Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Wypowiedzi po Magurskim

LESZEK KUZAJ: - Powrót na oesy po ubiegłorocznym sezonie, obfitującym w niepowodzenia, z pewnością nie był łatwy.

Dodatkowo nasza pozycja startowa nie ułatwiała nam zadania. Pierwszy dzień był niezwykle trudny ze względu na mgłę i stale nawiewany śnieg, przez co droga była w wielu miejscach niewidoczna. Często musieliśmy rozbijać śnieg i przecierać trasę. Podobnie było również dzisiaj, gdzie jako pierwszy samochód startowy robiliśmy ślad. Niestety nie ustrzegłem się błędów. Na OS 3 eksperyment z nowymi oponami kosztował mnie pół minuty straty. Trzykrotnie musiałem cofać, więc był to dla mnie dość stresujący dzień. Oczywiście bardzo się cieszę z wygranej i mam nadzieję, że ten rajd przerwał zeszłoroczną złą passę. Jestem bardzo zadowolony z pracy z moim pilotem, Craigiem Parrym i myślę, że stanowimy doskonały duet.

KAJETAN KAJETANOWICZ: - Jesteśmy na mecie. Cieszę się bardzo, że mogłem ścigać się na tym rajdzie, tym bardziej, że w zeszłym roku nie braliśmy w nim udziału. Ale najważniejsze jest to, że po słabszym pierwszym etapie potrafiliśmy nawiązać walkę z liderami rajdu i skubnęliśmy im parę oesów na koniec drugiego dnia. Mimo trudnych warunków na trasie, jazda w zimowych warunkach sprawiła mi dużo frajdy, szczególnie drugiego dnia, kiedy byliśmy jedną z najszybszych załóg. Na pierwszym etapie było trochę gorzej, ale znaliśmy przyczynę słabszych czasów, więc staraliśmy się tym nie przejmować i robić po prostu swoje. Później było dużo lepiej i dużo szybciej. No i w efekcie mamy 5 punktów na starcie sezonu. Jest dobrze.
Chciałbym w tym miejscu podziękować całemu zespołowi RallyTechnology i firmie IM Racing oraz Michałowi Kościuszce i Maciejowi Szczepaniakowi za zaciętą walkę na oesach. Chciałbym też pogratulować mojemu koledze z zespołu, Łukaszowi Sztuce za naprawdę szybką jazdę oraz Jarkowi i Marcinowi Szei za zwycięstwo w pucharze PZM. To dobrze zapowiadająca się załoga. Przed nimi w tym sezonie jeszcze wiele pracy, ale mam nadzieję, że w następnym będą mieli możliwość ścigać się w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski.
Drugie miejsce w klasyfikacji sponsorskiej dedykuję naszym sponsorom: MapaMap, STP, Platinum Motor Oil, MaxComputers, BFGoodrich, Szkoła Jazdy Subaru.

MICHAŁ KOŚCIUSZKO: - Drugiego dnia jechało nam się znakomicie i myślę, że dostarczyliśmy kibicom sporo wrażeń. Wygranie trzech sobotnich oesów, a w efekcie całego etapu, sprawiło nam ogromną radość. Z dzisiejszej perspektywy szkoda nam tego, że jadąc wczoraj z numerem jeden, pełniliśmy rolę pługu, „odśnieżając” trasę jadącym za nami. W piątek było naprawdę bardzo ciężko. Momentami w świeżym, kopnym śniegu po prostu nie widać było drogi. W tych warunkach straciliśmy zbyt wiele cennych sekund, kończąc pierwszy etap na ósmym miejscu. Dzisiejszą jazdą pokazaliśmy jednak, że stać nas na włączenie się do walki o czołowe lokaty. Peugeot 207 Super 2000, przygotowany przez węgierską stajnię TRT, spisywał się znakomicie. Mamy nadzieję, że w tym samochodem wystartujemy w następnych rundach RSMP, ale decyzja jeszcze nie zapadła.

TOMASZ KUCHAR: - Dla mnie osobiście, był to jeden z najtrudniejszych startów. Tuż przed samym rajdem zapadły decyzje dotyczące sponsoringu naszego zespołu i wszystkie przygotowania, nazwijmy to, strony wizerunkowej prowadzone były do ostatnich przedrajdowych minut. Cieszę się bardzo, że to się udało i mieliśmy wszystko gotowe na start. Jeśli chodzi o stronę sportową, to niestety nie poszło wszystko z godnie z planem. Początek rajdu był wręcz doskonały, później niestety ponieśliśmy straty i spadliśmy w klasyfikacji pierwszego dnia. Naszym planem był atak na pierwsze miejsce podczas drugiego etapu, ale niestety do tego trzeba było potężnego ryzyka. Postanowiliśmy, wyjeżdżając ze strefy serwisowej, wziąć do bagażnika dwie opony deszczowe i założyć je na trzeci odcinek w pętli, który szedł w większości głównymi drogami bez grama śniegu. Plan był niesamowicie ryzykowny, ale stawka była równie wysoka. Niestety okazało się, że lodu i śniegu było znacznie więcej i wszystko co zyskaliśmy na mokrym, było niczym przy stratach poniesionych na śliskim. Dodatkowo na przedostatnim odcinku, tuż przed metą, na ekstremalnie śliskiej partii zgasiłem silnik, uderzając w bele siana i niestety nie mogłem go ponownie uruchomić przez 30 sekund. To przekreśliło definitywnie nasze szanse na bardzo dobry wynik. Tradycyjnie dziękuję bardzo całemu zespołowi za świetną pracę, Danielowi za genialną atmosferę w samochodzie, wszystkim sponsorom TMS BROKERS LOCTITE RALLY TEAM'u za zaufanie, ale przede wszystkim firmie Loctite, która dostarczyła nam bardzo dobry klej, dzięki któremu nie gubiliśmy kolców!!! Już teraz zaczynamy przygotowania do asfaltów, mam nadzieję, że już w nowym samochodzie o symbolu N14.

PAWEŁ DYTKO: - Mam mieszane uczucia, bo apetyty przed startem mieliśmy nieco większe. Nie obyło się bez kilku pobytów poza drogą, ale na szczęście udało się na nią wrócić i dojechaliśmy do mety. Rajd był trudny, przede wszystkim ze względu na nawierzchnię. W piątek w wyższych partiach mieliśmy sporo śniegu, do tego zamieć i mgłę. W sobotę niżej był już tylko asfalt a szlifowanie go kolcem nie należy do przyjemności. Na naszą pozycję wpłynęło też kilka moich błędów. Nie do końca trafiliśmy z doborem opon. To była pierwsza eliminacja w tym roku, sezon jest otwarty. Już niedługo rozpoczynamy przygotowania do Rajdu Krakowskiego, który odbędzie się na początku kwietnia.

KAMIL BUTRUK: - To był dla nas bardzo udany rajd i bardzo cieszymy się zarówno z tego miejsca, jak i z pierwszego punktu w klasyfikacji generalnej RSMP. Rajd pełen wrażeń ze śniegiem, lodem i nocnymi odcinkami w lesie. Jechaliśmy bez większych problemów. Z samochodem nie było żadnych kłopotów - wszystko działało tak, jak miało działać. To był bardzo wymagający start i chyba podobnie jak większość konkurentów, nie ustrzegliśmy się pobytu w zaspie, co kosztowało nas półtorej minuty straty. Do tego jeszcze złapaliśmy dwa kapcie i gdyby nie te przygody to byłoby pewnie jeszcze lepiej. Ale nie ma co gdybać, plan wykonany i to jest najważniejsze. Jeżeli reszta sezonu pójdzie tak dobrze to będziemy bardzo zadowoleni.

MARIUSZ MAŁYSZCZYCKI: - Nigdy dotąd nie jeździłem wyczynowo po śniegu i po raz pierwszy miałem kontakt z kolcowanymi oponami. W piątek starałem się więc utrzymać "na białym" i jak najwięcej nauczyć. W sobotę było już znacznie lepiej, a czasy na przejazdach odcinka Ropa bardzo mile mnie zaskoczyły. Wbrew temu co się mówi, poziom krajowej czołówki jest bardzo wysoki i przed nami dużo pracy. Punto to bardzo dobry samochód ale nie jest łatwy w prowadzeniu i trzeba znacznie więcej testów, żeby go dopasować do siebie i do warunków na trasie. Dla mnie najważniejsze, że pierwszy rajd w Mistrzostwach Polski mam zaliczony.

ZBIGNIEW STANISZEWSKI: - Znakomity rajd, ciekawe trasy, bardzo dobrze oceniana praca organizatora. Niestety nam nie udało się dopasować do wysokiego poziomu gospodarzy rajdu. Rozpoczęliśmy znakomicie, bo pierwszą pętlę pojechaliśmy perfekcyjnie. Z dużą przewagą wygrywaliśmy odcinki, posiadaliśmy znaczącą przewagę w generalce. Niestety na czwartym odcinku popełniłem duży błąd, który kosztował nas miejsce na podium i był zaczątkiem kolejnych przygód. Na piątym odcinku również opuściliśmy trasę i to z jeszcze gorszym skutkiem, bo nie ukończyliśmy próby. Feralne dwa odcinki przekreśliły szanse na dobry wynik, a nawet zwycięstwo w rajdzie. Drugiego dnia nie pozostało nam nic innego jak wystartować w systemie SupeRally i potraktować jazdę jako super trening. Szkoda tylko, że pogoda dopisała jedynie podczas pierwszego etapu. Ścigaliśmy się po śnieżnobiałych drogach prawdziwej zimy. Drugiego dnia zapanowała odwilż i rywalizacja nie przynosiła frajdy. Równa jazda zaowocowała awansem z 17 na 10 pozycję na koniec rajdu. Na dogłębną analizę błędów przyjdzie jeszcze czas. Muszę na to spojrzeć z chłodną głową. Najważniejsze, że z dala od Olsztyna, w górach Beskidu Niskiego ścigaliśmy się po nowych oesach i wygrywaliśmy z dużą przewagą z krajową czołówką. Jestem przekonany, że jako zespół zmierzamy w dobrym kierunku i zbliża się czas naszych bardzo dobrych występów.

RADOSŁAW TYPA: - To był chyba jeden z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejszy rajd w całej mojej przygodzie z rajdami. Tak naprawdę to do końca nasz start w tym rajdzie stał pod znakiem zapytania. Na Magurskim oprócz samochodu i kierowcy wszystko było nowe. Począwszy od mojego strategicznego sponsora (PRIMAVERA), poprzez nowo powstałą klasę R2B (puchar Citroena C2 R2), w której byliśmy klasyfikowani. Nowi mechanicy w moim zespole, nowy pilot Daniel Siatkowski, no i pierwsze kilometry Citroenem na śniegu i kolcach. Nowość to także nasza konfrontacja z samochodem S1600 Piotrka Maciejewskiego w klasie A-6. Na starcie do rajdu nawet nie przypuszczałem, że wszystko to naraz może ze sobą współpracować. Widocznie zgrało się to wszystko i to nawet z nawiązką. Wykonaliśmy 200 procent planu i trudno wymarzyć sobie lepszy początek sezonu. Rajd zaczęliśmy nieoczekiwanie bardzo wysokim, bo około 25-sekundowym prowadzeniem w klasie A-6 i oczywiście R2B. Po czterech odcinkach specjalnych mieliśmy już prawie minutę przewagi. Po pierwszym dniu prowadziłem zdecydowanie w R2B, no i chociaż prowadziłem w A-6, nasza przewaga nie pozwalała na spokojną jazdę następnego dnia. Rano znów zaatakowaliśmy i pomimo bardzo ciężkich warunków na trasie rajdu udało się nam utrzymać prowadzenie do 8 OS-u. Na tym zupełnie asfaltowym odcinku mogłem pozwolić sobie na spokojną jazdę, gdyż skupiłem się tylko na rywalizacji w pucharze Citroena a tam posiadałem już dość sporą przewagę. Oddałem 33 sekundy i prowadzenie w A-6, lecz tylko do następnego odcinka, który znów wygraliśmy z „Misiem”, o około 27 sekund, obejmując ponownie prowadzenie. Drugi przejazd odcinka Ropa w naszym wykonaniu to już zupełnie inny obraz i pomimo tego, że minimalnie go przegraliśmy to udało nam się zwyciężyć zarówno w R2B, jak również, co cieszy nas najbardziej, w A-6. Trudno o lepszy scenariusz rajdu zwłaszcza, gdy wygrywa się z S1600. Myślę, że daje to nam podstawy do lepszego spojrzenia na dalszą część sezonu, chociaż pokazuje również, że trzeba się nastawić na bardzo ciężką przeprawę.

PIOTR MACIEJEWSKI: - Tak naprawdę to był to nasz pierwszy poważny rajd w Swifcie i dopiero tutaj uczyliśmy się tego samochodu. Oczywiście jak to się mówi, „pierwsze koty za płoty” i nam przytrafiło się kilka przygód na trasie, które według telemetrii kosztowały nas łącznie blisko 3 minuty! Wiem, że zwycięstwo w klasie przeszło nam koło nosa, ale jest to dopiero początek sezonu i wierzę, że wszystko, co dobre jeszcze jest przed nami.
Obaj z Kovim jesteśmy bardzo zadowoleni z dokonanego wyboru samochodu na sezon 2008. Suzuki to rajdówka z prawdziwego zdarzenia, która ma olbrzymi potencjał. Czeka nas jeszcze trochę pracy, żebyśmy mogli w pełni wykorzystywać jego walory, ale jak zawsze jestem optymistą i wierzę, że na zwycięstwo nie będziemy długo czekać. Pewnie nie nastąpi to w Rajdzie Mazowieckim, ponieważ tam prawdopodobnie pojedziemy innym samochodem, ale miejmy nadzieję, że Rajd Krakowski będzie nasz!

MARCIN DOBROWOLSKI: - Przyszło nam debiutować Citroenem w jednym z najtrudniejszych rajdów ostatnich lat. Auto samodzielnie budowaliśmy przez 5 tygodni i jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. W niczym nas nie zawiodło, za to dostarczyło mnóstwo frajdy. Owszem, bywały i "momenty", ale odnieśliśmy też oesowe zwycięstwo. Pewnie trochę pomógł nam pech konkurentów, bo trzy załogi musiały korzystać z SupeRally. Optymistycznie patrzymy w przyszłość. Być może pod koniec marca treningowo wystartujemy w czeskim Valasska Rally.

SEBASTIAN FRYCZ: - Niestety, inauguracja sezonu w naszym wykonaniu nie wypadła pomyślnie. Już na drugim oesie pierwszej pętli piątkowego etapu uszkodzeniu uległa skrzynia biegów. Do drugiego etapu wystartowaliśmy korzystając z systemu SupeRally. Na punktowane miejsce raczej nie było już szans, dlatego staraliśmy się sprawić frajdę zebranym przy trasie kibicom. Do końca sezonu pozostało jeszcze osiem eliminacji i wiele oesowych kilometrów do przejechania. Na pewno nie złożymy broni już na starcie - obiecuję walkę i skuteczną jazdę w dalszej części sezonu. Ten rajd jechaliśmy dobrze sobie znanym samochodem z sezonu 2007. Na następny rajd, którym będzie Rajd Krakowski, mamy mieć zupełnie nowy samochód - Subaru Imprezę w specyfikacji N14. Wszystko to sprawia, że myślami jestem już na kolejnym rajdzie.

JAN CHMIELEWSKI: - Budowa nowego Citroena C2-R2 dobiegła końca dosłownie tuż przed startem, zabrakło czasu na jakiekolwiek testy. Naszym odcinkiem testowym był rajd, przez co zdarzały się nerwowe momenty. Podczas drugiego dnia rajdu różne problemy narzucały pasywny styl jazdy, tak by tylko udało się dojechać do mety. Ale sytuacja jest już opanowana i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Trzecie miejsce wśród załóg w Citroenach C2-R2 i czwarte w klasie A6 jest tym, co przed rajdem wzięlibyśmy "w ciemno". Dziękuję naszym mechanikom za świetną robotę, a za wsparcie składam gorące podziękowania sponsorom - wytwórni reflektorów WESEM, NEO TOOLS, Automobilklubowi Rzeszowskiemu, a także patronom medialnym - Radiu RMF FM, studiu ACUS oraz redakcjom magazynów "Motyw" i "Eurostudent".

MARCIN PASECKI: - Ten rajd był wyjątkowo trudny i miał dla mnie dwa zupełnie różne oblicza. Pierwszy dzień był raczej średnio udany, bo mieliśmy problemy techniczne z samochodem i musiałem korzystać z systemu SupeRally. W parku serwisowym trzeba było poświęcić sporo czasu i pracy, żeby w końcu trafnie zdiagnozować przyczyny naszych kłopotów. Udało się to na tyle, że na drugim etapie jechaliśmy już bardzo szybko i nawet wygrywaliśmy oesy w naszej klasie.

PAWEŁ BRZYKCY: - Fajnie że udało się nam z Michałem Czerneckim dotrzeć na metę tak trudnego rajdu. Rajdówka niedawno została kupiona i nie było kompletnie czasu nią pojeździć, więc wszelkie usterki wychodziły dopiero na rajdzie. Firma NSR Racing sporo poświęciła czasu na przygotowanie Opla do tego rajdu, ale nie wszystko da się przewidzieć. Oprócz tego nie miałem odpowiednich opon. Kolce które kupiłem wraz z samochodem nie nadawały się kompletnie na ten rajd i po pierwszej pętli jechałem na seryjnych zimówkach. Poza tym przez beznadziejną przyczepność wiele razy mieliśmy jakieś dziwne ratowania i kilka razy dość dobrze zadaliśmy po rowach, ale obyło się bez usterek zewnętrznych. Teraz trzeba skoncentrować się na kolejnym rajdzie, przygotować porządnie i potrenować. Dziękuję moim głównym sponsorom, firmie ARCTICA sportowe okulary i MATRIX dystrybutor okularów przeciwsłonecznych.

ARIEL PIOTROWSKI: - Wyjątkowo ciężka impreza. Od OS 2 musieliśmy korzystać z procedury SupeRally, bo zawiodła przepustnica. Za to drugiego dnia było o wiele lepiej - łącznie z oesowym zwycięstwem. Ważniejszy od wyniku jest kapitał doświadczeń, który na Magurskim został wzbogacony o umiejętności jazdy w skrajnie złych zimowych warunkach. 24 lutego chcemy startować w Wieliczce w Memoriale Janusza Kuliga. To będzie hołd dla wielkiego mistrza, a zarazem pożyteczne wypełnienie przerwy przed Rajdem Krakowskim.

MACIEJ LUBIAK: - Powróciliśmy w tym sezonie do samochodu N-grupowego. Na zaśnieżonych i oblodzonych trasach Rajdu Magurskiego jechało się nam rewelacyjnie. Pierwszego dnia silny wiatr nanosił na drogę śnieg, tak że nie było widać żadnych śladów po wcześniejszych przejazdach zawodników. Niestety już pierwszego dnia pojawiły się problemy z przerywającym silnikiem, co nie pozwalało na jazdę na 100 procent. Mimo to zajmowaliśmy miejsce w pierwszej dziesiątce. Drugi etap rozpoczął się awarią pompy paliwa, jednak postanowiliśmy walczyć dalej. Mieliśmy szansę na pierwsze, bardzo cenne punkty w tym sezonie. Na siedem kilometrów przed metą ostatniego odcinka awarii uległ układ napędowy, co wyeliminowało nas z dalszej rywalizacji. Bardzo żałuję! Na szczęście przed nami następne rundy. Kolejny start załogi Diverse Extreme Team - BF Goodrich odbędzie się w kwietniu podczas Rajdu Krakowskiego.

MACIEJ BARAN: - Pierwszy dzień był bardzo dobry - po piątkowym etapie do drugiego miejsca w generalce brakowało nam tylko 5,3 sekundy. Było o co walczyć. Rano trasa była już sporo poprzecierana przez zawodników startujących w Pucharze PZM. Padał deszcz, w wielu miejscach pojawił się mokry asfalt, błoto i przyczepność nie była najlepsza. Niestety w połowie OS 7 silnik w Punto zaczął przerywać i auto stanęło. Nie udało się go już uruchomić. Byliśmy zaskoczeni, bo zarówno w czasie dwudniowych testów, jak i w trakcie pierwszego dnia zawodów wszystko było w porządku. Na razie nie wiemy, jaka była przyczyna awarii. Musimy ją znaleźć i dobrze przygotować się do kolejnego startu.

MICHAŁ BĘBENEK: - Niestety, nie tak miał wyglądać ten rajd. Już na początku zmagań dopadły nas kłopoty, których efektem była wycieczka w plener. Na drugim odcinku siedliśmy dość poważnie w zaspie, długo trwało zanim udało się wyjechać i w tym miejscu praktycznie straciliśmy szanse na jakikolwiek wynik w tym rajdzie. Wizyta poza drogą spowodowała dodatkowo uszkodzenie zawieszenia, które było głównym powodem naszej rezygnacji z walki przed pierwszym odcinkiem drugiego etapu.
Szkoda, że tak pechowo rozpoczęliśmy nowy sezon, jednak pozostało jeszcze osiem eliminacji, mnóstwo kilometrów oesowych, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko skupić się na dobrym przygotowaniu do następnej eliminacji, Rajdu Krakowskiego.

MARCIN BEŁTOWSKI: - Cóż, sezon nie rozpoczął nam się radośnie, ale robiliśmy co się dało, żeby dojechać do mety inaugurującego sezon raju. Samochód, którym startowaliśmy, niestety nie był wcześniej testowany i pierwsze kilometry Rajdu Magurskiego były walką z zawieszeniem. Auto nie trzymało się drogi i dopiero na serwisie po pierwszej pętli piątkowego etapu udało nam się dopasować ustawienia, co od razu widoczne było na wynikach. Jak na złość, następnego dnia pojawiły się kłopoty z silnikiem. Auto wyraźnie traciło moc. Na pierwszym serwisie wymieniliśmy turbinę, jednak i tak nie uzyskaliśmy pożądanego efektu. Okazało się, że zupełnie nie ma doładowania turbiny, a auto strasznie „kopci". Nie zostało nam nic innego, jak się wycofać, bo w przeciwnym razie mogliśmy całkowicie uszkodzić motor. Pozostaje nam mieć nadzieję, że to pierwsza i ostatnia tego typu awaria w sezonie.

MACIEJ OLEKSOWICZ: - Cóż mogę powiedzieć? Spotkało nas ogromne rozczarowanie - popełniliśmy zbyt wiele błędów. Chcieliśmy powalczyć o punkty, ale już na samym początku rajdu eksplodował wadliwie założony przewód hamulcowy i musieliśmy się wycofać z rywalizacji pierwszego dnia. Drugiego dnia powróciliśmy na trasę w systemie SupeRally i niestety drugi OS sobotniego etapu okazał się być naszym ostatnim. Źle ustawione zawieszenie spowodowało, że na jednej z nierówności wybiło nam tył w powietrze i niegroźnie dachowaliśmy. Teraz pozostaje wyciągnąć wnioski i poukładać wszystko od początku, aby w przyszłości takich błędów uniknąć.

JAROSŁAW SZEJA: - Lepiej być nie może - cieszymy się bardzo, że wywozimy z Gorlic komplet punktów, co jest dla nas bardzo ważne patrząc na wyniki na koniec sezonu. Był to pierwszy rajd i mam nadzieję, że w kolejnych również będzie nam dane walczyć o pudło w klasyfikacji generalnej. Rajd bardzo nam się podobał. Taktyka, jaką założyliśmy przed startem, udała się w 100%. Notowaliśmy czasy w pierwszej ósemce i nie popełnialiśmy żadnych błędów. Samochód spisał się rewelacyjnie, nie mieliśmy żadnych problemów. A wynik to nie tylko samochód ale również ludzie, bez których nie otwieralibyśmy szampana na mecie. Dedykujemy sukces Izie Szwarczyńskiej, Sebastianowi Fryczowi oraz Dawidowi Marcińskiemu. Wielkie dzięki! Dziękujemy również wszystkim kibicom za gorący doping.
Naszą załogę czynnie wspierają AVANS MARKET-PLUS, HKS LAZAR, BIOFARM, FRYBUD oraz MAS-SPORT Promotion.

RAFAŁ SZEBLA: - Znakomity rajd, ciekawe trasy... Jesteśmy na mecie i to z bardzo dobrym wynikiem - 3 w generalce i 1 w klasie A6. Nie obyło się bez przygód, ale takie są rajdy i wszyscy mieliśmy takie same warunki. Bardzo chciałem podziękować za start moim RODZICOM. Kibicom, którzy przyjechali nam kibicować. Całemu zespołowi za świetną pracę a przede wszystkim inżynierowi Pająkowi, który był trzeźwy na serwisie! Oraz firmie POLFOL. Do zobaczenia na Rajdzie Krakowskim!!!

ADRIAN MIKIEWICZ: - Rajd Magurski zakończyliśmy na 3 miejscu w klasie A7 oraz 6 w klasyfikacji generalnej, ze stratą do zwycięzcy 1:15. Wynik niby dobry, ale pozostaje pewien niedosyt. Na pierwszym przejeździe odcinka Ropa, ze względu na brak śniegu niemal na całej długości, postanowiliśmy na przednią oś założyć deszczówki, co wbrew oczekiwaniom spowodowało, że auto powyżej 60 km/godz. "żyło własnym życiem" nawet na prostej drodze, czego konsekwencją było 1:40 straty do zwycięzcy tej próby.
Dziękujemy firmom STOLBUD Pruszyński i NextTel, dzięki którym możliwy był nasz start w tym rajdzie - oraz Wojtkowi, Drożdziemu i Kotikowi za pomoc w serwisie.

MAREK KWAŚNIK: - Śniegu na odcinkach było jak na lekarstwo i tak naprawdę najbardziej zimowy okazał się OS 1, niestety odwołany podczas pierwszego przejazdu z powodu niezabezpieczenia trasy. OS 2 i 3 przebiegały już normalnym rytmem i tym sposobem dojechaliśmy na pierwszy serwis. Na drugiej pętli nie złożyliśmy broni i podczas OS 4 uzyskaliśmy drugi czas w generalce. Niestety OS 5 trochę nas pogrążył i polecieliśmy w dół o kilka miejsc w klasyfikacji. Po ponownym przejechaniu Ropy byliśmy bardzo szczęśliwi, że udało się ukończyć tak trudny i wymagający rajd. Na metę udało się nam przywieźć 2 miejsce w klasie N3, 3 w grupie N i dziewiąte w generalce, co jest dla nas bardzo dobrym rozpoczęciem nowego sezonu 2008, w którym pokładamy duże nadzieje. Więcej szczegółów o naszym starcie można znaleźć na stronie zespołu www.kwasnikm.pl
Z tego miejsca dziękujemy wszystkim, którzy nas wspierali podczas tego bardzo trudnego rajdu: całemu serwisowi, Kibicom za mocne trzymanie kciuków oraz wszystkim, którzy służyli nam pomocą. Marcinowi Gładyszowi dziękujemy za pomoc podczas drogi powrotnej do domu. Jeszcze raz przepraszamy, że zawracaliśmy Ci głowę w niedzielę - i pozdrowienia dla chłopaków.
Szczególne podziękowania dla naszych sponsorów: Rodzinne Centrum Rozrywki - HULAKULA, Radio Kolor, Chle-buś, Alwar, oraz dla naszych patronów medialnych, gazety Echo Dnia oraz portalu EU Nowa Dęba.

MARCIN GŁADYSZ: - Cieszę się bardzo, że jesteśmy na mecie - takie było główne założenie przed startem. Gdyby nie problemy z naszym Peugeotem 206 RC, byłoby jeszcze lepiej. Żadnego odcinka nie przejechaliśmy ze sprawną skrzynią biegów, a podczas ostatniego oesu do dyspozycji były tylko trójka i piątka. Brak szpery również nie ułatwiał nam życia. Mimo tych problemów udało się nam ukończyć rajd i jeszcze zdobyć trzecie miejsce w klasie. Już teraz zaczynamy przygotowania do kolejnej rundy Rajdowego Pucharu PZM - Rajdu Mazowieckiego.
Serdecznie dziękujemy sponsorom za pomoc w naszym pierwszym starcie oraz kibicom, którzy nas dopingowali. Zapraszamy również do odwiedzania naszej stony internetowej www.marcingladysz.pl

PAWEŁ SŁAWIK: - Śmiało możemy powiedzieć, że rajd ten był dla nas ogromnym wyzwaniem. Kiedy bierzemy pod uwagę warunki pogodowe, stan nawierzchni na trasach rajdu oraz uszkodzenia zawieszenia naszej rajdówki, doceniamy osiągniętą metę. OS 1 i OS 2 były pokryte śniegiem i lodem, wymagające bezwarunkowo opon kolcowanych, zaś OS 3 to w 90% asfalt, z dużą ilością czystej i suchej nawierzchni. Po przejechaniu OS 2 musieliśmy zmieniać opony na seryjne - zimowe, chcąc uzyskać lepszą przyczepność na tym odcinku. Z doświadczenia wiem, że raczej nieciekawie się jeździ na kolcach po asfalcie! A nie chcieliśmy zwiedzać okolicznych rowów i drzewostanów. Na OS 2 po nieciekawym podbiciu straciliśmy tylne zawieszenie i do końca rajdu walczyliśmy z samochodem. Jechaliśmy bardzo zachowawczo by nie powtórzyła się historia z zeszłorocznego Rajdu Mazowieckiego. Uszkodzenia te nie pozwoliły bowiem na odważną jazdę i pokonywanie tras w taki sposób, jak byśmy tego chcieli. Z drugiej strony wiem, że potrafię jechać szybko i skutecznie, a udowodniliśmy to rok temu, zajmując tutaj 3 miejsce w generalce.
Chciałbym podziękować naszemu sponsorowi, firmie Final S.A., która umożliwiła nam starty w tym sezonie. Bez nich realizacja naszej pasji byłaby bardzo trudna.

JACEK POLOK: - Pierwsza runda Pucharu PZM za nami. Brak śniegu spowodował, że jazda nie sprawiała jednak takiej frajdy, na jaką przed zawodami liczyliśmy. Cały Rajd Magurski wydał się nam zdecydowanie za krótki. Zanim na dobre się rozkręciliśmy, było już po zawodach. Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni, ponieważ przedrajdowe założenia zostały spełnione. Dotarliśmy cało do mety na drugim miejscu w klasie, ale strata do Piotra Barana daje nam trochę do myślenia. Na trasy Pucharu PZM powrócimy dopiero w połowie kwietnia. Rezygnujemy ze startu w Mazowieckim, a przerwę poświęcimy na gruntowne przeglądnięcie naszej 106-ki. Postaramy się wprowadzić w niej kilka niezbędnych poprawek, aby uczynić ją bardziej konkurencyjną. Także my, jako załoga, chcemy się jak najlepiej przygotować do kolejnego startu… aby również być bardziej konkurencyjnym. Oznacza to tylko jedno – trening, trening, trening.
Serdecznie dziękujemy naszym sponsorom: firmie KLER, Fabryce Materacy JANPOL, Restauracji DAMA PIK oraz hurtowni KADAR.

ŁUKASZ GADOWSKI: - Ogromnie się cieszę, że udało nam się dotrzeć do mety w jednym kawałku. Rajd przebiegał w bardzo trudnych warunkach, minimalny błąd mógł kosztować rozbicie auta i nieukończenie rajdu. Popełniliśmy błąd podejmując decyzję jechania pierwszej pętli na seryjnych oponach zimowych. Drugi oes był dla nas walką, ciężko było jechać szybko i utrzymać się na drodze. Na 3 oesie jadąc na seryjnych oponach mogliśmy co nieco nadrobić, ale konkurencja łatwo skóry nie sprzedała. Rajd dla mnie i dla mojej pilotki był traktowany treningowo. Nie mieliśmy okazji przed rajdem razem potrenować, ale mimo to Monika sprawdziła się w swojej roli jak profesjonalistka.

SZYMON PIĘKOŚ: - Mam mieszane uczucia po Rajdzie Magurskim. Niby dobrze się jechało, pozycja na mecie jest średnio zadowalająca, ale przynajmniej jest meta. Przed rajdem ustaliliśmy, że pierwszą pętlę jedziemy zachowawczo, żeby przypomnieć sobie jak się jeździ naszym samochodem. Wielkie było nasze zdziwienie, gdy na mecie pierwszego przejechanego odcinka byliśmy na pierwszym miejscu. Ostatni odcinek pierwszej pętli - Ropę przejechaliśmy zachowawczo, bo mimo zimówek z przodu, nie byłem pewien zachowania na asfalcie opon kolcowanych z tyłu. Na drugiej pętli po zapoznaniu się z warunkami na drodze postanowiliśmy mocniej zaatakować. I niestety na Hańczowej za szybko weszliśmy w zakręt, nie wydało i wylądowaliśmy poza drogą. Na miejscu było tylko dwóch fotoreporterów, którzy rzucili się do wyciągania auta ze śniegu, lecz niestety we trójkę z Michałem niewiele zdziałali. Praktycznie się poddaliśmy, ale w ostatniej chwili znalazło się jeszcze chyba 5 kibiców i wspólnymi siłami wyjechaliśmy z tej przeklętej zaspy. Dzięki! Niestety, zajęło to ponad 10 minut i dla nas już było po rajdzie. Nie pomogła nawet wygrana na kolejnym oesie i drugi czas na ostatnim.
Chciałbym podziękować mojemu pilotowi Michałowi oraz mechanikom: Stefanowi, Kamilowi, Piotrkowi i Bzykowi za to, że mnie wspierali i też dzięki nim jestem na mecie. Moje starty wspierają firmy: Inwest Profil, Aluprof oraz Nice, którym również chciałbym serdecznie podziękować. Do zobaczenia na kolejnych imprezach!

Poprzedni artykuł Nie wygrali oesu, ale...
Następny artykuł Panseri na Magurskim

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry