Meksykanin po raz drugi z rzędu podczas kwalifikacji w Monako odpada już na etapie Q1. Podczas zeszłorocznych zmagań kierowca Red Bulla zajął ostatnią pozycję po wjechaniu w bandę na wyjściu z zakrętu Sainte Devote.

Dzisiaj natomiast Perez nie zdołał przejechać dobrego okrążenia, które zapewniłoby mu awans do kolejnych części kwalifikacji, ostatecznie kończąc je na rozczarowującym 18. miejscu.

Swoją niedyspozycję oraz odpadnięcie już na tak wczesnym etapie Perez tłumaczył tłokiem na torze, który uniemożliwił mu przejechanie jednego czystego okrążenia.

- To była katastrofa, ponieważ najpierw na moim okrążeniu napotkałem duży ruch w szóstym i siódmym zakręcie, a na wierzchołku ósmego zakrętu znajdowały się jakieś naklejki, więc musiałem to wszystko ominąć.

- Skończyło się na tym, że straciłem tam kilka dziesiątych, które wystarczyłyby do przejścia dalej. Miałem pół sekundy straty do pierwszego kierowcy, więc niestety to była kompletna katastrofa.

Perezowi zabrakło prawie dwóch dziesiątych do przebicia się do Q2, ponieważ nie zdołał poprawić się wystarczająco w ostatnim przejeździe Q1, aby poprawić Estebana Ocona będącego na piętnastej pozycji.

Czuł, że postęp osiągnięty w trzecim treningu, gdzie zajął piątą pozycję, nie zostały osiągnięty. Według Meksykanina jego weekend jest już "skończony", biorąc pod uwagę notoryczne trudności z wyprzedzaniem na torze w Monte Carlo.

- W zasadzie mój weekend się skończył, bo tutaj niestety nie ma dużych szans na wyprzedzanie.

- To jest frustrujące. Chodzi o to, że dziś rano widzieliśmy światło w tunelu. Trzeci trening zakończyłem na piątym miejscu. Dokonaliśmy jeszcze kilku zmian przed kwalifikacjami, ale niestety nie były one wystarczające.

- To bardzo boli, bo myślę, że wystarczyłoby po prostu przejechać normalne okrążenie, ale przy ruchu, który napotkaliśmy, było to naprawdę trudne.