Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Brak Wolffa nie miał znaczenia

Toto Wolff, szef zespołu Mercedesa, przekonuje, że ostrzejsze starcia między Lewisem Hamiltonem i George’em Russellem nie były wynikiem jego nieobecności podczas wyścigowych weekendów.

Toto Wolff, Team Principal and CEO, Mercedes-AMG, in the Team Principals Press Conference

Wolff nie pojechał z zespołem Mercedesa do Japonii i Kataru. Austriak poddał się zaplanowanej operacji kolana.

Podczas obu wspomnianych weekendów doszło między Hamiltonem i Russellem do kilku napięć. Na japońskiej Suzuce kierowcy najpierw prawie się zderzyli, a potem głośno wyrażali swoje niezadowolenie z poleceń zespołowych. Z kolei w Katarze zamiast współpracować i spróbować ograć na starcie Maxa Verstappena, reprezentanci Mercedesa mieli kolizję w pierwszym zakręcie.

Pytany w Austin o tę koincydencję, Wollf przyznał, że w Mercedesie żartowano, iż do spięcia doszło pod nieobecność szefa zespołu, ale następnie dał wyraźnie do zrozumienia, że jego absencja nie ma związku z wydarzeniami na torze.

- Nie wydaje mi się - odparł, pytany przez Motorsport.com. - W zespole też z tego się śmialiśmy. Jednak nie sądzę, żeby był jakiś związek. Teraz jesteśmy trochę bardziej z przodu i nawet mamy namiastkę tego, jak to jest bez żadnego innego samochodu przed nami.

- Tak czy owak już się tego nie dowiemy. Wróciłem.

Czytaj również:

Wolff dodał też, że incydenty pomiędzy kierowcami zostały dokładnie przeanalizowane przez zespół. Odbyło się to jednak za zamkniętymi drzwiami.

- Było kilka, powiedzmy nieprzyjemnych, sytuacji, które zostały przedyskutowane. Straciliśmy też sporo punktów, ale nikt lepiej nie zdaje sobie z tego sprawy niż kierowcy. Czasami potrzebne są takie momenty, aby wszystko ponownie skalibrować i uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.

- Oni są kierowcami wyścigowymi i ostro rywalizują. Zawsze twoim pierwszym rywalem jest kolega z zespołu, dlatego też obserwuję to w miarę zrelaksowany. No i wróciłem.

Wolff przyznał też, że choć pod swoją nieobecność śledził wszystko zdalnie, powstrzymywał się przed nadmierną ingerencją, aby być fair wobec osób dowodzących w jego imieniu na torze.

- Byłem na łączach. Mam w domu podłączoną specjalną konsolę i brałem udział w każdej odprawie czy briefingu oraz rozmowach w trakcie wyścigu. Jednak trzeba oczywiście pozwolić chłopakom przejąć stery.

- Kiedy jestem jedynie zdalnie, zawsze trochę się wycofuję. Nie możesz wtedy popatrzeć w twarze, nie widzisz emocji ludzi wokół siebie. W pewien sposób jesteś oddzielony. I to nie sprawia mi przyjemności. Jednak była to konieczność.

Czytaj również:
Poprzedni artykuł Leclerc z "atakiem serca" po komunikacie radiowym
Następny artykuł Ricciardo przetrwał pierwszy dzień

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry