Brutalna rzeczywistość dla Mercedesa
Mercedes opuścił Australię bez punktów. Na mecie trzeciego wyścigu sezonu F1 2024 zabrakło reprezentantów Srebrnych Strzał, co podkreśliło nieudany początek kampanii w wykonaniu zespołu niemieckiego producenta.
Lewis Hamilton zakończył udział we wczorajszym wyścigu w Melbourne na piętnastym okrążeniu z powodu awarii jednostki napędowej w W15.
George Russell natomiast rozbił samochód na dwa okrążenia przed metą. Do zdarzenia doszło, gdy wpadł w zawirowania powietrza powstałe za bolidem Astona Martina prowadzonym przez Fernando Alonso. Stracił przyczepność tylnej osi, przejechał po żwirze, uderzył w ścianę w siódmym łuku, od której odbił się i wylądował na środku toru.
Hiszpan otrzymał 20-sekundową karę za nagłą zmianę stylu jazdy i nietypowe mocne spowolnienie swojego auta, co odegrało rolę w wypadku Russella, który szybko zbliżył się w tym momencie do maszyny Hiszpana, trafiając na wspomniane zawirowania powietrza wygenerowane przez AMR24.
Wcześniej podczas minionego weekendu wyścigowego Hamilton musiał zmagać się z dramatycznymi zmianami ustawień W15. Podczas treningów nie czuł się pewnie za kierownicą swojego pojazdu. Ponadto został wyeliminowany w Q2. Ostatecznie ruszał do wyścigu z jedenastego pola, podczas gdy Russell z siódmego.
Podsumowując wydarzenia z rundy na torze Albert Park, szef zespołu Mercedesa, Toto Wolff, przekazał: - Były momenty w wyścigu, kiedy znacznie brakowało nam tempa. Pod koniec co prawda radziliśmy sobie całkiem nieźle. Jednak nadal nie jesteśmy w położeniu, na jakie liczyliśmy.
- Podczas drugiego stintu, kiedy Fernando podążał na średnich oponach, nie mogliśmy się zbliżyć do niego w żaden sposób. Porównując się do McLarena, traciliśmy do nich sekundę na okrążeniu - mówił dalej.
- W ostatniej części wyścigu, kiedy przycisnęliśmy na całego, osiągane czasy były konkurencyjne. Było i wiele lepiej, choć np. nie dorównywaliśmy tempu Carlosa Sainza [zwycięzcy zawodów] - dodał.
George Russell, Mercedes F1 W15
Autor zdjęcia: Sam Bloxham / Motorsport Images
Wolff wspomniał o zeszłorocznej edycji GP Australii, kiedy na początku wyścigu na czele podążały obydwie samochody Mercedesa. Teraz jasno stwierdził, że w tym sezonie ekipa z Brackley pozostaje w tyle za Ferrari i McLarenem, nie wspominając o Red Bull Racing.
- Rzecz jasna rozpoczęliśmy sezon w przekonaniu, że ten samochód jest lepszy od zeszłorocznego. Spoglądając na ubiegły sezon, Leclerc owszem wtedy odpadł, a Sainz stracił czwarte miejsce z powodu kary… a teraz są czterdzieści sekund przed nami - wskazał.
- Oczywiście z jednej strony chciałbym walnąć się w nos. Natomiast z drugiej. Mamy również dowód na to, że kiedy zrobimy coś dobrze, sytuacja może się szybko odwrócić. Dlatego nie powinniśmy tracić wiary – zaznaczył. – Bez dwóch zdań, w tej chwili to dla nas bardzo trudny okres.
Podsumowując weekend, Wolff uznał, że trudno im dostrzec jakąkolwiek nadzieję: - Ciężko to przełknąć. Bardzo ciężko.
- Kłamałbym, gdybym powiedział, że w jakimkolwiek aspekcie czuję się pozytywnie i mam powody do optymizmu. Jednakże trzeba przezwyciężyć negatywne myśli i powiedzieć, że to odwrócimy. Aczkolwiek rzeczywistość jest naprawdę brutalna - podsumował.
Oglądaj: Podsumowanie Grand Prix Australii 2024
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.