Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Opinie po Tychach

PIOTR WOŚ: - Dla nas rajd mógł się zakończyć już na pierwszym odcinku specjalnym, gdzie wypadliśmy z drogi uszkadzając zawieszenie w naszym Seicento - na szczęście dzięki pomocy kibiców udało się powrócić na trasę.

Od razu przystąpiliśmy do odrabiania strat, jednak problemy z zawieszeniem utrudniały nam szybką jazdę. Dopiero przed ostatnią petlą serwisowi udało się zlikwidować usterki i mogliśmy powalczyć o drugie miejsce. Chciałem podziękować załodze Paweł Ruszel/Paweł Ferdek, która pożyczyła nam części niezbędne do naprawy samochodu, mimo iż to właśnie z nimi walczyliśmy o drugie miejsce.

PAWEŁ SŁAWIK: - Trzeci oes to był mocny klaps - „francuski pocałunek” od naszej A-grupowej bestii – a mianowicie franc... owate WODZIKI, które pod wpływem wysokiej temperatury pospadały z prowadzeń. Problem, który myślałem, że został wyeliminowany po roku startów w różnych KJS–ach i sprintach, powrócił w najmniej oczekiwanym momencie - co zaważyło na dalszej rywalizacji w rajdzie. Mimo usilnych prób i walki z wodzikami (skończyło się poważnymi poparzeniami prawego przedramienia) - nie udało się usunąć defektu na odcinku, a tylko „zapiąć” 5 bieg . Potem odcinek 4 i 5 - na piątym biegu to była już tylko formalność - jak potem się okazało - „zabójstwo” dla tarczy sprzęgła, która pękła tuż po starcie do pierwszego odcinka 2 pętli.

I tym razem „francuski pocałunek” od naszego Peugeota to był gwóźdź do trumny - ale nie zniechęcił mnie do dalszej rywalizacji. Dalej lubię żabojada i jeśli tylko będzie mi dane zapiąć budżet na kolejne starty, to z całą pewnością pojedziemy. Pozostaje mi tylko snuć śmiałe wnioski i dokonać trzeźwych analiz przed kolejnymi startami . Zapowiada się niezła zabawa - bo mimo wszystko nadal ten sezon traktuję jako zbiór doświadczeń i przejazd kilometrów oesowych. Gdyby jeszcze troszkę szczęście mi dopisywało...

KRYSTIAN PACHUTA: - Pozornie łatwy rajd z małą ilością zakrętów, okazał się bardzo trudny. Z bardzo dużymi prędkościami wpadaliśmy do lasu i hamowanie niemal do zera na nierównym, podbijającym asfalcie sprawiało duże problemy. Przekonali się o tym choćby nasi konkurenci, kilka razy lądując poza drogą. Bardzo mi pomogło doświadczenie Szymona, który wcześniej tu startował. Jego uwagi przyczyniły się do tego, że przejechaliśmy rajd niemal bezbłędnie i od drugiej pętli kontrolowaliśmy sytuację, spokojnie dowożąc zwycięstwo do mety. Cieszę się, że po rajdzie pojechaliśmy na BK-2, bo dochodziły mnie słuchy, że mam "grzebany" samochód. Myślę, że zamknąłem usta niektórym osobom, które twierdziły, że nasze auto jest lepsze od innych. Na koniec podziękowania dla mega sprawnego i pomysłowego serwisu, który zgotował nam świetne przyjęcie na mecie rajdu. Chłopaki, dzięki za wszystko!”

TOMEK TREMBICKI: - Początek rajdu nie ułożył się po naszej myśli, pierwszy oes poszliśmy rowem, na drugim złapaliśmy kapcia, ale mimo to udało się zachować kontakt z czołówką. Później było już spokojnie i przed ulicznym kryterium traciliśmy do lidera zawodów zaledwie 0,3 sekundy. Po naszej wygranej na prologu wiedziałem, że Radek jest do przejścia, niestety chyba za bardzo chciałem... bo na tej dwukilometrowej próbie straciliśmy więcej czasu niż w ciągu całego rajdu. W Tychach popełniłem kilka drobnych błędów, po raz kolejny także zastrajkował hamulec ręczny w naszym Civic`u. Jazda bez ręcznego na nawrotach wokół beczek zaowocowała dwukrotnym uderzeniem w krawężnik i w konsekwencji uszkodzeniem zawieszenia w naszej rajdówce. Do końca sezonu pozostało pięć eliminacji więc, aby myśleć poważnie o tytule, musimy zacząć wygrywać!

JAROSŁAW SZEJA: - Bardzo się cieszę, że w końcu udało się dopiąć budżet i wystartować w naszych pierwszych zawodach. Rajd był dla nas ciężką próbą, wiemy jakie popełniliśmy błędy i następnym razem postaramy się je wyeliminować. Trasa była wymagająca i bardzo szybka. Dużym problemem dla mnie było wyczucie punktu hamowania z dużej prędkości. Jesteśmy z bratem szczęśliwi z trzeciego miejsca w klasie oraz z tego, że nie zawiedliśmy naszych sponsorów. Firma AVANS wspiera również załogę Łukasz Habaj/Jacek Spentany, o wiele bardziej doświadczoną i utytułowaną niż my, tym bardziej cieszymy się, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Serdecznie dziękujemy wszystkim sponsorom - Sieci sklepów AGD-RTV AVANS, HKS LAZAR Kotły Automatyczne, Cukierni Janeczka z Wisły oraz studio reklamy XXL z Cieszyna.

BARTŁOMIEJ GRZYBEK: - Plan był prosty: jeśli będzie sucho, będziemy starać się ugryźć czteronapędowe Lancery - pogoda nam sprzyjała więc trzeba było się zmobilizować. Trochę „dałem ciała” na pierwszym odcinku gdzie było potwornie ślisko i dwa razy za mocno opóźniłem hamowanie. Na osłodę udało się wygrać dwa odcinki specjalne w klasyfikacji generalnej!!! Jestem bardzo szczęśliwy z wyniku i mam nadzieję, że nasi sponsorzy – Centrozap, Elit – oryginalne części samochodowe, Hurtownia Odzieży Używanej z Będzina oraz GG Car Serwis, również się cieszą.

MACIEJ MARCINKIEWICZ: - Pomimo wszystkich problemów, jestem nawet zadowolony ze startu. Na testach wybuchł silnik, nie jechaliśmy prologu, a na rajd założono nam silnik z seryjnego Clio Sport - na dodatek mieliśmy jeszcze za krótką skrzynię i na ERGu "staliśmy w miejscu" na długich prostych. Pomimo tych wszystkich "sprzyjających" okoliczności prowadziliśmy w grupie N! Był to mój pierwszy w życiu start w rajdzie, więc starałem się jechać w miarę bezpiecznie, ale i tak raz nie dohamowałem i wylądowaliśmy na kilka sekund w kukurydzy. Czasami brakowało mi hamulca ręcznego, ale nieważne. Do pełni satysfakcji zabrakło dosłownie jednego odcinka specjalnego. Urwały się poduszki pod silnikiem, uszkodziła się miska olejowa - no i po zawodach. Może jeszcze kiedyś wystartuję w jakimś rajdzie, a teraz czas na Poznań, czas na Porsche.

JAN CHMIELEWSKI: - Trasa była mało techniczna - składała się z wielu prostych i zakrętów o dziewięćdziesiąt stopni, zmuszających do zwalniania do pierwszego czy drugiego biegu i ponownego rozpędzania, a tego nasza Astra nie lubi. Przerywanie silnika, jego wysoka temperatura i spadająca przez to moc sprawiały, że jechaliśmy na włączonym na „maksa” ogrzewaniu. Do tego na OS 4 przestrzeliliśmy jeden opór, uciekło trochę cennych sekund. Mimo to udawało nam się notować czasy w czołówce i po pierwszej pętli byliśmy na 3 miejscu. Po serwisie (wymiana świec i kabli) pełni nadziei na dalszą walkę chcieliśmy wyjechać na drugą pętlę, ale Astra już nie zapaliła. To był dla nas koniec rajdu. Jestem podwójnie zmotywowany do zbliżającego się Rajdu Krakowskiego!

RAFAŁ MALIŃSKI: - Po piątym odcinku traciliśmy tylko sekundę do lidera w grupie N. Na szóstym odcinku przebiliśmy aż dwie opony - nie mam pojęcia co mogło być powodem, bo defekt ujawnił się na hamowaniu po długiej prostej. Powolnym tempem dojechaliśmy do mety. Straciliśmy minutę. O walce o zwycięstwo mogliśmy zapomnieć. Szybko założyliśmy dwa koła zapasowe i ruszyliśmy na kolejny odcinek. I tutaj nie dopisało nam szczęście. Na piaszczystym fragmencie przebiliśmy kolejną oponę - i znowu połowę odcinka specjalnego przejechaliśmy na feldze. Nie mieliśmy już żadnego koła zapasowego, a do parku serwisowego musieliśmy przejechać 25 kilometrów, w tym odcinek specjalny w centrum Tychów. Na przednią napędzaną oś założyliśmy jedno z trzech sprawnych kół, a z tyłu przykręciliśmy gołą felgę.

Wbrew pozorom takim samochodem można było całkiem sprawnie się poruszać. Problemem były zakręty, na których felga bez opony po prostu nie dawała żadnej przyczepności. Na odcinku specjalnym wykonaliśmy obrót o 360 stopni. Musiało to świetnie wyglądać, bo zebraliśmy brawa od licznie zgromadzonej publiczności.

Potem dojechaliśmy do serwisu, gdzie mechanicy naprawili wszystkie uszkodzenia i założyli nowe opony. W klasyfikacji rajdu byliśmy już daleko z tyłu, więc nie było sensu ryzykować szybkiej jazdy. Na dodatek zepsuł się hamulec ręczny, więc nie mogłem efektownie pokonywać nawrotów. Na koniec przebiłem jeszcze jedną oponę, tym razem na wjeździe do parku serwisowego. Mimo tak licznych przygód samochód wytrzymał trudy walki i dowiózł nas bezpiecznie do mety rajdu.

SŁAWOMIR SAWICKI: - Przez pierwsze oesy nie mogłem przyzwyczaić się do samochodu. Po raz pierwszy w życiu jechałem na oponach typu slick, po raz pierwszy na profesjonalnym zawieszeniu. W związku z tym za wcześnie hamowałem przed zakrętami. Kiedy już trochę oswoiłem się z nowymi dla mnie warunkami, zdarzył się kapeć i związana z nim strata czasowa. Potem, w miarę upływu czasu i kilometrów było coraz lepiej. Udawało nam się nawet wygrywać z rywalami, którzy znacznie dłużej obecni są na trasach rajdowych Pucharu PZM. Teraz, po pokonaniu tych dwunastu odcinków specjalnych wiem, jak ważne w sporcie rajdowym są obycie i doświadczenie. Myślę, że posiadamy spore rezerwy, zarówno techniczne jak i w kwestii moich umiejętności, ale aby je wyzwolić musimy jeszcze bardzo, bardzo dużo popracować.

Poprzedni artykuł Była fajna walka
Następny artykuł Zadecydował zielony stolik

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry