Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Spór o helikoptery.

Kłótnia między organizatorami a zespołami podczas ostatniego dnia Rajdu Safari pokazała, że pomoc śmigłowców ma bardzo duże znaczenie dla poczucia bezpieczeństwa i komfortu załóg podczas jazdy.

Zespoły zaczęły używać lekkich samolotów turystycznych dla rozpoznania ruchów na drodze i innych niebezpieczeństw wokół trasy tego otwartego rajdu, już w latach osiemdziesiątych, a śmigłowców używają od około dekady. Kierowcy teraz postrzegają to ułatwienie jako niezbędne, a obawa przed techniczną niemożnością użycia sprzętu spowodowała głośne protesty.

Warunki pogodowe przed pierwszą częścią ostatniej sekcji rajdu były niezłe, ale z powodu nawałnicy, część maszyn, które musiały spędzić noc w Naivasha nie mogło wystartować. W rezultacie nastąpił bałagan, kiedy zespoły używały sprzętu zapewnionego po części przez organizatorów, przez siebie, lub też w ogóle były go pozbawione, jak choćby ekipa Skody. Zdenerwowany Bruno Thiry powiedział: - "Po co organizują te spotkania? Mówią, że nie starujemy, a potem wypuszczają nas bez helikoptera. Jak widać, przepisy nie są takie same dla wszystkich! Zobaczą do czego to doprowadzi, kiedy będą mieli wypadek taki, jak Didiera Auriola, z płonącym samochodem i uwięzioną w środku załogą, nie mogącą nawet liczyć na pomoc z powietrza"

"Zostało uzgodnione, że jadą wszyscy albo nikt. I to kategorycznie: jeśli helikoptery nie mogą wystartować, odcinek się nie odbywa. Ale jak widać, mimo takiego nacisku na bezpieczeństwo, w rzeczywistości nie było tak jednoznacznie." - zgodził się David Lapworth z Subaru.

Nie wszystkie załogi miały zapewnione wsparcie powietrzne. Ani Toshihiro Arai, ani Francois Delecour nie mieli przewidzianej pomocy śmigłowców. Otrzymali ją dopiero wtedy, kiedy z rajdu odpadli ich nominowani przez zespoły koledzy. Delecour, z początku jadący bez wsparcia powietrznego czekał nawet, aż jeden z helikopterów ekipy Forda będzie mógł, po obsłużeniu Colina McRae, po raz drugi przelecieć nad tym samym odcinkiem.

Organizatorzy wydali oświadczenie, w którym podkreślono, że organizacja lotów i pozycjonowania śmigłowców leży tylko i wyłącznie w gestii poszczególnych zespołów.

(prad)

Poprzedni artykuł Chcą trudniejszego Safari?
Następny artykuł Barum bez Kankkunena?

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry