Ocon nie wini Gasly’ego
Esteban Ocon stwierdził, że nie ma pretensji do zespołowego kolegi z Alpine - Pierre’a Gasly’ego za kolizję w Grand Prix Australii, za chaos obwiniając „samobójcze” manewry innych kierowców.
Z nieba do piekła - tak potoczyła się końcówka wyścigu w Melbourne dla ekipy Alpine. Jadący na piątym miejscu Gasly zderzył się z Oconem, również znajdującym się na punktowanej pozycji. Oba A523 rozbite zostały o zewnętrzną ścianę w zakręcie numer 2.
Analizując wznowienie wyścigu, które doprowadziło do katastrofy Alpine, Ocon powiedział:
- To był bardzo chaotyczny restart i generalnie mogłem się zderzyć z jakimkolwiek innym samochodem - uznał Francuz. - Kierowcy wracali spoza toru i Pierre był jednym z nich. Nie mam jednak pretensji.
- Przyszedł do mnie i przeprosił. Jak już powiedziałem, to mógł być ktokolwiek. Nie muszę tego dokładnie komentować. Wszystko było widać. Nigdy nie jest łatwo, gdy masz zimne opony lub zimniejsze niż zwykle.
Ocon nie ukrywał jednak zdenerwowania na innych kierowców, określając ich zachowanie po feralnym restarcie jako samobójcze. Francuz pomylił jednak Nycka de Vriesa z Yukim Tsunodą. To Japończyk brawurowym atakiem po wewnętrznej wywołał trochę zamieszania w „jedynce”.
- Moje opony były gorące. Nie miałem wrażenia, że jest jakoś strasznie ślisko. To co utrudniało, to nisko świecące słońce. Ja nic praktycznie nie widziałem.
- Niektórzy jednak zachowali się jak samobójcy w zakręcie numer 1, na przykład Nyck będący po wewnętrznej. Było bardzo blisko. Oczywiście, w taki sposób można sporo zyskać, ale niektórzy mocno przesadzili.
Z kolei Gasly nie chciał rozwodzić się nad incydentem i ograniczył odpowiedzi na pytania dziennikarzy do pozytywnych aspektów wyścigu w Melbourne.
- Powiem tylko, że nie spodziewaliśmy się dzisiaj walczyć z Ferrari i mieć obok siebie Fernando oraz Lewisa - przyznał Gasly. - Nie oczekiwaliśmy tego, ale czułem się w samochodzie komfortowo. Były to naprawdę pozytywne sygnały.
- Czułem się komfortowo i z każdym wyścigiem sprawy mają się lepiej. Jeśli chodzi o koniec i czerwone flagi, nic nie powiem. Jestem zbyt rozczarowany.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.