Alonso staje po stronie Sainza
Fernando Alonso przyznał, że 5-sekundowa kara dla Carlosa Sainza, zasądzona za spowodowanie kolizji w końcówce Grand Prix Australii, była zbyt surowa.
Do zdarzenia doszło w samej końcówce wyścigu w Melbourne. Po tym, jak swój samochód uszkodził Kevin Magnussen zarządzono restart z pól.
W zakręcie numer jeden doszło do sporego zamieszania. Alonso wyjechał szeroko, ale był przed Sainzem. Kierowca Ferrari uderzył jednak w tył Astona Martina, doprowadzając do obrócenia się AMR23. Kilka sekund później rywalizację ponownie przerwano, gdy rozbili się Pierre Gasly i Esteban Ocon.
Po długich obradach zdecydowano się na restart lotny i dokończenie wyścigu za samochodem bezpieczeństwa. Ustalono kolejność z poprzedniego wznowienia, co oznacza, że Alonso odzyskał trzecie miejsce. Sainz był czwarty, ale jeszcze zanim samochody wyjechały z alei serwisowej, Hiszpan otrzymał 5-sekundową karę, doliczoną do łącznego czasu. Oznaczało to spadek z czwartej na dwunastą pozycję.
Sainz długo nie mógł pogodzić się z decyzją sędziów, uważając karę za najbardziej niesprawiedliwą w swojej karierze. Wtórował mu szef zespołu Ferrari - Fred Vasseur, wskazując, iż jego kierowcy nie dano żadnej szansy obrony przed ZSS.
Po stronie swojego rodaka stanął również Alonso, uważając karę za zbyt surową:
- Kara jest prawdopodobnie zbyt surowa - powiedział zdobywca trzeciego z rzędu podium w tym sezonie. - Na pierwszym okrążeniu, tuż po restarcie, zawsze trudno jest ocenić poziom przyczepności i myślę, że nikt nigdy celowo nie wjeżdża w inny samochód.
- Wiemy, że ryzykujemy uszkodzenie samochodu czy utratę pozycji i czasami znajdujemy się w miejscu, w którym nie chcielibyśmy być. To część wyścigów. Nie widziałem jeszcze dokładnych powtórek, ale według mnie kara jest zbyt surowa.
Opisując moment samego zdarzenia, Alonso dodał: - Wtedy oczywiście nie wiedziałem, kto mnie dotknął.
- Po starcie ktoś dotknął mnie w zakręcie numer 3. A przy ostatnim wznowieniu Carlos uderzył mnie w „jedynce”. Chyba tylko w Dżuddzie miałem normalny start. W Bahrajnie dotknął mnie z kolei Lance, więc muszę strasznie przyciągać!
- Nasz samochód jest jednak wystarczająco mocny, więc mogą nas obijać nadal.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.