Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Przeciętny wyścig o nieprzeciętnym znaczeniu

Mirko Bortolotti w wywiadzie z Motorsport.com przyznał, że zdobycie tytułu mistrzowskiego DTM zawdzięcza pozornie nieznaczącemu wyścigowi.

Podium: second place Mirko Bortolotti, SSR Performance

Podium: second place Mirko Bortolotti, SSR Performance

Autor zdjęcia: Alexander Trienitz

Kierowca SSR Performance wywalczył w minionym sezonie mistrzostwo Deutsche Tourenwagen Masters. Jego rywalizacja z Kelvinem van der Linde trwała nieprzerwanie od pierwszej do ostatniej rundy, a obaj zawodnicy co weekend zamieniali się na pozycji lidera klasyfikacji kierowców.

Bortolotti, pomimo trzykrotnie mniejszej liczby zwycięstw, triumfował dzięki powtarzalności, którą prezentował podczas wszystkich wyścigów w sezonie 2024. Jak sam przyznał, jednym z najważniejszych momentów był drugi wyścig na Zandvoort, pozornie nie wyróżniający się na tle innych odsłon rywalizacji.

Włoch zajął w nim drugie miejsce, utrzymując pozycję wywalczoną w kwalifikacjach. Pierwszy linię mety przeciął Marco Wittmann, natomiast za plecami Bortolottiego uplasował się Kelvin van der Linde. Nawet, gdyby dwaj rywale zamienili się wówczas pozycjami, przewaga w tabeli 34-latka nadal dałaby mu mistrzostwo. Na czym więc polega wyjątkowość tego wyścigu?

Bortolotti przez problemy z rozwarstwiającą się oponą stracił do Wittmanna 7,239 sekundy. Pierwsza 15 kierowców zamknęła się w różnicy niespełna 12 s., natomiast strata ostatniego Jacka Aitkena wyniosła dokładnie +18.165 s.

Imponująca obrona przed atakami van der Linde pozwoliła mu nie tylko zająć miejsce przed rywalem w walce o mistrzostwo, ale również utrzymać za plecami całą stawkę kierowców, jadących jeden za drugim. 

- Na dwa czy trzy okrążenia przed metą doszło do awarii opony i musiałem dowieźć auto do mety na 2. pozycji, mając, o ile dobrze pamiętam, siedem samochodów tuż za sobą - powiedział. - Kelvin był pierwszym, który siedział mi na zderzaku. To był chyba jeden z najtrudniejszych wyścigów, a zarazem bardzo istotny.

- Gdyby opona w końcu pękła, byłby to dla nas ogromny cios. Prawdopodobnie oznaczałoby to koniec walki o tytuł [już na etapie 3. rundy]. Na Zandvoort jest mnóstwo prawych zakrętów, więc opony są mocno obciążane. Było bardzo trudno dowieźć ten wynik, ale to był jeden z kluczowych wyścigów.

Odnosząc się do znacznie większej liczby zwycięstw Kelvina van der Linde, Bortolotti podkreślił, że kluczem do sukcesu było zdobywanie maksymalnej liczby punktów w sytuacjach, kiedy zwycięstwo było poza jego zasięgiem.

Szczególnym przypadkiem był pierwszy wyścig na nowych deszczowych oponach Pirelli. Van der Linde opuścił Lausitzring z dorobkiem 48 punktów na 56 możliwych do zdobycia, by po raz pierwszy awansować na szczyt tabeli.

Kelvin van der Linde, Team ABT Sportsline Audi R8 LMS GT3

Kelvin van der Linde, Team ABT Sportsline Audi R8 LMS GT3

Autor zdjęcia: Alexander Trienitz

- Kelvin był wtedy niesamowicie szybki, a my nie mieliśmy tempa, nie tylko my, ale cała reszta stawki też się męczyła - wspominał Mirko Bortolotti. - W dniu, w którym nie masz żadnych szans, minimalizacja strat i finisz na drugim miejscu są naprawdę istotne.

Czytaj również:
Poprzedni artykuł Zatęsknił za torem
Następny artykuł Manthey rozgości się w DTM

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry