Szpaler rozbitych samochodów

- Na pierwszym oesie pojechałem trochę zbyt ostrożnie, potem było już OK - komentował Bouffier. - Łatwo można popełnić błąd, oesy są bardzo brudne, ale mam nadzieję, że utrzymamy prowadzenie do mety.

- Bardzo ciężko, muszę przyznać - mówił Grzegorz Grzyb. - Pierwszy oes niesamowicie śliski. W ogóle dla mnie mega idiotyczny pomysł, że puszczają drugą ligę przed nami, bo jedziemy w szpalerze rozbitych samochodów. Jest to niebezpieczne, deprymujące i tak naprawdę nie wiem, czemu ma to służyć. Cały czas walczymy. Sytuacja jest bardzo ciężka, bo cała grupa utrzymuje się w 6-7 sekundach. Zobaczymy!

- Konkurencja ma niewielkie straty i zobaczymy, czy uda się utrzymać to miejsce. Bardzo bym chciał. Będę robił wszystko, żeby przyspieszyć - stwierdził Sebastian Frycz, trzeci z przewagą 0,9 sekundy nad Tomaszem Kucharem, 1,6 s przed Zbigniewem Gabrysiem.

- Gonimy, uciekamy, generalnie dużo się dzieje - opowiadał Tomasz Kuchar. - Ale świetnie, o to w rajdach chodzi. Naprawdę jestem szczęśliwy z takiego obrotu sprawy. Będziemy chyba się bili do ostatniego metra ostatniego odcinka. Musimy dać z siebie wszystko. Jest naprawdę trudno, jest chytrze, jest dużo brudu. Nie wiem, czy do końca jest to najlepszy pomysł, że jedziemy za Pezetmotem, bo jest dużo aut rozbitych po bokach, jest dużo brudu na trasie, jest po prostu niebezpiecznie. No ale wszyscy mamy tak samo.

- Walczymy! Trzeci odcinek udało się wygrać - powiedział Zbigniew Gabryś. - Przyspieszyliśmy dosyć znacznie i będziemy dalej walczyć.

- Na pierwszym odcinku bardzo dobrze - uznał Tomasz Czopik, szósty w łącznych wynikach po OS 9. - Potem przestrzeliłem skrzyżowanie, straciłem 12 sekund, a potem ten ostatni odcinek - wydawało mi się, że było szybko, a okazało się, że nie za bardzo. Trochę muszę się jeszcze do tego auta przyzwyczaić na tych naszych dziurawych drogach.

- Jest lepiej - krótko ocenił Michał Sołowow, tracący 26 sekund do Czopika. - Nieźle - mówił Leszek Kuzaj. - Na drugim oesie przed szczytem złapaliśmy gdzieś kapcia i jechaliśmy ponad trzy kilometry na kapciu. Ale ogólnie myślę, że jest dobrze. Samochód funkcjonuje.

- Na pierwszym oesie złapaliśmy dwa kapcie w jakiś dziwny sposób - powiedział Grzegorz Bębenek, pilot Michała. - Znamy ten odcinek doskonale. Wiemy, gdzie można ciąć, gdzie nie można. W połowie odcinka poczuliśmy prawy przód. Zjechaliśmy do mety. Potworna strata. Okazało się, że mamy również z tyłu kapcia. Na szczęście wieźliśmy dwa zapasy. W tej chwili już nie mamy o co walczyć.

- Prawdopodobnie popełniliśmy błąd, utwardziliśmy samochód - mówił o przygodzie Paweł Dytko. Tył Lancera ucierpiał w kolizji z drzewem. - Nastawiałem się, że te odcinki są równiejsze i w zasadzie to prawda, ale są też momenty, gdzie jest bardzo dziurawo. I na takim właśnie dziurawym fragmencie samochód strasznie mocno mi tyłem podbiło. Zrobiłem przeciwkontrę, no i jak ping-pong odbiłem się w drugą stronę, wpadłem do rowu. Naprawdę bardzo dużo szczęścia, że było drzewo, bo byśmy wpadli w tłum kibiców i byłaby tragedia. Tam stał szpaler ludzi. Szczęśliwie uderzyliśmy w te drzewa, poodbijaliśmy się, obróciło nas chyba dwa razy, rowem wyjechaliśmy dalej. Teraz jedziemy z krzywym kołem i z tego powodu mamy większą stratę, niż z tego wypadku. Chyba złapiemy spóźnienie, ale będziemy to robić, aż zrobimy.