Pamiętamy o "Bublu"
Mija 23 rocznica śmierci Mariana Bublewicza, najlepszego polskiego kierowcy rajdowego lat 80- i początku 90-tych, wicemistrza Europy, dwudziestokrotnego mistrza Polski, posiadacza siedmiu mistrzowskich szarf w klasyfikacji generalnej.
Bublewicz zmarł w szpitalu w Lądku Zdroju na skutek ciężkich obrażeń, odniesionych podczas Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Sierra Cosworth 4x4 załogi Marian Bublewicz/Ryszard Żyszkowski wypadła z trasy i uderzyła w drzewo na początku odcinka Orłowiec - Złoty Stok.– Rajdy były dla Niego treścią życia - powiedziała w wywiadzie córka kierowcy, Beata Bublewicz. - Wszystko inne stawało się tylko uzupełnieniem. Sport nadawał ton Jego życiu, co chyba nawet będzie niezrozumiałe dla tych, którzy nie wiedzą, jak to wyglądało. On podporządkował rajdom wszystko. Firma, rodzina, inne sprawy – wszystko funkcjonowało jakby obok.W tym co robił był wirtuozem. Ale nie tylko miał talent, to oczywiste. Był też przy tym nieprawdopodobnie, wręcz chorobliwie pracowity. I ciągle w pewnym sensie z czegoś niezadowolony. Owszem, czasem mówił: „Zobacz Beata, jak ja sobie z tym poradziłem, jak ja to ogarnąłem”. Ale pracował na to straszliwie. Jego dział sportu był perfekcyjny. Stworzył go od podstaw przy ogromnej współpracy swojego siostrzeńca, późniejszego szefa serwisu Krzyśka Czepana. Rozumieli się potem praktycznie bez słów, byli perfekcyjni. Budżet ich zespołu, w porównaniu do teamów zagranicznych, był mizerny, ale dzięki znakomitemu planowaniu i koordynacji ten zespół działał doskonale. To były ich wspólne sukcesy, ich wspólna zwycięska droga. Co więcej: potrafili też znaleźć i błyskawicznie zjednać sobie ludzi, z którymi szli tą drogą po sukces. Dziś byśmy powiedzieli, że mój Tata był liderem socjometrycznym. Potrafił wejść w każdą grupę ludzi, nie widział barier i sam ich nie tworzył. Był bardzo lubiany. Wchodził do grupy i błyskawiczne znajdował język z ludźmi, niezależnie od ich statusu, pochodzenia czy poglądów.Robił dokładne plany – krótkoterminowe, takie na rok, i długoterminowe. Planował swoją karierę miesiąc po miesiącu, chciał zdobywać kolejne tytuły, ale też budować profesjonalny zespół rajdowy. Miał w sobie mnóstwo energii, był młodym człowiekiem, miał dopiero 43 lata... A na koniec chciał zaangażować się w politykę. Po to, żeby pomagać ludziom.Fot. Bublewicz.pl
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.