla nas satysfakcjonujący, gdyż rywalizację na odcinkach specjalnych przyćmiły kłopoty z mocą auta. Podczas przerwy serwisowej cała ekipa ciężko pracowała nad usunięciem problemów. Poprawa nie była wyraźna, ale bardzo dziękuję całej ekipie serwisowej za ogrom pracy, jaką włożono w przygotowanie samochodu. Na szczęście we mnie i Pawle nie zgasła energia, z którą przystępowaliśmy do udziału w Rajdzie Krakowskim. Z pozytywnym myśleniem jechało nam się trochę lepiej. Na tyle lepiej, że wreszcie zaczęliśmy odrabiać starty. Udało nam się wywalczyć 14 miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu, co nie jest może spektakularnym wynikiem, ale w obliczu problemów z mocą, dla nas zadowalającym. Gorąco też dziękuję wszystkim kibicom za doping na odcinkach.
PIOTR MACIEJEWSKI: - To był jeden z najtrudniejszych asfaltowych rajdów, na jakich do tej pory się ścigaliśmy. Dziury, podbicia i inne nierówności nawierzchni powodowały, że mieliśmy spory problem z przyczepnością. Na pierwszą piątkową pętlę założyliśmy twardsze opony. Ta decyzja okazała się błędem, wynikającym z braku doświadczenia na tego typu trasach. Opona na nierównościach traciła kontakt z drogą, a do tego śliski asfalt sprawiał, że gumy nie pracowały jak należy i nie osiągały właściwej temperatury. Drugą rzeczą, którą poprawiliśmy, było zawieszenie. Ogólnie samochód był zbyt sztywny, a to na nierównościach sprawiało, że Swift zachowywał się nieprzewidywalnie. Musieliśmy bardzo uważać, a przy tym starać się odpierać ataki rywali. Cieszę się z tego, że wygraliśmy klasę oraz że byliśmy najszybszą załogą wśród samochodów z napędem na jedną oś. Pomimo zwycięstwa wiem, że nie jestem jeszcze dostatecznie wjeżdżony w Swifta. Zdaję sobie sprawę, że czeka nas jeszcze mnóstwo pracy, aby nasze czasy na odcinkach były jeszcze lepsze, a co najważniejsze zarówno dla mnie jak i dla Koviego, satysfakcjonujące. To takie nasze sportowe ambicje. Aby je w pełni zrealizować, musimy dużo jeździć, więc przed Elmotem chcemy pojechać jakiś rajd za granicą, aby nabić trochę asfaltowych kilometrów. Jestem przekonany, że każda minuta za kierownicą rajdówki w przyszłości zaprocentuje!
RADEK TYPA: - Było bajecznie! Mimo kapcia udało sie odrobić straty i dojechać do mety bez błędów i nerwowych sytuacji. Raz tylko ścierpła mi skóra, gdy na starcie odcinka poluzowały się śruby mocujące kierownicę. Miałem wrażenie, że zaraz zostanie mi w rękach. Ale cóż, w rajdach „twardym trzeba być, nie miękkim”, więc z duszą na ramieniu dojechaliśmy do mety. Szczęśliwie nic się nie stało i nawet wygraliśmy odcinek. Sytuacja punktowa po dwóch eliminacjach jest bardzo komfortowa i z taktycznego punktu widzenia na Elmocie wystarczyłoby pojechać zachowawczo. Jednak to nie w moim stylu... Zapraszam na trasy Dolnego Śląska, będzie max atak.
MARCIN PASECKI: - Jest OK, jednak mogłoby być lepiej. Popełniliśmy w piątek parę drobnych błędów, do tego złapaliśmy kapcia. W sobotę Radek był po prostu szybszy. Ogólnie wynik daje powody do zadowolenia. Warunki na trasie były specyficzne i bardzo trudne. Nasz C2-R2 MAX daje przewagę z powodu lepszego zawieszenia, jednak z drugiej strony ustawienie go na tak dziurawe oesy wcale nie jest proste. Mam nadzieję, że na Elmocie lepiej trafię z setupem, ponieważ będziemy mieli więcej czasu na przejechanie kilometrów testowych... i wygram więcej niż jeden odcinek specjalny.
Samochód złożyliśmy w niecałe trzy tygodnie, więc wydaje się, że to co
najmniej niezły wynik. Citroen nie sprawiał nam kłopotów, był perfekcyjnie
przygotowany, a jest to niewątpliwie zasługa moich mechaników oraz innych
osób związanych z teamem. W drugim dniu pogoda nie była zbyt pewna, zanosiło
się na deszcz, wybraliśmy więc bezpieczny, miękki komplet opon. Była to dobra
decyzja, jedna pojawił się mały problem w postaci ślizgajacego się tyłu
samochodu.
SEBASTIAN FRYCZ: - To był rajd pechowych decyzji i niepotrzebnych błędów. Po piątym oesie zajmowałem siódme miejsce i miałem zaledwie 3,9 sekundy straty do Michała Bębenka. Jechało mi się coraz lepiej i postanowiłem zaatakować. Żeby auto było lżejsze, wyjąłem jedno koło zapasowe, co się okazało kiepskim pomysłem. Złapałem dwa kapcie i nie mogłem ukończyć pierwszego dnia. To była chyba największa pomyłka na tym rajdzie i w mojej dotychczasowej karierze. Absolutnie nie chcę się tłumaczyć pechem czy problemami z samochodem. Takie są jednak rajdy. Jak chcesz wygrywać, musisz ryzykować. Nowe Subaru jest OK. Myślę, że na rajdach asfaltowych to będzie naprawdę szybkie auto. Musimy troszkę popracować nad elektroniką silnika aby uzyskać lepsze przyspieszenie. Gorzej z rajdami szutrowymi. Wydaje mi się, że samochód w tej chwili ma dość duże braki w mocy i tu może być problem na Rajdzie Polski, gdzie ta moc jest potrzebna szczególnie. Mam jednak nadzieję, że do tego czasu uda się wszystko wyprostować i będziemy konkurencyjni nawet dla Peugeotów. Teraz jednak przed nami Elmot. Muszę bardzo dobrze podejść do tego rajdu, bo przecież jeszcze nie wszystko stracone i ciągle myślę o medalowym miejscu w Mistrzostwach Polski. W ubiegłym sezonie pechowo straciłem drugą lokatę, ale i trzecie miejsce było sukcesem. W tym sezonie ambicje były większe. Muszę więc na Elmocie od samego początku się skupić i jechać wszystko co potrafię, bo to będzie ostania szansa, żeby coś osiągnąć na koniec sezonu. Wierzę, że się to uda!
JAN CHMIELEWSKI: - W sobotę rano zaatakowaliśmy trzecią pozycję, a przewaga wypracowana na pierwszej pętli pozwoliła dowieźć to miejsce do mety. Jestem szczęśliwy z tej lokaty, przede wszystkim ze względu na to, że wciąż zmagam się z chorobą. Samochód obsługiwany przez ekipę mechaników w nowym składzie spisywał się rewelacyjnie! Żałuję trochę odwołanego odcinka - jechało mi się tam całkiem dobrze, zwłaszcza tę szybką partię. Teraz muszę dojść do pełni zdrowia i rozpocząć przygotowania do Rajdu Elmot, którego już nie mogę się doczekać.
Wielki ukłon w kierunku sponsorów mojego zespołu - wytwórcy reflektorów WESEM i dystrybutora narzędzi NEO, patronów medialnych - Radia RMF FM, studia Acus oraz magazynów EUROSTUDENT I MOTYW, a także mego macierzystego Automobilklubu Rzeszowskiego.
MARCIN DOBROWOLSKI: - Wczorajszy dzień zakończyliśmy na trzecim miejscu, ale dzisiaj rano trochę zaspałem, tracąc miejsce na podium. Tak wyszło i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Samochód spisywał się świetnie, coraz bardziej go lubię i już myślę o Rajdzie Elmot. Trasę oceniam jako bardzo wymagającą, zarówno dla kierowców, jak i samochodów. Dawno nie jechałem tak dziurawego asfaltowego rajdu. Bardzo łatwo było złapać kapcia i stracić dużo czasu.
ZBIGNIEW CIEŚLAR: - Nasze drugie miejsce w klasie A7 nie byłoby możliwe bez pomocy kibiców - bardzo im dziękuję! Na ostatnim odcinku specjalnym - Lanckorona, kilometr przed metą wypadliśmy z drogi i znaleźliśmy się w grząskim błocie. Kibice zaraz przybiegli i pomogli nam wyprowadzić auto na drogę. Bez ich pomocy i poświęcenia nie dotarlibyśmy na metę i to z drugim miejscem w klasie. Jeszcze raz bardzo im dziękuję!
Jednocześnie apeluję do znalazcy zderzaka i tablicy rejestracyjnej naszej rajdówki o ich zwrócenie. Bardzo nam na tym zależy. W zamian proponuję tej osobie przejażdżkę na prawym fotelu mojej rajdówki przed Rajdem Wisły 2008, a szykuję niespodziankę w mojej „domowej” imprezie. Numer rejestracyjny zaginionej tablicy to SB 86662.
ARIEL PIOTROWSKI: - Rajd Krakowski był bardzo trudny i szybki. Doskonale świadczy o tym jeden odcinek odwołany z powodu przekroczenia średniej prędkości przez zawodników. Strasznie dziurawe i wybijające podkrakowskie asfalty nie sprzyjały jak najszybszemu dotarciu do mety. Piątkowy etap układał się po naszej myśli do 7 oesu, gdzie po przygodzie w rowie straciliśmy prowadzenie w klasie R2B. Pobyt poza drogą okazał się na tyle długi, że nawet sobotnia pogoń za czołówką nie pozwoliła nam się znaleźć wyżej niż na 5 miejscu.
ADRIAN MIKIEWICZ: - 44 Rajd Krakowski rozpoczęliśmy od drugiego miejsca na pierwszym OS-ie. Przed następnym postanowiliśmy na przednią oś samochodu założyć slicki, gdyż media, na których jechaliśmy, zaczęły płynąć pod koniec poprzedniej próby. Niestety zmiana kół trwała zbyt długo, przez co spóźniliśmy się 2 minuty na kolejny PKC i mimo, że ponownie zajęliśmy 2 miejsce na odcinku, w klasyfikacji rajdu spadliśmy na piątą lokatę. Jako, że kolejna próba została odwołana, do odrobienia strat pozostały nam jedynie 3 odcinki ostatniej pętli rajdu. Wyruszyliśmy na nią w bojowych nastrojach, które już po paruset metrach dojazdówki zostały ostudzone przez bardzo niebezpiecznie ślizgający się tył samochodu. Okazało się że, powód takiego zachowania się auta jest bardzo prozaiczny - drobne kamyczki powbijane w zbyt miękką gumę opony! Częściowo oczyściliśmy opony z kamieni, ale nadal niepewni zachowania auta, kolejne dwie próby pojechaliśmy bardzo asekuracyjnie i tym sposobem zamiast odrabiać straty, spadliśmy w klasyfikacji rajdu jeszcze o jedno oczko. Przed ostatnim OS-em założyliśmy na tył twardsze opony - które nie łapały już tylu kamyczków - i mimo, że do pokonania zostało niewiele ponad 10 oesowych kilometrów, postanowiliśmy jeszcze trochę powalczyć, umotywowani dodatkowo dwoma niemal identycznymi telefonami od naszych sponsorów (STOLBUD PRUSZYŃSKI i NEXTTEL) - „atakujemy pudło”. Tym razem bez obaw o zachowanie tyłu auta, zaatakowaliśmy już od początku odcinka i mimo, że dodatkowo na trasie musieliśmy wyprzedzać zdefektowanego Peugeota Pawła Sławika i Oktawiana Sokołowskiego (w tym miejscu dziękujemy im za sprawne umożliwienie nam tego manewru), udało się ze sporą nawiązką odrobić straty i awansować z 6 miejsca na podium. Niestety zainkasowana wcześniej, 20-sekundowa kara nie pozwoliła na odniesienie zwycięstwa, do którego, jak się później okazało, zabrakło jedynie 10,8 sekundy. Wywiezione z Krakowa 8 punktów, daje nam 3 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu PZM po rozegranych dotychczas trzech rundach. Zeszłoroczna wygrana na szutrze i 2 miejsce w asfaltowym Rajdzie Krakowskim, dają powody do patrzenia pozytywnie w przyszłość, dlatego też zapraszamy do kibicowania nam już 23 i 24 maja w olsztyńskim Rajdzie Agapit.
JAROSŁAW SZEJA: - To był naprawdę ciężki rajd, chodź nie ukrywam, że bardzo mi odpowiadały takie szybkie i techniczne odcinki. Mankamentem naszego samochodu jest seryjna skrzynia biegów, przez co dużo traciliśmy na podjazdach. Za to na spadaniach i szybkich partiach starałem się to nadrobić. Niestety, jak każdy i ja popełniam błędy. Na jednym z wolnych zakrętów pierwszego odcinka wykręciliśmy bączka, nie było gdzie zawrócić. Na całej tej przygodzie straciliśmy ponad 20 sekund. Na następnych odcinkach sukcesywnie odrabialiśmy straty, ale nie wystarczyło. Rywale również nie odpuszczali, walka toczyła się na ułamki sekund i właśnie dlatego długo będę pamiętał ten rajd.
Serdecznie dziękujemy wszystkim zawodnikom za wspaniałą walkę oraz kibicom za gorący doping.
Naszą załogę czynnie wspierają AVANS MARKET-PLUS, HKS LAZAR, STANDARD, KEWESZ TRANSPORT oraz IM - FACOM BIURO TECHNICZNO HANDLOWE.
MARCIN GŁADYSZ: - Mimo mojego przeziębienia i gorączki, wygraliśmy grupę N oraz klasę N3, kończąc rajd na bardzo wysokim 5 miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu PZM. Udało się nam również wygrać kilka odcinków specjalnych z liderem klasyfikacji generalnej, Jarosławem Szeją startującym mocniejszym, A-grupowym samochodem. Rajd był bardzo szybki - często jechaliśmy z pełną prędkością na odcięciu obrotów. Odcinki były dziurawe i samochód w wielu miejscach wręcz tańczył po całej drodze, ale szczęśliwie jesteśmy na mecie. Paweł Reising pokazał, że jest świetnym pilotem - to był już jego 36 rajd, natomiast mój trzeci w życiu. Myślę, że to tylko kwestia czasu, a na pewno będziemy tworzyli bardzo silną rajdową załogę.
Teraz przygotowuję się do wyścigów. W najbliższy weekend obędzie się I runda Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski na torze Poznań. Dziękujemy serdecznie naszym sponsorom, bez których nasze starty nie byłyby możliwe. Więcej informacji na marcingladysz.pl
ANNA KACZMARCZYK: - Kiedy wsiadłam do tego auta i przejechaliśmy kilka kilometrów testowych, wiedziałam, że będzie pięknie i że Paweł zgra się z tym samochodem. Tak przygotowanego auta do zawodów nie widziałam nigdy w Polsce. Było wyjątkowe, zupełnie inne niż te widywane na naszych oesach i przy tym bardzo wymagające. O tym, że Paweł zgrał się z autem, przekonałam się już na pierwszym oesie. Pokonywaliśmy kolejne kilometry jak przyklejeni do drogi, a czasy jakie wykręcaliśmy, dawały nam sporą radość, choć nie nastawiliśmy się na walkę o wynik. Chodziło tutaj przede wszystkim o pasję, piękną jazdę i potężną dawkę adrenaliny, jaką dała nam jazda tą rajdówką! Żadne inne auto nie dało nam takiej frajdy, jak kit. Ukończyliśmy rajd wygrywając klasę A5 i zajmując miejsce w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Kara czasowa, jaka została nam nadana, zepchnęła nas z 6 miejsca na 8. Nie tylko my zostaliśmy ukarani. ZSS na koniec rajdu dostarczył nam jeszcze trochę emocji.
Cieszę się, że mogłam przyczynić się do spełnienia marzenia Pawła, jakim było wystartowanie takim autem, i równocześnie podziękować mu za to, że zaprosił mnie do współpracy i mogłam pojechać z nim tak piękny rajd - oraz za tak dużą dawkę pozytywnych emocji. Nasz start był możliwy dzięki sponsorom: BLACHDOM PLUS i EMI1. Dziękujemy chłopakom z Czech za wypożyczenie auta, profesjonalny serwis i przyjazną atmosferę.
WIESIEK INGRAM: - Jestem niezmiernie szczęśliwy - udało się wywalczyć naprawdę dobrą pozycję, jednak nie było łatwo. Pierwszą pętlę lekko przespaliśmy, popełniliśmy też błąd w doborze opon. Licząc na opady założyliśmy opony deszczowe. To okazało się błędną decyzją, ponieważ na wszystkich odcinkach było sucho. Po pierwszej pętli na przód powędrowały slicki, niestety nie posiadaliśmy takich opon na tył. Przejazd szybkich, wybijających partii z pływającym tyłem nie należy do przyjemności. Na szczęście więcej problemów nie było, auto pracowało perfekcyjnie. Clio to fantastyczny samochód, który jeśli tylko poznam lepiej, będzie w stanie dowozić nas przy odrobinie szczęścia w czołówce pucharu. Tak naprawdę to seryjne auto na seryjnym zawieszeniu, tym bardziej jestem zadowolony, gdyż konkurencja dysponowała lepiej przygotowanym sprzętem. Walka w tak mocnej stawce to świetna szkoła, dlatego chcielibyśmy podziękować wszystkim, dzięki którym start w Krakowskim był możliwy - firmom: AQUER, FIVESTAR i AUTO-HAL oraz Marcinowi Więckowi - czyli osobie, która przygotowuje i serwisuje naszą rajdówkę. Bez jego pomocy nasze szanse na dotarcie do mety z pewnością byłyby dużo mniejsze. Dzięki, Marcin!!!
LESZEK KAPŁAN: - Rajd Krakowski był dla mnie podwójnym debiutem. Pierwszy raz jechałem z nowym pilotem, a krakowska - ściślej mówiąc, myślenicka eliminacja była dla mnie pierwszym startem w Pucharze PZM. Super Sprinty i inne imprezy amatorskie to świetna droga do rozpoczęcia kariery, ale przychodzi taki moment, że należy postawić kolejny krok. Założenie na rajd było jasne - jechać spokojnie i zameldować się na mecie. Wynik jaki osiągnęliśmy, był dla mnie wielkim zaskoczeniem. Przed startem założyłem sobie, że będzie dobrze, gdy metę osiągniemy w okolicach 5-6 miejsca w klasie. Odcinki były szybkie, piękne widokowo i nie brakowało na nich chytrych i zdradliwych miejsc. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że udało nam się zakończyć imprezę na drugim stopniu podium w klasie A6. Auto nie zawiodło nas ani przez moment. Jedyna przygoda jaka nas spotkała, to krótka wyprawa w Beskid Makowski. Osiągniętym wynikiem chciałbym podziękować Sponsorom, a także wszystkim, którzy pomogli mi w pierwszym starcie. To Wam go dedykuję!
PAWEŁ SŁAWIK: - Podczas ostatniego odcinka specjalnego ułamałem drążek zmiany biegów - nigdy nie przytrafiło mi się coś podobnego! W pozostałą w podłodze dziurę wsadziliśmy aluminiowy długopis naszego sponsora, firmy Final S.A., i w ten sposób ukończyliśmy rajd zmieniając biegi długopisem! Pomimo tej usterki, z rajdu jestem jednak bardzo zadowolony. Na tych szalenie szybkich i dziurawych drogach udało nam się okiełznać samochód i nie popełniać błędów, jakie zdarzały się nawet bardzo doświadczonym załogom. Niestety na długich prostych nasze auto nie rozpędza się tak jak Hondy. Dlatego przed zbliżającym się Agapitem trafi do tunera, który przygotuje od nowa jednostkę napędową.
PIOTR ROGULA: - Rajd był stosunkowo trudny, a bardzo nierówne trasy i duża ilość brudu naniesionego na drogę spowodowały, że pojechaliśmy zbyt asekuracyjnie. Paradoksalnie nie ustrzegliśmy się błędów, bo na przedostatnim oesie zaliczyliśmy piruet, a jeszcze wcześniej dwa ratowania. Suche trasy na szczęście utrzymały się do końca, mimo że cały dzień straszyły deszczowe chmury. Najważniejsze, że kolejny raz jesteśmy na mecie bez jakichkolwiek strat sprzętowych. A za przeszło miesiąc nasz debiut w rajdzie szutrowym Agapit, na który już teraz zapraszamy.
ARKADIUSZ PRZYBYLSKI: - O tym, że powroty nigdy nie są łatwe, przekonaliśmy się na własnej skórze. Po ponad półrocznej przerwie w startach, spowodowanej poważnym wypadkiem podczas zeszłorocznego 29 Rajdu Krakowskiego, postanowiliśmy rozpocząć tegoroczne zmagania od tego rajdu, na którym zakończyła się nasza zeszłoroczna rywalizacja. Niestety przełamanie się w szybkich partiach było dla nas naprawdę twardym orzechem do zgryzienia. Szybkie przejścia przez szczyty, szybkie spadania, których nie brakowało na tych odcinkach, zupełnie odpuszczaliśmy, przez co traciliśmy bardzo wiele czasu. Niemniej jednak jesteśmy zadowoleni z naszego występu, chociaż niedosyt pozostaje. Cieszymy się z mety i z przejechanych kilometrów. Przed kolejnym naszym rajdem postaramy się popracować nad naszą szybkością, a w czasie zawodów postaramy się powalczyć o lepsze pozycje na odcinkach.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego startu, sponsorom Platinum Motor Oil, Wireda Czechowice - Dziedzice, Petro-Oil Śląskie Centrum Sprzedaży Olkusz, mojej kochanej żonie Iwonie, moim najwierniejszym kibicom: córce Martusi, synkowi Maiky'emu, rodzinie mojego pilota Agnieszce, dzieciakom Klauduni, Oleńce - która dzielnie kibicowała tacie przed komputerem w Warszawie oraz Mateuszkowi, Przyjacielowi Krzyśkowi, który stawał na głowie aby ten start doszedł do skutku, moim mechanikom oraz mojemu pilotowi, który nie stracił we mnie wiary.
TEODOR STOLAREK: - Moja pasja rajdowa to nie jakiś chwilowy kaprys - na rajdy jeżdżę od 8 roku życia, wiele lat jako kibic, potem jako dziennikarz, a od 4 lat zacząłem próbować swoich sił jako kierowca, najpierw w zwykłych popularkach, potem w PPAiK, a teraz przyszedł czas na Rajdowy Samochodowy Puchar PZM. Zapoznanie, BK, tłumy przy oesach, duże prędkości, rajdówki kolegów obok drogi, OKejki, serwis, to wszystko znaliśmy, ale z całkiem innej strony. Teraz to my byliśmy w środku całego zamieszania, a przecież w czwartek miałem urodziny - lepszego prezentu nie mogłem sobie wymarzyć. Plan był prosty, przejechać pierwszy odcinek, a potem zobaczymy. Przez to, że testy przedrajdowe z powodu awarii skrzyni biegów skończyły się zanim się zaczęły, to rajd stał się dla nas wielkim testem i treningiem. Z oesu na oes było coraz lepiej i szkoda tylko, że jak zaczęliśmy w miarę szybko podróżować, to akurat skończył się ostatni odcinek. Bardzo cieszy nas meta w pierwszym starcie i od razu miejsce na pudle, wprawdzie na razie najniższe, ale w kolejnych rajdach będziemy starali się osiągnąć jeszcze więcej, szczególnie, że przed startem w Rajdzie Świdnickim naszą rajdówkę czeka jeszcze kilka zmian, których nie zdążyliśmy przeprowadzić przed Rajdem Krakowskim.
Chcielibyśmy podziękować Bartkowi Herbanowi za zbudowanie szybkiej i bezawaryjnej rajdówki, którą serwisował wraz z Adrianem, Olem i Miśkiem - dla was też ogromne dzięki, Kasi z Glichowa za wspaniałą gościnę całej naszej ekipy, wszystkim znajomym za doping, a konkurentom za walkę.
Dziękujemu za wsparcie naszemu głównemu sponsorowi, firmie Trans-Dan - Transport Spedycja Logistyka Miejska. Starty zespołu wspierają również: Motoartbis - części do samochodów, Radek - Studio Video, Teodor Stolarek - Koszule na miarę, Świat Sztućca - dystrybucja sztućców dla domu, gastronomii, reklamy.
ŁUKASZ GADOWSKI: - Bardzo się cieszę, że udało nam się ukończyć rajd. Postanowiliśmy dowieźć auto w jednym kawałku do Myślenic na metę - to był nasz główny cel. Samochód sprawował się rewelacyjnie. Trasy były wymagające, miejscami bardzo szybkie. Wspaniały serwis przyczynił się w dużym stopniu do naszego sukcesu. Ten rajd przejdzie do historii jako udany, szkoda jedynie, że w pamięci pozostaną także przykre incydenty nakładania kar finansowych na zawodników, które oczywiście i naszej załogi nie ominęły.
ŁUKASZ MROZEK: - Start w Rajdzie Krakowskim nie mógł zakończyć się dla nas lepiej! Zaczęło się nerwowo, ponieważ, jak większość załóg, najedliśmy się strachu na badaniu kontrolnym. Później było już praktycznie „z górki”. Na wyjątkowo szybkiej i nierównej Tarnawie przypuściliśmy max-attack, czego efektem było objęcie prowadzenia w RWD-1, którego nie oddaliśmy już do samego końca rajdu. Nasz sukces ma dla nas tym większe znaczenie, że wygraliśmy z Waldkiem Janeckim - jednym z najszybszych kierowców Malucha w Polsce. Nie popełnialiśmy błędów, jechaliśmy szybko i wg opinii kibiców, widowiskowo. W całym rajdzie naliczyliśmy może trzy ratowania i nie licząc odkręcającego się nagminnie od drugiego oesu kolektora, czy doganianego niemal na każdym odcinku Henryka Sosnowskiego, było naprawdę bezstresowo. Nie sposób nie docenić Bartka Rabsztyna, który w swoim debiucie spisał się na medal! Dziękujemy za nieocenioną pomoc załodze Paszek/Zmarlak oraz wszystkim, którzy przyczynili się do naszego startu… i są z nami podczas trwania zawodów. Dziękujemy także, a może przede wszystkim, naszym sponsorom - firmie BANKFIRM i klubowi HEMINGWAY CLUB - GLIWICE.
PAWEŁ KOSMOWSKI: - Do startu w Rajdzie Krakowskim podeszliśmy bardzo poważnie, maksymalnie zmotywowani. Startując na własnym podwórku, nie chcieliśmy zawieść oczekiwań swojej publiczności i zaufania niedawno zdobytej grupy sponsorskiej MK Interacitive& Active Space. Byliśmy dobrze przygotowni i bardzo skoncentrowani. Wszystko przebiegało wedle wcześniej założonego planu, aż do soboty. Plan zakładał jazdę bez kontrolowania czasów, bezpiecznym tempem, tak aby powoli przyspieszać i poznawać możliwości nowego dla nas samochodu. Jak się później okazało, pierwszy
oes skończyliśmy na 2 miejscu, zabrakło nam 0,8 s do pierwszego, Olafa Malma. Przed oesem nr 2, Zawoja, podczas rutynowej kontroli ciśnienia w kołach okazało się, że z lewego tylniego koła ubyło nam bardzo dużo powietrza. Czasu na wymianę zabrakło, podjęliśmy więc decyzję o jeździe niemal na kapciu. Drugi oes musieliśmy zatem przejechać bardzo zachowaczo, pilnując by nie uszkodzić wypożyczonego nam przez Grzegorza Kostkę wozu. Odcinek Lanckorona został niespodziewanie odwołany i ku naszemu zaskoczeniu,
wjechalismy na pierwszą strefę serwisowa lokując się na wysokim, 3 miejscu. Po zaskakująco gładkim początku nastąpiła niestety seria nieszczęśliwych
przypadków z maszyną w roli głównej, co rozwiało nadzieje teamu na satysfakcjonujący wynik na mecie. Chłopaki pięciokrotnie usuwali usterkę skrzyni biegów i przed końcem rajdu z wpinania i wypinania pasów i
interkomu mogliśmy ustanowić osobną dyscyplinę. Pomimo niemiłych niespodzianek team nie traci zapału i apetytu na dalsze starty. Cieszymy się, że po 4-letniej przerwie udało się wrocić do zawodowego ścigania i
nadal jest to dla nas ogromną frajdą. Sprzęt nas co prawda zawiódł, ale dotarliśmy do mety i to jest teraz najważniejsze. Jeszcze raz dziękujemy MK Interacitve & Active Space oraz naszym wiernym kibicom za wsparcie i doping!
ROBERT SMOLAREK: - 44 Rajd Krakowski był debiutem naszej załogi w Mistrzostwach Polski. Po udanym sezonie PPZM 2007, w którym wywalczyliśmy II miejsce w klasie A6, oczekiwania były spore. Niestety rajd okazał się być dla nas ciężką próbą charakteru. Przeciągające się od kilku miesięcy rozmowy ze sponsorami nie dały spodziewanego efektu, przez co nie dysponowaliśmy środkami do takiego przygotowania auta, jakiego oczekiwaliśmy. W związku z tym nasz Peugeot był gotowy na zaledwie kilka godzin przed badaniem kontrolnym. Szybkie, techniczne i mocno dziurawe odcinki wzbudzały respekt już na zapoznaniu. Do tego opony nowego producenta oraz brak jakichkolwiek testów auta spowodowały, że przyjęliśmy plan spokojnej jazdy i szukania naszego miejsca w stawce. Niestety już na początku drugiego oesu urwał się nam tylny amortyzator. Uwidoczniły się również problemy z hamulcami. Przez kolejne dwa odcinki mocno walczyliśmy o utrzymanie się na drodze – nie obyło się bez kilku stresujących sytuacji. Naszym serwisantom udało się naprawić usterkę zawieszenia, dzięki czemu ruszyliśmy do ataku. Jednak już w połowie kolejnego odcinka nasz silnik z nieznanych przyczyn uległ poważnemu uszkodzeniu. Był to dla nas koniec jazdy i marzeń o pierwszej mecie w Mistrzostwach Polski. W wyniku tej awarii i braku wsparcia sponsorów nie uda się nam wystartować w zbliżających się rajdach. Obiecujemy naszym kibicom, że zrobimy wszystko by powrócić na trasy RSMP i włączyć się do rywalizacji. Chcemy podziękować za wsparcie firmie PLAST RS, naszemu patronowi medialnemu – rozgłośni ANTYRADIO oraz Piotrowi i Igorowi za pomoc w przygotowaniach.
SZYMON KORNICKI: - Przed moim pierwszym sezonem postanowiłem od nowa przebudować zakupione przez mój zespół, rajdowe Renault Clio Sport. Zdecydowaliśmy się, na pełną A-grupę z wszelkimi tego konsekwencjami. No i jak na razie płacimy frycowe. Najpierw nie udało się w 100% poskładać samochodu na Rajd Warszawski, a teraz odmówił posłuszeństwa już po 13 km oesowych. Zadecydował jakiś drobiazg, najprawdopodobniej czujnik związany z elektroniką sterującą silnikiem. Już przed rajdem, przy wstępnych testach zdarzało się, że auto przerywało na prawych zakrętach. Potem znów nie wkręcało się na maksymalne obroty. Mechanicy skończyli pracę po północy w noc poprzedzającą rajd. Wyglądało, że wszystko jest super, ale już na dojazdówce do pierwszego oesu problemy wróciły. Obiecywaliśmy sobie z pilotem, że będziemy na to brać poprawkę i ostrożniej jechać prawe winkle. Niestety troszkę się zapomniałem, stąd lekkie zwiedzanie krzaków już na pierwszej próbie. Auto nam nawet nie zgasło i bez pomocy kibiców natychmiast wróciliśmy na drogę. Przy okazji dziękuję im wszystkim za gorący doping! Drzwi od strony pilota lekko się pomięły i nie chciały się otworzyć, ale przynajmniej miałem pewność, że Piotrek mi nie ucieknie na najbliższym pekacu! Do następnego odcinka ruszyliśmy ostrożnie, z lekko przestawioną geometrią zawieszenia i po pierwszej szybkiej partii autko powiedziało pass. Próbowaliśmy wszystkich sztuczek, żeby go odpalić, aż do momentu, jak akumulator wyzionął ducha. A potem to już tylko praktycznie na naszych rękach safeciarz dostał ataku epilepsji, a pod numerem alarmowym rajdu usłyszeliśmy „serwis chwilowo niedostępny”. Szczęśliwie kilka minut wcześniej ten sam safeciarz podał nam numer do kierownika zabezpieczenia odcinka, żeby ustalić możliwość wjazdu lawety. No i na koniec Piotrek Pinchinat zaliczył na naszych oczach koszmarnego dzwona, ale na szczęście chłopaki wypłynęli z samochodu o własnych siłach.
Teraz intensywnie bierzemy się do pracy, żeby odpowiednio przygotować się do kolejnego startu. Myślę, że przeglądniemy też jakieś rajdowe roczniki, żeby przeanalizować, jak debiutowali nasi starsi koledzy, i nie popaść w pesymizm!
Gorące podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do tego, że mogliśmy, wprawdzie na krótko, ale wziąć udział w Rajdzie Krakowskim. Szczególne ukłony dla moich rodziców, mojej narzeczonej Ani, która mimo choroby była z nami przez cały rajd, i dla całej ekipy Szkoły Jazdy Subaru!
MAREK KLEMENTOWICZ: - Po zeszłym, bardzo pechowym dla nas sezonie, zbudowaliśmy nowe auto. Do końca nie wiedzieliśmy czy zdążymy złożyć rajdówkę i wystartować w rajdzie. Naszym celem było przede wszystkim ukończyć rajd i oswoić się z kompletnie nowymi dla nas ustawieniami samochodu. Z odcinka na odcinek jechało nam się lepiej, jechaliśmy swoje i tym bardziej byliśmy zaskoczeni tak wysoką pozycją. Na mecie nie mogliśmy uwierzyć w wynik, który osiągnęliśmy. Niestety radość opadła po BK2. Zostaliśmy wykluczeni za nawiercenia w drzwiach. Niestety nasz serwis, który przygotowywał auto, nie wykazał się wystarczającą znajomością załącznika „J”. Fakt że takie przeróbki nie są sprecyzowane w regulaminie, dlatego boli fakt, że decyzja o wykluczeniu nie została dokładnie uzasadniona, szczególnie że nie miała ona żadnego wpływu na wyniki. Niemniej jednak zaakceptowaliśmy decyzje ZSS. Serwis musi poprawić auto a my musimy jak najszybciej zapomnieć o tym fakcie i pokazać w następnym rajdzie, że ten wynik to nie był przypadek. Myślę , że udowodniliśmy wszystkim, iż samochodem RWD także można wygrywać rajdy. Ciągle jesteśmy na etapie poznawania auta i wiemy, że możemy pojechać szybciej. Dziękujemy wszystkim kibicom za doping oraz za ciepłe słowa otuchy, które otrzymaliśmy po rajdzie. Niestety brak sponsora oraz obowiązki w pracy nie pozwalają nam wziąć udziału w cyklu PZM. Jeżeli się uda, to planujemy wystartować jeszcze w jednym lub dwóch rajdach.
SZYMON PIĘKOŚ: - Rajd Krakowski to następny rajd, w którym nie meldujemy się na mecie. Początek był niezły, ale trochę przespaliśmy pierwszą pętlę i rywale nam nieco uciekli. Mieliśmy problemy z ustawieniem zawieszenia na tych dziurach i podbiciach. I niestety - przytrafiło się to samo co na wyścigu "Prządki". Na szybkiej partii, na podbiciu tył nie utrzymał i poszliśmy w pejzaż. Szczęśliwie nic nam się nie stało, ale samochód jest kompletnie rozbity. Teraz zastanawiamy się z chłopakami, czy próbować odbudować naszego Type-R'a, czy raczej zastanowić się nad kupnem nowej rajdówki. Decyzja jeszcze nie zapadła, ale intensywnie analizujemy wszystkie za i przeciw. To, co się dzieje w tym sezonie, to jakieś dziwne fatum, które krąży nad naszym zespołem. Był już błąd kierowcy, były problemy techniczne, był dzwon, więc uważamy, że limit pecha w tym sezonie został wyczerpany i na następnych rundach będzie już tylko lepiej.
Dziękujemy naszym sponsorom, firmom Inwest-Profil, Aluprof oraz Nice za pomoc finansową w startach, ciepłe słowo i za to, że mimo tych wszystkich problemów nadal są z nami. Dziękujemy!
BARTŁOMIEJ GRZYBEK: - Cieszę się, iż z odcinka na odcinek jechało mi się coraz lepiej i szybciej. Na 8 odcinku udało nam się zająć 5 lokatę. Niestety w zajęciu dobrego punktowanego miejsca przeszkodził nam najpierw kapeć na 9 oesie, a potem sarna. Mam nadzieję, iż mimo braku tych punktów uda nam się zebrać fundusze na dalsze starty.
WOJCIECH SÓJKA: - Rajd zaczął się dla nas bardzo dobrze, bo po pierwszej pętli byliśmy na trzecim miejscu w klasie. Niestety, na przedostatnim odcinku drugiej pętli hamulce odmówiły posłuszeństwa i po prostu przed jednym z zakrętów nie mogliśmy się odhamować. Wypadliśmy z trasy, rozbijając rajdówkę. W każdej, nawet tak nieprzyjemnej sytuacji trzeba dostrzec coś pozytywnego, dlatego też pocieszamy się tym, że zdobyliśmy kolejne ważne doświadczenia na bardzo trudnych trasach Rajdu Krakowskiego i na pewno je wykorzystamy w kolejnych startach, walcząc o jak najlepszą lokatę.
Chciałbym podziękować za pomoc w starcie sponsorom - Citroen Labijak Auto, Zero2 Sport, Prince, A 1 rent a car, oponyMax.pl, Vademecum Tax Consulting, Auto Fiksa oraz patronowi medialnemu tuTej.pl
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.