Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Pamiętamy o Bublu

Minęło 13 lat od wypadku w Zimowym Rajdzie Dolnośląski, wypadku, który zabrał nam Mariana Bublewicza.

Choć upłynął szmat czasu, kibice nadal pamiętają o "Bublu" - właśnie Jego wybrali polskim Kierowcą Stulecia w plebiscycie organizowanym przez Auto Sport i Radio Wawa.

Zawsze uśmiechnięty, dla wszystkich miły, nigdy nie krytykujący tras, organizatorów, nie dołujący konkurentów, kolega dla dziennikarzy, dostępny dla fanów, którzy uwielbiali swojego "Bubla", uparty, ambitny i ogromnie pracowity, Olsztynianin wiele osiągnął w rajdach, ale dopiero wypływał na szerokie wody. Miał za sobą mocnego sponsora, został dostrzeżony w Fordzie po wicemistrzostwie Europy i był faworytem kontynentalnej serii w 1993, a dalsze plany zakładały starty N-ką w mistrzostwach świata. Chciał jeździć jeszcze długie lata. Marzył o Safari. Mówił, że kiedy skończy z rajdami, przeniesie się do wyścigów, bo tam jest bezpieczniej.

- Mój tata był niepoprawnym idealistą - napisała córka Mariana, Beata Bublewicz, autorka książki "Wspomnienia". - Wierzył też, być może naiwnie, że w każdym człowieku drzemie coś dobrego. Żartując często mówił mi, że w dzieciństwie utożsamiał się z Zorro. Warte podkreślenia jest, zaiste zakrawające dziś na dziwactwo, hołubienie etosu prawdziwego sportowca, szlachetnej rywalizacji, niekorzystanie z dopingu, niepalenie papierosów i abstynencja.

-Każdy, kto znał Mariana, nie mógł go nie podziwiać za jego pracowitość, konsekwencję i upór - napisał Grzegorz Gac, współautor książki "Odcinek specjalny - z Bublewiczem przez Europę". - Marian miał wyjątkowy dar, dzięki któremu potrafił zarazić swoją pasją i uporem ludzi, z którymi współpracował i sprawić, że wszyscy w zespole przeżywaliśmy starty tak samo jak on, cieszyliśmy się z sukcesów, przeżywaliśmy niepowodzenia, czuliśmy się jak w rodzinie.

Okrutną ironią losu jest, że odszedł, gdy właśnie wszystko zaczęło układać się po Jego myśli. Czekał już wymarzony Ford Escort, samochód na miarę Jego umiejętności, byli nowi sponsorzy. Zaczęły się naprawdę spełniać Jego sportowe ambicje. Tak wiele miał jeszcze do zrobienia, tyle jeszcze mógł osiągnąć. Myślę, że nikt nie jest w stanie uświadomić sobie w pełni, jak wiele stracił polski sport rajdowy z odejściem Mariana.

Poprzedni artykuł Po Kuzaju - Larry Cols
Następny artykuł Krótka radość Muny

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry