Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Rajd Egiptu. Bez hamulców.

Wczoraj późnym wieczorem zakończył się pierwszy etap pustynnego rajdu „Rally of Egypt”.

Polacy z ekipy „Orlen Team” po pierwszych 265 km rajdu są na czwartym miejscu w klasyfikacji generalnej! Wynik duetu Komornicki-Marton zapewne byłby jeszcze lepszy - do Andrei Mayer, która jest liderem rajdu, Polacy tracą jedynie 12 minut.

Pierwszych 50 km etapu „Cairo-Baharija” Komornicki z Martonem przejechali z zablokowanymi hamulcami – ich samochód rozpędzał się tylko do 70 km/h. Potem spaliły się klocki hamulcowe i pozostałych 190 km Mitsubishi „Orlenu” przejechało bez hamowania. Komornickiemu i Martonowi to jednak nie przeszkodziło i – mimo że trasa miała wysoki stopień skomplikowania (dla niektórych wręcz okazała się za trudna – słabsze samochody wyprzedzali nawet... turyści w „4x4”) pod koniec dnia znaleźli się na czwartym miejscu w „generalce”. Na mecie Polaków wyprzedziła jedynie Andrea Mayer, fabryczny Nissan prowadzony przez Giorgio Beccarisa i Chevrolet Tony’ego Carello.

Wbrew zapowiedziom, że pierwszy oes będzie łatwy i można go traktować jako „rozgrzewkę”, już od pierwszych kilometrów pustynna Afryka pokazała przysłowiowe „kły”. Po stosunkowo nieskomplikowanym początku, zawodnicy trafili na skalisty płaskowyż. Organizator przed rajdem zapowiedział, że jakiekolwiek „skróty” będą surowo karane. Nic dziwnego – miejscami płaskowyż kończył się bowiem ponad 100-metrowymi pionowymi przepaściami!

-Trudny i zdradliwy odcinek – ocenił dzisiejszy oes Łukasz Komornicki. Zaczęło się – nie licząc naszych kłopotów z hamulcami – niewinnie. Długie i szybkie proste, mało wydm i piasku, twardo i wiatr zwiewający kurz, niezła widoczność. Im dalej, tym niestety robiło się gorzej. Przestało wiać, a kurz zaczął utrzymywać się w powietrzu. Nawet na środku wydmy można było trafić na wyrwę i uszkodzić samochód. Później partia skalista. Tam właściwie nie było innej metody, jak tylko zwolnić – na drodze po horyzont leżały wielkie głazy. Koniec-końców jestem zadowolony z dzisiejszych wyników. Dwanaście minut to jeszcze strata do odrobienia.

Bardzo dobrze rozpoczął rajd Marek Dąbrowski, który jest piąty w „generalce” motocykli, plasując się tuż za fabrycznymi kierowcami KTM – liderem rajdu Richardem Sainctem, Cyrilem Despresem, Fabrizio Meoni i Joanem Roma. Dąbrowski traci do Saincta około 22 minut, ale nie zapominajmy że ściga się znacznie słabszym motocyklem. Ekipa KTM dysponuje świetnie przygotowanymi motocyklami LC4 660 i 950, zaś Dąbrowski rywalizuje jedynie KTM 660 Rally Replica. Spore kłopoty techniczne miał niestety Jacek Czachor. W jego motocyklu przerwał się przewód doprowadzający prąd i zawodnik ponad pół godziny spędził na naprawie na środku pustyni. Ostatecznie Czachor ma godzinę straty do Saincta i zajmuje 22. miejsce w „generalce”.

Serwis ekipy „Orlen Team” pracuje w Baharija w utrudnionych warunkach. Nie ma dostępu do wody, z trudem działają tu nawet telefony satelitarne. W poniedziałek ma być podobnie. Zdaniem Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora na drugim odcinku („Baharija-La Source Magique”, długość 352,5 km) będzie można napotkać wszelkie typy pustynnej nawierzchni – od miałkiego piasku po ostre skałki. Rajd wystartował dzisiaj znacznie wcześniej – pierwsze motocykle wyruszyły na trasę o godzinie 6.00 rano. Meta w godzinach popołudniowych.

(Michał Wojdan)

Poprzedni artykuł Fair Play: Dytko po raz drugi!
Następny artykuł Colin wierzy w Citroena.

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry