Powiedzieli po Zamkowym (11)
KAJETAN KAJETANOWICZ: - Samochód klasy S1600 to świetnie zachowujący się na trasie pocisk na kółkach - w środku wszystko dzieje się tak szybko, że prawie nie ma czasu na myślenie, a wszystkie ruchy trzeba wykonywać automatycznie.
Chciałbym podziękować firmie Peugeot Sport Polska za umożliwienie mi tego startu. Jestem szczęśliwy, że miałem okazję sprawdzić się w tym aucie, a czasy, które uzyskiwaliśmy, pozwalają optymistycznie patrzeć w przyszłość.
MICHAŁ RANIK: - Prolog raczej nie należał do udanych, choć parę "boków" było, a że nie liczył się do klasyfikacji rajdu to prawie nikt się tym nie przejmował. Plan na pierwszą pętle - max atak. Szybko pojawiło się 200 km/h na liczniku i równie szybko okazało się, że do pierwszego zakrętu się już nie dohamujemy. Na szczęście Bartek złapał za hamulec ręczny i wpadliśmy tyłem do rowu. Nie dużo dalej, bo na hamowaniu do szykany znów za późno zaczęliśmy hamować i tym razem wylądowaliśmy w zaoranym polu. Tym razem szczęście też nas nie opuściło i pojechaliśmy dalej już bez przygód i tylnego zderzaka do mety. Strata ogromna i marzenia o wygranej pękły jak mydlana bańka. Nie pozostało nam nic innego jak odrabiać powoli straty. Na 3 odcinku specjalnym udało nam się wykręcić najlepszy czas w generalce.
Druga pętla to próba ataku na wyprzedzające nas samochody z napędem na jedną oś. Niestety, znów pierwszy oes pętli dał nam w kość - na lewym zakręcie się obróciliśmy i znów straciliśmy ok. 10 sekund. Po tym zdarzeniu znów musieliśmy nadrabiać.
Trzecia pętla to desperacki atak, bo jak można próbować odrobić 15 sekund na tak krótkich i szybkich odcinkach? Bartek twardo nalegał żebyśmy zaatakowali, a ja musiałem się przejść i to przemyśleć. Jest ryzyko, jest zabawa - tak można nazwać trzecią pętlę. Pojechaliśmy wszystko, co umieliśmy. Dzięki temu udało nam się wygrać wszystkie odcinki ostatniej pętli. W sumie wygraliśmy ich najwięcej, bo 4 - to prawie pół rajdu. Niestety nie udało nam się dogonić Kajetana Kajetanowicza - zabrakło tylko albo aż 1,2 sekundy. Na rozdaniu nagród w szkole muzycznej Kajto zaskoczył Bartka wymieniając się z nim pucharem za drugie miejsce. Dzięki czemu po rajdzie mogliśmy oblewać zajęcie zarówno drugiego jak i trzeciego miejsca. Oblaliśmy także pierwsze - żeby jeszcze było i to nie raz.
Dziękujemy kibicom oraz Piotrowi Adamusowi za oddanie naszego, a właściwie pożyczonego zderzaka.
DARIUSZ POLOŃSKI: - Zaczęliśmy dość spokojnie – ustalając wspólnie z Grześkiem taktykę, że od drugiej pętli będziemy się starali jechać bardzo szybko. Pierwsza pętla to tak naprawdę zabawa z samochodem - sporo poślizgów, kilka nie w pełni trafionych hamowań, ale czasy pomimo tego dość przyzwoite. W drugiej pętli poszliśmy przysłowiowe „wszystko”, wygrywając po drodze generalkę na Twardowicach. No i niestety. Trzeci odcinek w pętli – Wojkowice – gdzieś w połowie odcinka wpadliśmy do rowu. Strata ponad pół minuty i koniec szans na jakikolwiek sukces. Sporo nas to ostudziło, jednocześnie dając dużo do myślenia. Po tym odcinku do Kajtka było już bardzo daleko, Bartek Grzybek w zasadzie też poza zasięgiem. Nie było ciśnienia, więc trzecią pętlę pojechaliśmy dla kibiców – tam gdzie mogliśmy, długimi, szerokimi poślizgami, co nie ukrywam, nam również sprawiało dużą frajdę!
JANEK CHMIELEWSKI: Po nieudanym Rajdzie Wawelskim, Rajd Zamkowy był dla mnie bardzo szczęśliwy. Z moim pilotem Bartkiem Herbanem współpracowało mi się bardzo dobrze mimo, iż był to nasz pierwszy wspólny start. Na dojazdówce po ostatnim odcinku najedliśmy się sporo strachu, ponieważ silnik w Astrze zaczął przerywać. Na szczęście udało się osiągnąć moją pierwszą metę w PPZM – i to na 4 miejscu w generalce, co jest dla mnie ogromnym sukcesem. Jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy mi pomagają - dzięki Wam moje starty są możliwe. Pozdrawiam serdecznie kibiców, którzy dopingowali nas na odcinkach!
BOGDAN CHOMA: - Już przed startem wiedziałem, że nie będzie łatwo utrzymać prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw Śląska, ale nie przypuszczałem, że będzie aż tak ciężko. Rano przed startem mieliśmy niemały dylemat, czy jechać na deszczówkach czy na slicku N20, bo tylko takie opony mieliśmy do wyboru. Podjąłem decyzję, iż jest na tyle zimno, że lepiej na „deszczu”. To była błędna decyzja, czasy nie wyglądały najlepiej, a i mój brak kontaktu z tą rajdówką przed startem dał się we znaki. Ogólnie pojechałem pierwszą pętle bardzo słabo i co tu więcej mówić. Na następnych pętlach było już znacznie lepiej - cel został osiągnięty, utrzymaliśmy prowadzenie w klasyfikacji mistrzostw Śląska.
JAROSŁAW NOWAKOWSKI: - Jeszcze walczymy w N1! 1 Rajd Zamkowy za nami. Jak na bardzo mały wybór potencjalnych tras, było przyzwoicie. Szczególnie odcinek 2/5/8 miał kilka zdradliwych miejsc z szybkimi podbiciami. Pierwsza pętla to ostra jazda. Musieliśmy ten rajd wygrać, aby utrzymać nadzieję na walkę o zwycięstwo w końcowej klasyfikacji. Nie było więc na co czekać i atakowalismy od pierwszego oesu. Opłacało się - przewagi z pierwszych trzech odcinków starczyło na resztę rajdu. Wygraliśmy w naszej klasie N1 ale pozostajemy na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej sezonu. Kuba Iwanek jedzie od kilku rajdów doskonale i kontroluje sytuację. Na Barbórce Cieszyńskiej będziemy oczywiście atakować. Musimy wygrać aby myśleć o zwycięstwie, ale i to nie gwarantuje zdobycia tytułu.
PIOTR ZIARKO: - Ten rajd nie był dla nas zbyt szczęśliwy - już na pierwszym odcinku zaczęły się nasze przygody ze skrzynią biegów i część rajdu pokonywaliśmy mając do dyspozycji tylko jeden bieg. To, że w ogóle dojechaliśmy do mety zawdzięczamy naszym wspaniałym serwisantom, którzy dokonywali cudów na strefie serwisowej. Na rajdzie straciliśmy prowadzenie w naszej klasie A7. W chwili obecnej szanse na wygranie klasy są bardzo małe, jednak w tym sporcie wszystko może się zdarzyć i dlatego planujemy walczyć do końca na Cieszyńskiej Barbórce.
PAWEŁ DUDZIAK: - Już podczas pierwszego odcinka uderzyliśmy płytą pod silnikiem o ziemię tak mocno, że sam silnik zgasł, a z misy zaczął się lać olej. Gdy przepchaliśmy auto przez metę, podpięliśmy zapasowy moduł i wtedy okazało się jeszcze, że skrzynia biegów uległa uszkodzeniu. Nie byłem w stanie wbić ani dwójki, ani czwórki, ani biegu wstecznego. Na serwisie uszczelniliśmy jedynie prowizorycznie misę, a i tak zaliczyliśmy spóźnienie na PKC wyjazdowy. O dalszej, wyrównanej walce nie było już mowy.
ZBIGNIEW STANISZEWSKI: - Jestem bardzo zawiedziony - nie udało się zrealizować planu. Po pierwszym wygranym odcinku wszystko zapowiadało się pomyślnie, niestety, na drugim ukręcił się wał napędowy. Sami zjechaliśmy na boczną drogę. Nie ma mowy o żadnym wypadnięciu z niej. Samochód jest cały, my poza skwaszonymi humorami czujemy się dobrze. Ogromnie żałujemy, bo planowaliśmy dobrą zabawę i przejechanie ważnych przed obiema Barbórkami kilometrów. Będziemy musieli nadrobić to treningami. Do zobaczenia w Cieszynie.
ANDRZEJ MANCIN: - Z pewnością był to najbardziej pechowy rajd w mojej dotychczasowej karierze. Problemy techniczne zaczęły się już na piątkowym prologu. Około 500 metrów po starcie w moim Fiacie Stilo zepsuła się skrzynia biegów. Straciłem trójkę, przez co zająłem dopiero 40 miejsce. Przez noc mój serwis zdołał jednak usunąć tę usterkę, dzięki czemu udało mi się wystartować do sobotnich odcinków. Na wszystkich próbach biegi zmieniałem bardzo delikatnie. Wiedziałem bowiem, że skrzynia w każdej chwili może się zepsuć. Mimo to, już po drugiej próbie objąłem prowadzenie w klasie. Gdy wydawało się, że bez problemu zwyciężę w A7, przyszedł feralny OS 9. Nie wiadomo dlaczego, na prostym odcinku drogi w moim Stilo urwało się przednie koło. Zupełnie straciłem kontrolę nad samochodem. Na szczęście prędkość była niewielka. W przeciwnym razie mogłoby dojść do poważnego wypadku. Po Rajdzie Zamkowym musiałem przełknąć gorzką pigułkę. Nie mam jednak zamiaru się załamywać. Przede mną Rajd Barbórki, w którym wystartuję A-grupowym Nissanem Almera.
RAFAŁ MALIŃSKI: - Rajd Zamkowy to już trzeci kolejny rajd, który kończy się dla Malkom Momo Teamu awarią samochodu - tym razem zdefektowała elektronika. Niedaleko od startu pierwszego odcinka zapaliła się kontrolka sygnalizująca problemy z komputerem sterującym pracą silnika. Do kabiny zaczęło wlatywać gorące powietrze. Samochód jednak nie tracił mocy. 2 kilometry przed metą zobaczyłem nawet startującego minutę przede mną Szymona Rutę. Silnik zgasł na ostatniej prostej. Do fotokomórki brakowało tylko 300 metrów, które przejechałem na biegu jałowym. Mimo tego udało mi się uzyskać drugi rezultat w klasie. Wytoczyliśmy samochód za metę i próbowaliśmy go naprawić. Po otwarciu maski zauważyłem niegroźny pożar. Atestowana gaśnicą ręczna, którą wożę w samochodzie, okazała się wadliwa. Musieliśmy skorzystać ze sprzętu organizatora, który na szczęście był sprawny. Po opanowaniu sytuacji zabrałem się do sprawdzania wszystkich wtyczek. Samochodu nie udało się już uruchomić, więc musieliśmy wycofać się z rajdu. Do dziś nie wiem co było przyczyną awarii. W poniedziałek samochód zostanie sprawdzony. Wtedy podejmę decyzję czy wystartuję w Rajdzie Cieszyńskiej Barbórki.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.