Wszyscy gonią Bouffiera
- Jak na razie wszystko jest OK, mamy dużo przyjemności z jazdy Peugeotem 207 - powiedział Bryan Bouffier, lider Rajdu Rzeszowskiego po czterech oesach - Przejechaliśmy całą pętlę na slikach i przypuszczam, że teraz wybór będzie identyczny.
To, że drugi raz startuję w Rzeszowie, niewiele mi daje, bo tylko parę fragmentów pokrywa się z trasą z 2004 roku. Bardzo mi przykro, że odpadł Tomasz Kuchar. Wolałbym z nim powalczyć na trasie. Ale mnie też wszystko może się przytrafić. To jest sport mechaniczny!
- Od pierwszego oesu mamy mały problem z samochodem - mówił Grzegorz Grzyb, drugi ze stratą 5,5 sekundy. - Na pierwszym oesie przerwało nam trzykrotnie, na drugim pięciokrotnie, a na trzecim już co chwilę. Nie są to wielkie straty, ale na pewno po sekundzie-dwie na każdym oesie ucieka. Jest to przykre szczególnie, że walczymy naprawdę o ułamki sekund, bo wszyscy jadą piekielnie szybko. Ale i tak jesteśmy bardzo zadowoleni. Na razie pogoda wytrzymała. Wszystko jest po naszej myśli. Mamy kłopot z konsultacją z japońskimi inżynierami. Czesi sprawdzą wszystko - sami nie wiedzą do końca, w którą stronę uderzyć i gdzie szukać. Postarają się przeglądnąć tyle, ile zdążą. Teraz jest problem, bo przed nami dwa 25-kilometrowe oesy, więc to przerywanie nie byłoby wskazane.
Michał Sołowow, trzeci w łącznej klasyfikacji, traci do Grzyba 8,8 s. - Chyba musimy wymienić skrzynię - zdradził Maciej Baran. - Mamy kłopoty z wkładaniem biegów. Za dużo na tym tracimy. Przy wkładaniu w górę bardzo często nie wchodzi bieg i auto zostaje na luzie.
- Na pierwszym odcinku przez parę kilometrów padał deszcz, ale poza tym OK - komentował Michał Bębenek, czwarty w rajdzie.
Sebastian Frycz znajduje się w wynikach 1,9 sekundy za Bębenkiem. - Jedzie się bardzo dobrze. Tempo pod koniec już też nie było najgorsze. Odrobiliśmy trochę do Michała Bębenka na ostatnim odcinku. Atakujemy na ostatnich dwóch oesach etapu! Nie jechałem od początku na sto procent. Na pierwszym odcinku odpuściłem w momencie, gdy dojechałem do partii, na której było dużo wody, partii, której chyba najbardziej nie lubię w tym rajdzie - nigdy jej nie lubiłem. Jest tam bardzo szeroko, bardzo szybko. Parę razy jechałem tam w drugą stronę i zawsze było bardzo ślisko, zawsze było bardzo dużo problemów, żeby utrzymać się na drodze. Teraz jak to zaobaczyłem, to cały wystraszony, pojechałem bardzo spokojnie, bardzo delikatnie, żeby czasem samochód się gdzieś nie zsunął z drogi. Tam, gdzie wypadł Leszek, był bardzo ciasny zakręt przez szczyt po bardzo długiej prostej. Troszkę może za szybko, no i niestety...
Bartek Grzybek nieoczekiwanie mieści się w czołowej szóstce. - Opony jak najbardziej trafione - ocenił kierowca Teamu 07. - Z przodu pełny slik, z tyłu docięty. Chcieliśmy jechać bez dociętego i chyba to byłaby jeszcze bardziej słuszna decyzja. Dobra, szybka jazda, dobry opis, od początku dobre tempo, no i super - dla nas rewelacyjna pozycja! Teraz będzie trochę trudniej. Długi odcinek, mały hamulec na pewno nie będzie nam pomagał. Trochę się obawiamy, że się gdzieś skończy, dlatego będziemy musieli go przyoszczędzić, przed jakimiś spadaniami troszeczkę wcześniej hamować, odpuszczać, nie używać lewej nogi.
Kajetan Kajetanowicz przegrywa z Grzybkiem o 0,9 sekundy. - Przede wszystkim musimy zmienić opony. Myślałem, że dobrze wybrałem - deszcze do tyłu - tak się zapowiadało dosyć deszczowo, ale nie trafiliśmy. W grupie walczącej o szóste miejsce mamy najgorsze opony, najbardziej miękkie i najbardziej docięte. Cały czas jedziemy dosyć szybko i czasami nas tył wyprzedza, co się pewnie podoba kibicom, ale to przez to, że mamy z tyłu miękką oponę. Teraz już mam nadzieję, że się wstrzelimy - że założymy slika i nie spadnie deszcz.
Na ósmym miejscu widnieje Zbigniew Gabryś. - Mieliśmy małe problemy z hamulcami, później z ładowaniem. Uderzyliśmy w jakiś kamień na cięciu, troszeczkę przestawiła się geometria. Jakoś to się cały czas nie klei, tak jakbym sobie życzył. Będziemy wyjaśniać temat kary za szykanę, bo myśmy wpadli tylko w taśmy. Było bardzo ślisko, próbowaliśmy się zhamować, nie udało się i jeszcze na tym straciliśmy, a nie zyskaliśmy.
Dobór opon miał wpływ na wyniki Paweł Dytki. - Niestety, nie trafiliśmy z oponami. Miałem mediaty, na zapas mediaty. No trudno, taki sport... Na pierwszy odcinek była to dobra decyzja i mieliśmy dobry czas. Niestety, deszcz przeszedł. Ubieramy już sliki i zobaczymy, jak nam będzie się jechało.
Norbert Guzek zamyka dziesiątkę, wyprzedzając Macieja Lubiaka. - To chyba Dzień Dziecka! - powiedział uradowany Norbert. - Teraz troszeczkę utwardzimy samochód, dlatego że jest za miękki. A tak jest chyba OK. Nie przypuszczałem, że będą tak dobre czasy, no ale się cieszę. Każdy kilometr to dla nas nowa nauka. Dużo wcześniej hamuję, nie jadę jeszcze zakrętów tak na maksa. Po prostu nie chcę popełnić jakiegoś głupiego błędu. Jadę na 80-85 procent możliwości.
- Na pierwszym oesie było ślisko i tam uzyskaliśmy dobry czas, ale ogólnie mam problemy z mocą silnika - tłumaczył Maciej Lubiak. - Samochód puchnie i jest bardzo słaby. Po paru kilometrach odcinka zaczyna po prostu zwalniać. Bardzo ciężko się wkręca.
Marcin Turski i Tadek Burkacki dopchali Imprezę do serwisu (- Pompa paliwa, albo za mało paliwa - wyjaśnił "Turas"). Pod koniec drugiego oesu przestało ładować turbo w Lancerze Łukasza Habaja. Strata sięgnęła niemal 6 minut.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.