Toyota musiała ryzykować
Toyota musiała podjąć ryzyko w walce z Ferrari o zwycięstwo w 24h Le Mans. Ostatecznie jednak to włoski zespół triumfował w wyścigu.
Na ostatniej zmianie podczas 24-godzinnego wyścigu Le Mans do Toyoty nr 8 wskoczył Ryo Hirakawa. Zespół nakazał młodemu, japońskiemu zawodnikowi, aby podjął maksymalne ryzyko w próbie dogonienia liderującego Ferrari nr 51. Stracił jednak szanse na zwycięstwo, gdy w przedostatniej godzinie obrócił się w zakręcie Arnage, uszkadzając przednią i tylną część prototypu po kontakcie z barierą. Konieczny był nieplanowany pit stop w celu dokonania niezbędnych napraw pojazdu.
Partner Hirakawy, Brendon Hartley, ujawnił, że jego kolega dostał zielone światło na maksymalny atak, przy czym wiadome było, że samochód w tym momencie wyścigu był bardzo trudny do opanowania podczas dohamowań.
- Dałem z siebie wszystko - powiedział Hartley Eurosportowi. - Towarzyszyły nam różne emocje, ponieważ przez większość wyścigu byliśmy jednym z wolniejszych hipersamochodów.
- Natomiast warunki panujące w końcówce trochę nam pomogły. Wyższa temperatura toru sprzyjała. Do tego podczas ostatnich stintów jechałem swoje najlepsze okrążenia w życiu. Zaliczałem szybkie kółka jedno za drugim. Wiedzieliśmy, że mają [red. Ferrari] przewagę tempa, ale wręcz rzuciliśmy się na nich.
- Kiedy Ryo wskoczył do kokpitu, dostał polecenie „pełne ryzyko, maksymalny atak, chcemy wygrać wyścig”. Miał jednak kraksę, co się zdarza. To mogło przytrafić się każdemu z nas, co widzieliśmy na wielu przykładach innych ekip na przestrzeni 24 godzin - zaznaczył. - Ryo ma nasze pełne wsparcie.
Hartley, mówiąc o problemach z opanowaniem #8 GR010 HYBRID, gdy podążali na granicy jej możliwości, przyznał, że sam miał momenty i trudności podczas hamowania przed zakrętem Arnage, najwolniejszym łukiem na La Sarthe.
- W czternastce doświadczyłem kilku małych przygód, podobnie jak on, choć nie stanowiły jakiegoś poważnego zagrożenia. W każdym razie ogromne podziękowania dla całego zespołu, nigdy się nie poddawali - zaznaczył.
- To był ogromny wysiłek całej ekipy, by doprowadzić samochód do mety na drugim miejscu. Jestem rozczarowany, ale jednocześnie dumny z mojej stajni, zadowolony z pracy, którą wykonałem, ale trochę ciężko było stanąć na drugim stopniu podium - przyznał.
Szef zespołu Toyoty w WEC, Kamui Kobayashi, którego samochód nr 7 został wyeliminowany w nocnej kolizji, podkreślił, że jest dumny z wysiłku formacji, biorąc pod uwagę kontrowersyjne zmiany w balansie osiągów, które utrudniły im walkę o zwycięstwo.
- Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy - powiedział Kobayashi. - Myślę, że Ferrari wykonało niesamowitą pracę. Niestety, nie mieliśmy wystarczającego tempa w wyścigu, a do tego z moim autem znaleźliśmy się w pechowej sytuacji.
- To naprawdę przykre dla zespołu po wszystkim, co zrobili. To nie był nasz dzień, ale na pewno wrócimy silniejsi. Szkoda, że nie mogliśmy wygrać - zakończył.
Video: 24h Le Mans 2023 - Toyota nr 7 odpada
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.