Prawdziwa szkoła życia
Po przejechaniu 19 odcinków specjalnych o łącznej długości niespełna 350 km, Andrzej Mancin i Ryszard Ciupka osiągnęli metę 55 Rajdu Szwedzkiego na 42 pozycji w klasyfikacji generalnej.
Mitsubishi Lancer Evo VII załogi IM Racing Team, uplasował się jednocześnie na 12 miejscu w klasie N4.
Trasę drugiej rundy Rajdowych Mistrzostw Świata Andrzej i Ryszard pokonywali ze zmiennym szczęściem. Dwa początkowe oesy piątkowego etapu załoga z Bielska-Białej przejechała bez najmniejszych problemów. Kłopoty zaczęły się jednak na powtórnym przejeździe odcinka Fredriksberg. Zaraz po starcie w granatowym Mitsubishi Lancerze Evo VII uszkodzeniu uległ tylny dyferencjał, przez co znaczną część 18-kilometrowej próby Andrzej i Ryszard przejechali jedynie z przednim napędem. Co więcej, awaria "dyfra" doprowadziła do urwania wału napędowego. W efekcie Polacy musieli zakończyć walkę na piątkowym etapie. Wieczorem ekipa serwisowa IM Racing Team usunęła jednak usterkę i dzięki systemowi SupeRally, Mitsubishi Lancer Evo VII z numerem 88 powrócił do rywalizacji.
Sobotni etap był dla Andrzeja i Ryszarda bardziej udany. Jedyną "przygodę" mieli oni podczas ósmego odcinka Sundsjön, rozgrywanego nieopodal miejscowości Uddeholm, gdzie zlokalizowany był parc ferme. Mitsubishi Lancer źle najechał na jedną z hop, przez co na chwilę wpadł do rowu. Szczęśliwie Andrzejowi udało się powrócić na drogę o własnych siłach.
Bez problemów załoga IM Racing Team pokonała również trasę dzisiejszego etapu. I to mimo faktu, że niedzielne próby były najtrudniejsze w całym rajdzie. Wszystko przez niesprzyjające warunki drogowe. Po przejeździe czołowych załóg na odcinkach wytworzyły się bowiem głębokie koleiny, a dodatkowo spod cienkiej warstwy lodu wychodził szuter. Zawodnicy startujący z tyłu stawki mieli więc spore kłopoty z utrzymaniem właściwego toru jazdy.
- Rajd Szwedzki był dla mnie prawdziwą szkołą życia - powiedział Andrzej Mancin. - Wszak miałem do przejechania aż 350 oesowych kilometrów. To tak, jakby w jeden weekend zaliczyć pięć imprez Pucharu PZM. Początek rajdu nie był dla mnie pomyślny. Już na trzeciej próbie awaria samochodu sprawiła, że musieliśmy się wycofać z piątkowego etapu. Według zasad SupeRally oznaczało to, że do naszego czasu została dopisana 15-minutowa kara. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co doprowadziło do defektu dyferencjału. Prawdopodobnie była to wada produkcyjna. Szczęśliwie jednak mojej ekipie udało się naprawić samochód, dzięki czemu wystartowaliśmy do dwóch kolejnych etapów.
Odcinki Rajdu Szwedzkiego są niezwykle wymagające. Z tego co słyszałem to jedne z najtrudniejszych prób w całym cyklu mistrzostw świata. Przekonałem się o tym już podczas zapoznania z trasą rajdu. Pierwszy oes - Fredriksberg - to jazda przez liczne szczyty, za którymi kryły się piekielnie trudne zakręty. Jarek Baran, którego spotkałem w czasie zapoznania, porównał tę próbę do jazdy na rollercoasterze. Równie trudny był najdłuższy w rajdzie, odcinek Vargaasen. Nigdy wcześniej nie przejeżdżałem w "warunkach bojowych" - i do tego po zmroku - aż 40 kilometrów. Na sporządzenie notatek wspólnie z Ryśkiem potrzebowaliśmy całego zeszytu.
Ogólnie występ w 55 Rajdzie Szwedzkim uważam za udany. Najważniejsze, że osiągnąłem metę zawodów, co było moim priorytetem. Mam nadzieję, że pokonanie po śniegu i lodzie ponad 300 km zaprocentuje podczas zbliżającego się Rajdu Magurskiego, który prawdopodobnie będzie rozgrywany w podobnych warunkach.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.