Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Wypowiedzi po Rzeszowskim

ROBERT GABRYSZEWSKI (Rallytechnology): - Choć strata poniesiona na drugiej próbie wynosiła blisko trzy minuty, Łukasz z Piotrkiem nie poddali się i ostatecznie dojechali na wysokiej, drugiej pozycji w klasyfikacji mistrzostw naszego kraju.

Pechowo za to zakończył się powrót do Forda Fiesty R5 Zbyszka Gabrysia i Artura Natkańca. Panowie od początku reprezentowali bardzo wysokie tempo, liderując w klasyfikacji po trzech próbach. Niestety na czwartej wypadli z trasy, kończąc swój udział w zawodach. Co najważniejsze, ucierpiał głównie samochód, jednak i ten wraca już do pełnej sprawności i zawodnicy szykują się już do kolejnego startu. Darek i Grzegorz tylko potwierdzili to, co kibice wiedzą już od dawna - są bardzo szybcy, wygrywając wszystko co w ich kategorii możliwe. W klasie 4 podium wywalczyli również Michał Uliarczyk i Ryszard Ciupka. Niestety drugi dzień nie był szczęśliwy dla Tomasza Gryca i Michała Kuśnierza, którzy wypadli z trasy, tracąc wysokie, drugie miejsce w ERC 3. Do tego momentu pokazywali jednak wysokie tempo, którego gratuluję.

Hoffman/Wiśniewski | Fot. Grzegorz Kozera

PAWEŁ HOFFMAN / MICHAŁ WIŚNIEWSKI: - W 25. Rajdzie Rzeszowskim w randze Mistrzostw Europy i Mistrzostw Polski najstarszym samochodem okazał się Polonez 2000 Rally w barwach Walter Wolf. Przed naszą załogą stanęło ogromne wyzwanie. Prawie czterdziestoletnim autem mieliśmy do pokonania 214 kilometrów oesowych i ponad 600 kilometrów pełnej trasy rajdu. Przygotowania auta do tego wyczynu rozpoczęły się w kwietniu. Wykonano przegląd silnika, poprawiono układ zasilania i wyregulowano odpowiednio gaźniki. Przed rajdem odbyły się także testy. Niestety, podczas tych działań błąd kierowcy spowodował utratę przyczepności i wypadnięcie z łuku, które skończyło się poważną naprawą zawieszenia, blacharki oraz kompletnego układu kierowniczego, z którego sprawna pozostała jedynie kierownica. Wszystko to działo się w tygodniu, w którym odbywał się rajd.
Na szczęście załoga mechaników Serwisu Hoffman na czele ze Zdzisławem Wróblem pokonała przeciwności i w środę Polonez posiadał 100% sprawności. Rywalizowaliśmy w klasie HR+30 z załogą Curyło / Borycki w Ładzie VFTS grupy B. Na rzeszowskim odcinku Polonez wygrał z Ładą o 23 sekundy. Drugi, upalny dzień rajdu rozpoczął odcinek w Konieczkowej, na którym odpadła z rywalizacji Łada. Wtedy podjęliśmy męską decyzję – przed nami jeszcze 200 kilometrów oesowych, jedziemy ostrożnie i dojeżdżamy do mety. Od tego czasu ważyliśmy każdy łuk, ale wtedy zaczęły się inne problemy. Na trzecim odcinku w Lubeni Polonez nagle zgasł i nie dał się uruchomić. Decyzja szybka …kończymy rajd? …nie jedziemy za wszelką cenę! Po chwili kierowca zaingerował w aparat zapłonowy i auto odpaliło. Pojechaliśmy dalej, ale łatwo nie było. Usterka pojawiła się jeszcze dwa razy. Potem okazało się, że przyczyną był moduł zapłonowy, który z powodu bardzo wysokiej temperatury płatał figle. Druga piątkowa pętla i znów Lubenia. Po wjechaniu na PKC okazało się, że jest kapeć w kole. Musieliśmy wystartować i zaraz po tym wymieniać koło. Wymiana koła wraz z demontażem i powrotnym zamocowaniem sprzętu oraz z wypięciem i ponownym zainstalowaniem się na siedzeniach trwała 6 minut i 11 sekund. Przy braku treningu tych działań i w pełnym rynsztunku rajdowym był to chyba przyzwoity czas. A ponadto nerwy podczas takich czynności wzrastają do zenitu. Tutaj warto złożyć podziękowania dla ekipy sędziów obsługującej odcinek ponieważ bardzo rzetelnie podeszli do naszej załogi, a przed wystartowaniem po walce z kołem spokojnie przypominali o prawidłowym zapięciu pasów i innych elementach bezpieczeństwa. Za to im duża cześć.
Sobota odciążyła załogę i auto. Spadła temperatura, jednak na niektórych oesach padał deszcz. Trochę zmęczeni, nie więcej oczywiście od innych zawodników, cały czas parliśmy do przodu. Dopiero na mecie okazało się, że w RSMP ukończyły rajd zaledwie 44 załogi, a we wszystkich konkurencjach do mety dojechało 56 ekip z 95, które wystartowały. Niewątpliwie dla nas był to duży wyczyn, na co jednak wpłynęło wiele czynników, chociażby zestaw rajdowca firmy Berner, bez którego nie poradzilibyśmy nic przy awarii koła czy aparatu zapłonowego. Duże znaczenie dla kierowcy miał także pilot, który dobrze wiedział kiedy trzeba odpuścić i nie napędzać się niepotrzebnie. I oczywiście bez dobrej ekipy mechaników, na czele ze Zdzisławem, rajd też nie zostałby ukończony. Wynik to pierwsze miejsce w klasie HR+30 i ogromna satysfakcja, że do mety dojechała najstarsza rajdówka.
Ogromne podziękowania dla kibiców, którzy nieraz stali do końca na trasach rajdu i owacyjnie witali załogę Poloneza. Podziękowania także dla wszystkich, którzy czekali na Poloneza w Rzeszowie, na mecie, w tym dla panów Zdzisława Grzyba i Jana Jędrzejko, oraz dla firmy Berner która zapewniła oprzyrządowanie serwisu podczas rajdu. Fot. Grzegorz Kozera.

Musz/Zygmunt | Fot. Arkadiusz Bar

GRZEGORZ MUSZ: - Po tegorocznej edycji Rajdu Rzeszowskiego jedno jest pewne - za rok będzie dobrze! ;) Szczęście do tych zawodów mamy zdecydowanie  w kratkę. W jednym roku wracamy z pucharami w kolejnym zaś z przygodami. Szkoda, bo tegoroczny „Rzeszowski” zaczął się dla nas bardzo dobrze. Jechaliśmy wprawdzie od początku z problemami – nie działał system cut-off związany ze zmianą biegów,  a mimo tego wygraliśmy próbę medialną na ulicach Rzeszowa, zajmując czternaste miejsce w klasyfikacji generalnej Mistrzostw Polski. Kolejne dwa odcinki specjalne także zakończyliśmy na wysokim, drugim miejscu w klasie. Szacuję, że awaria i związane z nią problemy kosztowały nas około 1 sekundy na kilometrze. Patrząc na wyniki pierwszych ”oesów”- mogło być na prawdę wysoko. Niestety, w okolicach  17 kilometra  OSu Lubenia, skrzynia biegów odmówiła  ostatecznie współpracy i byliśmy zmuszeni wycofać się z rajdu. Przykre jest, że awaria pozbawiła nas możliwości walki o najwyższe lokaty w klasyfikacji generalnej 2WD w Mistrzostwach Europy. Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki oraz nam dopingowali. !  Szczególne podziękowania kierujemy także do naszych partnerów, którzy wspierają nas w startach: EREM, Rockwool, Bolix, Wkręt-Met, Jufisto oraz Blue Dolphin Tapes, Hotel Falcon, a w szczególności Grupie Polskie Składy Budowlane (MRÓWKA).

DAMIAN ZYGMUNT: - Mieliśmy duże nadzieje związane z Rajdem Rzeszowskiem, niestety los zadecydował inaczej. Już od pierwszego odcinka specjalnego zmagaliśmy się z problemami, a apogeum nastąpiło na słynnej „Lubenii”, gdzie skrzynia biegów uległa ostatecznej awarii. Cóż, takie są rajdy i taki jest sport. Mamy nadzieje, że limit pecha został już wykorzystany i do zobaczenia na kolejnych rundach RSMP!  Fot. Arkadiusz Bar.

Kręcioch/Borko

RAFAŁ KRĘCIOCH: - Emocje po 25 Rajdzie Rzeszowskim już opadły i ze spokojem mogę go podsumować. Jestem bardzo zadowolony, że wszystko ułożyło się po mojej myśli i wygraliśmy klasę 4F w tak trudnym rajdzie. W piątek bardzo wysoka temperatura w sobotę spore ochłodzenie i deszcz były dużym wyzwaniem. Dziękuję kibicom za doping, konkurencji za rywalizację, firmie EVO Tech za perfekcyjne przygotowanie samochodu. Reasumując z Rzeszowa wróciliśmy bardzo zadowoleni, gdyż rajd bardzo udany dla nas.

TOMASZ BORKO: - Rzeszowski zawsze bardzo pozytywnie mi sie kojarzy i tym razem też tak będę go wspominał. Mam nadzieję, że swoją jazdą dostarczyliśmy sporo emocji zarówno kibicom jak i rywalom. Możecie wierzyć lub nie nam ogromne emocje towarzyszyły do samego końca rajdu.
Dziękujemy naszym partnerom: Producentowi obuwia Lavaggio, Motul, Lokalmedia Sp. z o.o., Team-Meble Przedwojów 95.

Lewandowski/Hryniuk

ŁUKASZ LEWANDOWSKI / JAREK HRYNIUK: - To był dla nas pechowy rajd ze szczęśliwym zakończeniem. Zaczęliśmy bardzo dobrze – od 5 lokaty w klasyfikacji 2WD na ulicach Rzeszowa i z dobrym nastawieniem ruszyliśmy na piątkowe odcinki specjalne. Jednak już na dojazdówce do pierwszego odcinka zrobiło się nerwowo, ponieważ droga była bardzo zakorkowana, a czas na dojazd zbyt krótki. Udało się przyjechać na PKC na tzw. klapkę. Niestety, ta nerwowość negatywnie wpłynęła na koncentrację i w efekcie jedno przestrzelone hamowanie na początku odcinka spowodowało stratę kilkunastu sekund. Mimo to nasze nastroje były dobre i postanowiliśmy dać z siebie wszystko na kolejnym odcinku – najdłuższej Lubeni. Nasz entuzjazm został ostudzony już na trzecim zakręcie gdy okazało się, że nie działają hamulce. Cały odcinek przejechaliśmy więc bez hamulców. Jak się okazało na mecie, odkręciła nam się śruba odpowietrznika tylnego zacisku. Po dokręceniu śruby hamulec wrócił do pełnej sprawności, chociaż w tym momencie nasza strata wynosiła już ok. minuty. Nadal jednak byliśmy pełni zapału, tym bardziej, że OS Chmielnik bardzo nam się podobał. Do 13 km wszystko przebiegało bez zakłóceń, a nasze tempo było bardzo dobre. I jak na złość 13 km okazał się dla nas pechowy. Po raz pierwszy w naszej rajdowej historii doświadczyliśmy co to znaczy błąd w opisie uderzając na wprost w skarpę i uszkadzając chłodnicę. O dalszej jeździe niestety nie było mowy, ale są też pozytywne strony tego zdarzenia. Pomimo mocno opóźnionego hamowania prawie udało się skręcić, więc teraz trzeba będzie się zastanowić nad przesunięciem punktów hamowania na kolejnych rajdach :) Na szczęście poza chłodnicą nie mieliśmy poważniejszych usterek, więc po naprawieniu auta powróciliśmy do ścigania w sobotę. Wszystkie odcinki tego dnia przejechaliśmy bez większych problemów. Niestety, nie trafialiśmy z oponami, a ponadto pomimo dwóch dodatkowych minut odstępu dwa razy doganialiśmy jadące przed nami auto. Finalnie 7 miejsce w klasie jest poniżej naszych oczekiwań, ale na pocieszenie punkty zdobyte w Rzeszowie pozwoliły nam na awans na drugie miejsce w klasie w klasyfikacji sezonu. Przed nami Rajd Nadwiślański, na którym postaramy się powalczyć o podium.

Jurecki/Trela | Fot. Łukasz Kos

JACEK JURECKI: - W tym roku nie udało się wrócić z Rzeszowa z pucharami, ale meta dała tyle samo satysfakcji. Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo trudny weekend, ale daliśmy z siebie naprawdę wszystko. Szybko złapaliśmy rytm nowym samochodem i dawało to efekty. Niestety, przygoda przekreśliła szanse na wynik. Moment był trudny, ale wspólnie z zespołem podjęliśmy decyzję, że walczymy dalej. To, że jesteśmy na mecie jest ogromną zasługą ciężkiej pracy całej ekipy EVOTECH i ogromnej rzeszy ludzi. Pomogły nam między innymi ekipy Rallylab, Witek Motorsport, Bartek Grzybek i Wojtek Pischinger. Nie sposób wymienić wszystkich, ale bardzo wszystkim dziękujemy. Ten weekend, mimo wszystko, przyniósł nam dużo pozytywnych emocji, a Peugeot i my pokazaliśmy potencjał. Niesamowita atmosfera, tłumy kibiców i jedne z najlepszych odcinków w Polsce – to na pewno zapamiętamy z Rajdu Rzeszowskiego 2016.   
Nie udałoby się to, gdyby nie wsparcie naszych partnerów - BLACHDOM PLUS, ALBUD OKNA I DRZWI, IWONEXBUD, PEUGEOT MAGURKA, ENERGOSYSTEM, ASC, HOJA, POKRYCIA DACHOWE PNIOK i MOTOWIZJA. Fot. Łukasz Kos.

Chuchała/Dymurski | Fot. SPRT

WOJCIECH CHUCHAŁA: - Cieszymy się ze świetnej walki jaką stoczyliśmy w Rzeszowie. Postanowiliśmy dziś przyspieszyć i w efekcie osiągaliśmy bardzo dobre czasy na odcinkach specjalnych, a do względnie szybszych samochodów traciliśmy niewiele. Najważniejsze jest to, że cały czas zachowywaliśmy margines bezpieczeństwa. Kapeć na ostatnim odcinku specjalnym to nasza wina spowodowana błędną interpretacją drogi. Nasza, bo jak to się czasem mówi z przymrużeniem oka – zwycięża kierowca, ale za błędy winny jest też pilot. Co więcej uderzyliśmy stroną Lopeza, więc wiadomo kto się do tego przyczynił. Ale odkładając żarty na bok – wywalczyliśmy kolejne 39 punktów i tym samym wykonaliśmy kolejny krok do założonego celu. Udowodniliśmy też, że możemy bez kompleksów rywalizować na polskich odcinkach specjalnych z konkurentami wyposażonymi w samochody R5. Dziękujemy całemu Zespołowi i naszym Partnerom: Keratronik, Eneos, Raiffeisen Leasing, Franke, oraz SJS.

DANIEL DYMURSKI: - Zwycięstwo w Polsce ma wyjątkowy smak. Od samego początku skupialiśmy się na naszej pracy, cieszyliśmy się jazdą i kontrolowaliśmy tempo. Nieustannie szukaliśmy też coraz lepszych ustawień, doprowadzając nasze Subaru do perfekcji. Dzisiejsze tempo było bardzo dobre, a dobór opon na drugą pętlę trafiony. Szkoda przygody z ostatniej próby. Na około 3 kilometry przed metą złapaliśmy kapcia, ale dotarliśmy do mety zwyciężając w ERC 2. Jest to o tyle przyjemniejsza wygrana, że to mój 15 start w Rajdzie Rzeszowskim i po raz 15 jestem na mecie. Z tym rajdem mam związane świetne wspomnienia, a od tego roku będą one jeszcze lepsze, tym bardziej, że doping kibiców był naprawdę zauważalny. Dziękujemy im za wsparcie.

Byśkiniewicz/Wisławski | Fot. Maciej Niechwiadowicz

ŁUKASZ BYŚKINIEWICZ: - Wielka szkoda, że nie dojechaliśmy do mety. Świetny wynik był na wyciągnięcie ręki. Z każdym kilometrem poznawałem zachowanie Opla Adama R2 na asfalcie. Szybko się zaprzyjaźniłem z samochodem, o czym świadczyły czasy i ciągły awans w klasyfikacji. Na ostatnim odcinku specjalnym na szybkim podwójnym zakręcie na wyjściu pojawił się żwir i wypadliśmy z drogi do rowu. To oznaczało pożegnanie się z genialnym wynikiem w Mistrzostwach Europy, w których zajmowaliśmy 3. miejsce w klasyfikacji aut przednionapędowych. W Mistrzostwach Polski zajmowaliśmy 2. miejsce. Taki to sport, ale najważniejsze, że nic poważnego nam się nie stało. Chciałbym podziękować naszym partnerom, bez których start w Mistrzostwach Europy byłby niemożliwy, firmom: NOVOL, TEKOM Technologia, Fibaro, Iplanet oraz WATKEM - dealer Opla w Rzeszowie. Dziękuję także mojej stacji TVN za wsparcie medialne.

MACIEJ WISŁAWSKI: - 25. Rajd Rzeszowski był jednym z trudniejszych w mojej karierze. Odcinki były długie i skomplikowane ze zmiennym rytmem, zmienną nawierzchnią i różnymi konfiguracjami zakrętów. Pierwszy raz startowaliśmy Oplem Adamem R2 na asfalcie. Musimy przyznać, że to bardzo sprawna rajdówka, w której załoga ma dużo frajdy. Łukasz z oesu na oes rozkręcał się i jechał naprawdę szybko. Awansowaliśmy na podium w Mistrzostwach Europy. Ostatni, 13-ty oes okazał się pechowy. Wypadliśmy z zakrętu, na którym zaskoczył nas żwir. Na poprzednim przejeździe zakręt był czysty. Szkoda, świetnego wyniku. Fot. Maciej Niechwiadowicz.

Górny/Cieślar | Fot. Janusz Boruta

MARCIN GÓRNY: - To był naprawdę intensywny weekend. Te kilka ostatnich dni kosztowało nas dużo wysiłku, ale jest się z czego cieszyć. Szkoda, oczywiście, że uciekło nam drugie miejsce, ale trudno, mieliśmy po prostu pecha z pogodą. Ważne, że nasze tempo było coraz lepsze i to wszystko bez przygód, w bardzo wymagających i zróżnicowanych warunkach. Dużo z naszych założeń udało się zrealizować i walczyliśmy do samego końca. Na pewno duże znaczenia miało tutaj mocne przeorganizowanie naszej pracy. Znaczną część rzeczy, które przed i w trakcie rajdu do tej pory spoczywały na mojej głowie przekazałem ludziom z Rallylab. Chłopaki wykonali kawał dobrej roboty. Sam mogłem dużo lepiej skupić się na samej jeździe i pod tym względem ten rajd dużo nam dał. Rafał i Sławek zmusili nas do dużego wysiłku. Mam nadzieję, że rywalizacja Fiest znów dała kibicom dużo emocji. Punkty z Rzeszowa są ważne, ale musimy już przygotowywać się do następnej rundy. Dziękuje kibicom za doping i wspaniałą atmosferę.
W 25. Rajdzie Rzeszowskim mogliśmy się pojawić dzięki wsparciu: ZAP SZNAJDER BATTERIEN S.A, Tor kartingowy Zyg-Zak,  Rallylab, Kebab Ahmed, TeehonLED POLSKA, Buzzer – sportowe układy wydechowe, MSP Competition, Buchti.pl Promotion i Radiem ESKA Beskidy.”

ZBIGNIEW CIEŚLAR: - Organizatorzy w Rzeszowie znów przygotowali świetną imprezę. Odcinki, zwłaszcza te nowe były bardzo wymagające, ale dobrze, że jazdy było tak dużo.  Trzeba było cały czas zachowywać bardzo wysoka koncentrację. Z Marcinem naprawdę mocno się napracowaliśmy, już na zapoznaniu, ale wszystko to dało daje dużo satysfakcji . Marcin jechał naprawdę pewnie i czysto, więc ja miałem bardzo dobre warunki pracy.
Gratulacje należą się naszym konkurentom, zwłaszcza Rafałowi Kręciochowi i Sławkowi Strychalskiemu. Pogoda nie ułatwiła nam dziś zadania, ale trudno, takie rzeczy niestety nie zawsze da się przewidzieć. Mamy po tym rajdzie wiele powodów do zadowolenia i motywacji na kolejny start. Postaramy się być jeszcze szybsi. Fot. Janusz Boruta.

Chmielewski/Dachowski

JAN CHMIELEWSKI: - Ogrom radości w naszych sercach! Podsumowując 25. Rajd Rzeszowski mamy wiele powodów do satysfakcji. Pewna wygrana w OPEN 2WD, drugie miejsce w ośce, a do tego dziewiąta pozycja w klasyfikacji generalnej Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, zdobyte w tak trudnej edycji Rajdu Rzeszowskiego, jadąc nasza „Beemą”, to sukces nie tylko mój, ale i całego zespołu. Ogromnie cieszy mnie, gdy docierają do nas głosy, że kibice czekają przy odcinkach specjalnych na nasze auto. To pokazuje, że decyzja, którą podjęliśmy wraz ze sponsorami przed sezonem 2016 była słuszna. Dziękuje mechanikom za dobrą robotę. Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na "wysyp" rajdówek marki BMW, których startowało Rzeszowie aż siedem! To chyba największa liczba w historii RSMP.

GRZEGORZ DACHOWSKI: - I jak tutaj zmienić podejście do Rajdu Rzeszowskiego, skoro na starcie każdego odcinka specjalnego zmienia się pogoda? Z drugiej strony jesteśmy na mecie z bardzo dobrym wynikiem, i co chyba jest największym plusem,  z wciąż zwiększającym się tempem przemieszczania się po oesach. Jeżeli ta tendencja się utrzyma, to coraz większa liczba załóg będzie musiała przyglądać się czasom odcinków w wykonaniu Chmielewski Team. Niestety wyniki Rajdu Nadwiślańskiego będę śledził na ekranie komputera, ponieważ z powodu wyjazdu jestem zmuszony do absencji w tych zawodach.
Partnerami zespołu są: Caffaro, REVICO, Fuchs Oil, WESEM, właściciel marki NEO, Pirelli; patronat medialny sprawują Radio RMF-FM, TVP 3 Kraków, Collab studio i wydawnictwo FENIKS MEDIA.

Marek Sąsiadek | Fot. YouTube

MAREK SĄSIADEK: - Niestety, w piątek na pierwszym przejeździe Lubeni nie wziąłem pod uwagę przegrzania hamulca i zbyt późno hamowałem na spadaniu, na około 15 km uszkadzając wahacze obu kół. W sobotę na pierwszej pętli dzięki zmiennej pogodzie tempo było znakomite i kiedy patrzyłem na czasy to czułem zadowolenie. Niestety, na Korczynie 2 urwały się szpilki w kole i było po rajdzie. Ale całą imprezę wspominam pozytywnie. Wracam na Rajdzie Dolnośląskim jeszcze mocniejszy i szybszy. Dziękuję mojemu pilotowi za stalowe nerwy przy ratowaniu na Korczynie 1 i Stanlej Racing za samochód, który ma ogromny potencjał.

Kajetanowicz/Baran

KAJETAN KAJETANOWICZ: - Od sportowców walczących na najwyższym poziomie oczekuje się nie tylko wyników, determinacji, zaangażowania, profesjonalizmu, ale także umiejętności myślenia i kalkulowania w trudnych momentach. W rajdach musimy sobie z tym radzić w ciągu ułamków sekund, niejednokrotnie przy dużym zmęczeniu, wysokim tętnie, kiedy temperatury w samochodzie nas nie rozpieszczają. Taki trudny dla nas moment nadszedł dziś, kiedy ruszaliśmy na finałową pętlę rajdu, mając kilkadziesiąt sekund przewagi. Musieliśmy dobrze przemyśleć, co robimy i jak zrealizować nasz cel bez podejmowania zbędnego ryzyka. Wykonaliśmy plan, dlatego jestem dumny z całego zespołu i naszej wygranej. Odnieśliśmy ją w swojej ojczyźnie, choć to nie był to wcale mój domowy rajd, jak sądzili nasi zagraniczni konkurenci, bo mieszkam 300 km od Rzeszowa. Mogę jednak śmiało powiedzieć, że cieszę się dziś może nawet tak, jak wtedy kiedy zdobywałem tytuł Mistrza Europy.

JAREK BARAN: - Na pewno nie był to łatwy rajd - szybka, techniczna trasa i wymagający konkurenci, ale takie są właśnie Mistrzostwa Europy. Bardzo podoba mi się ta zmodyfikowana trasa z odcinkami na południe od Rzeszowa. Długie, bardzo szybkie oesy z dużą liczbą cięć i jeszcze większa ilością słupków ograniczających cięcia. Wbrew pozorom to unikalne utrudnienie wymaga właściwego opisu i jest sporym wyzwaniem dla załogi. Chyba znaleźliśmy na to właściwy sposób.

Brzeziński/Gerber

KUBA "COLIN" BRZEZIŃSKI: - Dziś mieliśmy dobre wyczucie samochodu. Co prawda zaczęliśmy jazdę ze zbyt twardymi oponami, jednak taki stan rzeczy miał miejsce tylko na pierwszym oesie i później wszystko było już w porządku. Staraliśmy się nie cisnąć zbytnio, aby dowieźć do mety cenne punkty w klasyfikacji Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, ale niestety nie ustrzegliśmy się drobnego błędu na ostatnim oesie. Przez to spadliśmy za Łukasza Habaja, jednak mimo to ponownie jesteśmy na podium. Jestem zadowolony z Rajdu Rzeszowskiego. Trasy były piękne, a zarazem bardzo trudne, jednak udawało nam się utrzymać dobre tempo i mamy na koncie kolejny sukces. Cieszę się, że na trasie było wielu kibiców. Zawsze miło jest zobaczyć tyle osób cieszących się rajdową rywalizacją. Wielkie podziękowania dla całego teamu za pomoc w przygotowaniach oraz naszemu sponsorowi GO+Cars, a także pozostałym partnerom: MOTUL Polska, Atlas Ward, StecKarton. Zapraszamy również na stronę colinteam.pl

Cierzniewski/Bojar

PIOTR CIERZNIEWSKI:
- Na pierwszym dzisiejszym odcinku specjalnym, podczas jazdy szutrowym łącznikiem zbyt optymistycznie potraktowałem komendę „lewy cztery przytnij” i wpadliśmy lewym bokiem auta do rowu i zatrzymaliśmy się na mostku melioracyjnym. Uszkodziliśmy lewe przednie koło oraz półoś i mimo pomocy kibiców nie byliśmy w stanie kontynuować jazdy. Ogólnie jednak jestem bardzo zadowolony ze startu. To był nasz pierwszy Rajd Rzeszowski, więc najważniejsze było zbieranie doświadczenia, gdyż wciąż mam za sobą zaledwie kilka rund Castrol Inter Cars Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Na pewno wrócę tutaj w przyszłym roku, a teraz przygotowuję się do Rajdu Barum, gdzie będziemy zbierać kolejne rajdowe doświadczenia.

Kasperczyk/Syty

TOMEK KASPERCZYK: - Nie spodziewałem się, że tak dobrze będzie nam się jechało na Rajdzie Rzeszowskim. Samochód był bardzo dobrze ustawiony, czułem się bezpiecznie, starałem się to wykorzystać i mocniej cisnąć. Mam nadzieję, że przełamałem tę złą passę, która jeszcze siedziała mi w głowie. Myślę, że teraz łatwiej teraz będzie przyspieszać. Na pewno można jechać szybciej, co pokazali tu inni zawodnicy, jednak dla mnie szóste miejsce jest tutaj zadowalającym wynikiem. Wczorajsza aura pogodowa bardzo mi pasowała, dzisiejsza spowodowała dylematy związane z doborem opon, na ostatniej pętli niestety wybrałem źle. Ściganie na asfalcie jest coraz łatwiejsze, oczywiście przed nami jeszcze sporo nauki. Nie pojawimy się na Rajdzie Barum, ale myślimy nad inną asfaltową imprezą, na której popracujemy nad tempem, a potem wracamy na szutry.

DAMIAN SYTY: - Myślę, że to nasz najlepszy start w sezonie. Mam nadzieję, że to będzie punkt przełomowy i poczujemy się coraz pewniej. Tempo z Rajdu Rzeszowskiego było całkiem niezłe, oczywiście sporo brakuje do Kajetana, który wygrał rajd, ale z wieloma konkurentami z którymi przed rajdem nie spodziewalibyśmy się wyrównanej walki udało się taką nawiązać, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Na pierwszych odcinkach: testowym, kwalifikacyjnym i miejskim mieliśmy problemy z samochodem, na szczęście mechanicy skutecznie je usunęli i przez dwa dni jechaliśmy samochodem, który spisywał się rewelacyjnie. Rajd przejechaliśmy czysto, bez większych przygód. Dziś w doborze opon panowała ruletka, przed samym odcinkiem decydowaliśmy na czym wystartujemy. Pierwsze dwa odcinki pojechaliśmy oponami mieszanymi czyli miękkimi i twardymi założonymi na krzyż. Na trzeci oes wybraliśmy już twarde opony i był to dobry wybór. Natomiast na ostatnią pętlę założyliśmy twarde opony licząc na to, że nawierzchnia będzie sucha i będziemy dzięki temu się pościgać. Niestety, zaczęło padać i to znacznie utrudniło zadanie. Jednak rajd zaliczam do bardzo udanych.

Poprzedni artykuł Rośnie przewaga Stohla
Następny artykuł Mówią na mecie Rajdu Rzeszowskiego (video)

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry