Wypowiedzi po Tatrach
STEFAN KARNABAL: - Naszym celem miał być test zawieszenia i w pewnym sensie udało się go przeprowadzić - bardziej jednak musieliśmy się skupić na tym, aby nie uszkodzić zbyt bardzo auta.
W sumie złapaliśmy cztery "kapcie", a to z kolei spowodowało, że uszkodzeniu uległy elementy układu napędowego. Jeden z odcinków specjalnych wytyczony był po prostu ścieżką przez las. Nawierzchnia była tam tak zniszczona, że bardziej trzeba było się skupić na ostrożnej jeździe niż walce o sekundy. Pozostałe odcinki specjalne były już nieco ciekawsze, dość szybkie, ale i techniczne. Na takich partiach niezbędne jest mocne auto, a my pojechaliśmy na seryjnym paliwie. Przed Elmotem jestem dobrej myśli. Auto spisuje się dobrze, przejechaliśmy też sporo kilometrów. Ale jak będzie - przekonamy się za dwa tygodnie.
PIOTR MACIEJEWSKI: - Pomimo, ze nie ukończyliśmy rajdu, wracamy z Puchova w dobrym nastroju. Nasi południowi sąsiedzi przygotowali bardzo fajny rajd, który miał dosyć trudną konfigurację trasy. Niestety nie dojechaliśmy do mety, ponieważ pękł kolektor ssący i rozszczelniła się listwa wtryskowa. O mały włos nasz samochód się nie spalił. Awaria ta, to niestety nasz błąd. Zamocowaliśmy to wszystko na sztywno i pod wpływem wibracji silnika oberwało aluminiowe mocowanie. Teraz z pewnością wrócimy do sprawdzonego rozwiązania, z którym nie mieliśmy do tej pory żadnych kłopotów.
Sama rywalizacja na odcinkach przebiegała bardzo pomyślnie. Sporo pojeździliśmy na dziurawej, asfaltowej nawierzchni, która w dużej mierze przypomina polskie odcinki. Mieliśmy okazję dobrze ustawić zawieszenie, które mam nadzieję, sprawdzi się podczas zbliżającego się Rajdu Elmot.
MARCIN BEŁTOWSKI: - -To był niewątpliwie jeden z najdłuższych rajdów, jaki jechałem w ostatnim czasie i pierwszy poważny po zmianie pilota. Inauguracja Mistrzostw Słowacji okazała się dla nas świetnym treningiem - długie pętle i ponad 200 kilometrów oesowych, pozwoliły doskonale sprawdzić ustawienia auta. Rajd przejechaliśmy czysto i właściwie bez przygód, nie licząc kapcia, którego złapaliśmy drugiego dnia na pierwszym odcinku w ostatniej pętli. Przez ten incydent straciliśmy prawie 3 minuty, ale to i tak całkiem niewiele w porównaniu do tego, co przytrafiało się innym. Trasa nie była łatwa i zupełnie niepotrzebnie zdecydowano się na wyboiste fragmenty zarówno na Remacie jak i Puchovie. To waśnie tam dochodziło do największej liczby defektów. Biorąc pod uwagę konfigurację rajdu oraz liczną obsadę i dużą konkurencję w N-4 oraz to, że jechaliśmy autem treningowym na zwykłym paliwie, 11 miejsce w klasie jest dla nas zadowalające.
MACIEJ OLEKSOWICZ: - To był trudny i wymagający rajd - odcinki specjalne w dużej mierze były bardzo zniszczone i zabrudzone, było sporo naniesionych kamieni, które często przysparzały zawodnikom kłopotów. My dwukrotnie złapaliśmy kapcia, stąd ta nasza trzynasta pozycja. Poza tym jechało nam się całkiem dobrze i nie mieliśmy praktycznie żadnych innych kłopotów. Trochę ucierpiał spód naszej rajdówki, którą mamy startować w zbliżającym się Rajdzie Elmot. Mieliśmy jechać tutaj naszym treningowym samochodem, ale po Rajdzie Mazowieckim okazało się, że musimy zreanimować cały silnik. Generalnie jesteśmy zadowoleni z naszego startu, jednak na Elmocie będziemy musieli zdecydowanie przyspieszyć, bo jeszcze zbyt wiele tracimy do czołówki.
GRZEGORZ GRZYB: - Minęło półtora roku od momentu, kiedy po raz ostatni siedziałem za sterami samochodu klasy S1600 i przez pierwsze kilometry musiałem sobie kilka rzeczy przypomnieć, ale potem było już OK. Założenia na rajd były takie, aby przejechać go na czysto, ale także w miarę szybko. Chyba się udało, skoro regularnie kręciliśmy czasy w okolicach czołówki. Na Rematę przyjęliśmy w pierwszym dniu taktykę przetrwania i okazało się, że zdała ona egzamin. Kamienie i rozsypujący się asfalt nie zachęcały do ostrej jazdy. W drugim dniu rajdu postanowiliśmy jednak pojechać tę próbę nieco szybciej i niestety, stało się. Kapeć, wymiana koła i strata czasowa ponad dwóch minut. Jestem jednak zadowolony z rajdu. Udało nam się świetnie ustawić samochód i myślę, że jest to dobry set-up także na Rajd Elmot.
ANDRZEJ MANCIN: - Mimo, że nie udało mi się dojechać do mety z powodu awarii skrzyni biegów na OS 10, jestem bardzo zadowolony ze swojego startu. Czasy, jakie uzyskiwaliśmy, napawają optymizmem. Jedyny błąd, jaki popełniłem, miał miejsce na drugim odcinku specjalnym, gdzie złapałem kapcia. Powodem tego był źle sporządzony opis trasy. Podczas rekonesansu nie zauważyłem krawężnika, na który później najechałem. Największy sukces odniosłem na czwartej próbie, gdzie zanotowałem szósty czas, wygrywając ze swoim dobrym kolegą Sebastianem Fryczem. Ogólnie, bezawaryjnie przejechałem dziesięć odcinków. Na ośmiu z nich pokonałem Marcina Bełtowskiego, na sześciu Stefana Karnabala, a na pięciu Maćka Oleksowicza. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się jeszcze z nimi wygrać.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.