Warszawski po dniu I: Hołek tuż przed Kuligiem.
Pierwszy dzień Rajdu Warszawskiego, zgodnie z oczekiwaniami, przyniósł naprawdę wspaniałą walkę o tytuł mistrza Polski.
Krzysztof Hołowczyc prowadził od samego rana i na ostatniej pętli nie dał sobie odebrać prowadzenia, mimo niezwykle zaciętych ataków Janusza Kuliga. Trzeci w klasyfikacji Leszek Kuzaj traci do prowadzącej dwójki już niemal pół minuty. Popularny Kuzi nie odpuszcza, ale jego Toyota wyraźnie ustępuje Peugeotowi i Fordowi najgroźniejszych konkurentów. Po odpadnięciu Łukasza Sztuki, spokojny o pozycję, na czwartym miejscu podąża Tomasz Kuchar. Za plecami kierowców dysponujących autami w specyfikacji WRC, trwa nie mniej zacięta walka w grupie N. Prowadzi jadący na własnym terenie Marcin Turski przed ścigającymi się o tytuł wicemistrza kraju w N-ce: Pawłem Dytko i Michałem Bębenkiem.
Ostatnia pętla dnia dzisiejszego obywała się pod znakiem spóźnień spowodowanych nieszczęśliwym wypadkiem z odcinka szóstego, oraz niemiłą przygodą kibica, który spadł ze słupa na następnej próbie. Upadek musiał być bolesny ponieważ do poszkodowanego wyjechała karetka, przerywając OS-7. Część załóg musiało więc długą chwilę poczekać z wyjazdem na trasę, na której i tak ogłoszono wolny przejazd. Ogłoszono neutralizację, ale rajdowa kolumna była już tak rozciągnięta, że praktycznie nikt już nie wiedział, kto i kiedy powinien pojawić się na starcie kolejnych odcinków. Mimo nieprzewidzianych komplikacji udało się rozegrać wszystkie przewidziane próby sportowe i załogi powoli zmierzają już na metę w Warszawie.
Powiedzieli po OS-9:
Krzysztof Hołowczyc: - Jak piękny potrafi być ten sport. Walka o mistrzostwo trwa praktycznie do samego końca. Jedzie nam się bardzo dobrze i jesteśmy naprawdę zadowoleni z samochodu. Jedynym problemem był brak dodatkowych świateł na ostatnim odcinku. Opóźnienie rajdu sprawiło, że musieliśmy pokonywać go po ciemku, podczas gdy według planu powinniśmy wyrobić się przed zmrokiem. To był zresztą problem całej czołówki.
Janusz Kulig: - Nieco zaspaliśmy rano. Potem już jednak odrabialiśmy straty, poprawiając się z każdym przejazdem. Wszystkie najlepsze czasy odcinków należą dziś do nas, ale nie udało się wyjść na prowadzenie. Krzysztof jedzie bardzo szybko, ale myślę że nasza strata niecałych dwóch sekund jeszcze absolutnie niczego nie rozstrzyga. Jutro nie pozostaje nam nic innego, jak tylko od samego rana atakować.
Leszek Kuzaj: - Jadę najszybciej jak mogę, ale Hołowczyc i Kulig cały czas nam odjeżdżają. O ile jeszcze na sekcjach bardziej krętych udaje nam się utrzymywać dystans, o tyle na prostych widać wyraźnie, że nasza Toyota jest wolniejsza od pojazdów konkurencji. Nasza strata jest dość duża, ale w rajdach jest wszystko możliwe. Nie tracę nadziei.
Tomasz Kuchar: - Żeby kręcić lepsze czasy, muszę znacznie opóźniać hamowanie. Niestety jest to dość ryzykowne na tych zdradliwych nawierzchniach. Na przedostatnim odcinku właśnie przez takie opóźnienie hamowania spowodowało, że mieliśmy bliskie spotkanie z domem! Szczęśliwie samochód jest zdolny do dalszej jazdy. Myślę, że jutro nie będziemy już specjalnie ryzykować. Pojedziemy dla kibiców!
Marcin Turski: - Poza niemiłą przygodą z szóstego odcinka, na którym w pewnym momencie po prostu odjechało nam koło i kontynuowaliśmy jazdę na tarczy hamulcowej, jedzie nam się naprawdę dobrze. Jutro powalczymy jeszcze, ponieważ układ w grupie N zrobił się naprawdę ciekawy. W końcowej klasyfikacji sezonu może się trochę pozmieniać i dopóki istnieje szansa na poprawienie naszej pozycji, będziemy atakować.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.