Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Przedwczesna radość kierowcy Ferrari

Charles Leclerc ujawnił po Grand Prix Japonii, że podczas neutralizacji pomylił zwalniającego Pereza z liderem wyścigu, Maxem Verstappenem i myślami był już na podium.

Charles Leclerc, Ferrari SF-23

Monakijczyk zakończył zmagania na czwartej pozycji, za Oscarem Piastrim, Lando Norrisem i Maxem Verstappenem. Ferrari nie było w stanie dorównać tempu wyścigowemu McLarena, przez co Leclerc nie mógł walczyć o podium.

Po wyścigu przyznał jednak, że przez moment wierzył, że ukończy rywalizację na trzecim miejscu, po tym, jak zobaczył zwalniający bolid Red Bulla w trakcie wirtualnego samochodu bezpieczeństwa. Leclerc pomylił Pereza z faworytem do zwycięstwa i błędnie odczytał swoją pozycję na torze. 

Perez przysporzył rywali o ból głowy, początkowo blokując Norrisa, względem którego miał okrążenie straty, a następnie Leclerca, który był zdezorientowany, nie wiedząc kogo dokładnie mija. 

- Widziałem, jak (Max) zatrzymuje się przy wirtualnym samochodzie bezpieczeństwa - wspomniał kierowca Ferrari. - Nie wiem, co tam się stało, myślałem, że nie będzie kontynuował wyścigu. Zasadniczo ustawił się po lewej stronie i wszyscy go wyprzedzali. 

- Dlatego aż do ostatniego okrążenia myślałem, że stanę na podium - powiedział. - Dopiero kiedy spojrzałem na tablicę, zorientowałem się, że jestem 4! 

 

Reporterzy jako pierwsi przekazali Leclercowi w padoku, że to Perez zatrzymał się, aby przepuścić stawkę, po tym jak uderzył w bolid Haasa, Kevina Magnussena. 

- Oh racja, może to był Checo - przyznał, gdy tylko dowiedział się, skąd wynikało zamieszanie. - W pierwszym momencie myślałem, że Verstappen odpadł z wyścigu i to mnie zmyliło. 

- To było maksimum, co mogliśmy zrobić - wyjaśnił Leclerc. - Tempo nie było tak mocne jak McLarena, ale degradacja opon była bardzo niska. Takie weekendy są w pewnym sensie dobre, ponieważ potwierdzają dokładnie to, co zrozumieliśmy podczas ostatnich wyścigów.

- Pierwszy sektor to zdecydowanie jedna z naszych głównych słabości w porównaniu z McLarenem. To tam traciliśmy najwięcej czasu i będziemy nad tym do końca pracować. Przez ostatnie cztery wyścigi bardzo wiele się nauczyliśmy o naszym samochodzie, ale nadal są pewne aspekty, których nie będziemy mogli zmienić przed końcem sezonu. Miejmy nadzieję, że powrócimy w Katarze jako druga najsilniejsza ekipa - podsumował.

Czytaj również:
Poprzedni artykuł Kara nie zdaje egzaminu
Następny artykuł Red Bull nie rozproszył Lawsona

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry