Powiedzieli po Elmocie
TOMASZ CZOPIK: - Przed rajdem trzecie miejsce wziąłbym w ciemno, teraz odczuwam niedosyt.
Robiliśmy wszystko, żeby przeskoczyć Tomka Kuchara, jednak znów nie udało się - mówię znów, bo podobna sytuacja miała miejsce podczas Rajdu Magurskiego. Wówczas skończyło się to dla nas kiepsko, dlatego nie chciałem stawiać wszystkiego na jedną kartę. Przed zawodami mieliśmy sporo obaw jak spisze się nasza „Dziewiątka”. Na szczęście nie mieliśmy problemów technicznych poza zbyt słabymi hamulcami. W dużej mierze to zaważyło na wyniku. Koledzy w Imprezach mieli pod tym względem dużą przewagę, szczególnie na licznych spadaniach. Mam nadzieję, że już na Rajd Polski uda się sprowadzić nowe hamulce i Lancer będzie bardziej konkurencyjny. Niedosyt niedosytem, jednak nie będę ukrywał, że jestem zadowolony. Bardzo lubię Elmot, choć zwykle dosięgał nas tutaj pech. Udało się przełamać złą passę, co odczytuję jako dobry prognostyk przed kolejnymi eliminacjami.
MICHAŁ KOŚCIUSZKO: - Niestety, kapeć złapany pięć kilometrów przed metą ostatniego odcinka rajdu nie pozwolił nam na utrzymanie czwartego miejsca w klasyfikacji generalnej. Niemniej jednak cieszy nas bardzo zwycięstwo w klasie S1600. Swift spisywał się rewelacyjnie. Sprawdziły się ustawienia z odcinka testowego i z oesu na oes jechało się nam coraz lepiej. Dziękuję kibicom za gorący doping na odcinkach.
MICHAŁ SOŁOWOW: - Kilkanaście godzin przed startem doznałem urazu kręgosłupa. Dzięki zabiegom masażysty mogłem usiąść w rajdówce i wystartować, czułem jednak ból w plecach – szczególnie na dojazdówkach. Na oesie było lepiej, bo adrenalina jest tak duża, że o bólu od razu się zapomina. Wynik jest poniżej oczekiwań, żeby nie powiedzieć - dramat. Zakładaliśmy walkę przynajmniej o drugie miejsce. Jeżeli chodzi o samochód, to sprawował się nieźle, choć w końcówce rozszczelnił się silnik. To spowodowało spadek mocy. Ten element wymaga poprawy. Mieliśmy już nowe zawieszenie, które sprawia, że Evo IX znacznie lepiej trzyma się drogi, jest „krótsze” w zakręcie i bardziej precyzyjnie się prowadzi. Więcej będzie można powiedzieć, jak przetestujemy tzw. „duży” hamulec. Teraz jechaliśmy jeszcze na seryjnym i na niektórych oesach po prostu się kończył. W Turcji chcemy zdobyć punkty do klasyfikacji ME, ale nie wiadomo czy się uda. Mam nadzieję, że w końcu Clio będzie sprawne. To będzie dla mnie rajd prawdy.
MACIEJ OLEKSOWICZ: - To był dla nas trudny sprawdzian – co prawda liczyliśmy na trochę więcej niż siódme miejsce, ale niestety podczas pierwszego etapu nie mogłem jeszcze odnaleźć właściwego tempa. Szczerze mówiąc, trochę byłem sobą rozczarowany i postanowiłem zaatakować podczas niedzielnego etapu. Plan się powiódł, awansowaliśmy o trzy pozycje i tym samym zebraliśmy 2 punkty w klasyfikacji RSMP. Podczas samej rywalizacji nie mieliśmy żadnych kłopotów z samochodem, znakomicie również spisywały się opony Michelin, na których pierwszy raz miałem okazję jechać w tym rajdzie. Ich praca i przyczepność jest inna. Na początku nie mogłem im zaufać, bo miałem wrażenie, że szybko tracą przyczepność. Okazało się, że faktycznie delikatnie się „uślizgują”, ale utrata przyczepności następowała stopniowo i absolutnie w pełni kontrolowany sposób. W przypadku opon, na których jeździliśmy w ubiegłym sezonie, było tak, że utrata przyczepności następowała później, ale bardzo gwałtownie. Teraz czeka nas kolejny sprawdzian podczas Rajdu Polski, rozgrywanego na nawierzchniach szutrowych, na których nie ukrywam, że mam jeszcze sporo kłopotów z wyczuciem samochodu. Dlatego też w ramach przygotowań i treningów, pojawimy się wcześniej na Rajdzie Festiwalowym zaliczanym do Pucharu PZM. Mam nadzieję, że organizatorzy tym razem solidnie zabezpieczą trasę, bo Rajd Elmot pod tym względem był wręcz fatalny. Momentami musieliśmy zwalniać, by nie rozjechać stojących na drodze kibiców. To jest nie tylko moja opinia, ale również moich kolegów kierowców. Dlatego apeluję do wszystkich fanów i kibiców stojących przy trasie, aby sami dbali o własne bezpieczeństwo, skoro organizator jest w tym temacie nieudolny. Udowodnijcie im, że jesteście od nich mądrzejsi, bo rajdy są dla was a nie dla nich.
PIOTR ADAMUS: - To był bardzo udany rajd dla naszego zespołu - zajęliśmy świetne drugie miejsce w klasie Super 1600 i po dwóch eliminacjach jesteśmy drudzy w punktacji za Michałem Kościuszką i Jarkiem Baranem. Samochód spisywał się doskonale, a my z Magdą staraliśmy się jechać tak szybko, na ile to było możliwe. W stosunku do ubiegłego roku zmieniłem troszeczkę styl jazdy - teraz jest sporo agresji i jak widać po czasach, dało to dobry efekt. Są jeszcze partie gdzie możemy jechać szybciej, ale różnice do czołówki nie są już tak duże jak w ubiegłym roku – teraz mamy średnio około pół sekundy straty na jednym kilometrze – musimy więc jeszcze dużo popracować nad opisem i maksymalnym wykorzystaniem samochodu. Wiem, że nie jest to łatwe, ponieważ w tym sporcie trzeba dużo pokory i obiektywnego wyciągania wniosku. Myślę, że wszystko zaczyna wyraźnie iść w dobrym kierunku i z rajdu na rajd będzie coraz lepiej. Ze swojej strony chciałbym bardzo pogratulować Darkowi Polońskiemu i Grześkowi Doboszowi. To był ich pierwszy poważny start w tak szybkim samochodzie i przyznam szczerze, świetnie sobie radzili. Pomimo krótkiego stażu w aucie Super 1600, czasy jakie uzyskiwali były bardzo dobre. Bardzo się cieszę, że Darek z Grześkiem są naszymi partnerami w zespole!
ANDRZEJ MANCIN: - To był jeden z bardziej udanych rajdów w mojej karierze - mimo wysokiego stopnia trudności imprezy nie popełniłem żadnego błędu, dzięki czemu szczęśliwie osiągnąłem metę. Po pierwszym dniu zajmowałem 13 lokatę w klasyfikacji generalnej. Jej utrzymanie było priorytetem podczas drugiego dnia rywalizacji. Szczególnie zależało mi na odparciu ataków Marcina Bełtowskiego. Szczęśliwie udało mi się to, mimo faktu, że na niedzielnych oesach uszkodziłem aż cztery felgi. Jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku - zwłaszcza z wygranej na ostatniej próbie z Mariuszem Stecem, który już od wielu lat jeździ w mistrzostwach Polski. Przy okazji chciałbym bardzo podziękować moim mechanikom za perfekcyjne przygotowanie samochodu, który w przez cały rajd ani razu mnie nie zawiódł.
STEFAN KARNABAL: - Przed rajdem przejechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów testowych w celu ustawienia zawieszenia i wspólnie z Tomkiem Czopikiem zmieniliśmy charakterystykę amortyzatorów - auto stało się agresywniejsze. Niestety, na odcinku testowym okazało się, że nasza nowa rajdówka, Mitsubishi Lancer Evo IX, posiada zupełnie inne zawieszenie niż te, nad którym pracowaliśmy podczas treningów w Lancerze Evo VIII MR. Mieliśmy sporo kłopotów z ustawieniem auta. Prace nad zawieszeniem trwały nie tylko podczas odcinka testowego, ale także już w trakcie rajdu. Od drugiego oesu zaczęły się problemy z hamulcami. Większość zawodników jadących samochodami Mitsubishi narzekała na hamulce. Niedostępne były duże tarcze, a i część klocków okazało się wadliwych. W efekcie po 20 km trzeciego odcinka specjalnego straciliśmy hamulce. Musieliśmy zdecydowanie zwolnić. Na początku wspomagałem się ręcznym, ale i ten po kilku kilometrach odmówił posłuszeństwa. Wraz z Sebastianem zastanawialiśmy się nawet czy nie wycofać się z dalszej rywalizacji i zatrzymać się na odcinku. Jazda bez hamulców była niebezpieczna nie tylko dla nas, ale i dla kibiców. Na szczęście udało się bezpiecznie ukończyć ten oes. Podczas drugiej pętli chciałem odrobić choć część strat. Przymierzaliśmy się do ataku na najdłuższym – niemalże 30-kilometrowym odcinku z Rościszowa do Jedliny Zdrój. Tym razem po ok. 10 km w naszym aucie padło turbo. A to ponownie oznaczało, że zamiast na niektórych częściach odcinka osiągać wysokie prędkości, my jechaliśmy maksymalnie 90 km/godz. Ze stratą prawie 6 minut nie mieliśmy szans na walkę o punktowane miejsca. W takiej sytuacji trudno o mobilizację. Założyliśmy używane opony i skupiliśmy się na dopracowaniu ustawienia zawieszenia. Pomimo problemów z samochodem i kiepskiego wyniku, jestem optymistycznie nastawiony przed kolejnymi startami. Auto wymaga dopracowania, ale ma bardzo duży potencjał. Mam nadzieję, że uda mi się ten potencjał wykorzystać i już podczas najbliższego rajdu przełamiemy złą passę.
MARCIN BEŁTOWSKI: - Moje Subaru ma już trzy lata i jest w starej specyfikacji N10 - to jeden z najstarszych samochodów w N-4 i domaga się już generalnego remontu. Myślę że był to w tym momencie jego ostatni start asfaltowy. Cieszymy się, że dojechaliśmy do mety, bowiem przez cały rajd mieliśmy niestety, bardzo dużo problemów technicznych, przede wszystkim z elektroniką i dyferencjałami. Oszczędzaliśmy samochód na nawrotach, żeby nie urwać półosi. Wyglądało to na pewno tragicznie, ale niestety, tak musieliśmy postępować, chcąc się znaleźć na mecie. Nie do końca sprawdziło się ustawienie zawieszenia, nad czym pracowaliśmy przez cały rajd. Na szybkich partiach i długich szybkich zakrętach podbijało nam tył samochodu. Jak mówili nam później kibice, byliśmy jedynym samochodem z N-4, który pokonywał te elementy trasy na trzech kołach. Mimo tych kłopotów jesteśmy zadowoleni z naszego udziału w rajdzie. Na wielu odcinkach uzyskaliśmy niezłe czasy i nawiązaliśmy walkę z rywalami. Bardzo dziękuję moim mechanikom za trud, jaki ostatnio włożyli w przygotowanie Imprezy, którą udało mi się kilka razy zepsuć.
NORBERT GUZEK: - Na trzecim odcinku popełniłem błąd: źle najechałem na mostek i na wyjściu przebiłem koło. Do mety pozostało koło 10-12 kilometrów - zbyt dużo by jechać na kapciu, więc postanowiliśmy zmienić koło. Strata ponad 3 minut zepchnęła nas praktycznie na koniec całej rajdowej stawki. Byliśmy lekko podłamani - początek rajdu, a tu praktycznie nie ma szans na jakikolwiek satysfakcjonujący nas wynik. Ale stwierdziliśmy, że będziemy się starać dogonić Marcina Muchę, który był czwarty w super 1600. Może się uda – na koniec roku kilka punktów powinno się przydać. Dzielący nas dystans trzech minut był do odrobienia. Niestety, jeszcze po drodze trafiła się nam awaria alternatora. Dostęp do niego w Pumie jest bardzo utrudniony – trzeba rozbierać sporo elementów żeby się do niego dostać. Przy wyjeździe z serwisu złapaliśmy 11-minutowe spóźnienie na PKC i strata wzrosła do 5 minut. Od tego momentu przyjęliśmy taktykę maximum attack. Z odcinka na odcinek minimalizowaliśmy dystans i przed ostatnią próbą rajdu mieliśmy niecałą minutę do załogi VW Polo Super 1600. Od samej Jedliny jechaliśmy przysłowiowe wszystko, wyprzedzając konkurentów o minutę i siedem sekund, kończąc tym samym rajd na czwartym miejscu w klasie Super 1600. Jak na naszą Pumę, wynik w pełni zadowalający.
MARCIN PASECKI: - Rywalizacja w naszej klasie od samego początku zapowiadała się na zaciętą, dlatego też mieliśmy zdecydowanie większą motywację i od samego początku wiedzieliśmy, że walczymy o zwycięstwo. Elmot po raz pierwszy jechaliśmy na nowym zawieszeniu typu Proflex. Zauważyliśmy dużą poprawę w zachowaniu auta, ale mimo wszystko mieliśmy problemy z odpowiednim ustawieniem tego zawieszenia. Rajd pojechaliśmy właściwie bez większych przygód. Na najszybszym odcinku, z powodu krótkiego przełożenia skrzyni, Peugeot rozpędzał się tylko do 160 km/godz. Na najdłuższym oesie samochód przegrzewał się, a do tego wystąpił problem z zaciskiem hamulcowym. Podczas przerwy serwisowej nasi mechanicy na szczęście uporali się z tymi problemami i nie przeszkodziły nam one w zajęciu pierwszego miejsca w klasie. Jestem bardzo zadowolony z wyniku, serdecznie dziękuję kibicom i sponsorom.
MARCIN MUCHA: - Polo Super 1600 to kompletnie inne auto od mojego wysłużonego Peugeota 106 Maxi. Jazda sprawiała mi ogromną frajdę, ale muszę jeszcze do wielu rzeczy się przełamać - samochodem tej klasy jeździ się zupełnie inaczej. Bardzo mnie cieszy, że w czasie rajdu nie mieliśmy kompletnie żadnych problemów technicznych. To dobrze wróży na dalszy ciąg sezonu.
RADOSŁAW TYPA: - Jestem bardzo zadowolony z naszego startu w 34 Rajdzie Elmot-Remy. Wyniki przeszły nasze najśmielsze oczekiwania, ponieważ praktycznie poza Kamionkami zawsze znajdowaliśmy się w pierwszej trójce na każdym z odcinków. Kilka razy byliśmy na prowadzeniu w pucharze, ale każdy przejazd Kamionek spychał nas w klasyfikacji w dół. Koledzy średnio jeździli ten odcinek od 5 do 9 sekund szybciej - przyznam szczerze, nie mam pojęcia gdzie popełnialiśmy błąd. Za to na kolejnych odcinkach znowu odrabialiśmy stratę i po kolejnych Kamionkach znowu w wynikach spadaliśmy w dół – i tak w kółko przez cały rajd. Być może to wynik tego, że Kamionki mają kilka ostrych podjazdów pod górę, a nasz samochód ma dopiero niewiele ponad 3 tys. kilometrów przebiegu i jeszcze silnik się układa. Ale czy to słuszne podejrzenie, nie mam pojęcia – zobaczymy jak będzie na kolejnych rajdach. Fakt jest jeden. Bardzo się cieszymy, że mamy kontakt z czołówką pucharu, a w kolejnych rajdach postaramy się przyjeżdżać na podobnych miejscach. Puchar Peugeota to doskonała szkoła jazdy, ale musimy pamiętać, że nie można „gonić” rywali za wszelką cenę. W pucharze trzeba być regularną załogą i za każdym razem punktować, ponieważ taka taktyka na koniec roku z pewnością zaprocentuje.
BARTŁOMIEJ BORUTA: - Absolutnie rajd należy uznać za udany - to od kilku rajdów pierwszy nasz start bez żadnych problemów technicznych. Cieszy również fakt, że w mocnej klasie udało się zdobyć kolejne punkty i dzięki nim dalej prowadzimy w klasie po dwóch rajdach. Oczywiście to ciężkie wyzwanie przed kolejnymi startami, ale i duża mobilizacja. W klasie są bardzo dobrzy kierowcy i piekielnie szybkie samochody. Szczególnie obawiam się Hond Type-R. Choć z drugiej strony Elmot pokazał, że możemy naszym Clio nawiązać kontakt. Nie przyjechaliśmy na żadnym z odcinków niżej niż na 4 pozycji. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Dziekuję sponsorom za wsparcie, całej ekipie za ciężką pracę i kibicom za gorący doping!
MIROSŁAW WŁODARCZYK: - Nigdy nie jechaliśmy tak długich odcinków, nie mieliśmy również kiedy poznać się z nowym samochodem, ponieważ przygotowywanie go trwało do ostatniej chwili. Niby jeździłem już 206-ką, ale ten samochód jest trochę inny, do tego nowe opony... Sporo tych nowości jak na jeden raz. Mimo to jestem zadowolony. Sporo czasu nie siedziałem w rajdówce i cieszy mnie to że nie popełniałem większych błędów. Jest sporo pracy przed nami. Teraz kolejne wyzwanie - Rajd Polski.
MARCIN MAJCHER: - Przez cały rajd staraliśmy się jechać szybko i bez przygód. Aż do ostatniego oesu byliśmy pierwszą załogą poza N4 i S1600, co bardzo nas cieszyło - niestety, na ostatnim oesie złapaliśmy "kapcia" i musieliśmy zmieniać koło na odcinku. Nie zmieniło to naszej pierwszej pozycji w klasie N3, natomiast spadliśmy w klasyfikacji generalnej. Szkoda, bo wynik był bardzo zadowalający, a ten "kapeć" to chyba naprawdę przypadek - nawet nie wiemy gdzie go złapaliśmy. Wielkie podziękowania dla naszych serwisantów - przygotowali naprawdę szybkie auto, które na Rajdzie Elmot nie sprawiało najmniejszych kłopotów. Bardzo szybko zgraliśmy się z pilotem - Arturem Natkańcem, mimo iż po raz pierwszy jechaliśmy ze sobą dopiero na odcinku testowym. Serdecznie dziękujemy naszym sponsorom (Krono Original i Milwaukee) oraz oczywiście kibicom - naprawdę miło było ścigać się w swoim domowym rajdzie wśród tylu kibiców.
PRZEMYSŁAW ZABROCKI: - To był mój debiut w RSMP - słyszałem od bardziej doświadczonych kolegów rajdowców, że rajdy z cyklu Mistrzostw Polski a szczególnie Rajd Elmot, są bardzo wymagające i wyczerpujące, ale ta impreza była trudniejsza niż się spodziewałem. Tegoroczne trasy Elmotu dały nam potężną dawkę nauki rajdowego rzemiosła. Pomimo niegroźnego spotkania naszej pucharówki z drzewem na ostatnim OS, oceniam rajd jako udany dla naszej załogi. Zgraliśmy się z Szymonem i mogę teraz powiedzieć, że współpracowało nam się podczas zawodów bardzo dobrze. Czasy osiągane przez nas pierwszego dnia na pewno nas nie satysfakcjonowały, szczególnie podczas pierwszej pętli, którą pokonaliśmy z rozszczelnionym przednim prawym amortyzatorem. Defekt ten okazał się najbardziej odczuwalny podczas najdłuższego, 30-kilometrowego OS, w trakcie którego ponieśliśmy najbardziej dotkliwe straty. Drugiego dnia jechało nam się już dużo pewniej i co najważniejsze, sporo szybciej. Wiem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy i treningów aby lepiej wykorzystać potencjał jaki drzemie w pucharowej 206-tce. Postaramy się dobrze przygotować do Rajdu Polski, aby skuteczniej walczyć z innymi pucharowiczami, których przy okazji serdecznie pozdrawiam.
SEBASTIAN FRYCZ: - Bardzo lubię Elmot, ale nie mam w tym rajdzie szczęścia. Rajdy i sportowa rywalizacja zależą nie tylko od jakości i przygotowania samochodu czy wytrenowania kierowcy, ale – jak widać – nawet tak banalnej rzeczy jak szczęście. Tego mi tym razem trochę zabrakło. Gdyby ten nieszczęsny słupek stał pół metra dalej, wyniki byłyby inne. A tak został nam tylko punkt zdobyty w klasie. Nie ma się jednak co załamywać. Za niecały miesiąc zaczyna się Rajd Polski. W ubiegłym roku wygraliśmy go w Super 1600 i teraz chcemy ten sukces powtórzyć.
TOMASZ DĄBROWSKI: - Jestem bardzo zadowolony z wyników osiąganych na odcinkach specjalnych. Igor przekonał mnie do opóźniania hamowania, razem pracowaliśmy nad optymalnym torem jazdy. Jestem przekonany, że doświadczenia zebrane podczas tego rajdu, nabyta umiejętność „trzymania ciśnienia” zaprocentują na następnych rajdach. W chwili obecnej zaczynamy przygotowania do Rajdu Polski.
PIOTR MERESIŃSKI: - Na drugim odcinku pierwszego dnia awarii w naszym samochodzie uległo sprzęgło, które przed rajdem było wymienione - złośliwość rzeczy martwych. Na nasze szczęście system SupeRally pozwolił nam na dalszą jazdę następnego dnia. Pierwsze dwa odcinki niedzielnych zmagań przespałem. Jechałem chaotycznie, nerwowo i bezdusznie. Jednak po wielu trafnych uwagach Roberta i jego niesamowitej determinacji w nauczaniu rajdowego rzemiosła, pozbierałem się i zacząłem w końcu jechać przyzwoicie. Nasze Mitsubishi nie ma odpowiedniej szpery, co w znacznym stopniu utrudniało nam pokonywanie zakrętów. Na większości z nich po prostu „wypluwało” nas z drogi, ale to bardzo ciekawe i zarazem cenne doświadczenie. W miarę upływu oesowych kilometrów jechało mi się coraz lepiej i pewniej. Moim ulubionym odcinkiem, wbrew wcześniejszym obawom, była najdłuższa próba rajdu: Jedlina Zdrój – Rościszów – Jedlina Zdrój. Z nowym opisem również dość szybko się zaprzyjaźniłem. W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Robertowi, który przekazał mi wiele cennych uwag, z których z pewnością skorzystam w przyszłości. W następnych rajdach na prawy fotel wraca Marek Brzozok, który na Elmocie pełnił funkcję koordynatora. Jeśli pojawi się możliwość ponownego startu z Robertem, z przyjemnością z niej skorzystam. Chcę także bardzo podziękować całemu serwisowi za ogrom włożonej pracy oraz licznie zgromadzonym kibicom, którzy stworzyli niesamowitą oprawę tego widowiska. Zebrałem wiele cennych doświadczeń, które mam nadzieję, zaowocują podczas następnych startów.
TOMASZ GRYC: - Rajd zaczęliśmy szybko, bo od prowadzenia w naszej klasie. Niestety, na drugim odcinku awarii uległ samochód. Zerwała się poduszka silnika, co w efekcie spowodowało lawinę innych nieszczęść. Straciliśmy ładowanie, wspomaganie i chłodzenie. Po dojechaniu na metę odcinka musieliśmy podjąć smutną dla nas decyzję o wycofaniu się z zawodów. Korzystając z SupeRally pojawiliśmy się na niedzielnych oesach. Właściwie nie mieliśmy o co walczyć, jednak chcieliśmy jechać szybkim tempem i sprawdzić się na tle konkurencji, której jak się okazało, jesteśmy w stanie dotrzymać kroku. Pech dopadł nas znów na ostatniej próbie. Pięć kilometrów przed metą złapaliśmy kapcia. Mimo tych wszystkich przeciwności losu rajd dla nas był po prostu super. Szczerze mówiąc, już nie mogę doczekać się przyszłorocznej edycji Elmotu. Najwięcej frajdy sprawił mi najdłuższy oes rajdu. Z optymizmem patrzymy w przyszłość. Bardzo cieszy nas fakt, że jesteśmy w stanie powalczyć o wysokie lokaty w klasie A7.
RAFAŁ JANCZAK: - Niestety, problemy z hamulcami w naszym Nissanie doprowadziły w końcu do bardzo bliskiego, acz niemiłego spotkania z drzewem (-ami) przed Walimiem. Mimo to jak zwykle nie opuszcza nas optymizm, gdyż właśnie nim napawają czasy na OS 1 i OS 4, gdzie hamulec nie grał aż tak istotnej roli. Bardzo budujące były informacje, mówiące że naszym japońskim staruszkiem tracimy po zaledwie parę sekund do zwycięzcy klasy A7, czołówki Pucharu Peugeota czy Polo S1600. Dzięki temu mimo niepowodzenia nadal mamy energię i zapał do dalszej pracy, więc jak w końcu odpowiednio przygotujemy jakiś samochód to wierzymy, że będzie dobrze. Korzystając z okazji chciałbym pogratulowac postawy Łukaszowi "Habayoszowi" oraz wyrazić współczucie dla zespołu Bartka Grzybka, którego doświadczył kosmiczny, wręcz "nieuwierzytelny" pech. Start załogi był możliwy dzięki pomocy firm: KRAC.PL, TOORA Competizione oraz LKnet.w.pl Dziękujemy!
BARTŁOMIEJ GRZYBEK: - To była bardzo szybka partia - szedłem wszystko - prawy łuk zbliżał się z prędkością 200 km/godz. Nagle tylne opony puściły i samochód zaczął podróżować bokiem. Ratowałem się dobre 100-150 metrów. Niestety nie udało się. Najpierw auto odbiło się od przepustu, potem według relacji kibiców, wykonaliśmy dwa obroty w powietrzu. Następnie 30 metrów dalej odbiliśmy się jeszcze dwa razy od rowu. Wydawało się, że to koniec. Nawet Michał mnie już pytał, czy wszystko OK. Ale okazało się, że wracamy na drogę, tylko że nie na kołach, a na dachu. Po wypadku okazało się, że tył samochodu uciekł na rozlanym oleju, który wyciekł z rajdówki nas poprzedzającej. Niestety, nikt nas nie ostrzegł... Naszym czeskim mechanikom pozostało tylko powiedzieć: „to je rally”.
MICHAŁ RANIK: - Ten wypadek to już mój trzeci „dach”. Na szczęście było miękko i poza naciągniętymi mięśniami karku nic mi nie jest. Na pewno dużo pomógł mi kołnierz, który miałem pod kaskiem. Można powiedzieć, że wygrałem w totolotka, bo uderzenie przy tej prędkości mogło się skończyć dużo gorzej. Teraz muszę pośmigać tydzień w kołnierzu ortopedycznym, więc na urodzinach mojej Ewy będę udawał robocopa.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.