Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Pilot wiedział, nie powiedział

Cztery kilometry przed końcem ostatniego oesu urwał się przegub w Astrze Jana Chmielewskiego i w ten sposób zakończyła się pogoń liderów Pucharu PZM za liderami 53 Rajdu Wisły.

Robert Hundla wiedział, kto wygrał, ale nic nie powiedział swojemu kierowcy, Sławomirowi Sawickiemu - myśleniczanina w Clio z ProRally, uświadomili dopiero żurnaliści, czekający na pekacu przed parkiem serwisowym w Ustroniu - ta ich garstka, która wykazała cierpliwość aż do klasy N3. Sawicki jechał z 59 numerem startowym. Pełna sensacja!

- To ładne! Nic nie wiedziałem! Myślałem, że wygrałem w N3. Pilot mnie nie poinformował, tak, że jestem naprawdę zaskoczony tą informacją - powiedział Sławomir Sawicki. - Ale w takim razie bardzo dobrze. No, nie spodziewałem się tego. Jechaliśmy czysto, bezbłędnie, żadnych przygód. Wszystko było w porządku. W samochodzie jest drobna usterka, troszeczkę ściąga, ale jakoś dawaliśmy radę i jest wszystko w porządku. Rajd super! Naprawdę bardzo fajne odcinki, bardzo trudne technicznie. Wszystko by było w porządku, gdyby nie na pierwszych oesach ten wyniesiony syf, brud. To bardzo utrudniało płynną jazdę. Rozkręcałem się z oesu na oes. Jest to dopiero mój trzeci start w Pezetmocie, drugi rajd na mecie, pierwszy ukończony bez przygód.

- Po co miałem mówić, żeby się denerwował? Bez sensu by to było. A tak jechaliśmy spokojnie swoje - i został wynik taki, jak miał być. Cieszymy się bardzo - powiedział Robert Hundla. Dobry pilot jest również dobrym psychologiem.

- Janek Chmielewski, nasz bezpośredni rywal pożyczył nam wahacz na trzecią pętlę. Bez tego byśmy nie pojechali dalej. Bardzo dziękujemy! - mówił Tomasz Kramarczyk, najlepszy w A7, drugi w generalce ze stratą 28 sekund do Sawickiego. - Na pierwszym oesie złapaliśmy kapcia. Trochę nas postawiło, wypadliśmy z drogi, tylna opona się rozwaliła.

Na "pudle" zmieścił się Tomasz Dudek, a za Rafałem Malińskim, drugim w N3, finiszował Zbigniew Cieślar w kolejnym Clio ProRally. Spotkanie z drzewami na OS 5 spowodowało utratę szyby od strony kierowcy i przestawienie lewego tylnego koła. - Lekki prysznic chyba pomógł, bo jesteśmy na mecie, a to był nasz cel - powiedział były pilot Łukasza Sztuki. Następne miejsca w generalce przypadły czołówce A0 - Jarosławowi Mikołajczykowi i Marcinowi Kwaśnemu w Seicento - oraz zwycięzcy A6, Arkadiuszowi Dudkowi w Lanosie.

Big boys ustawili się w kolejności: Kuchar, Lubiak, Bełtowski. - Na luzaku, jak zwykle - usłyszano od Tomasza Kuchara. - Nie podchodzę to tego zwycięstwa jakoś super emocjonalnie, bo to jest tylko trening. Aczkolwiek fajnie - cieszę się, że Maciek w końcu przyspieszył. Szkoda, że tak późno. Szkoda, że od pierwszego oesu nie było zaciętej walki. Tak naprawdę po czterech oesach miałem trzydzieści kilka sekund przewagi i właściwie rajd się skończył. Nie było sensu dalej jechać na urwanie głowy, bo to auto ma za tydzień wystartować w dużo ważniejszej imprezie.

Wisła słynie z tego, że ma piękne odcinki specjalne. Nie miałem dobrze ustawionego zawieszenia na ten rajd, ale nie chciałem nic zmieniać, ponieważ na tym set-upie jadę Nikon i chciałem się jak najbardziej do tego przyzwyczaić. Na pewno gdyby w przyszłym roku Wisła stała się eliminacją mistrzostw Polski, czego oczywiście sobie i wszystkim życzę, no to będziemy musieli popracować nad zawieszeniem, bo tutejsze drogi są bardzo dziurawe i jest wymagany inny nastaw amortyzatorów.

- Uważam, że plan na ten rajd został zrealizowany - orzekł Maciej Lubiak. - Na początku jechałem dosyć asekuracyjnie, bo to właściwie piąty mój rajd w tym roku. No ale od piątego odcinka zacząłem się rozkręcać. Większość odcinków wygrałem - sześć pod rząd, z czego się bardzo cieszę. Jechałem szybkim tempem. W sumie po tych stratach na początku, niewiele mi zabrakło do Tomka. Myślę, że jest to dobre przygotowanie do Rajdu Nikon. Rajd był naprawdę ciężki. To był kawał rajdu. Czuję się, jakbym przejechał dwa etapy rajdu do mistrzostw Polski. Żadnych prostych, cały czas zakręt w zakręt, mnóstwo cięć, piachu, zacisków. Bardzo techniczny rajd, trudny. Ostatnie trzy odcinki wygrałem na szutrowym zawieszeniu z przodu. To jest chyba niespotykane. Popełniłem jeden błąd. Na drugim odcinku, na przejściu przez szczyt wypadłem poza drogę. Straciliśmy tam 15 sekund - no i myślę, że właśnie tego mi zabrakło.

- Ostatnia pętla wypadła bardzo dobrze - powiedział Marcin Bełtowski. - Mieliśmy przyzwoite tempo. Dobrze się jechało, żadnych przygód, wszystko OK.

- Udało się wygrać z Bartkiem rundę mistrzostw Śląska - komentował Piotr Meresiński. - Dzisiaj auto dobrze się spisywało, na Tyskim mieliśmy troszkę problemy z turbiną. Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni. Czwarte miejsce w generalce. Ja najbardziej się cieszę z tego, że potrafiliśmy dwa razy wbić się w trójkę generalki. Potrafiliśmy na niektórych odcinkach nawiązać jakąs tam walkę. Trzecią pętlę już troszkę odpuściliśmy.

- Ośka wygrana. Mistrzostwa Śląska - no, drrrugie! Jesteśmy w tej chwili z Piotrkiem na równo. Następna runda u mnie w Będzinie, na Barbórkę wurza wypożyczymy. Nie, no śmieję się! - mówił Bartłomiej Grzybek. - Fajnie. Poprawiliśmy się dużo, zmieniliśmy troszkę ustawienie zawieszenia. Z tyłu auto prowadziło się dużo spokojniej i jest świetnie. Myślę, że dużo pracy zrobiliśmy przed Rajdem Nikon, jeżeli chodzi o zawieszenie. Żebyśmy takie tempo utrzymali na Nikonie, jak tutaj na trzeciej pętli, to tego sobie życzę. Myślę, że warto wprowadzić Wisłę do mistrzostw Polski, bo oesy są świetne. Jest tutaj dużo ciekawych dróg. Organizacyjnie też nie było jakichś wpadek. Kibice stali w super miejscach. Kibiców było bardzo dużo. Śmiało można wsadzić Wisłę do kalendarza. Rajd z takimi tradycjami powinien być w RSMP.

Polo Piotra Maciejewskiego wyglądało, niczym po imprezie offroadowej. - Teraz mieliśmy śmieszną przygodę. Na bardzo ciasnym nawrocie najpierw poślizgnął nam się tył - spowodowałem to hamulcem ręcznym. Coś nas złapało za tylne koło i wyprostowało nam przód. Tak więc auto nie zawinęło się, jak potrzeba, no i mieliśmy do wyboru - albo cofać, albo przejechać przez takie bardzo duże błotko. Błoto ochlapało nam cały samochód łącznie z przednią szybą. Skończył się płyn w spryskiwaczu. Jechaliśmy przez pół oesu, pod słońce praktycznie nic nie widząc.

Ogólnie pod koniec tempo było już bardzo fajne. Poprawiliśmy się o ponad dwie sekundy na kilometr. Nauczyłem się tego auta, o ile można się nauczyć auta w przeciągu 80 kilometrów oesowych. Jestem zachwycony tym samochodem. W porównaniu z N-ką to jest po prostu bajka. Coś pięknego! Na naszych polskich oesach wyniki może nie są tak spektakularne, ale radość z jazdy jest niewypowiedziana. Zostałem dzisiaj fanem Super 1600. To jest przyszłość rajdów. Żadnej elektroniki w dyferencjałach. Po prostu czysta, żywa siła. Bardzo fajny układ jezdny, ogromne hamulce, super skrzynia biegów, świetne zawieszenie, sztywność nadwozia. Coś nieprawdopodobnego! Same superlatywy. Poza tym świetny zespół, wspaniali mechanicy Rene Georgesa, żadnych zastrzeżeń co do przygotowania samochodu.

Łukasz Habaj pozostał niepokonany w Pucharze Peugeota. - Zgodnie z tym, co mówiłem przed ostatnią pętlą, przypuściliśmy frontalny atak na oesie Cisownica, który z naszego punktu widzenia okazał się kluczowy dla rajdu w Pucharze Peugeota. Udało nam się odskoczyć rywalom na dość bezpieczną odległość około 10-12 sekund i pozostałe dwa odcinki jechaliśmy znowu dosyć kontrolnie. Myślę, że przejechaliśmy rajd taktycznie, kontrolując tempo, choć nie ustrzegliśmy się też małych błędów. Niestety, Radek Typa wskoczył na drugie miejsce, co z punktu widzenia klasyfikacji punktowej nie jest dla nas korzystne. Ogólnie jestem bardzo zadowolony, że domowy rajd udało nam się wygrać. Na trasie było dużo naszych kibiców.

- Ostatnia pętla była super, udało nam się wygrać dwa odcinki z Łukaszem - mówił Radek Typa. - Niestety, 9 sekund nam jednak zabrakło. Ale bardzo jestem zadowolony, bo w końcu jest jakaś kontaktowa walka. Myślę, że Łukasz też już miał jakieś obawy. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Staraliśmy się późno hamować, jechać właściwym torem. Myślę, że było OK.

- Coś się popsuło w silniku na środku ostatniego oesu. Po prostu silnik się nie rozpędza - powiedział Marcin Dobrowolski, który stracił drugie miejsce w Pucharze na Dębowcu 3.

Poprzedni artykuł Lubiak wygrywa oesy
Następny artykuł Kontrola międzyczasów

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry