To już 10 lat!
To było 20 lutego 1993 roku, podczas 9 Zimowego Rajdu Dolnośląskiego na odcinku specjalnym nr 5 Orłowiec – Złoty Stok doszło do tragicznego wypadku.
Na drugim kilometrze OS-u Ford Sierra Cosworth załogi Marian Bublewicz, Ryszard Żyszkowski stracił przyczepność i wpadł na potężne drzewo. Pomoc przyszła niestety zbyt późno i po kilkudziesięciu minutach, po transporcie do szpitala w Lądku Zdroju zmarł jeden z największych polskich sportowców – Marian Bublewicz. Kilka lat temu to właśnie on został uznany przez kibiców Kierowcą Rajdowym Stulecia w plebiscycie organizowanym przez miesięcznik AUTO SPORT. Teraz mija dziesiąta rocznica jego tragicznej śmierci.
Popularny i zawsze uśmiechnięty „Bubel” urodził się w Olsztynie 25 sierpnia 1950 roku. W tym właśnie mieście zapoczątkował swoją przygodę z motoryzacją i sportem. Starty rozpoczął od motocrossu, jednak poważny wypadek spowodował większe zainteresowanie młodego Mariana pojazdami na czterech kołach. Ten rozdział w jego życiorysie, to słynny już Fiat 125, który miał służyć jako taksówka, a pomógł zdobyć licencję rajdową. Tuż po rozpoczęciu poważnych startów Bublewicz zaliczył pierwszego w życiu „dacha”, zaopatrzył się w rajdówkę i treningówkę. W 1975 roku zdobył pierwszy tytuł Mistrza Polski w klasie do 1300 cm3. Zaraz nastąpiła przesiadka na Opla Kadetta, który dawał dużo większe możliwości, ale był trudny do opanowania zarówno dla kierowcy, jak i jego mechanika. Po wypadku na Rajdzie Złote Piaski w Bułgarii i kolejnym poważnym wypadku, Marian zdecydował się na zmianę dyscypliny. Przez dwa lata ścigał się na torach całej Polski, które uznał za bezpieczniejsze od tras rajdowych. Wyścigi zakończyły się w momencie otrzymania propozycji zajęcia miejsca kierowcy fabrycznego FSO. Na fotelu pilota zasiadł późniejszy wieloletni partner i przyjaciel – Ryszard Żyszkowski. Od tego czasu rozpoczęło się pasmo większych i mniejszych sukcesów jednej z najsłynniejszych polskich załóg rajdowych.
Po różnych typach Poloneza nadeszła era Mazdy 323, aby w 1991 roku zasiąść za kierownicą w pełni profesjonalnego samochodu w pierwszym w pełni profesjonalnym zespole rajdowym w kraju. Ford Sierra Cosworth w barwach Marlboro i Texaco dowiózł Mariana na drugie miejsce w Mistrzostwach Europy w 1992 roku. Już zimą po tym jakże udanym sezonie Ford przygotowywał dla niego całkiem nowy samochód – Ford Escort Cosworth, który pierwsze testy przeszedł podczas Rajdu Monte Carlo. Tymczasem pracowity „Bubel” zdecydował, że wraz z Ryszardem Żyszkowskim pojadą Zimowy Rajd Dolnośląski Sierrą, którą znali doskonale. Auto było świetnie przygotowane, załoga skoncentrowana... nic nie zapowiadało tak tragicznych w skutku wydarzeń. Po znakomitej jeździe samochód z numerem 1 który prowadził w rajdzie wypadł z drogi i przy prędkości około 130 km/h zawinął się bokiem na drzewie. Ekipy ratownicze nie były w stanie wydobyć kierowcy zakleszczonego w pogiętej karoserii, na specjalistyczny sprzęt trzeba było czekać. Okazało się, że trwało to zbyt długo. W wyniku odniesionych obrażeń Marian zmarł na stole operacyjnym.
Zalety tego wspaniałego człowieka można by wymieniać bez końca. Jedno jest pewne – Marian Bublewicz stał się wzorem do naśladowania dla wielu młodszych kierowców. To właśnie on pokazał, że konsekwencją, zaangażowaniem i pracą można bardzo wiele w życiu osiągnąć. Jemu się udało i wszyscy możemy być dumni z jego sukcesów. Szkoda, że ta wspaniała kariera zakończyła się tak szybko.
(AK)
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.