Telefon Wiślaka nie zadzwoni
W przededniu głosowania nad kalendarzem Rajdowych Mistrzostw Świata 2014, oraz w 10 dni po zakończeniu Rajdu Polski 2013 spotkaliśmy się z Maciejem Wisławskim.
Osobą posiadającą jedno z największych o ile nie największe w naszym kraju rajdowe doświadczenie. Zawodnikiem, który mimo sportowych sukcesów, miłości ze strony kibiców i zainteresowania mediów pozostał skromnym i mocno stąpającym po ziemi człowiekiem. Rozmowa odbyła się przy małym blaszanym stoliku w ogródku jednego z barków na warszawskim Grochowie. Wiślak opowiedział nam o sobie, o kierowcy z którym aktualnie startuje oraz o Kajetanie Kajetanowiczu. Jako jeden z nielicznych obok Roberta Kubicy podzielił się z nami swoją opinią na temat ostatniego Rajdu Polski. Ciekawe czy mimo swojej 100 procentowej pewności Maciej Wisławski może się pomylić.Zapraszamy do lektury:Autoklub: - Jesteś bardzo doświadczonym pilotem rajdowym. Swoją karierę rozpocząłeś w 1977 roku.Maciej Wisławski: - W 1977 roku to już był pierwszy poważny start. Dostałem propozycję, abym został pilotem bardzo szybkiego kierowcy. To był Andrzej Lubiak. Rzeczywiście w 1977 roku rozpoczęła się moja kariera na prawym fotelu. Od tego czasu jeździłem, przez wszystkie sezony, przez 36 lat z minimalnymi przerwami. Chyba nigdy się nie zdarzyło, żebym opuścił jakiś sezon, chociaż czasami w ciągu roku zaliczałem zaledwie kilka startów. W każdym razie w 1977 roku, byłem pilotem w fabrycznym zespole Fiata 126p. Natomiast wcześniej startowałem też jako kierowca, w 1976 i 1975 roku. Brałem udział w kilku rajdach, w Stomilu w Dębicy, Rajdzie Kormoran i Rajdzie Wisły. Jeździłem Wartburgiem i Fiatem 128 Sport. Startowałem również Syreną w Rajdzie Warszawskim.
fot. Grzegorz Chyła
Autoklub: - 36 lat startów za Tobą. Skąd dalej forma i motywacja, żeby np. wstać o piątej rano do kolejnego etapu na rajdzie?
Maciej Wisławski: - Masz pewnie na myśli Rajd Polski? Jeden etap skończył się o 22. Wtedy te wszystkie małe samochody zjechały z trasy, a drugi etap faktycznie zaczął się wcześnie. Wydaje mi się, że to pytanie nie tyle do mnie co do opatrzności. Podejrzewam, że to w dużej mierze wynika z mojego sposobu bycia. Chodzi o odporność psychiczną i fizyczną. Staram się zachować kondycję poprzez rekreacyjne działania w czasie wolnym od rajdów. Mieszkam w niedużym mieście, w Skierniewicach. Mam dobre warunki do uprawiania turystyki rekreacyjno-sportowej. Jeżdżę na rowerze a w zimę na nartach. Nie zakładam kapci i nie siadam przed telewizorem, tylko naprawdę staram się racjonalnie żyć.
Autoklub: - Jeździsz już trzeci sezon z Łukaszem Byśkiniewiczem. Wcześniej startowałeś z wieloma utytułowanymi kierowcami. Dlaczego teraz zdecydowałeś się na współpracę z tym młodym kierowcą?
Maciej Wisławski: - W rajdach samochodowych jest tak, że jeśli jesteś autorytetem dla kierowcy, to wróży sukces. To nawet może zagwarantować właściwe pokonywanie tej niełatwej drogi. Rajdy samochodowe to jest sport, w którym rzeczywiście trzeba wyrobić sobie wyobraźnię i odruchy. Nad tymi elementami trzeba bardzo długo pracować. Jeżeli ktoś chce za szybko to osiągnąć, to wiadomo, że daleko nie zajedzie. Jeżeli ja jestem traktowany jako autorytet przez Łukasza Byśkiniewicza, który zaczyna swoją rajdową drogę, wtedy to jest w dużej mierze gwarancją tego, że będziemy dojeżdżali do mety. Jeżeli ja przestanę być dla mojego kierowcy autorytetem, wtedy wiem, że zaczną się problemy.
Autoklub: - ...ale nie mylić autorytetu z hamulcowym
Maciej Wisławski: - Hamulcowy to co innego. Ja nie zwalniam swoich kierowców, chociaż Łukaszowi na przestrzeni tych trzech lat, ze dwa razy w trakcie oesu powiedziałem, że to jeszcze nie jest jego tempo. Łukasz Byśkiniewicz obrał właściwą drogę i zmierza do sukcesu. Będzie dobrym i stabilnym kierowcą. Ma szansę. Jeśli będzie miał budżet, jest w stanie tworzyć czołówkę Mistrzostw Polski. Nie będzie wygrywał rajdów bo to nie te lata, ale będzie pewnym punktem dla sponsorów, dla mediów i dla kibiców.
Autoklub: - Jeździłeś też z Kajetanem Kajetanowiczem. W tym roku zdobył czwarty tytuł z rzędu i jest bezkonkurencyjny w RSMP. Czy jest szansa, aby ten zawodnik zaczął startować za granicą. Kibice nawet na portalu facebook zrobili akcję, aby namówić na to jego sponsorów. Co o tym myślisz?
Maciej Wisławski: - Uważam, że to bardzo dobra inicjatywa. Kajetan Kajetanowicz rzeczywiście w Polsce udowodnił, że jest kierowcą absolutnie najlepszym i naprawdę jest wzorcem. Jeździłem z nim dwa sezony. To wielki talent, to gość, który widzi drogę i potrafi ją odczytać i właściwie opisać. Osiągnął już szczyt swoich możliwości w Polsce. Myślę, że w Mistrzostwach Europy miałby wreszcie szansę na zdobycie tego tytułu. Przez kilkanaście lat nikt tego tytułu nie przywiózł do Polski, a Kajetanowicz ma potencjał i predyspozycje, żeby to osiągnąć.
Autoklub: - Pojawiło się wiele kontrowersyjnych wypowiedzi dotyczących organizacji tegorocznego Rajdu Polski. Jak Ty się do tego odnosisz.
Maciej Wisławski: - Jest dużo rajdów, do których nie mam zastrzeżeń. Są bardzo dobrze dobrane i ułożone trasy, mądrze zorganizowane zapoznania. Jeśli chodzi o rajdy, w których startowałem w tym roku w RSMP, nie mam zastrzeżeń. Jedynie bym wydłużył zapoznanie z trasą, aby nie było takiej gonitwy. Przydałaby się chwila oddechu i okazja do porozmawiania z kolegami. Jeśli chodzi o organizację to na Litwie było trochę gorzej. Bazę rajdu mieliśmy w Kownie, a odcinki specjalne pod Wilnem. To było uciążliwe i nudne. Zawodnicy niepotrzebnie krążyli po te kilkadziesiąt kilometrów.
W tym roku trochę cieniem położyła się organizacja, przygotowanie i poprowadzenie Rajdu Polski. To był dla mnie w tym roku, a nawet w całej mojej karierze, najgorszy rajd z wielu względów. Ja Rajd Polski jechałem prawie trzydzieści razy. Startowałem we wszystkich, z wyjątkiem jednego na terenie Mazur i Warmii. Nigdy nie było takiej traumy zawodniczej. Niektórzy koledzy mówili, że się świetnie bawili, że to był świetny rajd. Nie wiem co tam było takiego świetnego i nie sądziłem, że zawodnicy tej klasy potrafią zwyczajnie kłamać. Jeżeli ktoś mówi, że się świetnie bawił, to zwyczajnie kłamie. Uważam, że popełniono pewne błędy organizacyjne.
Natomiast z całym szacunkiem trzeba się odnieść do pracy setek młodych ludzi, których widziałem na PKC'ach, na oesach. Pracowali w bardzo ciężkich warunkach i jestem pełen szacunku dla nich. Czapki z głów i padłbym przed nimi na kolana. Natomiast podporządkowanie rajdu tylko jednej telewizji, swoją drogą niszowej, bo Eurosportowi, to jest brak szacunku dla zawodników. To jest rajd samochodowy, to są zawody sportowe i głównymi aktorami widowiska jest kilkadziesiąt załóg, które biorą w nim udział. Media powinny się podporządkować. Jeżeli nie mają samochodu, to niech sobie kupią, jeżeli brakuje im kamer, niech je dokupią. Jeśli muszą przerzucać kamery z odcinka na odcinek, to wypacza sens takich zawodów.
Jak mnie pytało wiele osób na mecie co czuję, jak nam poszedł Rajd Polski, to
odpowiadałem jednym zdaniem „uffff, jak to dobrze, że to się już skończyło”. Nigdy żaden z Rajdów Polski nie był tak męczący ze względu na trasy, które wiadomo rozmoczyły się ze względu na pogodę. Auta które kosztują po kilka milionów z tym nie miały problemu. Jadą wcześniej i mają przejazd w miarę w dobrych warunkach. Natomiast cała reszta, 2/3 stawki, jedzie po koleinach, po drogach kompletnie zniszczonych, które w ogóle nie gwarantują sportowej rywalizacji. Jeżeli pojedziesz szybciej zniszczysz kompletnie samochód, a jeżeli jedzie się wolniej, to prawie jak taksówką.
Autoklub: - To jednak nie był Twój pierwszy szutrowy rajd w deszczowych warunkach.
Maciej Wisławski: - Nie i właśnie dziwi mnie to, że organizatorzy nie przewidzieli tego dokonując doboru tras odcinków specjalnych. Jestem zaskoczony, że nie zrobili rozeznania, gdzie są odcinki na jakimś twardszym podłożu. Nie można zakładać, że we wrześniu będzie pełne słońce. Wrzesień czasami owszem jest piękny, ale czasami pada deszcz. Teraz tak się złożyło, że padało półtora dnia. To jednak wystarczyło, aby zupełnie zmienił się stan dróg. Na zapoznaniu nie można było przejechać. Musieliśmy korzystać z cudzego auta, żeby dokończyć zapoznanie, ponieważ nasze popsuło się na tym błocie i w koleinach. Wiele załóg uszkodziło wtedy swoje samochody.
Organizator powinien oprzeć się na profesjonalistach, na ludziach, którzy wiedzą, jakie są w danym miejscu tereny, czy jest podłoże piaszczyste, czy jest może twardsze, czy może się bardzo zmienić, czy tylko trochę. Organizator dysponuje takimi pieniędzmi, że powinien zatrudnić eksperta, geologa, który określi charakterystykę i wytrzymałość dróg. Na Litwie, szuter jest na twardszym podłożu. Zdarzały się rozjeżdżone fragmenty na ciasnych partiach, ale to było sporadycznie. Na Litwie na mecie zawodnicy wysiadali zadowoleni z samochodów. Tutaj wszyscy byli markotni, wkurzeni. Samochody były zdemolowane. Ze względu na stan dróg, karetki i inne służby ratownicze miałyby problemy z dojazdem do miejsca wypadku.
Autoklub: - Pomimo tegorocznej wpadki, kiedy Rajd Polski zostanie już rundą mistrzostw świata, czy są ludzie, którzy potrafią to dobrze zorganizować?
Maciej Wisławski: - Uważam, że jesteśmy w stanie to dobrze zorganizować. Przede wszystkim mamy do tego wielką kadrę młodych ludzi. To taka armia, która stara się dobrze wywiązać z tego zadania, tylko żeby armia dobrze działała, to musi mieć dowództwo.
Autoklub: - Czy zgodzisz się ze słowami Roberta Kubicy, że to wstyd, kiedy fabryczne zespoły w parku serwisowym, podczas Rajdu Polski, brodziły po pas w błocie, podczas gdy wiele małych ekip rozlokowano na zdecydowanie lepiej przygotowanym, utwardzonym terenie.
Maciej Wisławski: - To jest wstyd, ale to już za nami. To zdecydowanie ważny przyczynek do wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Jeżeli robi się imprezę tej rangi, to wiadomo, że trzeba przygotować zaplecze, co tym razem nie zostało zrobione. To jednak jest możliwe do zrobienia, potrzeba tylko dobrych chęci. Tutaj tego zabrakło. Były inne priorytety i to może umknęło uwadze organizatorów, wysypanie terenu jakimś tłuczniem. To już by załatwiło sprawę. Gdybyśmy wybrali odpowiednie trasy, przygotowali odpowiednie odcinki, ze znawcą tych dróg w poszczególnych gminach, gdybyśmy przygotowali park serwisowy i nie dali się sponiewierać Eurosportowi, to jesteśmy w stanie to zrobić.
Pojawia się również pytanie co to jest monopol TVP na transmisję? Nasza stacja TVN chciała robić relację, ale organizatorzy nam nie pozwolili, informując nas, że TVP ma wyłączność. To piłowanie gałęzi na której się siedzi. Czym więcej mediów tym lepiej. Skoro jest kilka telewizji, które chcą pokazywać zawody sportowe to tylko się cieszmy, że media są zainteresowane. Pomimo tego, że na każdym rajdzie jest kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to jednak cały czas jest to sport niszowy, a im więcej go pokazujemy w telewizji to tym lepiej.
Z mojej strony to nie są absolutnie słowa krytyki. To jest tylko dzielenie się opiniami przez człowieka, który przejechał około trzydziestu Rajdów Polski i wiele Kormoranów na tamtych terenach.
Autoklub: - Czy jeśli otrzymasz telefon „Panie Wisławski czy zgodzi się Pan przyjechać i pomóc nam w zorganizowaniu odcinków, strefy i podzielić się swoim doświadczeniem”, to czy znajdziesz na to czas?
Maciej Wisławski: - Znajdę czas, ale takiego telefonu na pewno nie będzie. Tego jestem na tysiąc procent pewien.
fot. Marcin Kaliszka
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.